sobota, 30 kwietnia 2016

2.8

Obudziłam się z okropnym nastrojem. Niestety musiałam iść do pracy. Najchętniej bym nie szła ale nie miałam zamiaru rozmawiać z ojcem. A tym bardziej tłumaczyć mu z jakiego powodu mnie nie będzie. Poszłam do łazienki, wzięłam długi prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i pojechałam do pracy. Auto zaparkowałam tam gdzie zawsze. Wysiadając zobaczyłam Mikołaja, też mnie zauważył i postanowił poczekać na mnie przed wejściem. Podeszłam do niego.
-Cześć kochanie.- Mikołaj podszedł do mnie chcąc się przywitać. Ominęłam go i bez słowa poszłam do budynku. Weszłam na schodach mijając ojca z którym również nie wymieniłam ani jednego słowa. Poszłam przebrać się w mundur. Jeszcze przed odprawą poszłam zrobić sobie kawę, bo rano nie zjadłam śniadania. Weszłam do biura. Usiadłam przy swoim biurku a po chwili dołączył do mnie Mikołaj. Cały czas czułam jego wzrok na swoim ciele. W pewnym momencie nie wytrzymałam i wyszłam z biura, natykając się na ojca.
-Ola zapraszam do mnie.- Powiedział podniosłym głosem, powędrowałam za nim. Weszliśmy do biura, usiadłam i czekałam aż zacznie rozmowę.
-Co ci nie odpowiada w Juli?- Walnął pytaniem z grubej rury.
-Wszystko. Nie widzisz że leci na kasę.
-Nawet jej nie znasz. Dlaczego tak o niej mówisz.
-Widocznie mam powód.
-Ola, chcesz czy nie musisz to zaakceptować.
-Ja nic nie muszę.
-Zaręczyliśmy się wczoraj.
-Co zrobiliście?
-Zaręczyliśmy się, to normalne że ludzie się zaręczają.
-Ile to trwa?
-To nie ma znaczenia.
-Owszem ma.
-11 miesięcy.
-I dopiero się o tym dowiedziałam. Możesz zapomnieć że masz córkę.- Krzyknęłam i wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami. Poszłam do biura, siadłam przy biurku i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć że ojciec dopiero teraz mi o tym powiedział. A no tak nie powiedział dowiedziałam się przez przypadek. Zapłakana poszłam na odprawę. Siedziałam i słuchałam co ojciec ma do powiedzenia. Wyjątkowo nudziłam się na odprawie. Potem poszłam do radiowozu gdzie czekał na mnie Mikołaj. W ciszy udaliśmy się na patrol o ile ciągłe pytania Mikołaja można nazwać ciszą.
-Czemu płakałaś?
-Mam powód.
-Jaki?
-Nie ważne.
-Jak by nie był ważny to byś nie płakała.
-Od kiedy ty się tak interesujesz, tym co czuję co?
-Odkąd cię poznałem.
-Do prawdy.
-Tak, Ola co się dzieje?
-Oprócz tego że ojciec mnie oszukuje a dla ciebie jestem zabawką na pocieszenie po nieudanym małżeństwie z Kamilą. Nic się nie dzieje.
-Jaką zabawką? Ola kto ci tak powiedział?- Mikołaj gwałtownie zatrzymał radiowóz.
-Ty.
-Ciekawe kiedy ci tak powiedziałem?
-Wczoraj, jak twoje córki przyszły.- Mikołaj chciał coś powiedzieć jednak dyżurny, na całe szczęście miał dla nas zadanie. Cały dzień coś robiliśmy, radio nie milczało. Nie mieliśmy nawet przerwy na obiad. Cały czas się coś działo na mieście. Na całe szczęście. Na firmę zjechaliśmy około 20. Zdaliśmy broń i radiostację. Mieliśmy koniec. Zmęczona udałam się ku wyjścia. Niestety mój dowódca nie pozwolił na chwilę prywatności.
-Ola poczekaj.- Krzyknął gdy już miałam wyjść. Opuściłam więc budynek komendy i poczekałam na niego przy wyjściu.
-Streszczaj się, śpieszy mi się.- Powiedziałam gdy podszedł do mnie.
-Musimy chyba pogadać.
-Nie wiem czy mamy o czym.
-Mamy, musimy porozmawiać o nas.
-Mikołaj nie ma już nas. Nie ma i nie było.
-Ola...poczekaj...-Mikołaj szarpnął mnie za rękę gdy próbowałam odejść.
-Mógł byś mnie nie szarpać?- Zapytałam próbując powstrzymać łzy.
-Nie pozwolę ci tak po prostu odejść.
-Nie masz wyjścia już to zrobiłam. A teraz pozwól mi odejść.
-Pozwolę, ale najpierw patrząc mi prosto w oczy, wykrzycz że nic dla ciebie nie znaczę. Wykrzycz, że to kiedy wtulałaś się we mnie było nieporozumieniem.- Po policzkach spływały mi strumienie łez. Nie potrafiłam tego powiedzieć, kocham go, kocham i będę kochała. Bez słowa poszłam do samochodu. Na jego twarzy pojawił się smutek. Płakałam jeszcze chwilę w samochodzie a potem pojechałam do domu. Weszłam zapłakana na klatkę schodową i zobaczyłam Dominikę. Córkę Mikołaja, była ostatnią osobą jakiej się spodziewałam.
-Czekałam na ciebie.- Powiedziała.- Coś się stało?
-Nie to nic takiego, wejdziesz?- Zaprosiłam nastolatkę do mieszkania.
-Tak. Na pewno wszystko dobrze?
-Na pewno.- Weszłyśmy do środka, zapaliłam w mieszkaniu światło, odłożyłam rzeczy na miejsce.- Napijesz się czegoś?
-Nie nie, ja tylko na chwilkę. Taty nie ma?
-Nie nie ma. A co się stało?
-Chciałam z wami pogadać, ale jak go nie ma to pogadam z tobą.
-Siadaj i mów co się dzieje.
-Bo chciałam wam powiedzieć że się cieszę że jesteście razem. Pasujecie do siebie a wczoraj no źle zareagowałam. Przepraszam.
-No rychło w czas mnie zaakceptowałaś.- Pomyślałam na głos.
-Co ty wygadujesz?
-Nie jestem już z twoim tatą.- Powiedziałam starając się nie rozpłakać.
-Jak to, dlaczego? Co on takiego zrobił?
-Nie ważne, miałaś rację że jestem na pocieszenie po waszej mamie.
-Nie miałam tego na myśli. Ola, zerwaliście przez to co powiedziałam?
-Nie, nie przez to co powiedziałaś. Nasz związek i tak nie miał przyszłości.
-Dlaczego tak mówisz. Pasujecie do siebie jak magnes do lodówki.
-Dobrze wiesz że to nie prawda.
-Kogo chcesz oszukać. Mnie czy siebie bo boisz się zaangażować?
-Nikogo nie oszukuję, taka jest prawda. Mikołaj jest dużo starszy ode mnie, mógłby być moim ojcem poza tym jest moim przełożonym.
-I co z tego? Miłość nie wybiera. Ola tato cię kocha jestem tego pewna.
-Tak i dlatego nawet o nas nie zawalczył.
-Wiesz co ta rozmowa nie ma sensu. Pogadamy jak już ochłoniesz.- Dominika opuściła moje mieszkanie. Poszłam się przebrać. W międzyczasie w moim mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć łudząc się że to Mikołaj. Niestety to była tylko głupia nadzieja, za drzwiami stała moja sąsiadka, mieszkająca nade mną.
-Dobry wieczór.- Powiedziała kobieta, starałam się delikatnie uśmiechnąć ale jakoś mi nie wychodziło.
-Coś się stało?
-Tak, zalało mi mieszkanie i przyszłam zobaczyć czy u pani czasem nic nie zalało.
-Nie, spokojnie wszystko jest dobrze.
-Jest pani pewna?
-Tak.
-No dobrze to miłego wieczoru, dobranoc.- Kobieta poszła do siebie. Jeszcze chwilę stałam w drzwiach, mając nadzieję ze zobaczę Białacha. Nie zobaczyłam. Weszłam do mieszkania. Pomyślałam że ten wieczór na pewno nie będzie należał do najlepszych. Z tą myślą poszłam spać. Nie mogłam zmrużyć oka. Wciąż myślałam o Mikołaju i tym czy dobrze zrobiłam. No w końcu to ja zerwałam. Swoją drogą ciekawe czy on teraz o mnie myśli. Leżałam tak długo, długo. Zasnęłam gdy słońce zaczęło wschodzić. Na szczęście mogłam się wyspać. Wczoraj skończyliśmy późno więc dziś miałam na 10 do pracy. Budzik ustawiłam na 8.30. Sama nie wiem ale te kilka godzin strasznie szybko mi minęło. Budzik bezlitośnie dzwonił i dzwonił, w końcu zwaliłam się z łóżka i go wyłączyłam. Wypiłam mocną kawę, wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się i pojechałam do pracy. Tak bardzo nie miałam ochoty widzieć Mikołaja. Moje pragnienie się spełniło, nie było go dziś w pracy a ja spędziłam dzień za biurkiem wypełniając zaległe raporty. Pierwszy raz odkąd pamiętam skończyłam pracę o normalnej godzinie. Wyszłam z komendy, ledwo żyjąc co prawda ale z uśmiechem że w końcu koniec. Minęłam się z Julią. Nawet powiedziałam jej cześć. Nie wiem czemu miałam bardzo dobry humor. Gdy wróciłam do mieszkania czekała na mnie Dominika.
-No nareszcie, ile można czekać?
-Długo czekałaś? A w ogóle co tu robisz?
-Godzinę czekałam, myślałam że masz wolne jak tata.
-Nie dziś pracowałam.- Odparłam i weszłyśmy do mieszkania.
-Widzę humor dopisuje, nie to co ojcu.
-Tak dopisuje, mów co się do mnie sprowadza.- Powiedziałam wstawiając wodę na herbatę.
-Ochłonęłaś już więc przyszłam kontynuować naszą wczorajszą rozmowę.
-Nie ma co kontynuować.
-Jest, Ola tata się załamał.
-Dominika nie chcę rozmawiać na temat twojego ojca.
-Ola, obiecałaś mi kiedyś że mimo wszystko będziemy mogły na siebie liczyć.
-No i co to ma do rzeczy?
-Chcę ci pomóc.
-Ale nie ma w czym, chyba że chcesz zmywać naczynia.
-Ola, dobrze wiesz że jest. Ojciec siedzi i ryczy patrząc się w twoje zdjęcie. Ja już nie mam do niego siły. Już rozstanie z matką lepiej przeżył. Weź coś zrób.
-Niby co? My już nie jesteśmy razem. Sam musi sobie z tym poradzić.
-Dobrze wiesz że nie. On cię potrzebuje.
-Do czego? Żebym była jego maskotką na pocieszenie i gorszy dzień?
-Nie, on potrzebuje ciebie jako wsparcia i miłości. Ola on nie est sobą, siedzi i ryczy. Widziałaś kiedyś ojca w takim stanie?
-Nie.

-No właśnie, więc sobie wyobraź co on musi czuć skoro przez ciebie płacze.- Nie wiedziałam co mam zrobić, Mikołaj przeze mnie płacze, ale przecież byłam tylko na pocieszenie. Rozmawiałam z Dominiką do późnego wieczora. Około 21 pożegnałam się z nią. Zaproponowałam jej że ją odwiozę ale nastolatka chciała jeszcze zajść do koleżanki po książki. Gdy wyszła położyłam się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz