niedziela, 24 lipca 2016

2.17

Obudziły mnie czyjeś kroki. Delikatnie otworzyłam oczy i ujrzałam Mikołaja który niespokojnie chodził po sypialni.
-Mikołaj co się dzieje?- Zapytałam, chyba się przestraszył bo podskoczył gdy zaczęłam mówić.
-Dominika jeszcze nie wróciła.
-Która godzina?
-1 w nocy, gdzie ona jest?
-Kochanie może jest u koleżanki albo u chłopaka.
-Jakiego chłopaka, gdyby się z kimś spotykała to by mi powiedziała.
-Mikołaj nie panikuj, tylko się połóż jutro do pracy.
-Nie mogę spać, nie wiem co z nią się dzieje, a co jeśli ktoś jej coś zrobił?
-Kochanie uspokój się.- Powiedziałam podchodząc do niego. Przytuliłam się od tyłu.
-Wiem, może panikuję, ale nigdy tak nie wychodziła bez słowa.
-Rozumiem że się o nią boisz, ale połóż się bo to że będziesz się zamartwiał tym gdzie ona jest w niczym nam nie pomoże.
-No dobrze.- Odparł Mikołaj i położyliśmy się spać. Mimo to żadne z nas nie zasnęło tej nocy. Cały czas myślałam o nastolatce która bez słowa opuściła moje mieszkanie. Rano obudził mnie budzik, była 7.00. Ubrałam szlafrok i poszłam do kuchni przygotować śniadanie. Następnie obudziłam dzieciaki i Mikołaja. Zjedliśmy śniadanie. Ja zawiozłam Anię i Dominikę do szkoły a Mikołaj Antka do swoich rodziców. Najpierw zawiozłam Anię do podstawówki a następnie Dominikę. Zaparkowałam pod szkołą.
-Dominika, na pewno nie wiesz gdzie ona może być?- Zapytałam gdy nastolatka miała wysiadać z auta.
-Nie, jedyne co mi przychodzi na myśl to jej mama ale byliście tam.
-No tak, posłuchaj gdybyś ją gdzieś spotkała, od razu daj nam znać.
-No to raczej oczywiste.- Powiedziała nastolatka i udała się do szkoły. Ja pojechałam na komendę. Na całe szczęście nie miałam jeszcze zwolnienia lekarskiego i mogłam się czymś zająć. Zaparkowałam auto tam gdzie zawsze i weszłam do budynku. Czułam się tam nieswojo, nie wiem dlaczego. Udałam się do biura i przebrałam się w mundur. Następnie poszłam na odprawę. Usiadłam między Jackiem a Mikołajem. Do pokoju odpraw weszła pewna kobieta. Miała stopień młodszego inspektora.
-Witam wszystkich. Nazywam się Renata Jackowska, od dziś jestem komendantem w waszej jednostce.- Powiedziała a wszyscy ze zdziwieniem spoglądali raz na nią a raz na mnie.
-Czemu nie powiedziałaś?- Zapytał mnie Mikołaj.
-Nic nie wiedziałam.- Odpowiedziałam szeptem.
-Czy ja państwu nie przeszkadzam?- Zapytała nowa Pani komendant. Wszyscy ucichli.- Dziękuję, zacznijmy już odprawę.- Odparła i zaczęła rozdzielać rewiry. Zdziwiłam się gdy nie wspomniała o patrolu 05. Zaraz po odprawie z Mikołajem zostaliśmy do niej wezwani.
-Pani komendant chciała nas widzieć.- Odparł Mikołaj gdy wchodziliśmy do gabinetu.
-Tak, siadajcie, musimy porozmawiać.- Powiedziała a my wykonaliśmy jej polecenie.
-Coś się stało? Czemu nie przydzielono nam rewiru?- Zapytał Mikołaj.
-Wasza partnerka jest w ciąży, nie mogę jej narażać.
-Ale...
-Tak wiem, wyraziła zgodę na udział w patrolu, przejrzałam już papiery. Mimo to wy Białach, zostaniecie przydzieleni do patrolu 06, ale tylko dziś od jutra patrol 05 będziecie stanowić z Mieszkiem Pawlakiem.
-A co ze mną?- Przerwałam wypowiedź pani komendant.
-A wy zostaniecie od dziś przeniesieni do kryminalnych. Tam jest najbezpieczniej.
-No dobrze.- Odparłam, odmeldowaliśmy się i każde z nas udało się do pracy. Przebrałam się w cywilne ciuchy. Udałam się na piętro wyżej, tam jest teraz biuro kryminalnych. Weszłam tam niepewnie.
-O cześć Olka, widzę już się dowiedziałaś o nowych rozporządzeniach ojca.- Powiedział Mariusz, jeden z policjantów kryminalistycznych.
-Nie ojca, nowej Pani komendant.- Odparłam i usiadłam przy biurku.
-Mamy nowego komendanta?
-Tak, kobietę.
-Czemu nikt się nie przyznał? Mogłaś nam wcześniej powiedzieć.
-Nie mogłam.
-Dlaczego, ojciec ci zakazał?
-Nie, po prostu nic mi nie powiedział.
-Ale, jak to możliwe?
-No normalnie. Pewnie zapomniał, jest zajęty przygotowaniami do ślubu.
-Z tą całą Julką?
-No tak. A skąd wiesz?
-No jak by ci to powiedzieć to moja młodsza siostra.
-Że twoja co?
-No siostra.
-Czyli, mój ojciec będzie twoim szwagrem.
-No pięknie się porobiło.
-A twoja rodzina?
-Co moja rodzina?
-Jak zareagowali na wieść o ślubie?
-Normalnie, tato poszedł się upić jak zawsze kiedy nadarzy się okazja, mama się nie odzywa bo jest z Julką pokłócona, ja mam swoje zdanie, Marysia też. Każdy zareagował inaczej.
-Julka jest pokłócona z waszą mamą? O co?
-To było dawno temu, zresztą ja też nie wiem wszystkiego, ożeniłem się z Marysia i się wyprowadziliśmy. Wtedy zaczęły się kłócić ale o co dokładnie to nie wiem.
-Nie no spoko rozumiem.
-To co bierzemy się za pracę?- Zapytał Mariusz a ja kiwnęłam głową.- Możesz mi mówić od dziś wujku.- Powiedział a ja rzuciłam w niego kulką zwiniętego papieru. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-No to co tam mamy do zrobienia?- Zapytałam po chwili.
-Jak na razie czekamy.
-Niby na co?
-Aż ktoś zgłosi przestępstwo.
-I co jak nic nie zgłoszą to co robicie?
-A to różnie, czasem gramy w jakieś gry planszowe, czasem wypełniamy papiery. To dobry moment aby się lepiej poznać. Wiesz musimy sobie ufać.
-No tak, zupełnie jak na prewencji.
-Zgodzę się z tobą. To co kawy ci zrobić?
-Wiesz, kawy nie mogę pić.- Odparłam kładąc dłoń na brzuszku.
-A no tak zapomniałem że moja siostra będzie babcią.
-Troszkę wcześnie.
-No za wcześnie. To co, robimy herbatę i idziemy do reszty załogi, musisz ich poznać skoro mamy razem pracować.

-Dobrze.- Odparłam i udaliśmy się do pomieszczenia gospodarczego, czyli kuchni. Mariusz oprowadził mnie po całym piętrze, pokazał co gdzie się znajduje. Przedstawił wszystkim członkom ekipy i wyjaśnił na czym dokładnie polega praca w oddziałach kryminalnych. Dzień zleciał mi bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam kiedy na zegarku wybiła 17 i miałam koniec służby. Pożegnałam się z nowym zespołem i wróciłam do mieszkania. Dominika z Anią wróciły znacznie wcześniej niż ja. Przygotowały obiad. Mikołaj wrócił chwilę po mnie, ale tylko dlatego że był po Antka u swoich rodziców. Zjedliśmy wspólnie obiad, choć powinniśmy to nazwać kolacją. Wciąż martwiliśmy się o Dominikę która do tej pory nie dała znaku życia. Mikołaj wielokrotnie kontaktował się ze swoją byłą żoną ale ona próbowała go uspokoić i twierdziła że nastolatka bardzo często tak robi i niedługo wróci. Mimo to martwiliśmy się o nią. Doszliśmy do wniosku że należy to zgłosić dochodzeniówce, no bo mogło coś jej się stać. Tym bardziej że jej telefon cały czas nie odpowiadał. Zmartwieni całą sytuacją poszliśmy spać. 

czwartek, 14 lipca 2016

2.16

Około 16 dostałam telefon od Mikołaja. Powiedział że zejdzie mu się w pracy dłużej niż przypuszczał i żebym odebrała Antka od jego rodziców. Pojechałam więc. Na miejscu byłam około 17. Wysiadłam z auta i ruszyłam w kierunku rodzinnego domu Mikołaja. Byłam tam pierwszy raz. Jego rodziców również wcześniej nie znałam. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi starsza kobieta. No może nie tak starsza ale widać było że jest matką Mikołaja.
-Dzień dobry. Aleksandra Wysocka.- Przedstawiłam się grzecznie.
-Dzień dobry. Maria Białach.
-Ja przyjechałam po Antka.
-Zapraszam, Mikołaj mówił że wpadniesz. Miło nam cię poznać.- Powiedziała kobieta i z uśmiechem na ustach zaprowadziła mnie do salonu gdzie był Antek.
-Mam nadzieję ze nie narobiłam państwu kłopotów.
-Przestań kochana, żaden kłopot. Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję.- Zarumieniłam się delikatnie. Podeszłam do Antka i wzięłam go na ręce.
-Napijesz się może czegoś. No kawy ci w tym stanie nie pozwolę pić, ale jak chcesz to mam sok brzoskwiniowy. Usiądziemy porozmawiamy.
-Znaczy się, troszkę się śpieszę bo dziewczyny są same w domu.
-Dziewczyny?
-No tak córki Mikołaja i moja jedna prawie córka.
-Prawie córka?
-No tak, adoptowałam ją razem z Antkiem kilka tygodni temu.
-Nie wiedziałam, myślałam że Antoś jest twoim biologicznym dzieckiem.
-Nie jest biologiczny ale kocham go jak własne, tak samo jak Dominikę.
-A Ania?
-A zapomniałam wspomnieć że moja prawie córka też ma na imię Dominika.
-Aha...
-A córki Mikołaja traktuję bardziej jak siostrzenice.
-No dobrze...to co herbatka?
-A skuszę się, dziewczyny są już prawie dorosłe poradzą sobie.- Powiedziałam i usłyszałam wibracje mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam zdjęcie uśmiechniętej Dominiki. Przeprosiłam mamę Mikołaja i wyszłam na dwór odebrać.
-Tak Dominika, coś się stało?
-No...
-Ale co?
-No bo Dominika gdzieś sobie poszła.
-A gdzie?
-No nie wiem ale powiedziała że wychodzi i sobie poszła.
-Może do koleżanki?
-Nie wiem ale jest jeszcze coś.
-Co takiego?
-Bo jak wychodziła to z kurtki wypadło jej coś.
-Co?
-Znaczy się, ja się na tym nie znam, ale jak dla mnie to to nie wygląda jak cukier puder.
-Narkotyki, jesteś pewna?
-No nie bo nie próbowałam, ale podejrzanie to wygląda.
-Zaraz wrócę, spróbuj ją ściągnąć do domu.
-No dobrze.- Rozłączyłam się i wróciłam do domu Białachów. Weszłam do kuchni z nietęgą miną.
-Coś się stało?- Zapytała mnie mama Mikołaja.
-Tak, przepraszam ale muszę wracać do Wrocławia.- Odparłam, kobieta to zrozumiała. Pomogła mi spakować Antka i wróciłam czym prędzej do domu. Wysiadłam z auta, wzięłam małego na ręce i wręcz pobiegłam do mieszkania. Weszłam do środka, od razu przyszła do mnie Dominika.
-Nie dałam rady, nie odbiera telefonu.- Powiedziała mając łzy w oczach.
-Spokojnie. Zaraz wróci Mikołaj.- Powiedziałam a do mieszkanie wszedł nie kto inny jak on.
-Cześć.- Krzyknął.
-Hej.- Poszłam się przywitać, dałam mu buziaka w policzek.
-Chciałaś o czymś pogadać.
-Teraz to mniej ważne, Dominika zniknęła.
-Która?
-Twoja. Wyszła i nie odbiera telefonu.
-Spokojnie może jest u koleżanki.
-No właśnie o to się boimy.
-A co pokłóciliście się?
-Nie, znalazłyśmy to.- Dominika wtrąciła się w naszą rozmowę i podała Mikołajowi torebkę z białym proszkiem.
-Co to jest?
-Na pewno nie cukier puder.- Odparła z sarkazmem Dominika.
-Kurwa, to amfa.
-Skąd to masz?
-Wypadło pana córce jak zakładała kurtkę.
-Miałaś mi mówić na ty.- Skarcił ją Mikołaj.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało, teraz to trzeba znaleźć Dominikę.
-Tylko gdzie ona może być.
-Może u Kamili?- Zaproponowałam choć sama w to nie wierzyłam.
-Dlaczego tam?- zapytał Mikołaj.
-No bo, Dominika mi powiedziała że ostatnio często u niej bywa.
-Jak to, czemu ja nic o tym nie wiem. Czemu mi nie powiedziałaś?
-Próbowałam dziś jak wpadłeś na chwilkę.
-To o tym chciałaś pogadać, nie do końca ale to był jeden z powodów.
-No dobra zaraz do niej zadzwonię.
-Myślę że to zły pomysł.- Odezwała się Dominika.
-Dlaczego?- Zapytałam.
-Bo jak jej mama odbierze, to jej powie że dzwoniliście i jej szukaliście. Ona może wtedy od niej uciec.
-Młoda ma rację.- Powiedział Mikołaj.- Jadę tam.
-Jadę z tobą.- Powiedziałam i zaczęłam zakładać buty.
-Nie.
-Bo?
-Jeszcze coś ci się stanie. Nie możesz w tym stanie pojechać, dobrze wiesz że Kamila nie panuje nad emocjami, szczególnie jak cię widzi.
-Tak a ty panujesz, jadę z tobą i nie ma gadania.
-Jaka ty uparta. Mam nadzieję że nasze dziecko nie będzie tak uparte jak ty.
-Nie będzie bardziej uparte bo po tobie.- Zaczęliśmy się sprzeczać.
-Możecie skończyć, trzeba znaleźć Dominikę zanim coś się stanie.- Powiedziała nastolatka. Spojrzeliśmy z Mikołajem na siebie i bez słowa pojechaliśmy do mieszkania Kamili. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Mikołaj upierał się abym została w aucie ja jednak go nie posłuchałam. Razem weszliśmy na drugie piętro i zapukaliśmy do drzwi. Na całe szczęście Kamila nie ma w drzwiach judasza i nie widziała kto przyszedł. Otworzyła po pięciu minutach.
-No proszę, mój kochany mężulek ze swoją dziwką przyszedł.- Powiedziała na powitanie a we mnie zaczynało się powoli gotować.- Czego chcecie?
-Jest u ciebie Dominika?- Zapytał Mikołaj.
-Może jest może jej nie ma.
-To jest czy nie?
-Nie ma.- Odparła.
-Jakoś ci nie wierzę.- Powiedział Mikołaj i wszedł do mieszkania. Rozejrzał się po nim. Wszędzie było szaro od dymu po papierosach a na stole stały butelki po alkoholu. Nastolatki jednak nigdzie nie było.
-Mówiłam że jej tu nie ma.- Powiedziała i zaczęła się śmiać.
-Wiesz gdzie jest?
-Ostatnio była u twojej dziwki.- Odparła a we mnie gotowało się coraz mocniej.
-U kogo?- Zapytałam, nie zamierzałam jej tym razem odpuścić.
-U ciebie ździro.
-Jak ty mnie nazwałaś?
-A no tak ździra i dziwaka biorą za to pieniądze bo się cenią a ty jesteś zwykłą szmatą.
-Odszczekaj to.- Wrzasnął Mikołaj.
-Ale co? Przecież taka prawda.
-Ola nie jest szmatą, ja ją kocham. I musisz to w końcu zaakceptować.
-Że niby to że się nam do łóżka wpakowała, szmata mała. Nie ma takiej opcji.
-Nikomu do łózka się nie wpakowałam, a na pewno nie wam.
-Ciekawe, a jakoś sypiałaś z moim mężem zanim się rozwiedliśmy.
-Nie sypiałam z nim. A już na pewno nie kiedy byliście małżeństwem. Sama to zniszczyłaś a teraz próbujesz obwiniać wszystkich oprócz siebie.- Wrzasnęłam, gdyby nie Mikołaj, który stał obok mnie to chyba byśmy się tam pobiły. Na całe szczęście przerwał tę bezsensowną awanturę i wróciliśmy do domu. Weszliśmy do mieszkania a w korytarzu od razu pojawiła się Dominika.
-Znaleźliście ją?- Zapytała nastolatka z nadzieją w głosie.
-Niestety nie.- Powiedział zdenerwowany Mikołaj, ja natomiast się nie odzywałam.
-Gdzie dzieciaki?
-Śpią, jakąś godzinkę temu zasnęli.
-To ile czasu nas nie było?- Zapytałam zdziwiona.
-No jakieś trzy godzinki minimum.- Odparła, a ja odniosłam wrażenie jak by nas nie było raptem 30 minut.- Wujek Wojtek był.
-A co się stało?
-Nie wiem, przyniósł jakąś kopertę i poprosił abym wam ją przekazała.
-Jaką kopertę?
-Białą, prostokątną, zaklejoną z napisem Ola i Mikołaj.- Odparła i podała nam tę tajemniczą kopertę. Otworzyłam ją. W środku było zaproszenie na ślub, taty i Juli. Nagle zakręciło mi się w głowie a nogi stały się jak z waty. Podparłam się Mikołaja.
-Kochanie dobrze się czujesz?- Zapytał, ledwo słyszałam co mówi, kiwnęłam głową że nie. Wziął mnie na ręce i posadził na krześle. Dominika przyniosła mi wody. Troszkę czasu zajęło mi dojście do siebie.
-Ja pójdę się położyć.- Powiedziała nastolatka zostawiając nas samych.
-Jeszcze tego nam brakowało. Ojciec bierze ślub z tą całą Julką.
-Spokojnie kochanie. To ich decyzja.
-Przecież to niedorzeczne. Ona jest młodsza ode mnie.
-Tak wiem kochanie, ale musisz to zaakceptować to decyzja twojego ojca.
-Raczej jej. Ona go wykorzystuje, leci na kasę.
-Ola spokojnie, może się jeszcze opamięta.
-Do prawdy, jakoś w to nie wieżę. Na pewno ona nim manipuluje.
-Kochanie, przecież ja też jestem od ciebie starszy.
-Ale to co innego.
-Doprawdy?
-No tak, my jesteśmy w takim wieku ze to normalne.
-Ola pamiętasz jak twój ojciec się wściekł jak się o nas dowiedział, twierdził że jestem dla ciebie za stary.
-No tak, pamiętam.
-Mówił że mogła byś być moją córką a mimo to dalej jesteśmy razem.
-No tak ale córką a nie wnuczką, Mikołaj tu chodzi o mojego ojca.
-Ola, on jest dorosły i doskonale wie co robi.
-Jasne a ona go owinęła wokół palca.
-Ola a może to on naciskał na ten ślub, ja bym się cieszył gdyby mój ojciec w końcu układał sobie życie.
-To nie takie proste, ja się cieszę że układ sobie życie. Nawet tą Julkę polubiłam, ale żeby od razu ślub.
-Ola, spokojnie, założę się ze dziewczynki tak samo by zareagowały jak my byśmy brali ślub.
-Jakoś w to wątpię.
-A pamiętasz jak Dominika wpadła w histerię bo zaczęliśmy się spotykać?
-No pamiętam.
-No właśnie, zachowujesz się dokładnie tak jak ona wtedy.
-Nie wiem, może masz rację.
-Mam na pewno a teraz kładźmy się spać. Już jest późno.

-No dobrze.- Odparłam, Mikołaj zaniósł mnie do sypialni i położyliśmy się spać.

czwartek, 7 lipca 2016

2.15

Po powrocie od lekarza położyłam się spać. Mikołaj miał przywieść Antka po 16 a Dominika miała wrócić ze szkoły po 14. Była dopiero 10 więc miałam dużo czasu aby położyć się spać a potem zrobić obiad. Zasnęłam od razu. Obudził mnie dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach. Spojrzałam na zegarek była 12.15. Zarzuciłam na siebie koc i wyszłam z pokoju. Drzwi się otworzyły i weszła Dominika. Po jej minie było widać ze coś jest nie tak.
-A co ty tu robisz?
-Mieszkam.- Odparła zdziwiona moją obecnością.- A ty?
-To samo, a nie powinnaś być teraz w szkole?
-Urwałam się z ostatnich lekcji.
-No widzę, ale dlaczego?
-Przez moją jak że wychowaną wychowawczynię.
-Co się stało?
-No wyobraź sobie że wchodzę do klasy, a pech chciał że siedzę w pierwszej ławce bo jako jedyna jest wolna. No i ona do mnie z tekstem że widać że jestem niewychowana po matce. No to ja na to że ma nie obrażać zmarłych. A ona do mnie że mnie oduczy pyskowania i nie będę jej straszyć policją a ja w życiu nikomu nie straszyłam. No i ja do niej mówię że nigdy tak nie powiedziałam a ona na to że kłamać też mnie nauczyłaś. No to ja że nie ma prawa cię obrażać a ona że mam się wynosić z klasy bo jestem nieudacznikiem i nic w życiu nie osiągnę i że obcy facet mi zrobi dzieciaka tak jak tobie i że ta bajka o tym ze ojciec zabił matkę w życiu nie przejdzie przez mury szkoły. I jeszcze że liczyłam na jej współczucie i że mi z historii niby czwórkę postawi bo wzbudzę w niej litość.- Powiedziała prawie na jednym wydechu. Zabrałam od niej plecak i poszłyśmy do kuchni. Zrobiłyśmy herbatę i usiadłyśmy przy stole.
-To co zmienisz mi szkołę?- Zapytała po chwili.
-Co, jak że teraz, jesteś pewna?
-No chyba nie myślisz że będę w jej klasie.
-No dobrze. Jeśli tego chcesz. A coś więcej w szkole się działo?
-Nie nic więcej. Piątkę z matmy dostałam. No ale mówię ci tak się zdenerwowałam że poszłam z Karoliną za szkołę zapalić bo myślałam że jak tą sukę na korytarzu spotkam to oczy wydłubię.
-Po pierwsze wyrażaj się przy mnie. A po drugie co zrobiłaś z Karoliną?
-A co powiedziałam że zrobiłam?- Odpowiedziała zakłopotana.
-No to ja się pytam? Od dawna palisz?
-Jeju ciocia. Przestań.
-Dominika masz dopiero 15 lat, co ty wyprawisz?
-O jejku jakoś Dominika od wujka Mikołaja jest w moim wieku i jej mama się nie czepia.
-Posłuchaj, ty nie jesteś córką Mikołaja tylko moją i nie interesuje mnie ona tylko ty. Powiedz mi czy od dawna palisz?
-A co to ma do rzeczy, i tak nic nie zmieni.
-Owszem zmieni, jeśli masz ze mną mieszkać to musisz mi o czymś takim mówić.
-Ale ciociu....
-Dominika ja nie mówię o zwierzaniu się, o chłopakach i innych sprawach. Bo mam nadzieję że jesteś na tyle duża że rozumiesz z czym to się wiąże.
-Tak wiem mam nie uprawiać seksu bo zajdę w ciąże, a nie ma 100% anty koncepcji.
-No tu bym się z tobą nie zgodziła, ale nie o tym teraz rozmawiamy. To od kiedy palisz?
-O jejku no to był mój pierwszy papieros no.
-Na pewno pierwszy?
-Tak na pewno pierwszy.
-Mam nadzieję że również ostatni. Proszę cię nie wchodź w ten nałóg.
-Niby dlaczego?
-No jeszcze tego brakowało żebym takiej dużej dziewczynie tłumaczyła dlaczego ma nie palić.
-No dobra przecież wiem to prowadzi do raka i tak dalej.
-Tak, wywołuje choroby i dużo kosztuje. Z resztą z takiego nałogu trudno potem wyjść.
-Mówisz jak byś kiedyś paliła.
-Bo tak było, ale twoja mama mi pomogła z tego wyjść.
-A ile miałaś wtedy lat?
-Byłam dużo starsza od ciebie to na pewno.
-No dobra, a czemu właściwie ciocia do nas nigdy nie przyjeżdżała?
-Przyjeżdżałam ale potem zaczęłam pracę w policji a z tym się wiąże stała obecność w mieście.
-Jakoś cioci nie wierzę. Z tego co wiem to ciocia jest posterunkową, co prawda starszą, co oznacza ze w służbach mundurowych jest ciocia od maksymalnie czterech lat.
-A skąd ty tyle wiesz o policji, co młoda damo?
-Nie ważne, zapytałam pierwsza.
-Tak to prawda, od niedawna jestem w policji, ale studiowałam.
-Tak w Warszawie, widziałam dyplom u wujka Wojtka.
-Myślę że to nie najlepszy moment na taką rozmowę.- Odparłam słysząc otwierające się drzwi do mojego mieszkania. Wstałam od stołu i skierowałam się w kierunku korytarza. W drzwiach stał Mikołaj wraz z córkami.
-Cześć a co wy tu robicie?- Zdziwiłam się że są tak wcześnie.
-A dziewczynki skończyły wcześniej lekcje, nie mam z kim ich zostawić aż skończę służbę. Mogą tu zostać?- Zapytał aspirant robiąc maślane oczka.
-No mogą, mogą. Zapraszam do środka.- Dziewczynki zdjęły kurtki i udały się do kuchni. Ja w tym czasie chciałam porozmawiać z Mikołajem.
-Masz może chwilkę?- Zapytałam, wychodząc z nim na korytarz?
-No raptem pięć minut.
-No to dobrze, bo musimy poważnie porozmawiać.
-Coś się stało?
-Nie...to znaczy tak....Kurcze nie wiem jak ci to powiedzieć.
-Wal prosto z mostu.- Nie lubię gdy tak mówi, najchętniej bym mu o tym nie mówiła ale tu chodzi o jego córkę.
-Chodzi o Dominikę, mamy problem.
-Ale którą, moją czy twoją.
-No twoją, gdyby chodziło o moją to raczej bym z tobą nie rozmawiała.
-Co się stało? Coś ci znów powiedziała, Kamila jej coś zrobiła?
-Nie spokojnie, chodzi o to że Dominika ona...
-00 do 05.- Rozmowę przerwał nam dyżurny.
-Przepraszam kochanie, porozmawiamy jak wrócę.- Powiedział i dał mi buziaka w policzek.
-05 zgłaszam się.
-Jesteś jeszcze z córkami?
-No właśnie je odwiozłem a co jest?
-To świetnie, podjedźcie na piastowską. Ktoś się pobił na ulicy.

-Dobra już jadę.- Mikołaj zniknął z mojego pola widzenia a ja wróciłam do mieszkania. Przygotowałam dziewczynkom obiad a następnie pomogłam im odrobić lekcje.