czwartek, 7 kwietnia 2016

2.5

Rano obudził mnie tato.
-Ola córciu, wstań, zrobiłem śniadanie.
-Nie chcę iść dziś do szkoły.
-Dobrze zostaniesz w domu. Ale chodź zjeść śniadanie.
-Zaraz, jeszcze pięć minut.
-Ola, wstawaj.- Tato podniósł głos, a ja jak na baczność siedziałam na łóżku.
-Dzień dobry tatku.- Pocałowałam go w policzek.
-To co wstajesz na śniadanie?
-Tak.- Wyszłam z łóżka, zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół do jadalni. Na stole było już przygotowane śniadanie. Sterta kanapek i naleśniki z jagodami. Uśmiechnęłam się do siebie widząc naleśniki z uśmiechniętymi minkami. Tato robił je na moje urodziny. Spojrzałam na kalendarz, nie dziś nie mam moich urodzin. Siadłam do stołu a po chwili przyszedł tato z kubkami gorącej czekolady.
-Proszę, tylko się nie poparz.
-Dziękuję.- Wzięłam od niego jeden kubek. Tato usiadł naprzeciwko mnie.
-A co to za okazja że zrobiłeś naleśniki z buźkami, urodzin dziś nie mam.
-Naprawdę, czyżbym pomylił datę.- Zaśmiał się tato.
-Dobra mów o co chodzi.
-O nic.
-Tato bez przyczyny byś naleśników nie zrobił. Mów co jest grane.
-No nic, cieszę się że moja córka jest zdrowa i że mam ją dziś przy sobie.
-Zawsze masz mnie przy sobie.
-Olu, nie zawsze jesz ze mną kolację i śniadanie.- Uśmiechnęłam się delikatnie, no tato miał rację. Ostatnimi czasy w ogóle nie mogliśmy dojść do porozumienia. No i nasze relacje uległy ogromnej zmianie. Zjedliśmy śniadanie, potem pomogłam tacie posprzątać. Zaniosłam naczynia do kuchni. W międzyczasie ktoś zapukał do drzwi i tato poszedł otworzyć. Akurat szłam na górę i słyszałam część rozmowy.
-Mówiłem ci nie przychodź tu.- Warknął tato.
-A co boisz się jej prawdę powiedzieć.- Powiedziała kobieta, niestety nie widziałam jej twarzy.
-Jakiej prawdy, kobieto. Po co przyszłaś? Chcesz pieniędzy? Ile? 200, 300zł?
-Nie chcę twoich pieniędzy.
-To po co przyszłaś?
-No domyśl się, po co mogłam do ciebie przyjść?
-O nie nawet nie ma takiej opcji.- Powiedział Tato i zamknął drzwi, przed nosem tej kobiecie. Rozmowa ich bardzo mnie zaintrygowała i chciałam dowiedzieć się czegoś więcej.
-Kto to był?
-Yyy.- Tato zaczął się jąkać.- Listonosz.- Powiedział po chwili namysłu.
-Listonosz o tej porze.- Wiedziałam doskonale że ściemnia.
-Tak, wiesz wczoraj mnie nie było a przyszedł polecony. Przyniósł mi go dziś. Jedziesz ze mną do pracy?- Zapytał tato, miał zdolności do szybkiej zmiany tematu na całe szczęście odziedziczyłam to po nim.
-Tato, jestem na zwolnieniu do jutra zapomniałeś?
-A no tak, faktycznie.
-Ale wiesz co, pojadę z tobą. Podrzucisz mnie do mieszkania. Wiesz samochód mam u Białacha a nie za bardzo chcę jechać taksówką.
-No dobra, zbieraj się bo za pół godziny muszę być na komendzie.
-Dobrze, kochany jesteś.- Szybko poszłam się przygotować. Zabrałąm swoje rzeczy i zaniosłam je do samochodu. Potem wróciłam do domu, tato jeszcze się szykował więc przygotowałam mu śniadanie. Potem zawiózł mnie do mieszkania i pojechał spóźniony na komendę. A mnie dalej dręczyło poranne spotkanie mojego ojca. Kim była ta kobieta. Rozpakowałam swoje rzeczy i zajęłam się porządkami. Skończyłam około 13, zrobiłam szybki obiad, który jeszcze szybciej zniknął z mojego talerza. Potem usiadłam przed tv. Obejrzałam jakiś film przyrodniczy o surykatkach i zaczęłam się szykować na spotkanie z Krzyśkiem. Ubrałam ciemne jeansy, jasno niebieską koszulę do tego czarne obcasy. Zrobiłam sobie lekki makijaż i byłam gotowa. Czekałam na Krzyśka jakieś dwadzieścia minut. Usłyszałam dźwięk dzwonka. Wiedziałam kto przyszedł. Poszłam więc otworzyć.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział Krzysiek.- Proszę to dla ciebie.- Podał mi bukiet czerwonych róż. Uśmiechnęłam się.
-Dzięki. Wejdziesz?- Zaprosiłam gościa do środka. Weszliśmy do salonu, wzięłam wazon, nalałam do niego wody i wstawiłam w niego kwiaty.
-Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?
-A z wielką chęcią ale, nie kawy ani nie herbaty. Mam coś ze sobą.- Krzysiek wyjął spod płaszcza butelkę czerwonego wina. Widząc to podeszłam do kredensu w którym trzymałam tego typu trunki, wyjęłam dwie lampki i korkociąg. Krzysiek otworzył wino i nalał nam do kieliszków. Wzięłam jeden z nich i siadłam na kanapie.
-Myślałam że idziemy na kawę.
-No ale tak lepiej. Kawę możemy wypić tu.
-No możemy, możemy.- Rozmowa nam się jakoś nie kleiła, nie wiem dlaczego było tak oschło. W pewnym momencie zabrał mi lampkę z winem i odstawił na stolik. Potem przysunął się bliżej mnie i zaczął mnie dotykać po kolanie. Wiedziałam do czego zmierza. Odsunęłam się ale nie za bardzo miałam dokąd. Położył rękę na moim policzku i zaczął mnie całować. Na początku odwzajemniłam jego pocałunek ale po chwili poderwałam się z łóżka i uciekłam do kuchni.
-Co się stało?- Podszedł i przytulił mnie od tyłu. -Wyrwałam się z jego objęć. Złapałam za jego płaszcz, podałam mu go.
-Lepiej będzie jak już pójdziesz.- Dodałam i pokazałam drzwi.
-Ola, co się dzieje, zrobiłem coś nie tak?
-Wyjdź, proszę cie wyjdź.
-Ola, ale dlaczego?

-Powiedziałam wyjdź.- Krzyknęłam, podszedł do mnie pocałował mnie i wyszedł z mojego mieszkania. Rozpłakałam się, szybko zamknęłam drzwi. Osunęłam się o ścianę na podłogę. Znów zaczęłam płakać. Po chwili wstałam. Poszłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz