niedziela, 11 września 2016

2.20

Minęło kilka dni. Mikołaj wraca do domu tylko na noc. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Do pracy nie jeździ na pewno. Wiem to bo rozmawiałam z komendant Jackowską. Dzwoniła do mnie kilka razy w jego sprawie. Do szpitala jeździłam codziennie. Przesiadywałam godzinami na korytarzu czekając aż jakiś lekarz przyjdzie i powie że Dominika się wybudziła. Ale niestety. Antek prawie całe dnie spędzał u rodziców Mikołaja którzy równie mocno jak ja to przeżywali. Tego dnia nie pojechałam do szpitala. Komendant Jackowska prosiła mnie abym przyjechała na komendę. Tak też zrobiłam wsiadłam w samochód, zawiozłam dziewczynki do szkoły, Antka do rodziców Mikołaja a sama pojechałam na komendę. Zaparkowałam auta tam gdzie zawsze parkował mój tato. Weszłam do budynku i od razu udałam się do gabinetu komendanta.
-Witaj Olu, dobrze że jesteś.
-Dzień dobry, chciała mnie Pani widzieć.
-Tak, siadaj. Jak się czujesz?
-Dziękuję dobrze. Ale nie w tej sprawie mnie Pani wezwała.
-Nie chcę porozmawiać o Białachu.
-Tak też myślałam.
-Ty masz z nim kontakt prawda?
-No mam, ale ostatnio to jest tragedia. Można by rzec że miałam z nim kontakt. Do momentu aż się nie dowiedział że jego córka jest w szpitalu bo przedawkowała i prawdopodobnie jest w ciąży.
-A powiedz mi, może ci mówił gdzie jest w trakcie kiedy powinien być w pracy?
-Nie nie mówił. Wraca tylko na noc. Nawet kolacji nie je. Śpi na kanapie albo w ogóle nie śpi. Rano wychodzi jakby szedł do pracy. Gdyby nie telefon od Pani to pewnie do tej poty bym myślała że chodzi do pracy.
-A próbowałaś z nim rozmawiać?
-No a jak Pani myśli. Każda rozmowa kończyła się tym że on nie może być dziadkiem. Koniec tematu.
-No dobrze Olu pewnie masz sporo do załatwienia. Nie będę cie dłużej zatrzymywać. Ale nie powiem było by miło gdyby aspirant w końcu pojawił się w pracy.
-Spróbuję z nim porozmawiać ale wątpię żeby to coś dało. Do widzenia.
-Do widzenia Olu.- Opuściłam gabinet pani komendant. Idąc korytarzem komendy zamyśliłam się i tak wyszło ze wpadłam na kogoś.
-Przemek.- Powiedziałam zdziwiona.
-Olka, a co ty tu robisz?
-No ja pracuje a ty?
-Zaczynam pracę. Jejku ale jak w ciąży pracujesz? To bezpieczne?
-Teraz na zwolnieniu jestem, musiałam coś załatwić. Nie spodziewałam się że cię tu spotkam.
-No ja też nie, kogo jak kogo, ale Ola tutaj. Kurcze musimy się na kawę umówić.
-No tak, ale powiedz lepiej jak żona i maleństwo się czują?
-Maleństwo dobrze, to chłopiec.
-A żona? Kasia dobrze pamiętam?
-Tak Kasia. Wypisała się ze szpitala na żądanie i nie mam z nią kontaktu.
-Jak to?
-No tak to, wyjechała gdzieś.
-No to nieźle.- Powiedziałam i zobaczyłam Mikołaja idącego w stronę komendy.- Przepraszam ale muszę jeszcze coś załatwić.- Odparłam i poszłam w stronę aspiranta.
-Ola kochanie a co ty tu robisz?
-Tłumaczę się dlaczego do pracy nie chodzisz?
-Co?
-No to ja się pytam co? Do domu wracasz na noc, każda rozmowa kończy się słowami ja nie mogę być dziadkiem. Do pracy nie chodzisz. Nawet cię dzieci nie interesują. Mam już tego dość. Możesz się wyprowadzić, dziećmi się zajmę. Jakoś sobie poradzimy.
-Ola kochanie co ty wygadujesz?
-Co ja wygaduję, to ty co wyprawiasz?
-Nic cię nie interesuje. Nawet nasze dzieci. Które powinny być ważniejsze ode mnie.
-Ola to nie prawda interesuję się wami.
-Doprawdy. Nawet nie zapytałeś jak się dziewczynki czują. Antek całe dnie spędza u twoich rodziców a Ja przy łóżku Dominiki. Nie wspomnę już o tym ze nawet płci naszego maleństwa nie znasz.
-Ola kochanie.
-Nie wyskakuj mi tu z kochanie, bo ja mam już tego dość.
-Chcesz wiedzieć co robiłem jak mnie w pracy nie było?
-No łał, było by miło gdybyś mi powiedział.
-No to chodź ze mną.
-Nigdzie nie idę albo mówisz albo wracamy do domu i się pakujesz.
-Nie, to ty i dzieciaki się pakujecie.
-CO ty powiedziałeś. Czyli jednak....zostawiasz nas...masz kogoś? Przyznaj się ty łajdaku.- Powiedziałam i uderzyłam go w twarz. Popłakałam się i uciekłam do samochodu. Mikołaj mnie dogonił.
-Ola, to nie tak ja nikogo nie mam.
-Jasne i myślisz że ja ci tak po prostu uwierzę.
-Ola przysięgam na nasze dziecko....
-Nawet nie próbuj tego robić.
-Ola, kocham cię i nigdy nie przestałem. Dobrze wiesz że już nam jest ciasno w naszym mieszkaniu. Jest nas szóstka a za jakiś czas będzie nas ośmioro, no chyba ze Dominika....nieważne.
-No szybko zauważyłeś że rodzina nam się powiększa, jak ja za kilka dni będę rodzić to nagle to zauważyłeś.
-Nie kochanie to nie tak.
-No wcale.
-Daj mi to wyjaśnić. Proszę pojedź ze mną. Błagam cię.
-No dobrze.- Odparłam a Mikołaj zabrał mnie na osiedle na uboczu miasta. Podjechaliśmy pod jeden z domów. Był ogromny. Nie tylko dom ale i ogród. Spojrzałam na Mikołaja pytająco.
-Wysiadaj.- Powiedział stanowczo a ja bałam się tego co mi powie. Weszliśmy do środka.
-Dominika? A ty nie w szkole?- Zdziwiłam się widząc moją cioteczną siostrzenicę.
-Ciocia? Ja we wtorki kończę o 11 zajęcia.
-Co tu się dzieje?
-Ola bo to miało wyglądać inaczej.
-Ale co miało wyglądać inaczej?
-Witaj w domu.- Powiedziała Dominika a mnie aż zamurowało.
-Bo to miało być tak że jak się nasz syn urodzi i ty wyjdziesz ze szpitala to miałem cię tu przywieźć. Bo ja kupiłem ten dom dla nas. Tylko trzeba go jeszcze wyremontować.
-Jak to kupiłeś dla nas dom?
-No tak wyszło, na bo jak usłyszałem w szpitalu że Dominika też jest w ciąży i wtedy ja już nie wiedziałem co dalej będzie no i rozmawiałem dużo z tu obecną naszą córką. Doszliśmy do wniosku że tak będzie najlepiej.
-A ja myślałam że ty mnie zdradzasz.
-No przepraszam nie chciałem żebyś tak pomyślała. Jesteś dla mnie najważniejsza, oczywiście zaraz po dzieciach.
-To ja zaraz wrócę.- Powiedziała nastolatka i wyszła. Pocałowałam Mikołaja. Dominika po chwili podeszła do nas i coś szepnęła Mikołajowi na ucho.
-Co to za tajemnice?- Zapytałam.
-Bo wujek....przepraszam Tata wysłał mnie na prawo jazdy.
-Jak już urodzisz kochanie to przyda nam się jeszcze jeden kierowca.
-Ty naprawdę pomyślałeś o wszystkim.
-Tak, dosłownie o wszystkim. Choć ze mną do ogrodu.- Delikatnie się uśmiechnęłam a mikołaj złapał mnie za dłoń i zaprowadził na zewnątrz. Było pięknie. Mały plac zabaw z sześcioma huśtawkami, dwie zjeżdżalnie i ogromna piaskownica. Obok było ogromne drzewo. Pod nim był stół z ławkami a obok murowany grill. Nagle w tle zaczęła lecieć muzyka. Mikołaj objął mnie w pasie i zaczęliśmy tańczyć. Wtuliłam się w niego. Nawet nie zauważyłam gdy w ogrodzie pojawili się wszyscy. Dominika, Ania, Antek, Tato z Julią i rodzice Mikołaja. Muzyka nie przestawała grać a Mikołaj odszedł na chwilkę. Podszedł do swoich rodziców którzy trzymali ogromny bukiet róż. Podszedł z kwiatami do mnie i ukląkł.
-Ola, zostaniesz moją żoną a mamą naszych dzieci?
-Tak. Tak. Tak.-Powiedziałam i rzuciłam się Mikołajowi na szyję. Pocałowaliśmy się. Po chwili poczułam ogromny ból brzucha. Ból który rozrywał mnie w pół.
-Aaaaa.- Zaczęłam krzyczeć.- Chyba się zaczęło.- Powiedziałam podpierając się o Mikołaja.
-Jedziemy do szpitala.- Powiedział Mikołaj.
-Nie dzwonimy po karetkę, przecież mama rodzi.- Powiedziała Dominika.
-Mama nie płacz.- Podbiegł do mnie Antek i mnie przytulił.
-Oddychaj kochanie. Wdech i wydech.
-Nie mów mi co mam robić.- Krzyknęłam na niego.
-Tak sobie myślę może zadzwonię po karetkę skoro wszyscy tak stoicie.- Powiedziała Julia i wyjęła telefon z kieszeni.

-No w końcu ktoś się nade mną zlitował.- Powiedziałam ze złością w głosie. Karetka była po kilku minutach. Zabrano mnie od razu do szpitala. Na sali porodowej przez cały czas był ze mną Mikołaj. O godzinie 23.37 na świecie pojawił się Staś. Nasz mały synek. Mikołaj zdecydował że tak damy mu na imię. Zaraz po porodzie, przyniesiona go na moją salę. To cudowne uczucie mieć na rękach taką małą kruszynkę. Na sali byli wszyscy, no i stali bo nie było miejsca aby mogli usiąść. 

piątek, 9 września 2016

2.19

Teraz*
-Bo jest jeszcze coś o czym nie wiecie.- Z rozmyślań wyrwały mnie słowa Dominiki. Myślałam że już powiedziała wszystko co wie.
-Co się stało?- Zapytałam delikatnie a Mikołaj spoglądał z przerażeniem na nastolatkę.
-Bo chodzi o to że, ja nie wiem czy to prawda, tak mówią...
-Ale kto i co?- Wrzasnął Mikołaj.
-Kochanie uspokój się, zaraz się dowiesz.- Powiedziałam i złapałam Mikołaja za dłoń. Spojrzałam na nastolatkę.
-Znajomi ze szkoły. Podobno, ale ja nie wiem czy to prawda bo Dominika mi się nie zwierzała.
-Ale co?- Ponownie zapytał Mikołaj.
-Bo Dominika podobno jest w ciąży. Mówili że dlatego uciekła z domu, bo bała się Pana reakcji.- Wydusiła z siebie a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Jakiej ciąży, z kim?- Za to Mikołaj strasznie się wściekł.
-Mówię że nie wiem bo mi się nie zwierzała. Z tego co wiem, w sumie to z tego co mówią to z jakimś chłopakiem z trójki. Ale ja nie wiem. Nigdy ich razem nie widziałam.
-Ja pie*dole.- Usłyszałam głos Mikołaja. W pewnym momencie podniósł się z krzesła i z całej siły uderzył w ścianę. Opuścił budynek szpitala. Siedziałam nie wiedząc co zrobić. W mojej głowie pojawiły się okropne wspomnienie. Wspomnienia których nie potrafiłam wymazać z pamięci.
-Niech ciocia powie że nic jej nie będzie.- Powiedziała nastolatka i wtuliła się we mnie.
-Chciała bym. Przepraszam.- Powiedziałam i również opuściłam szpital. Usiadłam na ławce nieopodal budynku. Starałam się zapomnieć, ale nie dałam rady. Zaczęłam płakać i właśnie wtedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-Wszystko w porządku?- Męski głos sprawił że przestałam płakać.
-Nie, nic nie jest w porządku, wszystko się zaczęło walić.- Krzyknęłam.
-Spokojnie Olka nie musisz tak krzyczeć.- Powiedział.
-Skąd wiesz jak mam na imię?
-A nie przedstawiłem się. Przemek.- Mężczyzna usiadł obok mnie a ja nie mogłam sobie przypomnieć kogoś o takim imieniu.- Nie pamiętasz mnie, studiowaliśmy razem w Warszawie.
-A no tak, przepraszam nie poznałam cię, ale co ty tu robisz, czemu nie jesteś w Warszawie?
-Przeprowadziłem się już kilka lat temu. A ty co robisz w szpitalu?
-Mieszkam wiesz, ostatnio jestem tu częściej niż w domu.
-Ale to coś z dzieckiem?
-Nie, z dzieckiem na całe szczęście wszystko w porządku.- Odparłam i dotknęłam mój już nie mały brzuszek.
-To co się dzieje?
-Długa historia, a ty co tu robisz?
-Moja żona zaczęła rodzić.
-To dlaczego z nią nie jesteś?
-Bo nie wpuścili mnie na salę i muszę czekać.
-Dlaczego?
-Kasia powiedziała że nie mogę wejść i koniec.
-Kasia to twoja żona tak?
-Tak, a twój mąż gdzie?
-Pewnie siedzi pod salą córki. Ale to nie mój mąż.
-A rozumiem, a ile lat ma wasza córka?
-Jego córka, w tym roku skończy 16 lat.
-Czyli chwila moment, on jest rozwodnikiem, wdowcem czy ma żonę?
-Wiesz co to jest skomplikowane, przepraszam ale muszę wrócić do nich.
-Nie no spoko. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy.

-Tak, to do następnego.- Odparłam i wróciłam do szpitala. Mikołaja nie było, Dominika siedziała na korytarzu sama. Usiadłam obok niej. W ciszy spędziłyśmy w szpitalu kilka godzin. Około 22 postanowiłyśmy wrócić do domu. Nie miałam kontaktu z Mikołajem, bałam się o niego. Nie miałam pojęcia co się z nim dzieje. 

niedziela, 4 września 2016

2.18

Minęło kilka dni od zgłoszenia zaginięcia nastolatki. Czas dla nas upływał nie miłosiernie wolno. Miałam wrażenie że minęło już kilka tygodni a nie dni. Ania cały czas wypytywała o swoją starszą siostrę a my nadal nic nie wiedzieliśmy. Ten dzień był wyjątkowo ciężki dla nas wszystkich. Mikołaj od rana chodził jakiś nieobecny, niby był ale jednak go nie było. Ania siedziała zamknięta w swoim pokoju, Antek od rana płakał a Dominika bez słowa wyszła z mieszkania z samego rana. Nagle w naszym mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Potem było pukanie. Nikt nie chciał otworzyć. Do momentu aż usłyszałam głos Krzyśka.
-Ola, wiem że jesteś w domu, to ważne otwórz.- Krzyknął a ja od razu znalazłam się pod drzwiami. Uchyliłam je delikatnie. Wtedy do mieszkania weszła Emilka a potem Krzysiek. Byli w mundurach.
-Coś się stało?- Zapytałam po chwili.
-Mikołaj jest?- Zapytała Emilka rozglądając się po mieszkaniu.
-Tak, a co? Macie jakieś wieści o Dominice?
-Zawołasz go?- Poprosił Krzysiek. Nie musiałam go wołać, właśnie wyszedł z kuchni.
-Cześć co wy tu robicie?- Zapytał witając się z funkcjonariuszami.
-Mamy dla was dobrą i złą wiadomość.- Odparł Krzysiek.
-Nie będziemy pytać którą chcesz usłyszeć pierwszą bo zapewne tą złą.- Dodała Emilka.
-No mówcie co wiecie.- Mikołaj wrzasnął na nich.
-Znaleźliśmy Dominikę. Jest w szpitalu.
-Matko co jej się stało?- Zapytałam, bałam się o nią.
-Nie jesteśmy pewni ale z tego co mówili w karetce to możliwe że przedawkowała.
-Jedziemy do szpitala.- Powiedział Mikołaj, a ja niepewnie spojrzałam mu w oczy.
-To może niech Mikołaj jedzie z nami a wtedy ty i dzieciaki dołączycie do nas, co wy na to?- Zaproponował Krzysiek a my zgodnie pokiwaliśmy głową na znak że się godzimy na takie rozwiązanie. Po kilku minutach Mikołaj był już w drodze do swojej córki a ja próbowałam się dodzwonić do Dominiki. Niestety nie odbierała telefonu. Nie miałam pojęcia dlaczego. Wsiadłam w samochód i zawiozłam Antka i Anię do rodziców Mikołaja. Znali całą sytuację więc dużo nie musiałam im tłumaczyć. Po około godzinie byłam już w szpitalu. Zaczęłam szukać Mikołaja. Jako policjantka często bywam w szpitalu, szczególnie na oddziale gdzie leżą osoby po zatruciu od narkotyków. Po chwili widziałam już Mikołaja. Siedział na krześle w korytarzu. Dłońmi miał zakrytą twarz. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Po chwili podszedł do nas lekarz.
-Państwo są rodziną Dominiki Białach?- Zapytał mężczyzna. Mikołaj nie reagował, spojrzałam na lekarza i kiwnęłam głową że tak.- Pani Dominika jest w ciężkim stanie, najbliższa doba jest dla niej decydująca.- Odrzekł lekarz a mi do oczu napłynęła bezbarwna ciecz zwana łzami. Nie wiedziałam co mam zrobić. Słyszałam tylko łkanie Mikołaja. Po chwili obok nas pojawiła się Dominika. Usiadła w ciszy koło mnie.
-Co ty tu robisz?- Zapytałam gdy się do mnie przytuliła.
-Przepraszam.- Wydusiła z siebie.
-Ale za co?
-To wszystko moja wina.
-O czym ty mówisz. Jaka twoja wina?
-Bo...no...ja...wiedziałam że Dominika bierze, już wcześniej zanim to się stało.- Mówiła cały czas szlochając.
-Wiedziałaś i nic nam nie powiedziałaś?- Mikołaj zaczął na nią krzyczeć.
-Przepraszam..no nie chciałam.-Krzyknęła nastolatka.
-Uspokójcie się, krzykiem nic nie zdziałacie.- Krzyknęłam na nich. Po chwili zapadła grobowa cisza. Spojrzałam na nastolatkę, z jej oczu można było wyczytać że się obwinia za to co się stało.- Dominika, powiedz ale tak szczerze, dlaczego nic nie powiedziałaś?
-Bo Dominika mnie prosiła, zresztą jej mama o wszystkim wiedziała. Myślałam że Pan Mikołaj też o tym wie. Tak mówiła Dominika. Nie podejrzewałam że kłamie.- Powiedziała nastolatka a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Siedzieliśmy w ciszy.
Wspomnienie*
Siedziałam w szpitalu, przy łóżku Kasi (najmłodszej siostry Mai, mamy Dominiki i Antka).Na salę weszli jej rodzice.
-Coś wiadomo?- Zapytał jej tata.
-Nic.- Odrzekłam a w oczach cały czas miałam łzy.- Przepraszam to moja wina.- Rozpłakałam się.
-Ola przestań. Dlaczego cały czas to powtarzasz?- Zapytała mnie ciocia.
-Bo...no...ja wtedy z nią byłam. My obie...ale ja nie chciałam...nie wiedziałam...ona mówiła że....przepraszam.
-Jak to byłyście razem?- Z przerażeniem zapytał mnie wujek.

-No tak to. Nie wiedziałam że jest w ciąży z Markiem. Skąd mogłam wiedzieć nawet jemu nie powiedziała. Jak ze sobą zerwali ja chciałam ją tylko pocieszyć. Nie wiedziałam że jak to weźmie to będzie chciała się zabić. Skąd mogłam wiedzieć.- Powiedziałam ze łzami w oczach. Nagle dziwny dźwięk opanował całą salę. Zbiegło się mnóstwo lekarzy i pielęgniarek. Wyproszono nas z sali. Po kilku godzinach przyszedł do nas lekarz. Niestety nie miał dla nas dobrej wiadomości.

W końcu znalazłam chwilkę aby napisać ciąg dalszy. Jak myślicie co wydarzy się dalej? Co jeszcze ukrywa nastolatka przed Olą i Mikołajem?