niedziela, 17 kwietnia 2016

2.6


Od kilku dni z powrotem pracuję w policji. Nawet wróciłam do patrolowania ulic wraz z aspirantem Białachem. Nasze stosunki znacznie się poprawiły od momentu wypadku. Umówiłam się z Krzyśkiem na jedno spotkanie i nic z tego nie wyszło. Chyba dał sobie spokój bo z początku mnie nachodził ale teraz już sytuacja się uspokoiła. Dzisiejszy dzień był dla mnie i Mikołaja bardzo ciężki. Najpierw sprawa porwanego kota, potem włamanie do sklepu a na koniec jakiś koleś chciał skoczyć z wysokości 10 metrów. Ganialiśmy za przestępcami. Z komendy wyszliśmy dopiero o 20.
-Mam dość. Marzę o kąpieli i lampce wina.- Powiedziałam.
-Ja też, ale najpierw jakieś piwko.
-No marzy mi się piwko.
-To co za 20 minut u ciebie?- Zaproponował Białach.
-Dobra. Będę czekać.- Wsiadłam do auta i pojechałam do mieszkania. Weszłam do środka i szybko się przebrałam. Ubrałam ulubioną sukienkę i poprawiłam makijaż. Nie minęło kilka minut a słyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Ślicznie wyglądasz. Wybierasz się gdzieś?- To nie był Mikołaj to był Krzysztof.
-Co ty tu robisz?
-Ola, spróbujmy jeszcze raz.
-Nie, chyba już raz się wyraziłam jasno. Daj mi spokój.
-Ola ale ja się w tobie zakochałem.- Krzysiek zaczął się do mnie zbliżać, odsuwałam się od niego. Po chwili poczułam za sobą ścianę która uniemożliwiła mi ucieczkę. Krzysiek zaczął mnie całować. Ja się szarpałam. On był znacznie silniejszy. Krzyczałam, próbowałam się w jakiś sposób wydostać z jego objęć. Nie dawałam rady. Nagle rzucił mnie na podłogę, zaczął zrywać ze mnie ubrania. Byłam coraz bardziej przerażona, wzywałam pomoc. Do oczu napływały mi łzy. Krzyczałam i starałam się bronić. Zaczął mnie bić. Najpierw po twarzy, potem po brzuchu. Czułam ogromny ból, przeszywał mnie przez całe ciało. Czułam jak po twarzy leciała mi krew. Nagle ktoś, zdjął ze mnie tego dupka. Leżałam na pół przytomna. Zobaczyłam Mikołaja trzymał tego....za manatki. Wezwał Policję która zjawiła się po kilku minutach i zabrała go z mojego mieszkania. Mikołaj niezwłocznie przyszedł do mnie i mnie przytulił ja wtuliłam się w niego. Zostawiając na jego koszuli ślad krwi.
-Przepraszam, zdejmij zaraz to spiorę.
-Ola, spokojnie, najpierw to ja ci to opatrzę.- Mikołaj wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Posadził na stole i zaczął opatrywać mi ranę. Gdy skończył spoglądaliśmy sobie prosto w oczy. W pewnym momencie nasze usta złączyły się. Całowaliśmy się coraz namiętniej i namiętniej. Mikołaj zaczął ściągać mi koszulkę, ja nie zostawałam mu dłużna. Już po chwili oboje byliśmy całkiem nadzy. Mikołaj zaniósł mnie do sypialni.
-Przepraszam.- Powiedziałam i uciekłam z sypialni. Mikołaj pobiegł za mną.
-Coś się stało? Coś nie tak zrobiłem?
-Nie o to chodzi.
-Więc co się stało? Wygłupiłem się, nic do mnie nie czujesz?- Mikołaj chciał wyjść z mojego mieszkania a ja złapałam go za nadgarstki.
-Mikołaj to nie tak.
-To o co chodzi?
-Masz żonę, dzieci.- Tak naprawdę, wcale o to nie chodziło. Bałam się. Nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć że to mój pierwszy raz, że ja jeszcze nigdy z nikim nie spałam.
-Ola, z Kamilą nic mnie nie łączy, już jesteśmy po rozwodzie. A dziewczynki cię uwielbiają.- Zaczął mnie zapewniać.
-Ale to dla mnie za szybko. Przepraszam.- Rozpłakałam się i znów uciekłam do sypialni. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Poczułam dłonie Mikołaja na swoim ciele. Objął mnie. Odwróciłam się twarzą do niego i wtuliłam się w niego. Po chwili znów się całowaliśmy. Z każdą sekundą coraz namiętniej. Rzuciliśmy się na łóżko. Zaczęłam się temu poddawać. Bardzo chciałam, czekałam na tę chwilę i było cudownie. Mikołaj pieścił moje ciało ja również nie próżnowałam. Spędziłam z nim cudowną noc. Rano obudził nas budzik. Wyłączyłam go i zaczęłam budzić Mikołaja.
-Mikołaj, wstawaj, musimy do pracy.
-Jeszcze pięć minut.
-Mikołaj wstawaj.- Zaczęłam go szarpać.
-Chce wolne.
-Mikołaj do jasnej cholery wstawaj bo się zaraz spóźnimy.
-No już. Jezu kobieto weź wyluzuj.
-No bardzo zabawne.- Spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem i poszłam do łazienki się myć. Gdy wyszłam aspirant dalej smacznie spał. Zdenerwowałam się.
-Białach wstawaj.- Krzyknęłam zabierając mu moją kołdrę.
-Tak jest Pani Białach.
-Nie rozpędzaj się.- Specjalnie warknęłam na Mikołaja i poszłam zrobić śniadanie. Po chwili Mikołaj dołączył do mnie. Stałam przy blacie i robiłam kanapki. Mikołaj objął mnie i przytulił. Odwróciłam się w jego stronę.
-Dzień dobry kochanie.
-Tak wcześnie a już wiadomo że dobry?
-No jak się ma przy sobie taką kobietę jak ty to musi być dobry.- Pocałowaliśmy się. Potem zjedliśmy szybkie śniadanie i pojechaliśmy do pracy. Weszliśmy do biura, przebraliśmy się w mundury i poszliśmy na odprawę. Tato jak co dnia przynudzał. Potem rozdzielił rewiry, przypomniał nam o balu Policjanta za kilka dni i zakończył tym odprawę. Udaliśmy się na patrol. Już wychodziliśmy z komendy usłyszeliśmy głos komendanta.
-Wysocka, Białach. Zapraszam do mnie.- Spojrzeliśmy na siebie i poszliśmy do gabinetu.
-Chciał nas szef widzieć.
-Tak siadajcie. W sumie to z Białachem chciałem porozmawiać ale Ola twoja obecność nam się tu przyda.- Odrzekł tato a my nie za bardzo wiedzieliśmy o co może tu chodzić.
-Wiec po co nas wezwałeś tato?
-Mikołaj jestem zmuszony, muszę udzielić ci słownej nagany.
-Ale co takiego się stało, ja nic nie rozumiem.- Białach był bardzo zdziwiony.
-Chodzi o stosowny wygląd w pracy.- Tato, podrapał się po szyi, zrozumiałam że to aluzja, spojrzałam na Mikołaja, musiałam mu w nocy zrobić malinkę w widocznym miejscu. Troszkę się speszyłam ale starałam się tego po sobie nie poznać.
-Ale ja dalej nie rozumiem.
-Ola, użyczysz aspirantowi swoich kosmetyków.
-Tak tato.
-No dobrze, to tyle możecie już iść.
-Do widzenie szefie.- Odrzekł Mikołaj, i wyszliśmy z gabinetu. Poszliśmy do naszego biura. Mikołaj siadł przy biurku a ja w tym czasie szukałam podkładu w szafce.
-Olka?
-No co jest?
-Bo...o co chodziło twojemu ojcu? Czemu mam użyć twoich kosmetyków.
-Naprawdę.- Zaśmiałam się.- Masz malinkę na szyi. Musiałam niechcący ci ją zrobić. Przepraszam skarbie.- Siadłam Mikołajowi na kolanach i go pocałowałam.
-Ola, kocham cię.
-Ja ciebie też. Ale teraz pozwól że zamaluję ci malinkę.
-Dzięki.- Mikołaj pocałował mnie gdy już skończyłam. Udaliśmy się na patrol, który nie zaczął się kolorowo. Najpierw wezwani do bójki i musieliśmy biegać. Potem wezwanie do włamania do sklepu a na końcu ojciec uważa że nauczyciel uwziął się na jego dziecku. No myślałam że nie wytrzymam. Zmęczona po całym dniu poszłam się przebrać.
-I jak tam po pracy?- Zapytał mnie Białach. Objął mnie w pasie i zaczął całować.
-Mikołaj, nie w pracy.- Wyrwałam się z jego objęć a do biura przyszedł Tato.
-Olu, mogę zamienić z tobą kilka słów.- Powiedział stanowczo.
-To ja nie będę wam przeszkadzał, czekam na dole.- Mikołaj wyszedł z biura.
-Czekam na dole?- Tato spojrzał na mnie jak na małolatę, która miała iść pierwszy raz na randkę.
-Tak, przywiózł mnie dziś bo samochód mi się zepsuł.- Oznajmiłam, nie chciałam mówić ojcu ze spotykam się z aspirantem, nie wiem jak by zareagował ale raczej by nie był zadowolony.- Mów co cię do mnie sprowadza.
-Sprawa balu.
-No kojarzę coś mówiłeś na odprawie.
-No tak, tak. Więc Olu miałaś podjąć decyzję czy idziesz na ten bal ze mną.
-Ale mówiłam już że pójdę.- Tato delikatnie się uśmiechnął.- Tato to wszystko, bo jakoś tak marnie wyglądasz.
-No, a może wpadniesz do mnie na obiad.
-O tej porze to raczej kolację.
-No to na kolację.
-No czemu nie, to o której?
-O 20, pasuje ci?
-Tak, pasuje.- Dałam ojcu buziaka w policzek i poszłam na dół do Mikołaja.
-Co chciał od ciebie stary?
-Ależ ty ciekawski. Zaprosił mnie na bal i na kolacje dziś wieczorem.
-Ej, robię się zazdrosny.- Mikołaj objął mnie w pasie, oparłam się o samochód.
-No ale dlaczego, to tylko kolacja z tatą.
-Myślałem że spędzimy ten wieczór razem.- Aspirant mnie pocałował, a z komendy wyszedł mój tato. Odsunęliśmy się od siebie. Tato podszedł do nas.
-Nie przeszkadzajcie sobie.- Powiedział wsiadając do auta.- Mikołaj też możesz dziś wpaść na kolację.- Dodał i odjechał.
-Widzisz jednak spędzisz ze mną wieczór.- Dałam mu buziaka i wsiadłam do samochodu. Mikołaj po chwili również wsiadł. Zawiózł mnie do mieszkania.
-To o której mam po ciebie być?
-O 19.- Dałam mu buziaka i wysiadłam, poczekałam aż odjedzie i poszłam na górę. Weszłam do mieszkania. Zdjęłam buty i kurkę. Odłożyłam torebkę i poszłąm do sypialni. Otworzyłam moją szafę, która po części przypominała Narnię. Zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego na ten wieczór. Musiałam zmierzyć się z odwiecznym problemem kobiet. Kompletnie nie miałam się w co ubrać. W końcu po jakichś piętnastu minutach wybrałam wiśniową sukienkę do tego czarne buty na obcasie i czarną marynarkę. Potem zrobiłam sobie delikatny ale wyzywający makijaż, ułożyłam włosy i byłam gotowa. Czekałam tylko na Białacha który był punktualnie. Otworzyłam drzwi.
-Ślicznie wyglądasz.- Mikołaj zaczął się ślinić na mój widok.
-Tobie też do twarzy w krawacie.- Przywitaliśmy się namiętnym pocałunkiem. Weszliśmy do środka. Mikołaj podał mi kwiaty, które bez wahania włożyłam do wazonu.
-Spakowana?
-Nie, a dokąd?
-No będziemy nocować u mnie, wiesz mieszkam bliżej twojego ojca.
-A twoje córki?
-Są na noc u Kamili.
-U Kamili, nie boisz się o nie?- Przestraszyłam się, miałam z nią tylko raz do czynienia i skończyło się to szpitalem. Przecież ona może w złości zrobić coś dziewczynkom.
-Ola spokojnie. Nic im nie zrobi.- Mikołaj zaczął mnie zapewniać. Wtuliłam się w niego.- To co jedziemy?
-Tak, chodźmy.- Szybko się spakowałam i sprawdziłam czy wszystko wyłączyłam, potem zamknęłam mieszkanie. Pojechaliśmy. Przez korki Wrocławia przebijaliśmy się około trzydziestu minut. Byliśmy więc u ojca nieco wcześniej. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do domu. Zapukałam.
-O już jesteście.- Otworzył nam tato.- Wejdźcie proszę.- Zaprosił nas do środka. Weszliśmy, zdjęliśmy buty i kurtki. Tato poszedł do kuchni a my do jadalni.
-Może ci pomóc tato?
-Nie nie trzeba.- Krzyknął z kuchni, po chwili pojawił się z pieczonym kurczakiem.
-Siadajcie, proszę.- Dodał stawiając kurczaka na stole. Zajęliśmy miejsca. Tato nam nałożył. Zajęliśmy się jedzeniem. Nagle ktoś przyszedł, tato udał się otworzyć. Znów zostawił otwarte drzwi więc wszystko z Mikołajem słyszeliśmy.
-Czego tu szukasz?- Tato zdenerwował się gdy zobaczył kto przyszedł.
-Wiem że jest w środku.- Powiedziała kobieta, już słyszałam ten głos. Zastanawiało mnie tylko skąd go znam.
-No i co z tego. Nie życzę sobie żebyś nas nachodziła.- Tato wrzasnął. Byłam ciekawa kim jest ta kobieta, byłam też pewna że chodziło jej o mnie.
-Powiedziałeś jej?
-Niby o czym?
-O mnie, powinna wiedzieć.
-Nic nie musi wiedzieć, dowie się jak będzie na to gotowa.- Powiedział tato a ja już nie wytrzymałam, odeszłam od stołu i udałam się do ojca. Stanęłam za nim, drzwi były tylko uchylone więc nie widziałam kim jest ta kobieta.
-Dowiem się o czym?- Zapytałam, tato się przestraszył.
-O mnie.- Powiedziała kobieta i otworzyła drzwi. Były wczesne godziny wieczorne, słońce jeszcze świeciło. Mimo to nie raziło tak bardzo abym nie mogła dostrzec kim jest ta kobieta.- Ola córciu.- Powiedziała, chciała mnie przytulić ale ja się tylko cofnęłam.
-Tato?- Powiedziałam piskliwym głosem, przestraszyłam się jak małe dziecko. Schowałam się za ojcem.- O co tu chodzi, czemu ta kobieta nazywa mnie swoją córką?
-Ola, to nie jest dobry moment na tą rozmowę.
-Wojtek, ja uważam że już dawno powinieneś jej powiedzieć.
-O czym?- Zapytałam próbując się powstrzymać od łez.- Przecież mama nie żyje, widziałam jak umarła, tato o co tu chodzi?
-Ola, wejdźmy do środka nie będziemy tu rozmawiać.- Weszliśmy do jadalni. Mikołaj siedział przy stole my również zajęliśmy miejsca.
-Więc co tu się dzieje?
-Bo widzisz córciu. Ja i mama.- Tato zaczął płakać, to był dla niego trudny temat. Masz rację Joanna nie żyje.
-No wiem, o co chodzi z tą kobietą?- Wrzasnęłam na ojca i spojrzałam z pogardą na tą kobietę.
-No pięknie nam córkę wychowałeś.- Powiedziała a mi puściły nerwy.
-Niech Pani opuści ten dom i nigdy więcej tu nie wraca.- Krzyknęłam, wskazując na drzwi wyjściowe.
-Ale córciu.-Powiedziała.
-Nie ma pani prawa nazywać mnie swoją córką, a teraz niech się pani stąd wynosi.- Powiedziałam a kobieta wykonała moje polecenie. Spojrzałam na ojca który był zaniepokojony całą tą sytuacją. Wiedziałam że będzie to długa trudna rozmowa.
-Tato, wyjaśnisz to?- Powiedziałam, próbując opanować emocje jakie mną zawładnęły.
-Bo widzisz Olu, Joanna nie była twoją biologiczną matką.
-Ta kobieta nią jest?
-Tak, to Barbara.
-Dlaczego? Dlaczego zdradziłeś mamę?
-Nie zdradziłem, razem z twoją mamą staraliśmy się bardzo długo o dziecko. Niestety nie mogliśmy ich mieć ze względu na chorobę Joanny. Pewnego dnia w klinice dowiedzieliśmy się o metodzie in vitro. Podjęliśmy decyzje że spróbujemy, jednak ta metoda również nie przyniosła żadnych skutków. Twoja mama zaproponowała abym oddał nasienie. W ten sposób została zapłodniona inna kobieta. Barbara. Zapłaciliśmy jej za to że będzie w ciąży z tobą. Wszystko było idealnie. Urodziłaś się piękna i zdrowa. Byłaś naszym upragnionym dzieckiem. Dorastałaś i nasze życie się zaczęło układać. Do momentu ostatniej chemio-terapii Joanny. Miałaś wtedy dziesięć lat. Twoja mam nie przeżyła ostatniej chemii. To był cios dla całej rodziny. Było nam ciężko. Niedawno twoja biologiczna matka się u mnie zjawiła. Potrzebowała pieniędzy. Na początku się nie zgodziłem ale zagroziła że powie ci całą prawdę. Nie chciałem abyś dowiedziała się tego od niej ani w ten sposób w jaki się właśnie dowiedziałaś.- Siedziałam i słuchałam opowieści mojego ojca. Nie mogłam uwierzyć że mama to nie moja mama. To było nie do pomyślenia. Nie wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wstałam od stołu.
-Przepraszam, ja muszę to przemyśleć.- Powiedziałam, uciekłam z domu. Wsiadłam do auta Mikołaja i czekałam na niego. Po chwili zjawił się obok mnie. Pojechaliśmy do jego mieszkania. Nie byłam tam pierwszy raz. Mała kawalerka, jeden pokój, kuchnia i łazienka.
-Przytulne gniazdko.- Powiedziałam rozglądając się po pokoju. Nie było idealne ale jak dla faceta było dobre. Na szafce stały fotografie rodzinne. Była tam również jedna fotografia która budziła u mnie mieszane uczucia. To było zdjęcie z balu policjantów to samo które znalazłam w pokoju gdy byłam u ojca. Właśnie ojciec. Nic już z tego nie rozumiem. Mama nie jest moją mamą, ale jak to możliwe, przecież. Rozpłakałam się a do pokoju przyszedł Białach. Niezwłocznie mnie przytulił.
-Spokojnie Oluś. Wszystko będzie dobrze zobaczysz.
-Mikołaj jak ma być dobrze?
-Ola, uspokój się, złość i płacz ci w niczym nie pomogą. Połóż się, prześpij się z tym, jutro wstaniemy i na pewno będziemy wiedzieli co z tym zrobić.
-Dziękuję.- Dałam aspirantowi buziaka w policzek i poszłam do łazienki. Wzięłam kąpiel, przebrałam się w piżamę. Miałam na sobie czarną bokserkę i krótkie czarne spodenki. Gdy wyszłam z łazienki na twarzy Białacha pojawił się ogromny uśmiech.

-Łazienka wolna.- Odparłam siadając obok niego. Teraz role się zamieniły, Mikołaj brał prysznic a ja oglądałam telewizor. Położyłam się na łóżku i sama nie wiem ale zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz