Od
kilku dni z powrotem pracuję w policji. Nawet wróciłam do
patrolowania ulic wraz z aspirantem Białachem. Nasze stosunki
znacznie się poprawiły od momentu wypadku. Umówiłam się z
Krzyśkiem na jedno spotkanie i nic z tego nie wyszło. Chyba dał
sobie spokój bo z początku mnie nachodził ale teraz już sytuacja
się uspokoiła. Dzisiejszy dzień był dla mnie i Mikołaja bardzo
ciężki. Najpierw sprawa porwanego kota, potem włamanie do sklepu a
na koniec jakiś koleś chciał skoczyć z wysokości 10 metrów.
Ganialiśmy za przestępcami. Z komendy wyszliśmy dopiero o 20.
-Mam
dość. Marzę o kąpieli i lampce wina.- Powiedziałam.
-Ja
też, ale najpierw jakieś piwko.
-No
marzy mi się piwko.
-To co
za 20 minut u ciebie?- Zaproponował Białach.
-Dobra.
Będę czekać.- Wsiadłam do auta i pojechałam do mieszkania.
Weszłam do środka i szybko się przebrałam. Ubrałam ulubioną
sukienkę i poprawiłam makijaż. Nie minęło kilka minut a
słyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Ślicznie
wyglądasz. Wybierasz się gdzieś?- To nie był Mikołaj to był
Krzysztof.
-Co ty
tu robisz?
-Ola,
spróbujmy jeszcze raz.
-Nie,
chyba już raz się wyraziłam jasno. Daj mi spokój.
-Ola
ale ja się w tobie zakochałem.- Krzysiek zaczął się do mnie
zbliżać, odsuwałam się od niego. Po chwili poczułam za sobą
ścianę która uniemożliwiła mi ucieczkę. Krzysiek zaczął mnie
całować. Ja się szarpałam. On był znacznie silniejszy.
Krzyczałam, próbowałam się w jakiś sposób wydostać z jego
objęć. Nie dawałam rady. Nagle rzucił mnie na podłogę, zaczął
zrywać ze mnie ubrania. Byłam coraz bardziej przerażona, wzywałam
pomoc. Do oczu napływały mi łzy. Krzyczałam i starałam się
bronić. Zaczął mnie bić. Najpierw po twarzy, potem po brzuchu.
Czułam ogromny ból, przeszywał mnie przez całe ciało. Czułam
jak po twarzy leciała mi krew. Nagle ktoś, zdjął ze mnie tego
dupka. Leżałam na pół przytomna. Zobaczyłam Mikołaja trzymał
tego....za manatki. Wezwał Policję która zjawiła się po kilku
minutach i zabrała go z mojego mieszkania. Mikołaj niezwłocznie
przyszedł do mnie i mnie przytulił ja wtuliłam się w niego.
Zostawiając na jego koszuli ślad krwi.
-Przepraszam,
zdejmij zaraz to spiorę.
-Ola,
spokojnie, najpierw to ja ci to opatrzę.- Mikołaj wziął mnie na
ręce i zaniósł do kuchni. Posadził na stole i zaczął opatrywać
mi ranę. Gdy skończył spoglądaliśmy sobie prosto w oczy. W
pewnym momencie nasze usta złączyły się. Całowaliśmy się coraz
namiętniej i namiętniej. Mikołaj zaczął ściągać mi koszulkę,
ja nie zostawałam mu dłużna. Już po chwili oboje byliśmy całkiem
nadzy. Mikołaj zaniósł mnie do sypialni.
-Przepraszam.-
Powiedziałam i uciekłam z sypialni. Mikołaj pobiegł za mną.
-Coś
się stało? Coś nie tak zrobiłem?
-Nie o
to chodzi.
-Więc
co się stało? Wygłupiłem się, nic do mnie nie czujesz?- Mikołaj
chciał wyjść z mojego mieszkania a ja złapałam go za nadgarstki.
-Mikołaj
to nie tak.
-To o
co chodzi?
-Masz
żonę, dzieci.- Tak naprawdę, wcale o to nie chodziło. Bałam się.
Nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć że to mój pierwszy raz, że
ja jeszcze nigdy z nikim nie spałam.
-Ola,
z Kamilą nic mnie nie łączy, już jesteśmy po rozwodzie. A
dziewczynki cię uwielbiają.- Zaczął mnie zapewniać.
-Ale
to dla mnie za szybko. Przepraszam.- Rozpłakałam się i znów
uciekłam do sypialni. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Poczułam
dłonie Mikołaja na swoim ciele. Objął mnie. Odwróciłam się
twarzą do niego i wtuliłam się w niego. Po chwili znów się
całowaliśmy. Z każdą sekundą coraz namiętniej. Rzuciliśmy się
na łóżko. Zaczęłam się temu poddawać. Bardzo chciałam,
czekałam na tę chwilę i było cudownie. Mikołaj pieścił moje
ciało ja również nie próżnowałam. Spędziłam z nim cudowną
noc. Rano obudził nas budzik. Wyłączyłam go i zaczęłam budzić
Mikołaja.
-Mikołaj,
wstawaj, musimy do pracy.
-Jeszcze
pięć minut.
-Mikołaj
wstawaj.- Zaczęłam go szarpać.
-Chce
wolne.
-Mikołaj
do jasnej cholery wstawaj bo się zaraz spóźnimy.
-No
już. Jezu kobieto weź wyluzuj.
-No
bardzo zabawne.- Spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem i poszłam
do łazienki się myć. Gdy wyszłam aspirant dalej smacznie spał.
Zdenerwowałam się.
-Białach
wstawaj.- Krzyknęłam zabierając mu moją kołdrę.
-Tak
jest Pani Białach.
-Nie
rozpędzaj się.- Specjalnie warknęłam na Mikołaja i poszłam
zrobić śniadanie. Po chwili Mikołaj dołączył do mnie. Stałam
przy blacie i robiłam kanapki. Mikołaj objął mnie i przytulił.
Odwróciłam się w jego stronę.
-Dzień
dobry kochanie.
-Tak
wcześnie a już wiadomo że dobry?
-No
jak się ma przy sobie taką kobietę jak ty to musi być dobry.-
Pocałowaliśmy się. Potem zjedliśmy szybkie śniadanie i
pojechaliśmy do pracy. Weszliśmy do biura, przebraliśmy się w
mundury i poszliśmy na odprawę. Tato jak co dnia przynudzał. Potem
rozdzielił rewiry, przypomniał nam o balu Policjanta za kilka dni i
zakończył tym odprawę. Udaliśmy się na patrol. Już
wychodziliśmy z komendy usłyszeliśmy głos komendanta.
-Wysocka,
Białach. Zapraszam do mnie.- Spojrzeliśmy na siebie i poszliśmy do
gabinetu.
-Chciał
nas szef widzieć.
-Tak
siadajcie. W sumie to z Białachem chciałem porozmawiać ale Ola
twoja obecność nam się tu przyda.- Odrzekł tato a my nie za
bardzo wiedzieliśmy o co może tu chodzić.
-Wiec
po co nas wezwałeś tato?
-Mikołaj
jestem zmuszony, muszę udzielić ci słownej nagany.
-Ale
co takiego się stało, ja nic nie rozumiem.- Białach był bardzo
zdziwiony.
-Chodzi
o stosowny wygląd w pracy.- Tato, podrapał się po szyi,
zrozumiałam że to aluzja, spojrzałam na Mikołaja, musiałam mu w
nocy zrobić malinkę w widocznym miejscu. Troszkę się speszyłam
ale starałam się tego po sobie nie poznać.
-Ale
ja dalej nie rozumiem.
-Ola,
użyczysz aspirantowi swoich kosmetyków.
-Tak
tato.
-No
dobrze, to tyle możecie już iść.
-Do
widzenie szefie.- Odrzekł Mikołaj, i wyszliśmy z gabinetu.
Poszliśmy do naszego biura. Mikołaj siadł przy biurku a ja w tym
czasie szukałam podkładu w szafce.
-Olka?
-No co
jest?
-Bo...o
co chodziło twojemu ojcu? Czemu mam użyć twoich kosmetyków.
-Naprawdę.-
Zaśmiałam się.- Masz malinkę na szyi. Musiałam niechcący ci ją
zrobić. Przepraszam skarbie.- Siadłam Mikołajowi na kolanach i go
pocałowałam.
-Ola,
kocham cię.
-Ja
ciebie też. Ale teraz pozwól że zamaluję ci malinkę.
-Dzięki.-
Mikołaj pocałował mnie gdy już skończyłam. Udaliśmy się na
patrol, który nie zaczął się kolorowo. Najpierw wezwani do bójki
i musieliśmy biegać. Potem wezwanie do włamania do sklepu a na
końcu ojciec uważa że nauczyciel uwziął się na jego dziecku. No
myślałam że nie wytrzymam. Zmęczona po całym dniu poszłam się
przebrać.
-I jak
tam po pracy?- Zapytał mnie Białach. Objął mnie w pasie i zaczął
całować.
-Mikołaj,
nie w pracy.- Wyrwałam się z jego objęć a do biura przyszedł
Tato.
-Olu,
mogę zamienić z tobą kilka słów.- Powiedział stanowczo.
-To ja
nie będę wam przeszkadzał, czekam na dole.- Mikołaj wyszedł z
biura.
-Czekam
na dole?- Tato spojrzał na mnie jak na małolatę, która miała iść
pierwszy raz na randkę.
-Tak,
przywiózł mnie dziś bo samochód mi się zepsuł.- Oznajmiłam,
nie chciałam mówić ojcu ze spotykam się z aspirantem, nie wiem
jak by zareagował ale raczej by nie był zadowolony.- Mów co cię
do mnie sprowadza.
-Sprawa
balu.
-No
kojarzę coś mówiłeś na odprawie.
-No
tak, tak. Więc Olu miałaś podjąć decyzję czy idziesz na ten bal
ze mną.
-Ale
mówiłam już że pójdę.- Tato delikatnie się uśmiechnął.-
Tato to wszystko, bo jakoś tak marnie wyglądasz.
-No, a
może wpadniesz do mnie na obiad.
-O tej
porze to raczej kolację.
-No to
na kolację.
-No
czemu nie, to o której?
-O 20,
pasuje ci?
-Tak,
pasuje.- Dałam ojcu buziaka w policzek i poszłam na dół do
Mikołaja.
-Co
chciał od ciebie stary?
-Ależ
ty ciekawski. Zaprosił mnie na bal i na kolacje dziś wieczorem.
-Ej,
robię się zazdrosny.- Mikołaj objął mnie w pasie, oparłam się
o samochód.
-No
ale dlaczego, to tylko kolacja z tatą.
-Myślałem
że spędzimy ten wieczór razem.- Aspirant mnie pocałował, a z
komendy wyszedł mój tato. Odsunęliśmy się od siebie. Tato
podszedł do nas.
-Nie
przeszkadzajcie sobie.- Powiedział wsiadając do auta.- Mikołaj też
możesz dziś wpaść na kolację.- Dodał i odjechał.
-Widzisz
jednak spędzisz ze mną wieczór.- Dałam mu buziaka i wsiadłam do
samochodu. Mikołaj po chwili również wsiadł. Zawiózł mnie do
mieszkania.
-To o
której mam po ciebie być?
-O
19.- Dałam mu buziaka i wysiadłam, poczekałam aż odjedzie i
poszłam na górę. Weszłam do mieszkania. Zdjęłam buty i kurkę.
Odłożyłam torebkę i poszłąm do sypialni. Otworzyłam moją
szafę, która po części przypominała Narnię. Zaczęłam szukać
czegoś odpowiedniego na ten wieczór. Musiałam zmierzyć się z
odwiecznym problemem kobiet. Kompletnie nie miałam się w co ubrać.
W końcu po jakichś piętnastu minutach wybrałam wiśniową
sukienkę do tego czarne buty na obcasie i czarną marynarkę. Potem
zrobiłam sobie delikatny ale wyzywający makijaż, ułożyłam włosy
i byłam gotowa. Czekałam tylko na Białacha który był
punktualnie. Otworzyłam drzwi.
-Ślicznie
wyglądasz.- Mikołaj zaczął się ślinić na mój widok.
-Tobie
też do twarzy w krawacie.- Przywitaliśmy się namiętnym
pocałunkiem. Weszliśmy do środka. Mikołaj podał mi kwiaty, które
bez wahania włożyłam do wazonu.
-Spakowana?
-Nie,
a dokąd?
-No
będziemy nocować u mnie, wiesz mieszkam bliżej twojego ojca.
-A
twoje córki?
-Są
na noc u Kamili.
-U
Kamili, nie boisz się o nie?- Przestraszyłam się, miałam z nią
tylko raz do czynienia i skończyło się to szpitalem. Przecież ona
może w złości zrobić coś dziewczynkom.
-Ola
spokojnie. Nic im nie zrobi.- Mikołaj zaczął mnie zapewniać.
Wtuliłam się w niego.- To co jedziemy?
-Tak,
chodźmy.- Szybko się spakowałam i sprawdziłam czy wszystko
wyłączyłam, potem zamknęłam mieszkanie. Pojechaliśmy. Przez
korki Wrocławia przebijaliśmy się około trzydziestu minut.
Byliśmy więc u ojca nieco wcześniej. Wysiedliśmy z auta i
poszliśmy do domu. Zapukałam.
-O już
jesteście.- Otworzył nam tato.- Wejdźcie proszę.- Zaprosił nas
do środka. Weszliśmy, zdjęliśmy buty i kurtki. Tato poszedł do
kuchni a my do jadalni.
-Może
ci pomóc tato?
-Nie
nie trzeba.- Krzyknął z kuchni, po chwili pojawił się z pieczonym
kurczakiem.
-Siadajcie,
proszę.- Dodał stawiając kurczaka na stole. Zajęliśmy miejsca.
Tato nam nałożył. Zajęliśmy się jedzeniem. Nagle ktoś
przyszedł, tato udał się otworzyć. Znów zostawił otwarte drzwi
więc wszystko z Mikołajem słyszeliśmy.
-Czego
tu szukasz?- Tato zdenerwował się gdy zobaczył kto przyszedł.
-Wiem
że jest w środku.- Powiedziała kobieta, już słyszałam ten głos.
Zastanawiało mnie tylko skąd go znam.
-No i
co z tego. Nie życzę sobie żebyś nas nachodziła.- Tato wrzasnął.
Byłam ciekawa kim jest ta kobieta, byłam też pewna że chodziło
jej o mnie.
-Powiedziałeś
jej?
-Niby
o czym?
-O
mnie, powinna wiedzieć.
-Nic
nie musi wiedzieć, dowie się jak będzie na to gotowa.- Powiedział
tato a ja już nie wytrzymałam, odeszłam od stołu i udałam się
do ojca. Stanęłam za nim, drzwi były tylko uchylone więc nie
widziałam kim jest ta kobieta.
-Dowiem
się o czym?- Zapytałam, tato się przestraszył.
-O
mnie.- Powiedziała kobieta i otworzyła drzwi. Były wczesne godziny
wieczorne, słońce jeszcze świeciło. Mimo to nie raziło tak
bardzo abym nie mogła dostrzec kim jest ta kobieta.- Ola córciu.-
Powiedziała, chciała mnie przytulić ale ja się tylko cofnęłam.
-Tato?-
Powiedziałam piskliwym głosem, przestraszyłam się jak małe
dziecko. Schowałam się za ojcem.- O co tu chodzi, czemu ta kobieta
nazywa mnie swoją córką?
-Ola,
to nie jest dobry moment na tą rozmowę.
-Wojtek,
ja uważam że już dawno powinieneś jej powiedzieć.
-O
czym?- Zapytałam próbując się powstrzymać od łez.- Przecież
mama nie żyje, widziałam jak umarła, tato o co tu chodzi?
-Ola,
wejdźmy do środka nie będziemy tu rozmawiać.- Weszliśmy do
jadalni. Mikołaj siedział przy stole my również zajęliśmy
miejsca.
-Więc
co tu się dzieje?
-Bo
widzisz córciu. Ja i mama.- Tato zaczął płakać, to był dla
niego trudny temat. Masz rację Joanna nie żyje.
-No
wiem, o co chodzi z tą kobietą?- Wrzasnęłam na ojca i spojrzałam
z pogardą na tą kobietę.
-No
pięknie nam córkę wychowałeś.- Powiedziała a mi puściły
nerwy.
-Niech
Pani opuści ten dom i nigdy więcej tu nie wraca.- Krzyknęłam,
wskazując na drzwi wyjściowe.
-Ale
córciu.-Powiedziała.
-Nie
ma pani prawa nazywać mnie swoją córką, a teraz niech się pani
stąd wynosi.- Powiedziałam a kobieta wykonała moje polecenie.
Spojrzałam na ojca który był zaniepokojony całą tą sytuacją.
Wiedziałam że będzie to długa trudna rozmowa.
-Tato,
wyjaśnisz to?- Powiedziałam, próbując opanować emocje jakie mną
zawładnęły.
-Bo
widzisz Olu, Joanna nie była twoją biologiczną matką.
-Ta
kobieta nią jest?
-Tak,
to Barbara.
-Dlaczego?
Dlaczego zdradziłeś mamę?
-Nie
zdradziłem, razem z twoją mamą staraliśmy się bardzo długo o
dziecko. Niestety nie mogliśmy ich mieć ze względu na chorobę
Joanny. Pewnego dnia w klinice dowiedzieliśmy się o metodzie in
vitro. Podjęliśmy decyzje że spróbujemy, jednak ta metoda również
nie przyniosła żadnych skutków. Twoja mama zaproponowała abym
oddał nasienie. W ten sposób została zapłodniona inna kobieta.
Barbara. Zapłaciliśmy jej za to że będzie w ciąży z tobą.
Wszystko było idealnie. Urodziłaś się piękna i zdrowa. Byłaś
naszym upragnionym dzieckiem. Dorastałaś i nasze życie się
zaczęło układać. Do momentu ostatniej chemio-terapii Joanny.
Miałaś wtedy dziesięć lat. Twoja mam nie przeżyła ostatniej
chemii. To był cios dla całej rodziny. Było nam ciężko. Niedawno
twoja biologiczna matka się u mnie zjawiła. Potrzebowała
pieniędzy. Na początku się nie zgodziłem ale zagroziła że powie
ci całą prawdę. Nie chciałem abyś dowiedziała się tego od niej
ani w ten sposób w jaki się właśnie dowiedziałaś.- Siedziałam
i słuchałam opowieści mojego ojca. Nie mogłam uwierzyć że mama
to nie moja mama. To było nie do pomyślenia. Nie wiedziałam co mam
mu teraz powiedzieć. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wstałam
od stołu.
-Przepraszam,
ja muszę to przemyśleć.- Powiedziałam, uciekłam z domu. Wsiadłam
do auta Mikołaja i czekałam na niego. Po chwili zjawił się obok
mnie. Pojechaliśmy do jego mieszkania. Nie byłam tam pierwszy raz.
Mała kawalerka, jeden pokój, kuchnia i łazienka.
-Przytulne
gniazdko.- Powiedziałam rozglądając się po pokoju. Nie było
idealne ale jak dla faceta było dobre. Na szafce stały fotografie
rodzinne. Była tam również jedna fotografia która budziła u mnie
mieszane uczucia. To było zdjęcie z balu policjantów to samo które
znalazłam w pokoju gdy byłam u ojca. Właśnie ojciec. Nic już z
tego nie rozumiem. Mama nie jest moją mamą, ale jak to możliwe,
przecież. Rozpłakałam się a do pokoju przyszedł Białach.
Niezwłocznie mnie przytulił.
-Spokojnie
Oluś. Wszystko będzie dobrze zobaczysz.
-Mikołaj
jak ma być dobrze?
-Ola,
uspokój się, złość i płacz ci w niczym nie pomogą. Połóż
się, prześpij się z tym, jutro wstaniemy i na pewno będziemy
wiedzieli co z tym zrobić.
-Dziękuję.-
Dałam aspirantowi buziaka w policzek i poszłam do łazienki.
Wzięłam kąpiel, przebrałam się w piżamę. Miałam na sobie
czarną bokserkę i krótkie czarne spodenki. Gdy wyszłam z łazienki
na twarzy Białacha pojawił się ogromny uśmiech.
-Łazienka
wolna.- Odparłam siadając obok niego. Teraz role się zamieniły,
Mikołaj brał prysznic a ja oglądałam telewizor. Położyłam się
na łóżku i sama nie wiem ale zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz