sobota, 30 kwietnia 2016

2.8

Obudziłam się z okropnym nastrojem. Niestety musiałam iść do pracy. Najchętniej bym nie szła ale nie miałam zamiaru rozmawiać z ojcem. A tym bardziej tłumaczyć mu z jakiego powodu mnie nie będzie. Poszłam do łazienki, wzięłam długi prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i pojechałam do pracy. Auto zaparkowałam tam gdzie zawsze. Wysiadając zobaczyłam Mikołaja, też mnie zauważył i postanowił poczekać na mnie przed wejściem. Podeszłam do niego.
-Cześć kochanie.- Mikołaj podszedł do mnie chcąc się przywitać. Ominęłam go i bez słowa poszłam do budynku. Weszłam na schodach mijając ojca z którym również nie wymieniłam ani jednego słowa. Poszłam przebrać się w mundur. Jeszcze przed odprawą poszłam zrobić sobie kawę, bo rano nie zjadłam śniadania. Weszłam do biura. Usiadłam przy swoim biurku a po chwili dołączył do mnie Mikołaj. Cały czas czułam jego wzrok na swoim ciele. W pewnym momencie nie wytrzymałam i wyszłam z biura, natykając się na ojca.
-Ola zapraszam do mnie.- Powiedział podniosłym głosem, powędrowałam za nim. Weszliśmy do biura, usiadłam i czekałam aż zacznie rozmowę.
-Co ci nie odpowiada w Juli?- Walnął pytaniem z grubej rury.
-Wszystko. Nie widzisz że leci na kasę.
-Nawet jej nie znasz. Dlaczego tak o niej mówisz.
-Widocznie mam powód.
-Ola, chcesz czy nie musisz to zaakceptować.
-Ja nic nie muszę.
-Zaręczyliśmy się wczoraj.
-Co zrobiliście?
-Zaręczyliśmy się, to normalne że ludzie się zaręczają.
-Ile to trwa?
-To nie ma znaczenia.
-Owszem ma.
-11 miesięcy.
-I dopiero się o tym dowiedziałam. Możesz zapomnieć że masz córkę.- Krzyknęłam i wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami. Poszłam do biura, siadłam przy biurku i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć że ojciec dopiero teraz mi o tym powiedział. A no tak nie powiedział dowiedziałam się przez przypadek. Zapłakana poszłam na odprawę. Siedziałam i słuchałam co ojciec ma do powiedzenia. Wyjątkowo nudziłam się na odprawie. Potem poszłam do radiowozu gdzie czekał na mnie Mikołaj. W ciszy udaliśmy się na patrol o ile ciągłe pytania Mikołaja można nazwać ciszą.
-Czemu płakałaś?
-Mam powód.
-Jaki?
-Nie ważne.
-Jak by nie był ważny to byś nie płakała.
-Od kiedy ty się tak interesujesz, tym co czuję co?
-Odkąd cię poznałem.
-Do prawdy.
-Tak, Ola co się dzieje?
-Oprócz tego że ojciec mnie oszukuje a dla ciebie jestem zabawką na pocieszenie po nieudanym małżeństwie z Kamilą. Nic się nie dzieje.
-Jaką zabawką? Ola kto ci tak powiedział?- Mikołaj gwałtownie zatrzymał radiowóz.
-Ty.
-Ciekawe kiedy ci tak powiedziałem?
-Wczoraj, jak twoje córki przyszły.- Mikołaj chciał coś powiedzieć jednak dyżurny, na całe szczęście miał dla nas zadanie. Cały dzień coś robiliśmy, radio nie milczało. Nie mieliśmy nawet przerwy na obiad. Cały czas się coś działo na mieście. Na całe szczęście. Na firmę zjechaliśmy około 20. Zdaliśmy broń i radiostację. Mieliśmy koniec. Zmęczona udałam się ku wyjścia. Niestety mój dowódca nie pozwolił na chwilę prywatności.
-Ola poczekaj.- Krzyknął gdy już miałam wyjść. Opuściłam więc budynek komendy i poczekałam na niego przy wyjściu.
-Streszczaj się, śpieszy mi się.- Powiedziałam gdy podszedł do mnie.
-Musimy chyba pogadać.
-Nie wiem czy mamy o czym.
-Mamy, musimy porozmawiać o nas.
-Mikołaj nie ma już nas. Nie ma i nie było.
-Ola...poczekaj...-Mikołaj szarpnął mnie za rękę gdy próbowałam odejść.
-Mógł byś mnie nie szarpać?- Zapytałam próbując powstrzymać łzy.
-Nie pozwolę ci tak po prostu odejść.
-Nie masz wyjścia już to zrobiłam. A teraz pozwól mi odejść.
-Pozwolę, ale najpierw patrząc mi prosto w oczy, wykrzycz że nic dla ciebie nie znaczę. Wykrzycz, że to kiedy wtulałaś się we mnie było nieporozumieniem.- Po policzkach spływały mi strumienie łez. Nie potrafiłam tego powiedzieć, kocham go, kocham i będę kochała. Bez słowa poszłam do samochodu. Na jego twarzy pojawił się smutek. Płakałam jeszcze chwilę w samochodzie a potem pojechałam do domu. Weszłam zapłakana na klatkę schodową i zobaczyłam Dominikę. Córkę Mikołaja, była ostatnią osobą jakiej się spodziewałam.
-Czekałam na ciebie.- Powiedziała.- Coś się stało?
-Nie to nic takiego, wejdziesz?- Zaprosiłam nastolatkę do mieszkania.
-Tak. Na pewno wszystko dobrze?
-Na pewno.- Weszłyśmy do środka, zapaliłam w mieszkaniu światło, odłożyłam rzeczy na miejsce.- Napijesz się czegoś?
-Nie nie, ja tylko na chwilkę. Taty nie ma?
-Nie nie ma. A co się stało?
-Chciałam z wami pogadać, ale jak go nie ma to pogadam z tobą.
-Siadaj i mów co się dzieje.
-Bo chciałam wam powiedzieć że się cieszę że jesteście razem. Pasujecie do siebie a wczoraj no źle zareagowałam. Przepraszam.
-No rychło w czas mnie zaakceptowałaś.- Pomyślałam na głos.
-Co ty wygadujesz?
-Nie jestem już z twoim tatą.- Powiedziałam starając się nie rozpłakać.
-Jak to, dlaczego? Co on takiego zrobił?
-Nie ważne, miałaś rację że jestem na pocieszenie po waszej mamie.
-Nie miałam tego na myśli. Ola, zerwaliście przez to co powiedziałam?
-Nie, nie przez to co powiedziałaś. Nasz związek i tak nie miał przyszłości.
-Dlaczego tak mówisz. Pasujecie do siebie jak magnes do lodówki.
-Dobrze wiesz że to nie prawda.
-Kogo chcesz oszukać. Mnie czy siebie bo boisz się zaangażować?
-Nikogo nie oszukuję, taka jest prawda. Mikołaj jest dużo starszy ode mnie, mógłby być moim ojcem poza tym jest moim przełożonym.
-I co z tego? Miłość nie wybiera. Ola tato cię kocha jestem tego pewna.
-Tak i dlatego nawet o nas nie zawalczył.
-Wiesz co ta rozmowa nie ma sensu. Pogadamy jak już ochłoniesz.- Dominika opuściła moje mieszkanie. Poszłam się przebrać. W międzyczasie w moim mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć łudząc się że to Mikołaj. Niestety to była tylko głupia nadzieja, za drzwiami stała moja sąsiadka, mieszkająca nade mną.
-Dobry wieczór.- Powiedziała kobieta, starałam się delikatnie uśmiechnąć ale jakoś mi nie wychodziło.
-Coś się stało?
-Tak, zalało mi mieszkanie i przyszłam zobaczyć czy u pani czasem nic nie zalało.
-Nie, spokojnie wszystko jest dobrze.
-Jest pani pewna?
-Tak.
-No dobrze to miłego wieczoru, dobranoc.- Kobieta poszła do siebie. Jeszcze chwilę stałam w drzwiach, mając nadzieję ze zobaczę Białacha. Nie zobaczyłam. Weszłam do mieszkania. Pomyślałam że ten wieczór na pewno nie będzie należał do najlepszych. Z tą myślą poszłam spać. Nie mogłam zmrużyć oka. Wciąż myślałam o Mikołaju i tym czy dobrze zrobiłam. No w końcu to ja zerwałam. Swoją drogą ciekawe czy on teraz o mnie myśli. Leżałam tak długo, długo. Zasnęłam gdy słońce zaczęło wschodzić. Na szczęście mogłam się wyspać. Wczoraj skończyliśmy późno więc dziś miałam na 10 do pracy. Budzik ustawiłam na 8.30. Sama nie wiem ale te kilka godzin strasznie szybko mi minęło. Budzik bezlitośnie dzwonił i dzwonił, w końcu zwaliłam się z łóżka i go wyłączyłam. Wypiłam mocną kawę, wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się i pojechałam do pracy. Tak bardzo nie miałam ochoty widzieć Mikołaja. Moje pragnienie się spełniło, nie było go dziś w pracy a ja spędziłam dzień za biurkiem wypełniając zaległe raporty. Pierwszy raz odkąd pamiętam skończyłam pracę o normalnej godzinie. Wyszłam z komendy, ledwo żyjąc co prawda ale z uśmiechem że w końcu koniec. Minęłam się z Julią. Nawet powiedziałam jej cześć. Nie wiem czemu miałam bardzo dobry humor. Gdy wróciłam do mieszkania czekała na mnie Dominika.
-No nareszcie, ile można czekać?
-Długo czekałaś? A w ogóle co tu robisz?
-Godzinę czekałam, myślałam że masz wolne jak tata.
-Nie dziś pracowałam.- Odparłam i weszłyśmy do mieszkania.
-Widzę humor dopisuje, nie to co ojcu.
-Tak dopisuje, mów co się do mnie sprowadza.- Powiedziałam wstawiając wodę na herbatę.
-Ochłonęłaś już więc przyszłam kontynuować naszą wczorajszą rozmowę.
-Nie ma co kontynuować.
-Jest, Ola tata się załamał.
-Dominika nie chcę rozmawiać na temat twojego ojca.
-Ola, obiecałaś mi kiedyś że mimo wszystko będziemy mogły na siebie liczyć.
-No i co to ma do rzeczy?
-Chcę ci pomóc.
-Ale nie ma w czym, chyba że chcesz zmywać naczynia.
-Ola, dobrze wiesz że jest. Ojciec siedzi i ryczy patrząc się w twoje zdjęcie. Ja już nie mam do niego siły. Już rozstanie z matką lepiej przeżył. Weź coś zrób.
-Niby co? My już nie jesteśmy razem. Sam musi sobie z tym poradzić.
-Dobrze wiesz że nie. On cię potrzebuje.
-Do czego? Żebym była jego maskotką na pocieszenie i gorszy dzień?
-Nie, on potrzebuje ciebie jako wsparcia i miłości. Ola on nie est sobą, siedzi i ryczy. Widziałaś kiedyś ojca w takim stanie?
-Nie.

-No właśnie, więc sobie wyobraź co on musi czuć skoro przez ciebie płacze.- Nie wiedziałam co mam zrobić, Mikołaj przeze mnie płacze, ale przecież byłam tylko na pocieszenie. Rozmawiałam z Dominiką do późnego wieczora. Około 21 pożegnałam się z nią. Zaproponowałam jej że ją odwiozę ale nastolatka chciała jeszcze zajść do koleżanki po książki. Gdy wyszła położyłam się spać.

środa, 27 kwietnia 2016

2.7

Rano obudziło mnie słońce cicho wkradające się do pokoju. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mikołaja. Nie spał, siedział obok mnie i się we mnie wpatrywał. Uśmiechnęłam się delikatnie, odwzajemnił mój uśmiech i pocałował na powitanie. Nagle usłyszeliśmy że ktoś wchodzi do mieszkania. Spojrzałam na Mikołaja.
-Zamykałeś drzwi na noc?- Zapytałam.
-Tak.
-Jesteś pewien?
-No tak, zaraz jak przyjechaliśmy to zamknąłem.- Powiedział, a do pokoju weszły jego córki. Stanęły zaskoczone. Ania nie wiedziała za bardzo co jest grane ale Dominika, starsza już wiedziała dokładnie.
-Super.- Powiedziała Dominika, robiąc niezadowoloną minę.
-Ciocia.- Ania rzuciła mi się w objęcia.
-Cześć, a co wy tu robicie?- Zapytałam widząc że Mikołaj jest dość zakłopotany.
-Tata miał nas od mamy dziś odebrać ale widzę że zmieniły mu się plany.- Powiedziała Dominika robiąc wrogą minę.
-Wcale mi się nie zmieniły.- Odpowiedział Mikołaj.
-No właśnie widzę, zapomniałeś o nas. Miałeś być po nas dwie godziny temu.
-Co na dziesiątą się umówiliśmy.
-No a jest dwunasta.- Dominika zrobiła sztuczny uśmiech.
-Przepraszam zaspaliśmy.- Mikołaj zaczął przepraszać córkę.
-Nie wierzę, o mamie szybko zapomniałeś, pocieszyłeś się Olą, ale tego że o nas zapomnisz to się nie spodziewałam.
-Dominika o czym ty mówisz, o nikim nie zapomniałem.- Mikołaj wręcz krzyknął na nastolatkę. O nikim nie zapomniał, czyli jestem tylko na pocieszenie. Udając że idę zrobić śniadanie poszłam do kuchni. Kłótnia Mikołaja i Dominiki trwała dość długo i była bardzo głośna. Zrobiłam dla wszystkich herbatę i kanapki na śniadanie. Stanęłam w oknie. Myślałam o słowach Mikołaja, rozpłakałam się. Dlaczego usprawiedliwił tylko zapomnienie o córkach. Czy on nic do mnie nie czuje. To że jesteśmy razem to tylko pocieszenie po tym że nie udało mu się z żoną. Do kuchni przyszła zdenerwowana Dominika.
-Wiesz co.- Powiedziała, otarłam łzy i spojrzałam na nią.- Miałam cię za przyjaciółkę, a ty to wykorzystałaś. Myślałam że naprawdę ci zależy na mnie i Ani a ty chciałaś się tylko ojcu do łóżka dobrać. Jesteś okropna.- Wykrzyczała i wyszła z mieszkania, przy okazji trzaskając drzwiami. Teraz rozpłakałam się na dobre. Do kuchni przyszedł Mikołaj z Anią. Podszedł do mnie.
-Kochanie...-Chciał mnie przytulić ale ja szybko go ominęłam i uciekłam do łazienki. Wzięłam prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele. Płakałam dalej. Nie mogłam się uspokoić. Po około 30 minutach wyszłam. Ubrałam się i opuściłam łazienkę. Udałam się do kuchni. Mikołaj jadł śniadanie z Anią, w międzyczasie wróciła Dominika. Naburmuszona siedziała przy stole i piła herbatę. Usiadłam naprzeciwko nastolatki. Widziałam w jej oczach zakłopotanie i nienawiść do mojej osoby. Miałam jednak nadzieję że zaakceptuje nasz związek. Właśnie związek. Nawet nie wiem czy to na poważnie.
-Ola, słuchasz mnie?- Z rozmyślań wyrwał mnie Mikołaj.
-Tak słucham.
-To co powiedziałem?
-No ten...że no...- Dziewczynki wybuchnęły śmiechem.
-No widzę jak mnie słuchasz.
-A mógł byś powtórzyć?- Poprosiłam robiąc duży niewinny uśmiech.
-Mówiłem że może pójdziemy dziś do kina całą czwórką.
-No czemu nie, jeśli dziewczynki nie mają nic przeciwko to możemy iść.
-Dzięki ciocia.- Powiedziała Ania a Dominika tylko syknęła z niezadowolenia. Zjedliśmy śniadanie w nie najlepszych humorach co dało się odczuć. Do popołudnia siedzieliśmy w sumie w ciszy. Mikołaj i dziewczynki oglądali telewizję a ja siedziałam w kuchni, najpierw pomyłam naczynia a potem to siedziałam i w sumie nic nie robiłam. Około 15 poszliśmy do kina. Dziewczyny wybrały film. Weszliśmy do sali kinowej. Mikołaj usiadł obok Ani i Dominiki ja siadłam z jego prawej strony. Oglądaliśmy Sherka 3. Mikołaj trzymał mnie za rękę jednak ja ją zabrałam udając że biorę popcorn. Seans trwał około 90 minut. Wyszliśmy z kina ziewając. Mikołaj objął mnie w pasie i poszliśmy do parku na krótki spacer. Dziewczyny szły przodem. W pewnym momencie Mikołaj zatrzymał się i chwycił mnie za nadgarstki.
-Kochanie co się dzieje?
-Nic.- Odpowiedziałam robiąc dobrą minę do złej gry.
-Widzę, co się dzieje.
-Mówię że nic.- Warknęłam na niego.
-Ola, nadal przejmujesz się tym co powiedział ci wczoraj ojciec?- Tak naprawdę już o tym zapomniałam. Cały czas myślałam o poranku. Kiwnęłam tylko głową potwierdzając jego wersję.
-Idziemy na lody?- Powiedziałam odbiegając od rozmowy.
-A nie za zimno na lody?- Zapytał aspirant. Spojrzałam na niego dając mu do zrozumienia że tak naprawdę chciałam zmienić temat. Pocałował mnie w policzek i poszliśmy w stronę dziewczynek. Wędrując tak po parku, dostrzegłam znajomą mi osobę. Mój ojciec siedział z kimś na ławce. Postanowiłam się pójść przywitać. Jednak gdy podeszłam bliżej nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Tata całował się z jakąś nastolatką w dodatku w miejscu publicznym.
-Przecież to twój tata.- Powiedział Mikołaj.
-Nie zauważyłam wiesz.- Odpowiedziałam sarkastycznie i ruszyłam w ich kierunku.
-Co ty robisz?- Mikołaj złapał mnie za nadgarstki.
-Idę do niego.- Powiedziałam zdenerwowanym głosem.
-Ola spokojnie.
-Mikołaj, ja jestem spokojna.- Odparłam i przyspieszyłam kroku. Podeszłam do ławki.
-Dzień dobry tato.- Powiedziałam robiąc niezadowoloną minę, coś w stylu miny Dominiki gdy dowiedziała się o tym że jestem z Mikołajem.
-O...O...Ola...-Mój tata nie mógł wykrztusić z siebie słowa.
-Tak, brawo mam tak na imię.- Odparłam.
-Co ty tu robisz?- Zapytał tata.
-A ty?
-Zapytałem pierwszy.
-Wracam do domu. Ale widzę że ci przeszkodziłam.- Tato zamilkł ale za to jego nowej dziewczynie buzia się nie zamykała.
-Julia jestem.- Podała mi rękę.
-Ola.- Ja jej jednak nie podałam dłoni na powitanie.
-Jesteś córką Wojtusia?
-Tak, a ty za pewne jego wnuczką.- Powiedziałam zdenerwowana.
-Ola.- Krzyknął tata.
-Co? Tak to wygląda, ona mogłaby być twoją córką.
-Ola tak samo ty byś mogła być córką Mikołaja.
-Teraz to przesadziłeś. Ona jest w ogóle pełnoletnia?
-Tak mam już 18 lat.- Odparła Julia. Mikołaj starał się nie wtrącać w naszą kłótnię, no w sumie to głośną wymianę zdań.
-A twoi rodzice już wiedzą?- Zapytałam.
-Ola skończ ten temat.- Krzyknął ojciec.
-Nie mam zamiaru kończyć tego tematu wiesz.
-Ale ja kończę.- Powiedział tata i wstał z ławki. Razem z Julią odeszli.
-No super.- Krzyknęłam w ich stronę i poszłam w stronę do domu. Mikołaj chciał mnie objąć ja jednak się nie dawałam. Zdenerwowana wróciłam do mieszkania. Mikołaj z dziewczynkami poszli do pokoju, ja weszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę. Około 21 poprosiłam Mikołaja żeby odwiózł mnie do mojego mieszkania. Wysiedliśmy z auta a Mikołaj odprowadził mnie pod drzwi. Próbował pocałować ale ja znów się odsunęłam. Otworzyłam drzwi.
-Ola co się dzieje?
-Nic, dobranoc.- Powiedziałam wchodząc do mieszkania. Chciałam zamknąć drzwi jednak Mikołaj był silniejszy i przytrzymał drzwi.
-Co się dzieje, od rana nie dajesz mi się nawet dotknąć?
-Nic się nie dzieje.- Powiedziałam już poirytowana jego pytaniami.
-Nic do prawdy. Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
-Ja też nie mogę. Wyobraź sobie że mi też nie jest łatwo.- Wrzasnęłam na niego i poszłam ze łzami w oczach do kuchni.
-Ola nie możesz wyżywać się na mnie za swojego ojca.- Mikołaj złapał mnie za nadgarstki.
-Możesz mnie puścić.
-Możesz mi wyjaśnić dlaczego to robisz?

-Nie jestem żadną pieprzoną zabawką na pocieszenie, a teraz wyjdź stąd.- Krzyknęłam wskazując na drzwi. Mikołaj zdenerwowany opuścił moje mieszkanie. Miałam nadzieję że mnie przytuli, powie że nie jestem na pocieszenie. On sobie tak po postu wyszedł. Słyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami. Rozpłakałam się. Nie miałam już nawet ochoty na kolację. W ubraniach rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Zmęczona całym dniem zasnęłam.

niedziela, 17 kwietnia 2016

2.6


Od kilku dni z powrotem pracuję w policji. Nawet wróciłam do patrolowania ulic wraz z aspirantem Białachem. Nasze stosunki znacznie się poprawiły od momentu wypadku. Umówiłam się z Krzyśkiem na jedno spotkanie i nic z tego nie wyszło. Chyba dał sobie spokój bo z początku mnie nachodził ale teraz już sytuacja się uspokoiła. Dzisiejszy dzień był dla mnie i Mikołaja bardzo ciężki. Najpierw sprawa porwanego kota, potem włamanie do sklepu a na koniec jakiś koleś chciał skoczyć z wysokości 10 metrów. Ganialiśmy za przestępcami. Z komendy wyszliśmy dopiero o 20.
-Mam dość. Marzę o kąpieli i lampce wina.- Powiedziałam.
-Ja też, ale najpierw jakieś piwko.
-No marzy mi się piwko.
-To co za 20 minut u ciebie?- Zaproponował Białach.
-Dobra. Będę czekać.- Wsiadłam do auta i pojechałam do mieszkania. Weszłam do środka i szybko się przebrałam. Ubrałam ulubioną sukienkę i poprawiłam makijaż. Nie minęło kilka minut a słyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Ślicznie wyglądasz. Wybierasz się gdzieś?- To nie był Mikołaj to był Krzysztof.
-Co ty tu robisz?
-Ola, spróbujmy jeszcze raz.
-Nie, chyba już raz się wyraziłam jasno. Daj mi spokój.
-Ola ale ja się w tobie zakochałem.- Krzysiek zaczął się do mnie zbliżać, odsuwałam się od niego. Po chwili poczułam za sobą ścianę która uniemożliwiła mi ucieczkę. Krzysiek zaczął mnie całować. Ja się szarpałam. On był znacznie silniejszy. Krzyczałam, próbowałam się w jakiś sposób wydostać z jego objęć. Nie dawałam rady. Nagle rzucił mnie na podłogę, zaczął zrywać ze mnie ubrania. Byłam coraz bardziej przerażona, wzywałam pomoc. Do oczu napływały mi łzy. Krzyczałam i starałam się bronić. Zaczął mnie bić. Najpierw po twarzy, potem po brzuchu. Czułam ogromny ból, przeszywał mnie przez całe ciało. Czułam jak po twarzy leciała mi krew. Nagle ktoś, zdjął ze mnie tego dupka. Leżałam na pół przytomna. Zobaczyłam Mikołaja trzymał tego....za manatki. Wezwał Policję która zjawiła się po kilku minutach i zabrała go z mojego mieszkania. Mikołaj niezwłocznie przyszedł do mnie i mnie przytulił ja wtuliłam się w niego. Zostawiając na jego koszuli ślad krwi.
-Przepraszam, zdejmij zaraz to spiorę.
-Ola, spokojnie, najpierw to ja ci to opatrzę.- Mikołaj wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Posadził na stole i zaczął opatrywać mi ranę. Gdy skończył spoglądaliśmy sobie prosto w oczy. W pewnym momencie nasze usta złączyły się. Całowaliśmy się coraz namiętniej i namiętniej. Mikołaj zaczął ściągać mi koszulkę, ja nie zostawałam mu dłużna. Już po chwili oboje byliśmy całkiem nadzy. Mikołaj zaniósł mnie do sypialni.
-Przepraszam.- Powiedziałam i uciekłam z sypialni. Mikołaj pobiegł za mną.
-Coś się stało? Coś nie tak zrobiłem?
-Nie o to chodzi.
-Więc co się stało? Wygłupiłem się, nic do mnie nie czujesz?- Mikołaj chciał wyjść z mojego mieszkania a ja złapałam go za nadgarstki.
-Mikołaj to nie tak.
-To o co chodzi?
-Masz żonę, dzieci.- Tak naprawdę, wcale o to nie chodziło. Bałam się. Nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć że to mój pierwszy raz, że ja jeszcze nigdy z nikim nie spałam.
-Ola, z Kamilą nic mnie nie łączy, już jesteśmy po rozwodzie. A dziewczynki cię uwielbiają.- Zaczął mnie zapewniać.
-Ale to dla mnie za szybko. Przepraszam.- Rozpłakałam się i znów uciekłam do sypialni. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Poczułam dłonie Mikołaja na swoim ciele. Objął mnie. Odwróciłam się twarzą do niego i wtuliłam się w niego. Po chwili znów się całowaliśmy. Z każdą sekundą coraz namiętniej. Rzuciliśmy się na łóżko. Zaczęłam się temu poddawać. Bardzo chciałam, czekałam na tę chwilę i było cudownie. Mikołaj pieścił moje ciało ja również nie próżnowałam. Spędziłam z nim cudowną noc. Rano obudził nas budzik. Wyłączyłam go i zaczęłam budzić Mikołaja.
-Mikołaj, wstawaj, musimy do pracy.
-Jeszcze pięć minut.
-Mikołaj wstawaj.- Zaczęłam go szarpać.
-Chce wolne.
-Mikołaj do jasnej cholery wstawaj bo się zaraz spóźnimy.
-No już. Jezu kobieto weź wyluzuj.
-No bardzo zabawne.- Spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem i poszłam do łazienki się myć. Gdy wyszłam aspirant dalej smacznie spał. Zdenerwowałam się.
-Białach wstawaj.- Krzyknęłam zabierając mu moją kołdrę.
-Tak jest Pani Białach.
-Nie rozpędzaj się.- Specjalnie warknęłam na Mikołaja i poszłam zrobić śniadanie. Po chwili Mikołaj dołączył do mnie. Stałam przy blacie i robiłam kanapki. Mikołaj objął mnie i przytulił. Odwróciłam się w jego stronę.
-Dzień dobry kochanie.
-Tak wcześnie a już wiadomo że dobry?
-No jak się ma przy sobie taką kobietę jak ty to musi być dobry.- Pocałowaliśmy się. Potem zjedliśmy szybkie śniadanie i pojechaliśmy do pracy. Weszliśmy do biura, przebraliśmy się w mundury i poszliśmy na odprawę. Tato jak co dnia przynudzał. Potem rozdzielił rewiry, przypomniał nam o balu Policjanta za kilka dni i zakończył tym odprawę. Udaliśmy się na patrol. Już wychodziliśmy z komendy usłyszeliśmy głos komendanta.
-Wysocka, Białach. Zapraszam do mnie.- Spojrzeliśmy na siebie i poszliśmy do gabinetu.
-Chciał nas szef widzieć.
-Tak siadajcie. W sumie to z Białachem chciałem porozmawiać ale Ola twoja obecność nam się tu przyda.- Odrzekł tato a my nie za bardzo wiedzieliśmy o co może tu chodzić.
-Wiec po co nas wezwałeś tato?
-Mikołaj jestem zmuszony, muszę udzielić ci słownej nagany.
-Ale co takiego się stało, ja nic nie rozumiem.- Białach był bardzo zdziwiony.
-Chodzi o stosowny wygląd w pracy.- Tato, podrapał się po szyi, zrozumiałam że to aluzja, spojrzałam na Mikołaja, musiałam mu w nocy zrobić malinkę w widocznym miejscu. Troszkę się speszyłam ale starałam się tego po sobie nie poznać.
-Ale ja dalej nie rozumiem.
-Ola, użyczysz aspirantowi swoich kosmetyków.
-Tak tato.
-No dobrze, to tyle możecie już iść.
-Do widzenie szefie.- Odrzekł Mikołaj, i wyszliśmy z gabinetu. Poszliśmy do naszego biura. Mikołaj siadł przy biurku a ja w tym czasie szukałam podkładu w szafce.
-Olka?
-No co jest?
-Bo...o co chodziło twojemu ojcu? Czemu mam użyć twoich kosmetyków.
-Naprawdę.- Zaśmiałam się.- Masz malinkę na szyi. Musiałam niechcący ci ją zrobić. Przepraszam skarbie.- Siadłam Mikołajowi na kolanach i go pocałowałam.
-Ola, kocham cię.
-Ja ciebie też. Ale teraz pozwól że zamaluję ci malinkę.
-Dzięki.- Mikołaj pocałował mnie gdy już skończyłam. Udaliśmy się na patrol, który nie zaczął się kolorowo. Najpierw wezwani do bójki i musieliśmy biegać. Potem wezwanie do włamania do sklepu a na końcu ojciec uważa że nauczyciel uwziął się na jego dziecku. No myślałam że nie wytrzymam. Zmęczona po całym dniu poszłam się przebrać.
-I jak tam po pracy?- Zapytał mnie Białach. Objął mnie w pasie i zaczął całować.
-Mikołaj, nie w pracy.- Wyrwałam się z jego objęć a do biura przyszedł Tato.
-Olu, mogę zamienić z tobą kilka słów.- Powiedział stanowczo.
-To ja nie będę wam przeszkadzał, czekam na dole.- Mikołaj wyszedł z biura.
-Czekam na dole?- Tato spojrzał na mnie jak na małolatę, która miała iść pierwszy raz na randkę.
-Tak, przywiózł mnie dziś bo samochód mi się zepsuł.- Oznajmiłam, nie chciałam mówić ojcu ze spotykam się z aspirantem, nie wiem jak by zareagował ale raczej by nie był zadowolony.- Mów co cię do mnie sprowadza.
-Sprawa balu.
-No kojarzę coś mówiłeś na odprawie.
-No tak, tak. Więc Olu miałaś podjąć decyzję czy idziesz na ten bal ze mną.
-Ale mówiłam już że pójdę.- Tato delikatnie się uśmiechnął.- Tato to wszystko, bo jakoś tak marnie wyglądasz.
-No, a może wpadniesz do mnie na obiad.
-O tej porze to raczej kolację.
-No to na kolację.
-No czemu nie, to o której?
-O 20, pasuje ci?
-Tak, pasuje.- Dałam ojcu buziaka w policzek i poszłam na dół do Mikołaja.
-Co chciał od ciebie stary?
-Ależ ty ciekawski. Zaprosił mnie na bal i na kolacje dziś wieczorem.
-Ej, robię się zazdrosny.- Mikołaj objął mnie w pasie, oparłam się o samochód.
-No ale dlaczego, to tylko kolacja z tatą.
-Myślałem że spędzimy ten wieczór razem.- Aspirant mnie pocałował, a z komendy wyszedł mój tato. Odsunęliśmy się od siebie. Tato podszedł do nas.
-Nie przeszkadzajcie sobie.- Powiedział wsiadając do auta.- Mikołaj też możesz dziś wpaść na kolację.- Dodał i odjechał.
-Widzisz jednak spędzisz ze mną wieczór.- Dałam mu buziaka i wsiadłam do samochodu. Mikołaj po chwili również wsiadł. Zawiózł mnie do mieszkania.
-To o której mam po ciebie być?
-O 19.- Dałam mu buziaka i wysiadłam, poczekałam aż odjedzie i poszłam na górę. Weszłam do mieszkania. Zdjęłam buty i kurkę. Odłożyłam torebkę i poszłąm do sypialni. Otworzyłam moją szafę, która po części przypominała Narnię. Zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego na ten wieczór. Musiałam zmierzyć się z odwiecznym problemem kobiet. Kompletnie nie miałam się w co ubrać. W końcu po jakichś piętnastu minutach wybrałam wiśniową sukienkę do tego czarne buty na obcasie i czarną marynarkę. Potem zrobiłam sobie delikatny ale wyzywający makijaż, ułożyłam włosy i byłam gotowa. Czekałam tylko na Białacha który był punktualnie. Otworzyłam drzwi.
-Ślicznie wyglądasz.- Mikołaj zaczął się ślinić na mój widok.
-Tobie też do twarzy w krawacie.- Przywitaliśmy się namiętnym pocałunkiem. Weszliśmy do środka. Mikołaj podał mi kwiaty, które bez wahania włożyłam do wazonu.
-Spakowana?
-Nie, a dokąd?
-No będziemy nocować u mnie, wiesz mieszkam bliżej twojego ojca.
-A twoje córki?
-Są na noc u Kamili.
-U Kamili, nie boisz się o nie?- Przestraszyłam się, miałam z nią tylko raz do czynienia i skończyło się to szpitalem. Przecież ona może w złości zrobić coś dziewczynkom.
-Ola spokojnie. Nic im nie zrobi.- Mikołaj zaczął mnie zapewniać. Wtuliłam się w niego.- To co jedziemy?
-Tak, chodźmy.- Szybko się spakowałam i sprawdziłam czy wszystko wyłączyłam, potem zamknęłam mieszkanie. Pojechaliśmy. Przez korki Wrocławia przebijaliśmy się około trzydziestu minut. Byliśmy więc u ojca nieco wcześniej. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do domu. Zapukałam.
-O już jesteście.- Otworzył nam tato.- Wejdźcie proszę.- Zaprosił nas do środka. Weszliśmy, zdjęliśmy buty i kurtki. Tato poszedł do kuchni a my do jadalni.
-Może ci pomóc tato?
-Nie nie trzeba.- Krzyknął z kuchni, po chwili pojawił się z pieczonym kurczakiem.
-Siadajcie, proszę.- Dodał stawiając kurczaka na stole. Zajęliśmy miejsca. Tato nam nałożył. Zajęliśmy się jedzeniem. Nagle ktoś przyszedł, tato udał się otworzyć. Znów zostawił otwarte drzwi więc wszystko z Mikołajem słyszeliśmy.
-Czego tu szukasz?- Tato zdenerwował się gdy zobaczył kto przyszedł.
-Wiem że jest w środku.- Powiedziała kobieta, już słyszałam ten głos. Zastanawiało mnie tylko skąd go znam.
-No i co z tego. Nie życzę sobie żebyś nas nachodziła.- Tato wrzasnął. Byłam ciekawa kim jest ta kobieta, byłam też pewna że chodziło jej o mnie.
-Powiedziałeś jej?
-Niby o czym?
-O mnie, powinna wiedzieć.
-Nic nie musi wiedzieć, dowie się jak będzie na to gotowa.- Powiedział tato a ja już nie wytrzymałam, odeszłam od stołu i udałam się do ojca. Stanęłam za nim, drzwi były tylko uchylone więc nie widziałam kim jest ta kobieta.
-Dowiem się o czym?- Zapytałam, tato się przestraszył.
-O mnie.- Powiedziała kobieta i otworzyła drzwi. Były wczesne godziny wieczorne, słońce jeszcze świeciło. Mimo to nie raziło tak bardzo abym nie mogła dostrzec kim jest ta kobieta.- Ola córciu.- Powiedziała, chciała mnie przytulić ale ja się tylko cofnęłam.
-Tato?- Powiedziałam piskliwym głosem, przestraszyłam się jak małe dziecko. Schowałam się za ojcem.- O co tu chodzi, czemu ta kobieta nazywa mnie swoją córką?
-Ola, to nie jest dobry moment na tą rozmowę.
-Wojtek, ja uważam że już dawno powinieneś jej powiedzieć.
-O czym?- Zapytałam próbując się powstrzymać od łez.- Przecież mama nie żyje, widziałam jak umarła, tato o co tu chodzi?
-Ola, wejdźmy do środka nie będziemy tu rozmawiać.- Weszliśmy do jadalni. Mikołaj siedział przy stole my również zajęliśmy miejsca.
-Więc co tu się dzieje?
-Bo widzisz córciu. Ja i mama.- Tato zaczął płakać, to był dla niego trudny temat. Masz rację Joanna nie żyje.
-No wiem, o co chodzi z tą kobietą?- Wrzasnęłam na ojca i spojrzałam z pogardą na tą kobietę.
-No pięknie nam córkę wychowałeś.- Powiedziała a mi puściły nerwy.
-Niech Pani opuści ten dom i nigdy więcej tu nie wraca.- Krzyknęłam, wskazując na drzwi wyjściowe.
-Ale córciu.-Powiedziała.
-Nie ma pani prawa nazywać mnie swoją córką, a teraz niech się pani stąd wynosi.- Powiedziałam a kobieta wykonała moje polecenie. Spojrzałam na ojca który był zaniepokojony całą tą sytuacją. Wiedziałam że będzie to długa trudna rozmowa.
-Tato, wyjaśnisz to?- Powiedziałam, próbując opanować emocje jakie mną zawładnęły.
-Bo widzisz Olu, Joanna nie była twoją biologiczną matką.
-Ta kobieta nią jest?
-Tak, to Barbara.
-Dlaczego? Dlaczego zdradziłeś mamę?
-Nie zdradziłem, razem z twoją mamą staraliśmy się bardzo długo o dziecko. Niestety nie mogliśmy ich mieć ze względu na chorobę Joanny. Pewnego dnia w klinice dowiedzieliśmy się o metodzie in vitro. Podjęliśmy decyzje że spróbujemy, jednak ta metoda również nie przyniosła żadnych skutków. Twoja mama zaproponowała abym oddał nasienie. W ten sposób została zapłodniona inna kobieta. Barbara. Zapłaciliśmy jej za to że będzie w ciąży z tobą. Wszystko było idealnie. Urodziłaś się piękna i zdrowa. Byłaś naszym upragnionym dzieckiem. Dorastałaś i nasze życie się zaczęło układać. Do momentu ostatniej chemio-terapii Joanny. Miałaś wtedy dziesięć lat. Twoja mam nie przeżyła ostatniej chemii. To był cios dla całej rodziny. Było nam ciężko. Niedawno twoja biologiczna matka się u mnie zjawiła. Potrzebowała pieniędzy. Na początku się nie zgodziłem ale zagroziła że powie ci całą prawdę. Nie chciałem abyś dowiedziała się tego od niej ani w ten sposób w jaki się właśnie dowiedziałaś.- Siedziałam i słuchałam opowieści mojego ojca. Nie mogłam uwierzyć że mama to nie moja mama. To było nie do pomyślenia. Nie wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wstałam od stołu.
-Przepraszam, ja muszę to przemyśleć.- Powiedziałam, uciekłam z domu. Wsiadłam do auta Mikołaja i czekałam na niego. Po chwili zjawił się obok mnie. Pojechaliśmy do jego mieszkania. Nie byłam tam pierwszy raz. Mała kawalerka, jeden pokój, kuchnia i łazienka.
-Przytulne gniazdko.- Powiedziałam rozglądając się po pokoju. Nie było idealne ale jak dla faceta było dobre. Na szafce stały fotografie rodzinne. Była tam również jedna fotografia która budziła u mnie mieszane uczucia. To było zdjęcie z balu policjantów to samo które znalazłam w pokoju gdy byłam u ojca. Właśnie ojciec. Nic już z tego nie rozumiem. Mama nie jest moją mamą, ale jak to możliwe, przecież. Rozpłakałam się a do pokoju przyszedł Białach. Niezwłocznie mnie przytulił.
-Spokojnie Oluś. Wszystko będzie dobrze zobaczysz.
-Mikołaj jak ma być dobrze?
-Ola, uspokój się, złość i płacz ci w niczym nie pomogą. Połóż się, prześpij się z tym, jutro wstaniemy i na pewno będziemy wiedzieli co z tym zrobić.
-Dziękuję.- Dałam aspirantowi buziaka w policzek i poszłam do łazienki. Wzięłam kąpiel, przebrałam się w piżamę. Miałam na sobie czarną bokserkę i krótkie czarne spodenki. Gdy wyszłam z łazienki na twarzy Białacha pojawił się ogromny uśmiech.

-Łazienka wolna.- Odparłam siadając obok niego. Teraz role się zamieniły, Mikołaj brał prysznic a ja oglądałam telewizor. Położyłam się na łóżku i sama nie wiem ale zasnęłam.

czwartek, 7 kwietnia 2016

2.5

Rano obudził mnie tato.
-Ola córciu, wstań, zrobiłem śniadanie.
-Nie chcę iść dziś do szkoły.
-Dobrze zostaniesz w domu. Ale chodź zjeść śniadanie.
-Zaraz, jeszcze pięć minut.
-Ola, wstawaj.- Tato podniósł głos, a ja jak na baczność siedziałam na łóżku.
-Dzień dobry tatku.- Pocałowałam go w policzek.
-To co wstajesz na śniadanie?
-Tak.- Wyszłam z łóżka, zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół do jadalni. Na stole było już przygotowane śniadanie. Sterta kanapek i naleśniki z jagodami. Uśmiechnęłam się do siebie widząc naleśniki z uśmiechniętymi minkami. Tato robił je na moje urodziny. Spojrzałam na kalendarz, nie dziś nie mam moich urodzin. Siadłam do stołu a po chwili przyszedł tato z kubkami gorącej czekolady.
-Proszę, tylko się nie poparz.
-Dziękuję.- Wzięłam od niego jeden kubek. Tato usiadł naprzeciwko mnie.
-A co to za okazja że zrobiłeś naleśniki z buźkami, urodzin dziś nie mam.
-Naprawdę, czyżbym pomylił datę.- Zaśmiał się tato.
-Dobra mów o co chodzi.
-O nic.
-Tato bez przyczyny byś naleśników nie zrobił. Mów co jest grane.
-No nic, cieszę się że moja córka jest zdrowa i że mam ją dziś przy sobie.
-Zawsze masz mnie przy sobie.
-Olu, nie zawsze jesz ze mną kolację i śniadanie.- Uśmiechnęłam się delikatnie, no tato miał rację. Ostatnimi czasy w ogóle nie mogliśmy dojść do porozumienia. No i nasze relacje uległy ogromnej zmianie. Zjedliśmy śniadanie, potem pomogłam tacie posprzątać. Zaniosłam naczynia do kuchni. W międzyczasie ktoś zapukał do drzwi i tato poszedł otworzyć. Akurat szłam na górę i słyszałam część rozmowy.
-Mówiłem ci nie przychodź tu.- Warknął tato.
-A co boisz się jej prawdę powiedzieć.- Powiedziała kobieta, niestety nie widziałam jej twarzy.
-Jakiej prawdy, kobieto. Po co przyszłaś? Chcesz pieniędzy? Ile? 200, 300zł?
-Nie chcę twoich pieniędzy.
-To po co przyszłaś?
-No domyśl się, po co mogłam do ciebie przyjść?
-O nie nawet nie ma takiej opcji.- Powiedział Tato i zamknął drzwi, przed nosem tej kobiecie. Rozmowa ich bardzo mnie zaintrygowała i chciałam dowiedzieć się czegoś więcej.
-Kto to był?
-Yyy.- Tato zaczął się jąkać.- Listonosz.- Powiedział po chwili namysłu.
-Listonosz o tej porze.- Wiedziałam doskonale że ściemnia.
-Tak, wiesz wczoraj mnie nie było a przyszedł polecony. Przyniósł mi go dziś. Jedziesz ze mną do pracy?- Zapytał tato, miał zdolności do szybkiej zmiany tematu na całe szczęście odziedziczyłam to po nim.
-Tato, jestem na zwolnieniu do jutra zapomniałeś?
-A no tak, faktycznie.
-Ale wiesz co, pojadę z tobą. Podrzucisz mnie do mieszkania. Wiesz samochód mam u Białacha a nie za bardzo chcę jechać taksówką.
-No dobra, zbieraj się bo za pół godziny muszę być na komendzie.
-Dobrze, kochany jesteś.- Szybko poszłam się przygotować. Zabrałąm swoje rzeczy i zaniosłam je do samochodu. Potem wróciłam do domu, tato jeszcze się szykował więc przygotowałam mu śniadanie. Potem zawiózł mnie do mieszkania i pojechał spóźniony na komendę. A mnie dalej dręczyło poranne spotkanie mojego ojca. Kim była ta kobieta. Rozpakowałam swoje rzeczy i zajęłam się porządkami. Skończyłam około 13, zrobiłam szybki obiad, który jeszcze szybciej zniknął z mojego talerza. Potem usiadłam przed tv. Obejrzałam jakiś film przyrodniczy o surykatkach i zaczęłam się szykować na spotkanie z Krzyśkiem. Ubrałam ciemne jeansy, jasno niebieską koszulę do tego czarne obcasy. Zrobiłam sobie lekki makijaż i byłam gotowa. Czekałam na Krzyśka jakieś dwadzieścia minut. Usłyszałam dźwięk dzwonka. Wiedziałam kto przyszedł. Poszłam więc otworzyć.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział Krzysiek.- Proszę to dla ciebie.- Podał mi bukiet czerwonych róż. Uśmiechnęłam się.
-Dzięki. Wejdziesz?- Zaprosiłam gościa do środka. Weszliśmy do salonu, wzięłam wazon, nalałam do niego wody i wstawiłam w niego kwiaty.
-Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?
-A z wielką chęcią ale, nie kawy ani nie herbaty. Mam coś ze sobą.- Krzysiek wyjął spod płaszcza butelkę czerwonego wina. Widząc to podeszłam do kredensu w którym trzymałam tego typu trunki, wyjęłam dwie lampki i korkociąg. Krzysiek otworzył wino i nalał nam do kieliszków. Wzięłam jeden z nich i siadłam na kanapie.
-Myślałam że idziemy na kawę.
-No ale tak lepiej. Kawę możemy wypić tu.
-No możemy, możemy.- Rozmowa nam się jakoś nie kleiła, nie wiem dlaczego było tak oschło. W pewnym momencie zabrał mi lampkę z winem i odstawił na stolik. Potem przysunął się bliżej mnie i zaczął mnie dotykać po kolanie. Wiedziałam do czego zmierza. Odsunęłam się ale nie za bardzo miałam dokąd. Położył rękę na moim policzku i zaczął mnie całować. Na początku odwzajemniłam jego pocałunek ale po chwili poderwałam się z łóżka i uciekłam do kuchni.
-Co się stało?- Podszedł i przytulił mnie od tyłu. -Wyrwałam się z jego objęć. Złapałam za jego płaszcz, podałam mu go.
-Lepiej będzie jak już pójdziesz.- Dodałam i pokazałam drzwi.
-Ola, co się dzieje, zrobiłem coś nie tak?
-Wyjdź, proszę cie wyjdź.
-Ola, ale dlaczego?

-Powiedziałam wyjdź.- Krzyknęłam, podszedł do mnie pocałował mnie i wyszedł z mojego mieszkania. Rozpłakałam się, szybko zamknęłam drzwi. Osunęłam się o ścianę na podłogę. Znów zaczęłam płakać. Po chwili wstałam. Poszłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.

niedziela, 3 kwietnia 2016

2.4

Obudziłam się w szpitalu. Nade mną stało dwóch lekarzy. Nie za bardzo rozumiałam co się stało. Spojrzałam na jednego potem na drugiego.
-O wstała Pani. Jak się pani czuje?- Usłyszałam jedno z pierwszych pytań.
-Co ja tu robię? Gdzie Mikołaj, nic mu nie jest?- Zadawałam pytania dość chaotycznie a lekarze nie za bardzo wiedzieli o co mi chodzi.
-Proszę się uspokoić.- Powiedział jeden z lekarzy. Cały czas myślałam ze Kamila mogła coś zrobić Mikołajowi a w najgorszym wypadku jego córkom. Spojrzałam z przerażeniem na jednego z lekarzy.- Dobrze się Pani czuje?
-Jak ja się tu znalazłam?
-Nic Pani nie pamięta?
-Gdzie jest Mikołaj?
-Mikołaj Białach, Pani brat?
-Co?
-Ma Pani na myśli swojego brata? Wezwał pogotowie do Pani i jest na korytarzu.- Powiedział mężczyzna a ja się uspokoiłam.- No dobrze a jak się Pani czuje?
-Dobrze.- Powiedziałam zdezorientowana, spoglądałam to na lekarzy to na Mikołaja i Ojca którzy przyglądali się mi przez szklaną szybę.
-Coś Panią boli, ma Pani mdłości, zawroty głowy?
-Nie, boli mnie tylko głowa, troszkę.
-No dobrze.
-Mogą do mnie wejść?- Spytała spoglądając na ojca i Mikołaja.
-Mogą, już ich wołam.- Lekarze opuścili moją salę a na ich miejsce pojawili się Tato z Mikołajem.
-Ola córciu jak się czujesz?
-Dobrze. Mikołaj co się stało?
-No byłaś u mnie i upadłaś. Straciłaś przytomność.- Powiedział Mikołaj puszczając mi oczko. Domyśliłam się że wymyślił tę historię na miejscu aby tato nie dowiedział się że u niego nocowałam.
-Długo byłam nieprzytomna?- Zapytałam szybko zmieniając temat.
-Kilka godzin.
-A która jest?
-18.34.
-No to długo, a gdzie są dziewczynki?- Zapytałam z przerażeniem.
-U moich rodziców, ale spokojnie nie denerwuj się. Teraz powinnaś odpoczywać.
-Mikołaj....
-Tak?
-Pójdziesz mi po wodę, chce mi się pić.
-Dobrze.- Aspirant opuścił moją salę.
-Ola. Jak się czujesz?
-Głowa mnie boli.
-Co tam się stało?
-Nie wiem, nie mam pojęcia. Pamiętam że byłam u Białacha. Nie wiem.- Zaczęłam płakać a tato mnie mocno przytulił.
-Spokojnie Ola, ja muszę już jechać. Mikołaj z tobą zostanie.- Tato pocałował mnie w czółko i wyszedł z sali. Po chwili przyszedł Mikołaj.
-Proszę. Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Wiesz ja będę leciał do dziewczynek, cały czas są przerażone.
-No dobra cześć.- Mikołaj pojechał a ja musiałam zostać w szpitalu. Na całe szczęście po chwili pojawił się lekarz.
-Dobry wieczór. Jak się czujemy?
-Dobrze, kiedy wyjdę?
-Jutro, musi Pani zostać na obserwacji.
-A do pracy kiedy wrócę?
-Jak wyniki będą dobre to za dwa dni. Dobrze, proszę patrzeć w stronę światła.- Lekarz przeprowadził badania.- No wszystko w porządku, jest Pani pokazem zdrowia.
-To mogę dziś opuścić szpital? Proszę.- Nie wiem dlaczego, miałam nadzieję że lekarz się zgodzi. Jakoś nie lubię szpitali.
-A ma się kto Panią zająć, Brat, tata?
-Tata.
-No dobrze, to jak tata po Panią przyjedzie to wtedy przyniosę wypis.
-Dziękuję.- Tak odruchowo rzuciłam się na lekarza i pocałowałam w policzek. Zarumieniłam się i odsunęłam.- Przepraszam.
-No w ramach przeprosin musi dać się Pani zaprosić na Kawę.- No i to mnie strasznie speszyło.
-Jaka Pani, Ola jestem.
-Krzysztof.- Podałam rękę na powitanie a on mnie w nią pocałował.- Miło całować tak piękne dłonie jak ich właścicielka.- I znów się zarumieniłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć więc szybko zmieniłam temat.
-To ja zadzwonię po Tatę.
-Dobrze nie przeszkadzam.- Mężczyzna opuścił moją salę a ja zadzwoniłam po Tatę.
-Wysocki słucham.
-Cześć tatuś.
-Ola, coś się stało?
-Tak, bo widzisz, nie ma kto mnie odebrać ze szpitala.
-Za piętnaście minut będę.
-Dzięki kocham cię.- Odrzekłam i zaczęłam się pakować. No i nawet nie zauważyłam kiedy mój tato pojawił się w szpitalu.
-Gotowa?
-O już jesteś.
-No a spodziewałaś się kogoś innego?- Tak naprawdę miałam nadzieję że to Krzysiek.
-Nie, nie. Możemy jechać.
-No pewnie daj torbę.
-Jeszcze pójdziemy do Krzyśka.
-Do kogo?
-Do lekarza, po wypis.
-No to chodźmy.- Tato puścił mnie w drzwiach i udaliśmy się do pokoju lekarskiego. Zapukałam do drzwi.
-Proszę.
-Dobry wieczór ja po wypis.
-O kogo moje oczy widzą, moja najładniejsza pacjentka. Zapraszam.- Usiadłam na krześle, naprzeciwko lekarza.- Jesteś pewna że chcesz już wyjść?
-Tak, tak. Dostanę ten wypis bo troszkę mi się spieszy.
-A co masz randkę?
-Nie, choć bym chciała.
-Doprawdy, to gdzie ci się tak śpieszy?
-Nie mi, tata do pracy musi wracać.
-A co on policjantem jest że tak się śpieszy.- Zaśmiał się Krzysiek, mi jednak nie było do śmiechu.
-Bingo.- Powiedziałam a Krzyśkowi szczęka opadła.
-To co jutro o 20 u ciebie?
-Co?
-No Kawa, jutro o 20.- Krzysiek spojrzał na mnie błagająco.
-No dobra. Adres znasz?
-No w dokumentach mam.
-Wiem.
-Proszę. Oto wypis, widzimy się jutro.
-Oczywiście, do jutra.- Opuściłam pokój lekarski z ogromnym uśmiechem. Tato bardzo szybko zauważył mój cudowny humor.
-Córcia, a co ty taka zadowolona?
-Wracam do domu, mam płakać?
-Nie, nie.
-Tato mam prośbę.
-No co się stało córciu?
-Mogę dziś spać u ciebie?
-Możesz, ale czemu nie chcesz spać w domu?
-Nie wiem, tak jakoś myślałam że wiesz dawno u ciebie nie byłam i w ogóle to rzadko rozmawiamy.
-No możesz u mnie spać.- Tato mnie objął i pocałował w czółko. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu taty. Po około trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu. Tato wjechał do garażu i weszliśmy do domu. Tato zrobił herbatę a ja poszłam do swojego dawnego pokoju. Rozpakowałam swoje rzeczy i zaczęłam przeglądać te które zostały po mojej wyprowadzce. W szafce z książkami ze studiów znalazłam album rodzinny. Siadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać te zdjęcia. Były moje zdjęcia z mamą i z tatą. Nawet znalazłam zdjęcie z Białachem Kownacką i Zapałą. Na początku nie wiedziałam skąd mam to zdjęcie ale po chwili odwróciłam je i ujrzałam napis Przyjaciel cię nigdy nie zostawi. Bal policjantów 2012 rok. Dopiero teraz przypomniałam sobie że to był mój pierwszy bal na jakim byłam. Towarzyszyłam na nim tacie. W oku pojawiła mi się mała łza.
-Ola, chodź na kolację.- Krzyknął mój tato a ja przypomniałam sobie czasy liceum.
-Już idę.- Krzyknęłam i odłożyłam album na łóżku. Zeszłam na dół i weszłam do jadalni.- O a co tak pięknie pachnie?
-Zrobiłem spaghetti tak jak lubisz.
-Jak miło że pamiętałeś.- Dałam tacie buziaka w policzek. Siadłam do stołu naprzeciwko taty. Zajęliśmy się kolacją. Zjadłam ją z ogromnym apetytem. Potem udaliśmy się z tatą przed tv. Włączyliśmy jakiś film i tak naprawdę wcale go nie oglądaliśmy. Zajęliśmy się rozmową. Od dawna tak szczerze nie rozmawialiśmy.
-Córcia a powiedz mi jak to jest z tobą i Białachem?
-Ale że co, bo tak nie za bardzo rozumiem?
-No wiesz, wy się cały czas kłócicie a jak miałaś teraz ten wypadek to strasznie się o ciebie martwił. Ola czy was coś łączy?
-Nie, tato skąd w ogóle taki pomysł co?
-No kłócicie się tak że muszę was rozdzielić a tu nagle siedzisz u niego. No dziwnie to wygląda.
-Byłam u niego bo nie miał z kim zostawić córek a już raz ich pilnowałam.
-Ola mnie nie okłamiesz, przecież widzę.
-Tato, mnie i Mikołaja nic nie łączy jak mi nie wierzysz to go zapytaj.
-Spokojnie, córcia tak tylko mówię.

-Wiesz co ja już pójdę spać. Dobranoc.- Pocałowałam tatę w policzek i poszłam do swojego pokoju. Jakoś nie miałam zamiaru ciągnąć dalej tę rozmowę. Położyłam się na łóżku i sama nie wiem kiedy zasnęłam.