poniedziałek, 30 maja 2016

2.11

Obudziłam się z krzykiem. Za oknem padał deszcz. Była burza. Nagle usłyszałam że ktoś puka do drzwi. Myślałam że się przesłyszałam. Spojrzałam na zegarek, był 2.34. Pukanie stawało się coraz głośniejsze. Poszłam więc otworzyć. Przez Judasza widziałam że to Mikołaj, był cały przemoczony. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam do środka.
-Co ty tu robisz? Nie powinieneś być z Kamilą?
-Ola.- Powiedział, objął mnie w biodrach i namiętnie pocałował. Odwzajemniłam ten pocałunek.- Kocham cię.- Dodał po chwili i zza pleców wyjął różę.
-Ja ciebie też kocham.- Powiedziałam i znów pocałowałam Mikołaja.
-Przepraszam.- Powiedział nagle, odsunął się ode mnie.- Kocham was.- Poprawił się i zza pleców wyjął małego misia. Następnie pocałował mnie w brzuszek. Niestety to był tylko piękny sen przerwany dzwonkiem do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Cześć tato.
-Cześć córcia.
-Co cię tu sprowadza?
-W nocy była burza, przyszedłem sprawdzić czy wszystko u ciebie w porządku.
-Tak tak. Napijesz się czegoś?
-Nie nie, tak tyko na chwile przyszedłem. Mikołaj do mnie dzwonił.
-Co chciał?
-Pytał dlaczego tak bardzo nie chcesz mu powiedzieć kim jest ojciec dziecka. Czemu mu nie powiesz.
-Nie ta rozmowa nie ma sensu.
-Ola jeśli zależy ci na dobru dziecka to mu o tym powiedz.
-Mówiłam ci już że powiem jak będzie odpowiedni moment.
-Ola do takiej rozmowy nie ma odpowiedniego momentu.
-Dobrze powiem mu dziś po pracy. Tego chcesz.
-Tak.- Powiedział tato i wyszedł z mojego mieszkania. Dużo czasu minęło zanim doszłam do siebie po tej rozmowie. Po około godzinie zjadłam śniadanie. Poszłam wziąć prysznic, a potem się ubrałam. Wyszłam z mieszkania, zamknęłam je i zeszłam na dół do samochodu. Gdy wyszłam z bloku, ktoś chwycił mnie za nadgarstki. Odwróciłam się i zobaczyłam Dominikę, córkę mojej kuzynki z małym dzieckiem na rękach.
-Dominika co ty tu robisz?- Spytałam zaskoczona, Majka jej mama mieszka w Warszawie, więc skąd Dominika się tu znalazła i to w dodatku z dzieckiem.
-Cześć ciociu. Potrzebuję pomocy.
-Co się stało?
-Możemy tu nie rozmawiać?
-No...dobra chodźmy na górę.-Odparłam i po drodze do mieszkania napisałam tacie SMS-a że fatalnie się czuję i nie przyjdę do pracy. Weszłyśmy do mieszkania.
-Napijesz się czegoś?
-Zgaduję że nie masz butelki i mleka?- Odparła Dominika, uśmiechnęłam się do niej. Zdjęłam kurtkę i poszłam do salonu po butelkę.
-Taka może być?
-Dziękuję, nie wiedziałam że jesteś w ciąży?
-Co cię tu sprowadza i co to za przystojniak?
-To Antek, mój brat.
-Nie wiedziałam że Majka ma jeszcze jedno dziecko. Co wy tu w ogóle robicie?
-Tak jak mówiłam potrzebuję pomocy.
-No dobrze, tylko powiedz w jaki sposób.
-To delikatna sprawa. Możemy u ciebie przenocować?
-No jasne, ale powiedz mi najpierw jak się tu znaleźliście?
-Wiesz...mogę prosić o kawę?- Zmieniła temat. Dominika ma dopiero 15 lat, Majka urodziła ją mając zaledwie 16, nie utrzymywałyśmy wielkiego kontaktu. Czasem się spotkaliśmy jak Majka przyjechała do Wrocławia, albo jak ja byłam w Warszawie. Ostatni raz widziałam Dominikę trzy lata temu, ale wcale się nie zmieniła.
-Jasne, już robię.- Odparłam.- A może jesteś głodna?
-Troszeczkę, ciociu.- Odparła nastolatka.
-Naleśniki mogą być?
-Jeśli to nie problem.
-Żaden skarbie, już robię.- Byłam bardzo ciekawa czym jest spowodowana wizyta Dominiki, zauważyłam jednak że za wszelką cenę chce ominąć ten temat. Postanowiłam nie nalegać. Zrobiłam nastolatce jedzenie, potem położyłam spać Antka w łóżeczku, które już miałam wstawione do sypialni. Poszłam do kuchni gdzie nastolatka kończyła jeść.
-Kiedy przyjechaliście?- Zapytałam, po chwili ciszy.
-Dziś rano. Na całe szczęście trafiłam do cioci.
-A powiedz, mama was puściła?- Zapytałam a dziewczyna zaczęła się napychać naleśnikami i coś mruczeć pod nosem.- Dominika. Mama wie że tu jesteście? Odpowiedz mi na pytanie.- Podniosłam głos na nastolatkę, milczała.- Daj mi numer do mamy.- Powiedziałam stanowczym i podniosłym głosem.
-Niech ciocia do niej nie dzwoni.- Dominika prawie się popłakała.
-Daj mi ten numer.
-Ciociu proszę, niech ciocia nie dzwoni.- Nastolatka zaczęła łkać.
-Powiedz mi co się dzieje. Dlaczego uciekałaś? Wiesz jak mama się o ciebie martwi.
-Nie martwi się, oni nas nienawidzą.- Krzyknęła i wyszła z kuchni, szybko poszłam za nią. Siadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach. Usiadłam obok niej i ją przytuliłam.
-Dominika co się dzieje?
-Uciekłam bo mam dosyć tego. Już nie daję rady.- Nastolatka się we mnie wtuliła.
-Ale czego?
-Mama kilka miesięcy temu poroniła, wpadła w depresję, w ogóle się nami nie zajmuje, cały czas śpi.- Czułam jak moja bluzka robi się mokra, dziewczyna coraz bardziej płakała.
-Spokojnie, już dobrze, a wasz tata? Czemu do niego nie zwrócisz się o pomoc.
-Bo...ciociu ja jestem zmęczona pójdę się położyć.- Odparła nastolatka i podniosła się z kanapy. Poszła do łazienki. Po chwili podniosłam się i zaniosłam nastolatce ręczniki. Weszłam do łazienki bez pukania. Dominika stała w bieliźnie, była zaskoczona. Ja zresztą tak samo. Na klatce piersiowej miała liczne siniki i krwiaki.
-Co ci się stało?
-Spadłam z roweru.- Odpowiedziała po chwili namysłu.
-Nie wygląda to najlepiej, jak się skończysz myć to przyjdź do kuchni, coś wymyślimy. Tu masz ręczniki.- Podałam jej niebieski ręcznik i wyszłam z pokoju. Akurat Antek zaczął płakać. Szybko do niego poszłam. Wzięłam go na ręce. Zaczęłam uspokajać. Po chwili się uspokoił. Poszłam więc do kuchni, a po chwili pojawiła się w niej Dominika. Siadła na krześle naprzeciwko mnie. Mając małego na rękach, wyjęłam z szafki maść.
-Proszę, powinno pomóc.- Podałam nastolatce tubkę z maścią na obrzęki i stłuczenia.
-Dzięki ciocia.
-Nie macie ze sobą żadnych rzeczy?
-Nie wzięłam nic. Po prostu wyszłam, jak ich nie było w domu.- Mówiła, wsmarowując maść w potłuczenia.
-No dobrze, to musimy się wybrać na zakupy.- Odparłam. Nastolatka posmutniała.
-Coś się stało?- Zapytałam widząc zmianę na jej twarzy.
-Przepraszam ale ja naprawdę nie wiedziałam, do kogo mam się zwrócić o pomoc.
-Przestań, cieszę się że przyjechałaś do mnie.- Uśmiechnęłam się do nastolatki.
-Dziękuję.
-Nie masz za co. To co idziemy na zakupy?
-Możemy iść.- Odparła nastolatka, ubrałyśmy się i poszłyśmy. W pierwszej kolejności kupiłyśmy rzeczy dla Antka. Miałam parę swoich rzeczy, no ale to nie wystarczało. Ja byłam przygotowana na niemowlaka, a nie roczne dziecko. Zakupiłyśmy więc potrzebne nam rzeczy. Potem poszłyśmy kupić kilka rzeczy dla Dominiki. Upierała się że nic nie potrzebuje, ale ja nie dałam za wygraną i skończyło się na bardzo dużych zakupach. Po wszystkim poszłyśmy do pobliskiej kawiarni. Zamówiłyśmy sobie kawę i ciastka. Rozmawiałyśmy dość długo i w końcu udało mi się wydobyć z nastolatki numer do jej mamy. Obiecałam jednak że nie zadzwonię. Nie miałam zamiaru dotrzymać słowa. Około 16 byliśmy z powrotem w moim mieszkaniu. Dominika położyła się spać, a ja w tym czasie przygotowałam dla nas obiad i nakarmiłam Antka. Położyłam go spać i poszłam do salonu. Wyjęłam z torebki telefon i zobaczyłam 6 nieodebranych połączeń od Mikołaja. Dopiero teraz przypomniałam sobie że umówiłam się z nim na kawę po pracy. Wybrałam szybko jego numer i oddzwoniłam. Włączyła się jedynie jego sekretarka. Postanowiłam więc zadzwonić do Majki. Wybrałam numer, zawahałam się, ale ostatecznie zadzwoniłam.
-Wysocka słucham.- Majka odebrała.
-Cześć tu Ola Wysocka.
-O a cóż to się stało że do mnie dzwonisz? W Warszawie jesteś?
-Nie nie, ja w innej sprawie, posłuchaj. Dominika dziś rano do mnie przyjechała.
-Antek jest z nią?
- Tak jest- odparłam a w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. To był Mikołaj, trzymając telefon w dłoni, zaprosiłam go do mieszkania. Weszliśmy do kuchni. Mikołaj usiadł na krześle a ja kończyłam rozmowę z Majką.
-Słuchaj, mogą u ciebie na noc zostać?
-No jasne żaden problem. Jutro ich odstawię na pociąg.
-Dzięki jesteś kochana.
-Nie ma sprawy.
-A co tam u ciebie słychać?- po głosie nie było słychać aby miała depresję. Niestety nie dokończyłyśmy rozmowy, usłyszałam krzyk Majki i jej męża. Awanturowali się. Postanowiłam się rozłączyć.
-Przepraszam.- Odparłam spoglądając na Mikołaja.
-Przyszedłem nie w porę.-Powiedział.
-Nie będę ukrywać. Co cię do mnie sprowadza?
-Byliśmy umówieni.
-Wiem, przepraszam, nie dałam rady.- Powiedziałam i usłyszałam płacz Antka poszłam do pokoju po niego. Wzięłam na ręce i próbując go uspokoić, wróciłam do kuchni aby nie obudzić Dominiki. Zrobiłam małemu picie i wróciłam do rozmowy z Mikołajem.
-Nie żeby coś ale nalegałaś na to spotkanie, i nie żebym ja nalegał chcę wiedzieć co jest grane.
-To jest Antek, przyjechał ze swoja siostrą, to dzieciaki mojej kuzynki.
-Ale jak sami przyjechali?
-No tak. Dominika uciekła z domu?
-Dlaczego?
-Nie podała konkretnego powodu ale widziałam na niej ślady pobicia a teraz słyszałam jak Majka kłóciła się z Tomkiem, nie jestem pewna ale obawiam się że on się nad nimi znęca.- Odparłam i zaniosłam Antka do salonu, wyjęłam kilka zabawek które kupiłam razem z Dominiką i wróciłam na chwilę do Mikołaja. Zapomniałam że na kuchennym stole leżała koperta dla Mikołaja. W środku były dokumenty rozwodowe, nasze zdjęcia a przede wszystkim zdjęcia USG naszego dziecka. Gdy weszłam do kuchni Mikołaj właśnie przeglądał papiery.
-Byłaś u mnie w mieszkaniu?
-Tak. Byli twoi rodzice. Bardzo się zdziwili na wieść o twoim wypadku i tym że mieszkasz z Kamilą.
-Nie dziwię się. Mi Kamila powiedziała że się z nimi śmiertelnie pokłóciłem i że miałem wypadek jak od nich wracałem.
-Nie, wracałeś ode mnie. Pokłóciliśmy się przez Kamilę.
-Wziąłem z nią rozwód.
-Tak ona go zażądała. Oskarżyła cię o zdradę, jednak nie miała żadnego dowodu.
-Dlaczego mnie okłamała?- Mikołaj posmutniał. Stanęłam bliżej niego, położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Nie mogła znieść myśli że układasz sobie życie na nowo bez niej. Tym bardziej że chciałeś jej zabrać prawa rodzicielskie.
-Dlaczego?
-Kamila kilkukrotnie pobiła twoje córki.
-Jezu a jak ona im znów coś zrobi?
-Nie zrobi, boi się. W każdej chwili możesz odzyskać pamięć.
-Chciał bym ją odzyskać. Powiedz mi, przed chwilką powiedziałaś że układałem sobie życie na nowo, to znaczy że się z kimś spotykałem?
-Tak.- Odparłam a Mikołaj wyjął z koperty zdjęcia, na całe szczęście wyjęłam te na których się całowaliśmy.
-To dlatego cały czas czuję że coś jest nie tak. Dlatego nie potrafię określić swoich uczuć do Kamili. Ja jej już nie kocham. To o tym chciałaś dziś porozmawiać prawda?
-Tak, nie mogłam patrzeć jak ona cie owinęła wokół palca tylko dlatego że nic nie pamiętasz.
-Ola, bo ja chciałem ci coś powiedzieć.
-No słucham cię.- Odparłam siadając obok niego.
-Ja pamiętam.
-Co pamiętasz?
-Naszą noc. Pamiętam i to jak się pokłóciliśmy. Ola my się spotykaliśmy prawda?
-Tak. Byliśmy razem.
-Byliśmy, czyli ta kłótnia wszystko zakończyła?
-Tak, ta kłótnia nas przekreśliła.
-Ale do szpitala przyszłaś. Czyli coś do mnie czujesz?
-Mikołaj to nie najlepszy moment na taką rozmowę.
-No tak, przecież będziesz miała dziecko z kimś innym, jak możesz mnie kochać.- Mikołaj posmutniał a z koperty wyjął zdjęcia USG. Siedziałam cicho. Mikołaj przeglądał zdjęcia z niedowierzaniem. W tym momencie do kuchni weszła Dominika, miała zaszklone oczy, patrzyła na mnie z przerażeniem.
-Co się stało?- Zapytałam podchodząc do niej.
-Ma...ma...mama...
-Co mama, co się stało?
-Dzwoniła ciocia Jola.- Jola to starsza siostra Majki. Nastolatka zaczęła płakać. Byłą cała roztrzęsiona, pomogłam jej usiąść na krześle i podałam szklankę wody.
-Dominika co się stało?
-Mama nie żyje.- Powiedziała płacząc, zrobiło mi się słabo, usiadłam na krześle obok nastolatki. Mikołaj podał mi szklankę z wodą.
-Ola dobrze się czujesz?
-Słabo mi.
-Dzwonić po pogotowie?
-Nie przejdzie mi zaraz.- Powiedziałam a do kuchni na czworaka przyszedł Antek. Próbował wdrapać mi się na kolana. Mikołaj wziął go do siebie na ręce.
-Jesteś pewna że mam nie dzwonić?
-Tak.- Powiedziałam słabym głosem.- Jak to się stało?- Zapytałam po chwili.
-Nie wiem, ciocia powiedziała że mama nie żyje. Pytała się gdzie jesteśmy. Powiedziałam że u cioci.
-Masz numer do cioci Joli?
-Tak, już daję.- Powiedziała i wyjęła telefon, podyktowała mi numer a ja bez wahania zadzwoniłam do Joli.
-Jola Nowicka słucham.
-Jola, tu Ola Wysocka.
-Cześć Ola, Dominika mi mówiła że jest u was.
-Tak, jest, powiedz mi co się stało.
-Za wiele nie wiem, byłam umówiona z Majką. Jak przyszłam do niej to drzwi były otwarte a ona...- Jola zaczęła płakać.- Przepraszam. Nie mogę w to uwierzyć.
-Jak się czujesz?
-A jak mogę, straciłam jedyną siostrę i to w taki sposób.
-No tak głupie pytanie.
-Ola, odezwę się jak załatwię pogrzeb.
-No jasne, trzymaj się.
-No wy też.- Rozłączyłam się. Do oczu napłynęły mi łzy. Mikołaj podał mi kubek z kawą. Napiłam się, Dominika płakała. Antek też zaczął płakać. Wzięłam go na ręce i zaczęłam uspokajać. Przed godziną z nią rozmawiałam a teraz Majka nie żyje.
-Pójdę się położyć.- Powiedziała Dominika i wyszła z kuchni. Mikołaj wziął ode mnie Antka.
-Też powinnaś się położyć.- Powiedział, siadając obok mnie.
-Pomożesz mi położyć Antka spać?- Poprosiłam, nie czułam się najlepiej.
-Tak, ale najpierw zadzwonię.
-Dobrze.- Poszłam do salonu i przygotowałam sobie kanapę. No w mieszkaniu mam tylko jedną sypialnię w której spała Dominika i Antek. Wyjęłam z szafy dodatkową pościel i posłałam sobie kanapę. Gdy kończyłam dołączył do mnie Mikołaj z Antkiem.
-Pójdę go położyć, a ty kładź się spać.
-Dzięki.- Uśmiechnęłam się delikatnie. Poszliśmy do sypialni. Wzięłam swoją piżamę i poszłam się umyć. Kontem oka widziałam jak Dominika łkała. Doskonale wiem co czuje, sama straciłam mamę. Tylko że ja byłam znacznie młodsza i mama zmarła na moich oczach. Widziałam również Mikołaja jak utulał do snu Antka. Cieszyłam się że mimo utraty pamięci jest przy mnie w takiej chwili. Weszłam do łazienki. Wzięłam długą i relaksacyjną kąpiel. Mikołaj co jakiś czas dobijał się do łazienki sprawdzając czy na pewno wszystko jest w porządku. Gdy wyszłam z wanny spostrzegłam że nie wzięłam ze sobą ręcznika.
-Mikołaj.- Krzyknęłam, już po chwili przez szybę w drzwiach od łazienki widziałam zarys jego ciała.
-Co się stało?
-Podasz mi ręcznik?- Poprosiłam.
-A gdzie masz?
-W salonie jest komoda, stoi na nim nasze zdjęcie, w trzeciej szufladzie od dołu, z prawej strony są ręczniki. Podaj mi proszę jeden.
-Już.- Odpowiedział a po niecałej minucie podał mi ręcznik.
-Łazienka wolna.- Powiedziałam wychodząc.
-Jak dla mnie to mogłaś bez piżamy wychodzić.- Powiedział Mikołaj a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Usiadłam na łóżku obok Mikołaja.
-Mikołaj zostaniesz na noc, nie chcę być sama.

-No jasne.- Powiedział i pocałował mnie w czółko.- To idę się myć.- Powiedział i udał się do łazienki ja w tym czasie wskoczyłam pod kołdrę. Mikołaj po chwili do mnie dołączył. Położył się obok mnie a ja wtuliłam się w niego. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. 

poniedziałek, 16 maja 2016

2.10

Mijały godziny, dni a teraz już tylko liczę tygodnie. Mikołaj wciąż się nie wybudził. Byłam u niego codziennie w szpitalu. Ale tylko na parę minut, Kamila mogła przyjść w każdej chwili a nie miałam ochoty na awantury. Zrezygnowałam też z patrolu, nie byłam w stanie jeździć z kimś innym. Mikołaj był moim dowódcą i nie tylko. Nie powiedziałam ojcu o ciąży. Cały czas mam nadzieję że Mikołaj się w końcu wybudzi i oboje mu o tym powiemy. Obecnie całe dnie spędzam w biurze i nie mam zamiaru z niego wychodzić. Powoli zaczęłam oswajać się z myślą że noszę pod sercem maleństwo. Z jednej strony bardzo mnie to cieszyło a z jednej na samą myśl że Mikołaj jest nieprzytomny chciało mi się płakać. Właśnie kończyłam wypełniać raporty gdy zadzwonił mój telefon. Dzwonili ze szpitala.
-Wysocka słucham.
-Dobry wieczór. Doktor Pawlak z tej strony.
-Dobry wieczór, coś się stało?
-Tak Pan Mikołaj się właśnie wybudził.- Szybko się przebrałam w cywilne ubrania i pojechałam do szpitala. Podeszłam do jego sali i zobaczyłam jak całuje się z Kamilą, zrobiło mi się przykro a w oku pojawiły mi się łzy. Po chwili przyszedł lekarz.
-Co z nim?- Zapytałam.
-Jest dobrze, ale nie pamiętam wypadku i kilku miesięcy wstecz.- Powiedział lekarz. To był dla mnie cios, Mikołaj nie pamięta że byliśmy razem. Podeszłam do szyby, popatrzyłam na niego i postanowiłam że się nie poddam. Nie teraz jak noszę jego dziecko. Weszłam na salę. Widziałam nienawiść na twarzy Kamili do mojej osoby zaraz gdy weszłam. Podeszłam do Mikołaja.
-Powitać posterunkową.- Powiedział Mikołaj.
-Cześć.- Podeszłam i dałam mu buziaka w policzek. Widziałam to zdenerwowanie Kamili.
-Co tu robisz?- Zapytał.
-Przyszłam zobaczyć jak się czujesz.- Usiadłam na łóżku, ja siedziałam z lewej strony a Kamila z prawej.
-Jak by mnie walec przejechał. Mów co tam u ciebie słychać.
-A nie ma o czym mówić.
-No tyle spałem że możesz mi powiedzieć.- Odrzekła a ja spojrzałam na Kamilę, gdyby nie ona na sali to pewnie bym mu zaczęła opowiadać o tym jak byliśmy razem.
-Tata zaręczył się z Julią.
-Z kim?
-Julią, poznałeś ją w parku jak byliśmy na spacerze.
-Nie przypominam sobie.
-Mniejsze z tym, wyremontowali mi mieszkanie, w końcu.
-Czemu miałaś remont?
-Zalało mnie, nie pamiętasz? Pomogłeś mi załatwić firmę remontową.
-Nie przypominam sobie.
-Będziesz musiał wpaść zobaczyć jak się urządziłam.- Posłałam mu duży uśmiech. Zapadła cisza a do sali po chwili wpadły córki Mikołaja.
-Cześć tato.- Dziewczynki się z nim przywitały.
-O Ola cześć.- Dominika przywitała się ze mną.
-To ja już pójdę.- Odparłam i ruszyłam ku wyjściu. Dominika mnie po chwili dogoniła.
-Ola poczekaj.- Krzyknęła.
-Co jest?
-Bo tata nic nie pamięta prawda?
-Tak, nie pamięta kilku miesięcy przed wypadkiem.
-Czyli...on nie pamięta że byliście razem i że się rozwiódł z mamą?
-Tak, nie pamięta.
-Ale ty pamiętasz.
-Niestety tak. Przepraszam muszę iść.
-Powiedz mu co was łączyło.
-To nie ma sensu. On i tak tego nie pamięta. I nie waż się mu o tym mówić.
-No dobra.- Nastolatka poszła a na jej miejsce przyszedł lekarz.
-Panie doktorze, kiedy Mikołaj odzyska pamięć?
-Możliwe że jutro albo za miesiąc. Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Trzy miesiące później.
Wiem że Mikołaj wyszedł ze szpitala i mieszka z Kamilą. Wciąż nie odzyskał pamięci. Tego jestem pewna, w innym razie na pewno chciał by się ze mną spotkać. Mój brzuch stał się już widoczny. Powiedziałam ojcu o ciąży i o tym co się stało między mną a Mikołajem. Nie było łatwo ale się udało. Właśnie wróciłam z małych zakupów. Kupiłam kilka drobiazgów dla maleństwa. Właśnie rozpakowywałam zakupy gdy ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Poszłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu to był Mikołaj. Nie miałam zamiaru ukrywać przed nim ciąży. Nawet nie schowałam zdjęcia które stało na regale z książkami. Byłam na nim z Mikołajem i jego córkami.
-Cześć. Co tu robisz?- Zapytałam, niepewnym głosem, głosem nadziei że odzyskał pamięć.
-Mówiłaś że miałaś remont i żebym wpadł zobaczyć jak się urządziłaś.
-A tak, tak, wejdź.- Zaprosiłam go do środka.- Napijesz się czegoś?- Zapytałam wchodząc z Mikołajem do kuchni.
-Kawy, ładnie się urządziłaś.
-Dzięki.
-Jesteś w ciąży?- Zapytał oglądając rzeczy jakie kupiłam.
-Tak, to czwarty miesiąc.
-O nie wiedziałem. A kto jest tym szczęśliwcem?- Tego pytania się bałam.
-Jak ci się mieszka z Kamilą?
-Normalnie. Czemu zmieniasz temat?
-Bo...wiesz co chodźmy do salonu co.
-No dobra.- Weszliśmy do pomieszczenia zwanego salonem.- Ładne zdjęcie.- Powiedział Mikołaj i wziął właśnie to zdjęcie na którym byliśmy we czwórkę.
-Tak, moje ulubione.
-To est ich więcej?
-Tak dużo więcej.- Uśmiechnęłam się.
-A mogę o coś zapytać?
-No jasne, pytaj o co chcesz?
-Bo pamiętam że się nie polubiliśmy jak zaczęłaś pracę.
-No tak, nienawidziliśmy się.
-Więc jak to się stało że byłaś w szpitalu i te zdjęcia, pomoc w remoncie.
-Twoje córki, nas połączyły.
-Jak?
-No...jak by ci powiedzieć.- Nie zrobiłam tego, nie powiedziałam mu, odstawiłam kubek na stoliku i zbliżyłam się do Mikołaja, delikatnie pocałowałam go w usta. Odskoczył.
-Co ty robisz, ja mam żonę i dzieci.- Krzyknął na mnie.
-Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Idź już.- Mikołaj podniósł się i wyszedł z mojego mieszkania. Rozpłakałam się. Zasnęłam na kanapie. Z bólem pleców wstałam rano do pracy. Nie wyspałam się. Poszłam wziąć prysznic, potem się ubrałam. Zjadłam śniadanie, duże śniadanie bo apetyt mnie nie opuszczał. Pojechałam do pracy. Zaparkowałam auto pod drzewem i poszłam do biura. Przebrałam się, zrobiłam sobie herbatę i zajęłam się papierami. Nie zwracałam szczególnej uwagi na to kto wchodził i wychodził.
-Powitać posterunkową.- Usłyszałam piękny głoś. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, spojrzałam w stronę drzwi, ujrzałam Mikołaja przebranego w mundur.
-Cześć, co ty tu robisz?- Powiedziałam, byłam bardzo szczęśliwa że go widzę.
-Zaczynam pracę, na razie przy biurku ale to zawsze coś.
-Super.- Powiedziałam, aspirant usiadł przy biurku naprzeciwko i zajął się papierami. Do biura wparowała Emilka z Krzyśkiem.
-O nasza ulubiona para, już jest w całości.- Powiedział Krzysiek.
-Cześć.- Przywitałam się z Emilką.
-Cześć, jak się czujesz?- Zapytała.
-Dobrze, chodź ostatnio się nie wysypiam.
-Dobra stary opowiadaj.- Powiedział Krzysiek.
-Ale co?- Zapytał totalnie zdezorientowany Białach.
-No jak co kiedy ślub i pępkowe kiedy?- Odrzekł Krzysiek a ja próbowałam mu pokazać że ma o tym nie mówić.
-Jaki ślub, jakie pępkowe. Przecież ja mam już żonę.- Odrzekł Mikołaj.
-Jak, Ola wzięliście ślub za naszymi plecami?- Krzysiek spojrzał na mnie wzrokiem zabójcy.
-To nie tak, po prostu....-Ledwo powstrzymywałam łzy.
-Ola jaki ślub? Jakie pępkowe. O czym oni mówią?- Mikołaj skierował do mnie pytanie.
-Zaraz ci wyjaśnię Mikołaj. A was poproszę na osobność.- Wyszliśmy we trójkę na korytarz, dla bezpieczeństwa odeszliśmy spory kawałek od drzwi.
-Mikołaj nic nie pamięta?- Zapytała mnie Emilka.
-Tak, nie pamięta kilku miesięcy przed wypadkiem.
-Ale, to mu nie powiedziałaś?
-Jak, on mieszka z Kamilą. Myśli że są małżeństwem bo ona nawet mu nie powiedziała że się rozwiedli.
-Ale, przecież jesteś z nim w ciąży. Powinnaś mu powiedzieć.
-Nie teraz. Jeszcze nie teraz.
-Ola ile będziesz z tym czekać. Naprawdę musisz mu powiedzieć.
-Zrobię to ale nie teraz.- Powiedziałam.- Trzymajmy się wersji że to żarty były.
-No niech ci będzie.- Powiedziała Emilka.- Ale i tak uważam że powinnaś mu powiedzieć.
-Udam że końcówki nie słyszałam.- Udałam się do biura gdzie czekała mnie rozmowa z Mikołajem. Weszłam i zajęłam swoje miejsce za biurkiem.
-Olu, wyjaśnisz mi o co chodziło z tym ślubem i pępkowym.
-Żarty taki, nie wiedzieli że nie pamiętasz.
-Żarty?
-No tak, bo wiesz nie lubiliśmy się a potem zaczęliśmy się przyjaźnić i śmialiśmy się że ślub weźmiemy. A teraz jak jestem w ciąży to żartowali że z tobą.
-Aaaa, no dobra. A czemu Krzysiek się tak zdziwił jak powiedziałem że mam żonę a ty powiedziałaś że to nie ty.
-Słuchaj nie chcę się mieszać między ciebie i Kamilę.
-O czym ty mówisz.
-Jedź po pracy do swojego mieszkania i poszperaj w papierach. Tam jest wszystko.
-Ja mam swoje mieszkanie. Ola powiedz mi to co wiesz.
-Ale....
-Ola mów do jasnej cholery co się dzieje.- No już miałam mu powiedzieć gdy na horyzoncie pojawiła się Kamila. Ta to ma wyczucie czasu.
-Cześć kochanie.- Podeszła do Mikołaja i pocałowała go. Myślałam że się rozpłaczę gdy to zobaczyłam. Musiałam być jednak twarda i udawać że jest wszystko w porządku i że nie robi to na mnie wrażenia.
-Witaj, co cię sprowadza?- Zapytał aspirant zaskoczony jej wizytą.
-Przywiozłam ci drugie śniadanie.- No proszę jaka troskliwa żonka się z niej zrobiła.
-Nie będę wam przeszkadzać.- Odparłam wychodząc z biura. Poszłam do kuchni zrobiłam sobie herbatę. Przez okno widziałam że Kamila już poszła więc spokojnie wróciłam do biura i zajęłam się papierami. Cały czas czułam wzrok Mikołaja na swoim ciele.
-Możesz się tak na mnie nie patrzeć.- Powiedziałam ciut poirytowana jego zachowaniem.
-Mogę, pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Powiedz mi kto jest ojcem? Z tego co pamiętam to się z nikim nie spotykałaś.
-Mikołaj to nie jest twoja sprawa.- Podniosłam na niego głos.
-Skoro się przyjaźnimy to czemu nie chcesz mi powiedzieć?
-Bo to jest moja sprawa.- Krzyknęłam a do biura wparował Ojciec.
-Co tu się dzieje, czemu tak krzyczycie?- Zapytał zdenerwowany.
-Nic się nie dzieje.- Odparłam jeszcze podniosłym głosem.
-Ola tobie nie wolno się denerwować. Białach macie jej pilnować. I żebym znów tu nie musiał interweniować. Zrozumiano?
-Tak jest Panie komendancie.
-Ola zapraszam do mnie.- Powiedział tata a ja szybko znalazłam się w jego gabinecie.
-Co się stało?- Zapytałam siadając przy biurku ojca.
-O co się pokłóciliście?
-Nic ważnego.
-Jak nic, inaczej byś nie była tak zdenerwowana.
-No po prostu poniosły mnie emocje jak Kamila tu przyszła, nadal mu nie powiedziała że się rozwiedli.
-Powiedziałaś mu że jesteś z nim w ciąży?
-No...jeszcze...nie było okazji.
-Ola dobrze wiesz że dziecko nie może się wychowywać bez ojca.
-Wiem ale to nie jest takie proste.- Odparłam a do gabinetu zapukał Jacek.
-Wejść.- Krzyknął tato a Jacek bez wahania znalazł się obok mnie.
-Panie komendancie jest problem.
-Co się stało aspirancie?
-06 ukradli radiowóz.
-Co zrobili?- Zapytałam nie dowierzając w jego słowa.
-Ukradli im radiowóz.- Odrzekł Jacek a ja nie mogłam opanować śmiechu.
-Skończymy tę rozmowę później Olu.
-Dobrze tato.- Odparłam i z uśmiechem na ustach wyszłam razem z Jackiem z gabinetu ojca. Na korytarzu czekał Mikołaj i miał jakąś dziwną minę gdy wyszliśmy. Wszedł do gabinetu ojca. Ja natomiast poszłam z Jackiem na stołówkę i zjedliśmy obiad. Potem wróciłam do biura gdzie był Mikołaj. Wyglądał na zdenerwowanego.
-Po co byłeś u ojca?- Zapytałam.
-Dowiedzieć się kim jest ojciec dziecka.
-Co?
-No to, wiesz co mi powiedział.
-No jestem bardzo ciekawa. W ogóle jak śmiałeś mieszać go w naszą prywatną sprawę.
-Ola posłuchaj. Twój ojciec twierdzi że mi powiesz jak będziesz na to gotowa.
-No widzisz może ma rację. Może nie jestem gotowa żeby ci powiedzieć kto est ojcem.
-Wiem kto nim jest.- Powiedział a mi aż odjęło dech w piersiach. Podparłam się szafki.
-Jak to wiesz? Mikołaj to...
-Ola rozumiem. Jesteś z Jackiem szczęśliwa, ale wciąż nie rozumiem czemu nie chciałaś mi powiedzieć?
-Z Jackiem?- Myślałam że się przesłyszałam.
-No widziałem jak wychodziliście z gabinetu komendanta. Jesteś z nim szczęśliwa?
-Mikołaj to nie tak...Ja nie...
-Nie no nie musisz się tłumaczyć. Tylko po co to ukrywałaś?
-Bo mnie i Jacka nic nie łączy i na pewno nie jest ojcem dziecka.
-To kto nim jest?
-To nie najlepsze miejsce na taką rozmowę. Jutro w naszym ulubionym barze co?
-O 18.
-Tak, chwila pamiętasz nasz bar?
-Tak wczoraj jak no wiesz...wtedy jak...to mi się przypomniało.- Powiedział a ja zaczęłam mieć nadzieję że niedługo odzyska pamięć. Pracę skończyliśmy około 16.
-Ola odwieźć cię do domu?- Zaproponował Mikołaj gdy wychodziliśmy z komendy.
-Nie nie, muszę jeszcze coś na mieście załatwić.
-No dobra, niech ci będzie.- Odparł i każde z nas pojechało w swoją stronę. Ja udałam się do jego mieszkania. Miałam nadzieję że znajdę tam coś co odświeży mu pamięć. Na całe szczęście miałam jego zapasowe klucze, bo po wypadku chwilę tam mieszkałam zanim skończyli u mnie remont. Weszłam do mieszkania, włączyłam światło i zaczęłam szukać papierów. Najpierw znalazłam papiery rozwodowe. Stwierdziłam że to mi wystarczy. Już miałam wychodzić gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam je otworzyć. Za drzwiami była starsza para.
-Dobry wieczór.- Powiedziała kobieta, na moje oko miała jakieś 60 lat.
-Dobry wieczór, w czym mogę pomóc.- Odpowiedziałam grzecznie.
-Zenek będziemy dziadkami.- Odparła kobieta i położyła dłoń na moim brzuchu.
-Przepraszam to pomyłka.- Powiedziałam zaskakując ludzi.- Państwo do kogo?
-Do Mikołaja naszego syna mieszka tu.
-A Mikołaj mieszka z żoną.
-Jak to pogodzili się?
-No nie do końca. Mikołaj stracił pamięć do kilku miesięcy przed wypadkiem. Nic nie pamięta, nawet rozwodu.- Posmutniałam.
-A co pani robi w jego mieszkaniu?
-A tak, przyjechałam po papiery z pracy.
-A skąd ma pani klucze?
-Mikołaj mi użyczył swojego mieszkania jak moje zalało.
-O nasz syn ma takie dobre serce.
-Tak bardzo dobre. Przepraszam państwa ale ja się śpieszę.
-Nic się nie stało.- Zamknęłam mieszkanie i zeszłam z rodzicami Mikołaja na dół. Odprowadzili mnie do auta i pojechałam do domu. Zmęczona zjadłam kolację, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Miałam piękny sen.
Wędrowaliśmy z Mikołajem po parku. W wózeczku był nasz syn. Mikołaj pchał wózek a ja szłam obok niego. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Mały spał, pięknie spał.
-Dobra ja już muszę lecieć.- Odparł Mikołaj a ja nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
-Ale dokąd?
-No jak dokąd. Młoda muszę do domu wrócić.
-Do domu.- Odrzekłam i posmutniałam.
-Olka wiem że jest ci ciężko samej wychowywać małego ale ja mam rodzinę, żonę dzieci. Nie mogę cały czas z tobą siedzieć.

-No dobra idź.- Przyjęłam tę wiadomość ze stoickim spokojem. 

piątek, 13 maja 2016

2.9

Wstałam z okropnym bólem głowy gardła. Nie mogąc nic powiedzieć napisałam SMS-a do taty że dziś nie dam rady przyjechać do pracy i wzięłam wolne. Tata bardzo szybko odesłał mi wiadomość czy nic nie potrzebuję i że zaraz u mnie będzie. Napisałam że nie ma takiej potrzeby ale jak on się uprze to nie ma przebacz. Po jakiś 30 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Ubrałam szlafrok i poszłam otworzyć, w drzwiach stał nie kto inny jak tata. Zaprosiłam go do środka.
-Mówiłam że nie musisz się fatygować.- Ledwo mówiłam.
-Córcia, przywiozłem ci parę leków. Powinnaś iść z gardłem do lekarza.
-Nic mi nie jest za dwa dni przejdzie.- Powiedziałam zachrypłym głosem.
-Zrobię ci herbaty z modem i cytryną postawi cię na nogi.- Powiedział i zaczął się krzątać po kuchni. Po paru minutach postawił przede mną kubek herbaty.
-Dzięki.
-Olu, jak będziesz czegoś potrzebować to dzwoń, ja muszę już jechać do pracy.- Tato dał mi buziaka w czółko i wyszedł. Zawędrowałam do salonu, rozłożyłam się na kanapie i włączyłam tv. Nic ciekawego nie leciało. Poszłam więc do kuchni wzięłam tabletki i poszłam do sypialni spać. Zasnęłam bardzo szybko. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była 9.46. Kogo o tej godzinie niesie? Pomyślałam i poszłam otworzyć.
-Co tu robisz?- Zapytałam zachrypłym głosem, widząc kto mnie odwiedził.
-Twój tata powiedział że jesteś chora.- Powiedział i jak gdyby nigdy nic wszedł do mieszkania.- Zahaczyłem o aptekę w drodze do ciebie.- Powiedział i wszedł dalej do mieszkania.- Jak się czujesz?
-Fatalnie, napijesz się czegoś?- Zaproponowałam idąc w stronę kuchni. Złapał mnie za nadgarstki.
-Ja zrobię idź się połóż.- Powiedział, a ja to zrobiłam. Położyłam się na kanapie. Po chwili przyszedł do mnie z kubkiem gorącej herbaty. Postawił na stoliku i usiadł obok mnie. Opatulił kocem i pocałował w czółko. Zrobiło mi się bardzo miło. Delikatnie się uśmiechnęłam. Podał mi szklankę z wodą i dwie tabletki.
-Powinno postawić cię na nogi.- Powiedział a ja zażyłam leki. Odstawiłam szklankę na stolik i delikatnie się w niego wtuliłam.
-Nie boisz się że się zarazisz?
-Spokojnie, złego licho nie bierze.- Powiedział i mnie objął. Było mi nadal zimno. Z tego też powodu niemiłosiernie zgrzytałam zębami.
-Zimno ci?
-Troszkę.- Odparłam a Mikołaj położył mi swoją dłoń na czole.
-Masz gorączkę, jedziemy do lekarza.- Powiedział stanowczym głosem.
-Musimy?
-Tak. Jeśli chcesz być zdrowa to tak.
-No dobrze.- Odparłam i poszłam się ubrać. Po godzinie siedzieliśmy już w poczekalni. Siedziałam obok Mikołaja i miałam głowę opartą o jego ramie. Miałam taką gorączkę że ledwo trzymałam się na nogach.
-Pani Aleksandra Wysocka, zapraszam.- Powiedziała pielęgniarka a ja wstałam z krzesła opierając się o ramie Mikołaja, gdy tylko się podniosłam aspirant zrobił dokładnie to samo. Zauważył że ledwo stoję na nogach. Pomógł mi wejść do gabinetu.
-Dzień dobry, proszę usiąść.- Powiedział mężczyzna w białym fartuchu.- Co panią do mnie sprowadza?- Zapytał po chwili.
-Nie może mówić, ma gorączkę i silny kaszel.- Powiedział Mikołaj.
-No dobrze. Proszę pokazać gardło.- Powiedział lekarz a ja wykonałam jego polecenie.
-Aaaaa.- Mężczyzna włożył mi drewniany patyczek do ust.
-Ooo, na dobrze proszę podnieść bluzkę do góry i głęboko oddychać.- Powiedział a ja znów wykonałam polecenia.- Dobrze, może Pani usiąść.
-I co jej jest?- Zapytał Mikołaj.
-Angina ropna. Przepiszę antybiotyki i proszę nie wychodzić z łóżka.
-Dopilnuję tego.- Powiedział Mikołaj. Odebrał moją receptę i L4. Pojechaliśmy do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się pod apteką.
-Pójdę wykupić ci leki, zaraz wracam.
-Poczekaj dam ci pieniądze.- Powiedziałam.
-Przestań, nie musisz mi ich dawać.- Odparł i wysiadł z auta. Po ponad 40 minutach wrócił.
-Co tak długo?- Zapytałam gdy ruszyliśmy.
-Kolejki.- Odrzekł, dobrze wiedziałam że ściemnia. Widziałam jak wychodził z spożywczaka. Niósł ogromną siatkę z zakupami. Całą drogę przemilczałam. Podjechaliśmy pod blok. Mikołaj zaparkował i poszliśmy do mojego mieszkania. Weszliśmy na trzecie piętro. Cała klatka schodowa była zalana. Otworzyłam drzwi, moje mieszkanie było w okropnym stanie. Wszędzie było pełno wody, zacieki na ścianie i suficie, wskazywały na zalanie przez sąsiadkę z góry. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szacować straty.
-No na moje oko to wszystko do wymiany.- Powiedział Mikołaj rozglądając się po mieszkaniu.- Spakuj się.
-Po co?
-No nie będziesz tu mieszkać. Zabiorę cię do siebie.
-No dobra.- Odparłam i weszłam do sypialni. Jedyne pomieszczenie w którym nie był zalany sufit i ściany. Zabrałam się za pakowanie a Mikołaj w tym czasie próbował oszacować straty. Gdy skończyłam, zabrałam torbę z ubraniami i wyszłam do salonu.
-I co?
-No straty na dobre 4000.- Jak usłyszałam tę sumę to myślałam że się przesłyszałam.
-Na ile?
-Spokojnie. Załatwiłem już ekipę, zaczną w poniedziałek. Musimy jeszcze iść na górę bo twoja sąsiadka może nawet nie wiedzieć że ją zalało a przy okazji ciebie. Choć jak patrzę na straty to sąsiadów na dole też zalało.
-O jezu.- Odparłam. Mikołaj mnie przytulił i wyszliśmy z mieszkania. Tak jak powiedział poszliśmy na górę, do Kobiety która już raz mnie odwiedziła w sprawie zalania mieszkania wtedy jednak nic się nie stało. Zapukaliśmy do drzwi. Nikt nam nie otwierał. Zadzwoniłam więc. Znaczy się Mikołaj zadzwonił bo ja ledwo mówiłam. Kobieta nie odbierała więc zostawił jej wiadomość na poczcie. Pojechaliśmy do mieszkania Mikołaja. Weszliśmy do środka. Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju i przyszłam do kuchni gdzie Mikołaj szykował obiad. Siadłam przy stole i spoglądałam jak się krząta po kuchni. Gdy skończył chodzić po kuchni jak wariat i stanął przy gazówce, gotując zupę. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Był ode mnie znacznie większy. Wtuliłam się w jego ciepłe plecy. Odwrócił się objął w pasie i pocałował. Bardzo namiętnie się całowaliśmy. Zaczęłam gładzić jego tors. Mikołaj delikatnie uniósł mnie i posadził na blacie. Wciąż się całowaliśmy. Tę piękną chwilę przerwał nam dzwoniący telefon. Mikołaj odebrał.
-Dzień dobry....Tak tak przy telefonie...Rozumiem..dobrze....Tak zaraz będę...dobrze...tak tak...już jadę..Do widzenia.- Mikołaj odłożył telefon i posmutniał.
-Muszę jechać.-Powiedział.
-Co się stało?- Ledwo powiedziałam.
-Dzwonili ze szkoły Dominika jest chora muszę ją odebrać.- Powiedział całując mnie w policzek. Zeszłam z blatu. Dałam mu buziaka w policzek.
-Jedź ostrożnie.- Powiedziałam a Mikołaj założył kurtkę i wyszedł. Nim skończyłam robić obiad Mikołaj z Dominiką byli już z powrotem.
-Ola?- Powiedziała dziewczyna, też ledwo mówiła. Kiwnęłam głową że tak mam tak na imię.- Co ty tu robisz?
-Obiad.- Powiedziałam zdzierając sobie gardło do końca. Nastolatka siadła przy stole a ja nałożyłam dla nas obiad. Mikołaj dosiadł się do córki. Chciałam siąść obok niego ale on mnie objął w biodrach i pociągnął tak że siedziałam na jego kolanach. Zjedliśmy obiad. Podniosłam się aby posprzątać.
-O nie, wy teraz marsz do łóżka.- Powiedział Mikołaj i wskazał na pokój. Dominika wyszła z kuchni.
-A ja mogę zostać?- Zapytałam przyciągając aspiranta do siebie.
-Nie, bierzesz leki i idziesz do łóżka.- Powiedział stanowczo. Pocałował mnie w czółko i podał tabletki. Wzięłam je i poszłam do Dominiki. Siedziała przy stole i pisała coś w zeszycie. Po chwili podała go mi, a ja zaczęłam czytać.
Fajnie że znów jesteś z tatą. :D Uśmiechnęłam się do nastolatki i siadłam obok niej.
-No nie miałyście leżeć.- Powiedział Mikołaj udając zdenerwowanego. Uśmiechnęłyśmy się obie robiąc niewinne minki.- Chyba będę musiał dać wam karę.- Teraz my udawałyśmy zdenerwowane i obrażone. Mikołaj włączył tv i przełączył na program z meczem. Specjalnie żeby go zdenerwować pytałyśmy o tak głupie rzeczy że w końcu nie wytrzymał i przełączył na inny kanał, również sportowy.
-Tata.- Wydusiła z siebie nastolatka.
-No co jest córcia?
-Mama, zaraz będzie.- Powiedziała a ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj poszedł otworzyć a do mieszkania wpadła Kamila.
-Jak mogłeś mi nie powiedzieć że Dominika jest chora?- Zaczęła krzyczeć.
-Zapomniałem.
-Dominika pakuj się.- Powiedziała wchodząc do pokoju.- Co ta ździra tu robi?- Zapytała wskazując na mnie. Zapewne w tym momencie bym jej coś powiedziała ale nie miałam takiej możliwości.
-To jest Ola a nie ździra.- Mikołaj podniósł głos.
-Nazywaj ją jak chcesz, ale do moich dzieci ma się nie zbliżać ta małą szmata.- Powiedziała zabierając od Dominik jej rzeczy.
-Teraz przesadziłaś. Przeproś ją w tej chwili.- Krzyknął Mikołaj.
-Ani mi się śni. Nie będę przepraszać suki która rozwaliła mi małżeństwo.
-Sama je rozwaliłaś i nie zwalaj winy na Olę.
-Nie no pewnie, bo to ja wpakowałam ci się do łóżka.- Krzyknęła Kamila. Nie chciałam już tego słuchać i wyszłam do kuchni. Niestety wszystko słyszałam.
-Ola mi się nie wpakowała do łóżka. A rozstaliśmy się przypomnę ci bo piłaś wiecznie i to ty zażądałaś rozwodu a nie ja.
-Tak zaczęłam pić bo mnie z tą suką zdradzałeś.
-Nikogo nie zdradzałem. A z Olą nic mnie nie łączy.- Powiedział Mikołaj. Ja stałam w drzwiach. Do oczu napłynęły mi łzy. Dominika podeszła do mnie, przytuliła się i wyszła z mieszkania. Chwilę po niej z mieszkania wyszła Kamila. Mikołaj podszedł do mnie, złapał w pasie.
-Nareszcie sami.- Odrzekł a ja zaczęłam płakać.
-Masz rację nic nas nie łączy.- Krzyknęłam chrypnąc na dobre. Zabrałam z pokoju swoje rzeczy i wyszłam z jego mieszkania. Nie gonił mnie, choć miałam nadzieję że to zrobi. Zostawiłam u niego kurtkę, szłam przez park na krótki rękaw, trzęsąc się z zimna. Na całe szczęście tata mieszka niedaleko. Po dwudziestu minutach byłam już pod jego domem. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Drzwi otworzyła mi Julia. Bez wahania zaprosiła mnie do środka.
-Wojtka jeszcze nie ma, napijesz się czegoś?- Zapytała.
-Her....-Wydusiłam z siebie na dobre straciłam głos.
-A no tak Wojtek mi mówił że jesteś chora, przepraszam. Zrobię ci herbaty, siadaj.- Powiedziała a ja usiadłam przy stole. Julia zrobiła mi herbatę.
-Proszę.- Podała mi kubek z herbatą, kartkę i długopis.- Co cię do nas sprowadza?
Zalało mi mieszkanie.-Napisałam a Julia nachyliła się nade mną aby przeczytać.
-Ładne pismo.- Odrzekła.- A czemu u chłopaka nie jesteś?- Zapytała po chwili namysłu.
Rozstaliśmy się.
-Przykro mi nie wiedziałam.
A skąd mogłaś wiedzieć, nawet nie rozmawiamy.
-Jak nie rozmawiamy, a co teraz robimy?- Zaśmiała się.
No tak, masz rację.
-Jak się czujesz?
Fatalnie. Mam ochotę płakać.
-Dlaczego? Coś się stało?
Rozstałam się z Mikołajem.
-A dlaczego? Jeśli nie chcesz to nie musisz mi mówić.
Nie powiem...Napiszę...Spotykaliśmy się, było pięknie.
-To co się stało?
Jego córka Dominika, powiedziała że jestem na pocieszenie i nie zaprzeczył.
-No ale nie tłumaczył się, nie przeprosił?
Przeprosił i znów zaczęliśmy się spotykać, tak myślałam do momentu aż nie przyszła jego była żona, powiedział jej że nic nas nie łączy. Rozpłakałam się wzięłam swoje rzeczy i przyszłam tu.
-Przykro mi, będzie dobrze.- Powiedziała i mnie przytuliła. Sama nie wiem czemu się jej zwierzyłam ze swojego życia prywatnego, ale w tamtej chwili bardzo tego potrzebowałam. Wtuliłam się w nią i znów zaczęłam płakać.
Wiesz przez chwilę miałam nadzieję że naprawdę coś z tego będzie.
-Spokojnie, teraz nie możesz się denerwować. Powinnaś odpocząć. Chodź przygotuję ci łóżko.
Dzięki. Uśmiechnęłam się i poszłyśmy do mojego starego pokoju. Julia przyniosła mi czystą pościel i posłała łóżko. Na kartce napisała mi swój numer i w razie gdybym czegoś potrzebowała miałam jej napisać SMS-a. Jednak pierwszy SMS jakiego napisałam był wysłany do Mikołaja. Przywieź moje rzeczy do ojca. Wcisnęłam wyślij. Potem napisałam SMS-a do Juli że Mikołaj przywiezie moje rzeczy i w razie czego ma mówić że pojechałam do Ojca. Minęło może 15 minut gdy na podwórko wjechał samochód. Podeszłam do okna i zobaczyłam wysiadającego z niego Białacha. Znów w oczach pojawiły mi się łzy. Miałam otwarte drzwi do pokoju i słyszałam gdy Julia mówiła mu że pojechałam do ojca. Wciąż stałam w oknie wpatrując się jak odjeżdża. Teraz rozpłakałam się na dobre. Położyłam się na łóżku a po chwili moja poduszka była bardzo mokra.
-Przyniosłam ci leki.- Powiedziała Julia wchodząc do pokoju. Otarłam łzy i spojrzałam na nią swoimi spuchniętymi i czerwonymi oczami.- Jak się czujesz?
-Jak by mi ktoś wbił nóż w plecy.- Wyszeptałam i wzięłam leki.
-Prześpij się. Obudzić cię jak Wojtek wróci?- Kiwnęłam głową że nie i położyłam się spać. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam słysząc ciągłe dzwonienie. Zeszłam na dół a na lodówce wisiała kartka. Zaraz wracamy jak coś to dzwoń. Julia Ktoś wciąż dobijał się do drzwi, poszłam więc otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stało dwóch policjantów. Moja pierwsza myśl coś stało się ojcu i Juli.
-Ola, posłuchaj.- Zaczęła mówić Emilka.
-Tylko weź jej to delikatnie powiedz.- Szepnął jej Krzysiek na ucho ja jednak słyszałam.
-Powiecie o co chodzi?
-Bo....ale usiądź najpierw....
-Coś się stało ojcu? Emilka?- Na chwilę policjanci zamilkli.
-Nie nie, twojemu ojcu nic nie jest, my w innej sprawie.
-To co się stało?
-Białach miał wypadek.- Odpowiedział Krzysiek a mi zarwał się grunt pod nogami.
-Ja..ja..jak to?
-Posłuchaj. Wiemy tylko tyle że wpadł w poślizg, nie zapanował nad autem.
-Co z nim?- Zapytałam, byłam przerażona i zaczęłam płakać.
-Jest w szpitalu.
-Ale co z jego stanem, jest przytomny?
-Nie, ma liczne obrażenia.- Odparła Emilka a mi strasznie zakręciło się w głowie. Upadłam na podłogę. Ocknęłam się w szpitalu. Domyśliłam się że Emilka z Krzyśkiem wezwali pogotowie. Rozejrzałam się po sali. Obok mnie były puste łóżka. Jak by ktoś właśnie je posprzątał. Po chwili na sali pojawił się lekarz.
-Dzień dobry. Jak się pani czuje?
-Dobrze.
-Często Pani traci przytomność?
-Nie, pierwszy raz mi się zdarzyło.
-No dobrze. Coś panią boli?
-Nie nie. Panie doktorze, mogę iść do Mikołaja?
-Do kogo?
-Mikołaj Białach, jest tu po wypadku samochodowym.
-A pan Mikołaj jest właśnie operowany.
-A co z nim?
-Ma liczne obrażenia wewnętrzne. Operacja potrwa dość długo. Może Pani iść pod salę operacyjną jest tam jego żona i córki.
-Żona?
-No tak Pani Kamila Białach, tak się przedstawiła.
-A no tak, zapomniałam. Może mnie doktor powiadomić jak operacja się skończy?
-Oczywiście. Pani ojciec czeka przed salą, mam go poprosić?
-Tak, tak.- Odpowiedziałam a już po chwili Tato siedział koło mojego łóżka. Była z nim Julia ale musiała jechać do pracy. Tata posiedział u mnie do 23 i też pojechał a ja zasnęłam. Nad ranem obudził mnie lekarz.
-Pani Aleksandro.- Otworzyłam oczy.- Operacja się właśnie skończyła.
-Mogę do niego pójść?
-Tak oczywiście.- Powiedział lekarz a ja bardzo szybko znalazłam się pod salą operacyjną. Podeszłam do szklanej szyby, zaraz przy wejściu. Mikołaj był podpięty do wielu maszyn. Na monitorach było widać pracę jego serca. Do oczu napłynęły mi łzy, chwyciłam za klamkę, już miałam ją nacisnąć gdy ujrzałam stojącą przy oknie Kamilę. Nie weszłam, zostałam na korytarzu. Po chwili to ona wyszła do mnie.
-Co z nim?- Zapytałam.
-Jest nieprzytomny i to wszystko przez ciebie. Jeżeli on umrze....- Zaczęła płakać.- Idź stąd i nigdy nie wracaj. Nie zbliżaj się do mojej rodziny.- Powiedziała a ja jeszcze przez chwilę stałam jak słup soli. Wróciłam na salę i się rozpłakałam. O 7 przyszedł do mnie lekarz, był obchód.
-Dzień dobry.- Powiedział wchodząc na salę.
-Nie zbyt dobry.- Odpowiedziałam.- Czy mógłby pan mnie informować o stanie Mikołaja Białacha.
-Jest mały problem. Jego żona zakazała mówić o jego stanie zdrowia komukolwiek. A tym bardziej Pani.
-Jak to?
-Pani Kamila stwierdziła że jest Pani nie poczytalna psychicznie i że ich Pani nęka.
-Co proszę?- Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Rozpłakałam się, facet którego kocham jest nieprzytomny, a ja nawet nie wiem co z nim się dzieje.
-No dobrze, mogę powiedzieć tylko tyle że jeszcze się nie wybudził. Jego stan jest stabilny ale wciąż zły.
-Kiedy się wybudzi?
-Nie wiemy, to kwestia tygodnia, dwóch a nawet miesiąca.- Na tę wiadomość rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć.- Proszę się nie denerwować.
-Jak ma się nie denerwować? Mikołaj jest w śpiączce a ja nawet nie mogę do niego pójść.
-Ale naprawdę, zaszkodzi Pani nie tylko sobie ale i dziecku.- Powiedział lekarz a ja zbledłam.
-Dziecku? O czym Pan mówi?
-Jest Pani w ciąży. Nie wiedziała Pani o tym?
-Ja...ja...jak to w ciąży?
-Znaczy się chyba nie muszę Pani tłumaczyć skąd się biorą dzieci.
-Nie, nie.- Odpowiedziałam.- Kiedy wyjdę?
-Za dwa dni. Dobrze się Pani czuje jest Pani strasznie blada?
-Nie, jestem w ciąży z facetem który jest nieprzytomny i nawet o tym nie mogę mu powiedzieć.- Wrzasnęłam na lekarza, popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Jak to? Pani jest jego kochanką.
-Nie, Mikołaj jest po rozwodzie.
-Dobrze może Pani teraz iść do niego, jego żony nie ma wysłaliśmy ją do domu aby odpoczęła.
-Dziękuję.- Powiedziałam i już po chwili siedziałam przy jego łóżku. Złapałam go za rękę. Zaczęłam drugą dłonią jeździć po jego twarzy. Wyglądał jak by spał.
-Mikołaj, proszę cię obudź się. Ja sobie bez ciebie nie poradzę. Nie zostawiaj mnie samej w takiej chwili proszę.- Zaczęłam mówić. Jednak po chwili przyszedł lekarz.
-Pani Olu, proszę wrócić na swoją salę.
-Ale...ja chcę być przy nim....
-Obecnie to niemożliwe.
-Ale dlaczego?
-Będziemy wybudzać Pana Mikołaja. Proszę opuścić salę.

-No dobrze.- Zrezygnowana opuściłam salę.

Jak myślicie Mikołaj się wybudzi? 

wtorek, 3 maja 2016

Miniaturka majowa

Z okazji majówki mam dla was opowiadanie. Życzę miłego czytania. Pozdrawiam Domcia



Po śmierci ojca nie było mi łatwo. Mimo iż minęły już trzy miesiące ja dalej czuję się jak bym właśnie się o tym dowiedziała. Przed oczami ma obraz dwóch, dobrze znanych przeze mnie policjantów, mówiących mi że tato nie żyje. Na początku starałam sobie wmówić że to żart, że zaraz tato przyjdzie do mnie. Siądzie na moim szpitalnym łóżku i ucałuje w czółko. Najgorszy moment był gdy obok trumny mamy, opuszczono trumnę taty. Ból po stracie najbliższych, brak kogokolwiek. Milczenie. Potem oczywiście stypa i wszyscy składający mi kondolencje po śmierci ojca. Każdy opowiadał jaki to tato nie był wspaniały i dobry. Jedyne o czym ja wtedy myślałam to ucieczka do domu i ukrycie się przed wszystkimi. Do dziś się wiele nie zmieniło. Siedzę sama w moim mieszkaniu. Oglądam tv i wręcz tonami pochłaniam lody. Dlaczego ludzie jak są smutni to jedzą. Przecież to niedorzeczne. W tv leci właśnie jakiś program na temat jedzenia, nic ciekawego. W pewnym momencie ktoś zaczął się dobijać do moich drzwi. Poszłam otworzyć.
-Cześć.- Powiedziałam widząc za drzwiami wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę z tatuażem na lewym ramieniu.
-Ty jeszcze nie gotowa?- Zapytał wchodząc do mieszkania.
-Gotowa gdzie?
-Pisałem ci SMS-a.- Powiedział aspirant a ja wzięłam telefon z szafki i zajrzałam do skrzynki. Faktycznie mam kilka nieodczytanych wiadomości od Mikołaja.
  1. Za tydzień święto policjanta.
  2. Żyjesz jeszcze?
  3. Wpadnę jutro, pójdziemy na zakupy.
  4. Na pewno wszystko w porządku?
-Przepraszam nie słyszałam jak je dostałam.
-No proszę, znowu lody.- Powiedział sprzątając w moim salonie.
-Przepraszam co ty robisz?- Zapytałam widząc to wszystko.
-Ogarniam tu, a ty na co czekasz, mam ci zaproszenie wysłać.
-Co?
-No ubieraj się i jedziemy.
-Nigdzie nie jadę.
-Owszem jedziesz.
-Nie.
-Ola, do cholery, nie możesz cały czas siedzieć w domu. Rozumiem że nie jest ci łatwo, ale nie możesz się odcinać od świata.
-Nie odcinam się.
-No ciekawe, a z domu wychodzisz tylko do sklepu po lody. Może zaprzeczysz.
-Nie, nigdzie nie idę, nie mam ochoty na zakupy.
-Owszem masz, tylko jeszcze o tym nie wiesz.- Powiedział aspirant i ruszył w stronę mojej sypialni.
-A ty dokąd przepraszam?
-Sama się nie chcesz ubrać to ja cię ubiorę.- Przez dłuższą chwilę stałam zaskoczona a Mikołaj wybierał z szafy ubrania. Gdy zobaczyłam co wybrał, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wybrał moją ulubioną niebieską koszulę i do tego jeansy. Ten zestaw był idealny.- Proszę, a teraz marsz do łazienki się przebrać.
-A jak powiem że nie.
-To będę zmuszony sam cie w to przebrać.- Odrzekł Mikołaj.
-Protestuje. Nigdzie nie idę.
-Pójdziesz zobaczysz.- Powiedział aspirant, złapał mnie w pasie, przerzucił przez ramię i zaniósł do łazienki. Jedną ręką trzymając mnie w tali tak abym nie mogła się wydostać, drugą odkręcił wodę w w prysznicu i siłą mnie pod niego wrzucił. Stałam nieruchomo.
-Co może mam cię jeszcze rozebrać.- Powiedział, a ja byłam już totalnie zdezorientowana.
-Dam sobie radę.- Odparłam a aspirant wyszedł z łazienki. Co to miało być? Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w rzeczy jakie dał mi Mikołaj i wyszłam z łazienki.
-No to jedziemy.- Powiedział Mikołaj i podniósł się z kanapy.
-Mogę wiedzieć dokąd jedziemy?- Zapytałam, zakładając kurtkę.
-Do galerii.
-A po co?
-No nie możesz iść na bal w spodniach.
-Chwila jaki bal?
-Bal policjantów w tą sobotę.
-Kto powiedział że ja idę.
-No ja nie będziesz cały czas w domu siedzieć.
-No jasne i będę wysłuchiwać jaki to tato nie był dobry i że wszyscy mi współczują. Nie chcę znów przez to przechodzić.
-Olka, przestań, nie będziesz przez to przechodzić.
-A skąd to możesz wiedzieć?- Nie usłyszałam odpowiedzi. Białach mnie przytulił.
-To co jedziemy na zakupy?- Kiwnęłam głową potwierdzając i już po chwili byliśmy w drodze do galerii. Mikołaj wjechał na podziemny parking, zaparkował i udaliśmy się na parę rundek po sklepach. Akurat były wyprzedaże. Po kilku godzinach i dalszym braku sukienki postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Poszliśmy do kawiarni która była zaraz za rogiem od galerii. Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy sobie kawę, ja wzięłam dodatkowo sernik a Mikołaj jabłecznik.
-Kiedy wracasz do pracy?
-Nie wiem. Nie wiem czy jestem gotowa.
-Gotowa na co?
-No wiesz, jak wrócę do pracy to będę musiała zabrać rzeczy ojca.
-A no tak zapomniałem.
-Państwa zamówienie.- Kelnerka przyniosła nam ciasto i kawę, przerywając tym rozmowę, która stawała się coraz bardziej niezręczna.
-Wiesz, nie miałam okazji ci podziękować.
-Przestań.
-No ale gdyby nie ty, to naprawdę, dzięki.- Mikołaj pomógł mi przy pogrzebie ojca, bo ja nie byłam w stanie.
-Naprawdę nie ma za co.- Mikołaj delikatnie się do mnie uśmiechnął. Dokończyliśmy kawę i ciastko. Mikołaj poprosił o rachunek. Kelnerka po chwili przyniosła.
-To ile tam wyszło?- Zapytałam wyciągając z torebki portfel.
-Twoje nic.
-Ile ci oddać?
-No nic.
-Mikołaj nie denerwuj mnie, ile ci oddać?
-No nic, dziś ja stawiam. A ty postawisz jak już będziemy na patrolu.
-Niech będzie.- Odparłam, Mikołaj zapłacił i wyszliśmy z kawiarni.
-To gdzie teraz?- Zapytałam.
-Znam jeszcze jedno miejsce, na pewno tam coś znajdziemy.
-Okey.- Odparłam a Mikołaj zaprowadził mnie do sklepu niedaleko kawiarni. Weszliśmy do środa. Od razu koło nas znalazła się ekspedientka. Wyglądało na to że bardzo dobrze znała Mikołaja.
-O Pan Mikołaj w czym możemy pomóc?- Przyszedł do nas dość wysoki mężczyzna.
-Dzień dobry. Szukamy czegoś specjalnego.
-Rozumiem że dla tej pięknej damy?
-Tak Panie Arku. Dla Oli.
-Och piękne imię, a jeszcze piękniejsza kobieta.- Zarumieniłam się.
-Hym, ja tu jestem.- Odparł Mikołaj a mężczyzna szybko znalazł przepiękną kreację dla mnie. Sukienka była granatowa, taka księżniczka z rozkloszowanym dołem, do kolan. Śliczna miała ozdobne cekiny i była bez ramiączek, bez wahania ją kupiliśmy. Po zakupach wróciliśmy do mnie do mieszkania. Zaprosiłam Mikołaja do środka i przygotowałam nam szybki obiad.
Sobota. Wstałam bardzo wcześnie, co prawda bal jest dopiero na 17, ale musiałam jeszcze jechać do fryzjera i do kosmetyczki. W sumie to nie wiem po co jadę do fryzjera przecież mam krótkie włosy. Zjadłam szybkie śniadanie, wzięłam prysznic i pojechałam do fryzjerki. Byłam umówiona na 10.30. Potem udałam się do kosmetyczki. O godzinie 13 byłam już z powrotem w domu. Zjadłam więc obiad, odgrzewany z wczoraj. Około 16 zaczęłam się szykować a o 16.30 Mikołaj był już po mnie. Wciąż nie wiedziałam gdzie odbywa się bal. Aspirant nie chciał mi zdradzić tego szczegółu. Wsiedliśmy więc w jego auto i pojechaliśmy. Po 30 minutach jazdy, byliśmy na miejscu. Bal miał odbyć się w parku północnym. Wszędzie były białe namioty, stoły zastawione na ogromną liczbę gości a przede wszystkim orkiestra. Na stolikach były bileciki z nazwiskami. Znaleźliśmy z Mikołajem nasze, a tak się złożyło że siedzieliśmy obok siebie. Przy stoliku również siedziała Monika z Arturem i Krzysiek z Emilką. Z każdą minutą przybywało coraz więcej gości. Około 17.30 oficjalnie zaczął się bal. Nowa Pani komendant, dla mnie nowa, przywitała wszystkich gości i zaprosiła do zabawy. Mikołaj cały czas nalegał abym poszła tańczyć, ale ja cały czas odmawiałam. Przecież mam żałobę po ojcu. Mimo iż nie tańczyłam to i tak bardzo dobrze bawiłam się wśród znajomych. Aż zatęskniłam za pracą. Około 2 w nocy, postanowiliśmy z Mikołajem wrócić. Umówiliśmy się że będę u niego nocować. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i pojechaliśmy do mieszkania Mikołaja. Byłam tak zmęczona że zasnęłam w samochodzie. Rano obudziłam się przebrana w piżamę i leżałam w łóżku Mikołaja. Domyśliłam się że Mikołaj mnie tu przyniósł i przebrał. Przeciągnęłam się i udałam do kuchni gdzie Mikołaj czekał na mnie z śniadaniem.
-Hej jak się spało?
-Dzięki, dobrze.- Chwyciłam za kubek z kawą Mikołaja.
-Ej to moje.- Krzyknął udając zdenerwowanego.
-Przepraszam, zrób sobie drugą.- Uśmiechnęłam się popijając jego kawę. Mikołaj przygotował sobie drugą kawę i zajęliśmy się śniadaniem. Potem poszłam wziąć prysznic. Gdy skończyłam zauważyłam brak ręcznika i ubrań.
-Mikołaj mógł byś mi przynieść ręcznik.
-Po co ci?
-Bo chcę się wytrzeć.
-Po co?
-Mikołaj, nie denerwuj mnie. Daj mi ten ręcznik.
-To chodź sobie weź.
-No ty chyba oszalałeś.
-Nie ja nie oszalałem, wyjdź nie będę patrzył.
-Mikołaj daj ten ręcznik, bo nigdy stąd nie wyjdę.
-Czy ty mi grozisz?
-Nie ostrzegam.- Powiedziałam a po chwili przyszedł Mikołaj z ręcznikiem. Wszedł do łazienki bez pukania. Stałam jak wryta nie wiedząc co zrobić. Mikołaj się szczerzył jak mysz do sera. Zabrałam mu ręcznik.
-Odwróć się.- Powiedziałam a Mikołaj wykonał moje polecenie.
-Już mogę patrzeć.
-Nie.- Powiedziałam.- Dobra już.- Odrzekłam gdy tylko owinęłam się w ręcznik.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział a ja speszona wyszłam z łazienki. Poszłam do sypialni i ubrałam się w białą podkoszulkę i ciemne jeansowe spodenki. Usiadłam przed tv i czekałam aż aspirant wyjdzie z łazienki. Mikołaj bardzo swobodnie czuł się w moim towarzystwie. Nie powiem bardzo ładnie wyglądał w samych szortach, ale ze względu na mnie mógł założyć koszulkę. Nie czułam się komfortowo gdy tak paradował obok mnie prawie nago. Gdy skończył się krzątać po mieszkaniu, usiadł obok mnie i oboje zaczęliśmy oglądać jakąś komedię romantyczną. Mikołaj przyniósł z kuchni popcorn i tak spędziliśmy resztę dnia. Pod wieczór doszłam do wniosku że pora się zbierać do siebie. Mimo iż było mi bardzo przyjemnie w jego towarzystwie nie chciałam aby spędzał ze mną tyle czasu. Przecież ma córki które potrzebują go bardziej.
-Dobra, ja się zbieram.- Powiedziałam wstając z kanapy. Mikołaj złapał mnie za nadgarstki tego się w ogóle nie spodziewałam.
-Zostań jeszcze na kolacji.
-Nie Mikołaj i tak już długo tu siedzę.
-Ola proszę.
-No nie wiem, musisz mnie przekonać.- Zaśmiałam się a Mikołaj pociągnął mnie do siebie tak że leżałam na nim.
-Jesteś pewna?
-Tak.- Aspirant zaczął mnie łaskotać a ja pokładałam się ze śmiechu, próbując mu się wyrwać. Niechcący walnęłam go z pięści w twarz i rozcięłam mu wargę.
-Przepraszam, nie chciałam.- Oderwałam się od niego przerażona.
-No teraz to za karę tu zostajesz na noc.- Odparł a ja nie protestowałam.
-Chodź do kuchni, przyłożymy lód.- powiedziałam i złapałam Mikołaja za rękę, prowadząc go do kuchni. Wyjęłam z zamrażalki jakąś mrożonkę, owinęłam w ścierkę i przyłożyłam mu do ust.
-Ał.-Mikołaj syczał na mnie.
-Nie sycz, bo będzie bardziej bolało. Trzymaj to.- Powiedziałam a Mikołaj chwycił za mrożonkę którą trzymałam, tak że nasze dłonie na moment się splotły. Po chwili zabrałam dłoń. Odwróciłam się i zaczęłam szykować kolację. Po chwili poczułam jak ręce Mikołaja oplatają moje biodra.
-Co ty robisz?- Zapytałam gdy zaczął delikatnie jeździć dłonią po mojej szyi.
-Pięknie wyglądasz.- Powiedział i zaczął całować po szyi. Odwróciłam się, chciałam odejść ale tak się stało że niechcący się pocałowaliśmy. To było cudowne. Mikołaj tak świetnie całował że nie chciałam przerywać tej chwili. Założyłam ręce na jego silnych barkach i zaczęłam całować jeszcze namiętniej. Mikołaj delikatnie mnie podniósł. Objęłam go nogami i zaniósł mnie do sypialni. Potem wiadomo co się działo.
Kilka tygodni później.
Od kilku dni mam straszne mdłości, zrobiłam więc test ciążowy. Co prawda wyszedł negatywnie ale postanowiłam wykluczyć tą ewentualność u lekarza. Czekałam w mieszkaniu na Mikołaja który zaraz powinien wrócić z pracy. Zastanawiałam się jak mam mu powiedzieć że lekarz potwierdził ciążę i to w dodatku mnogą. Przygotowałam nam obiad. Mikołaj akurat wszedł do mieszkania.
-Cześć kochanie.
-Cześć.- Przywitaliśmy się namiętnym pocałunkiem.
-Jak ci minął dzień?
-Męcząco, ciągłe interwencje. Wrocław robi się coraz bardziej niebezpieczny.
-Oooo to chyba będziemy musieli się przeprowadzić.
-Dlaczego?
-Nie chcesz chyba żeby nasze dzieci się w niebezpiecznym mieście wychowywały.
-Jakie dzieci? O czym ty mówisz?
-Mikołaj bo ja.- Siadłam mu na kolanach.- Jestem w ciąży.
-Co? Naprawdę. Będziemy mieli dziecko.
-Dwójkę.- Powiedziałam a Mikołaj mnie pocałował.

Dwa miesiące później odbył się nasz ślub. Złożyliśmy sobie przysięgę. Wyjątkowy ślub. Był to podwójny policyjny ślub. Krzysiek i Emilka oraz Mikołaj i Ja. Tak się stało że po pięciu miesiącach na świat przyszły bliźniaki. Wojtek Mateusz i Zuzia Zofia Białach. I oczywiście Majka Zapała. Przeprowadziliśmy się na wieś. Kupiliśmy mały domek z ogromnym ogrodem.