Rozdział VI Szpital
Mikołaj
postanowił jechać najpierw na komendę, do ojca Oli, poinformować
go o całej tej sytuacji. Mikołaj pewnym krokiem doszedł do pokoju
Komendanta, zapukał.
-Wejść.
Mikołaj a co ty tutaj robisz?- Zapytał Wojciech.
-Była
strzelanina i Ola dostała, jest w szpitalu, na Polowej.
-Jezus
ale co z nią?
-Trudno
mi powiedzieć,
dostała w brzuch i straciła przytomność.
-Dobrze,
Mikołaj
zaraz cię przydzielę do innego patrolu.
-Nie
panie komendancie jadę
z panem do szpitala, nie zostawię Olki samej.
-No
dobrze tylko zgłoś
to dyżurnemu.- I pojechali we dwóch
do Szpitala. Do najważniejszej
Kobiety w ich życiu. Mikołaj był cały roztrzęsiony, nie
wiedział co się dzieje z jego ukochaną, całą drogę był jakiś
rozkojarzony, co dawało się odczuć. Wojciech miał najgorszy
scenariusz przed oczami że stracił po raz kolejny ważną osobę w
swoim życiu. Po 20 minutach byli już w szpitalu. Biegli korytarzem
pytając się każdej napotkanej pielęgniarki gdzie leży Aleksandra
Wysocka. W końcu ją znaleźli. Oboje stali przed szklanymi
drzwiami, Ola była podłączona do monitora, do ciała miała
przyczepione liczne kabelki.
-Czy
mogę
wejść do córki?-Wojciech
zapytał
pielęgniarki.
-Dobrze
ale tylko na pięć
minut.- Wysocki wszedł do sali.
-A
jak ona się
czuje?- Zapytał Mikołaj.
-Jest
stabilna ale straciła
dużo krwi i jak na razie jest nieprzytomna.
-Ale
wybudzi się?-Zapytał
Mikołaj ze łzami w oczach.
-Trzeba
mieć
nadzieję.-I pielęgniarka odeszła. Dzień wydawał się bardzo
ponury. Ciemne chmury okrywały niebo, delikatnie zasłaniając
niebo. Padał deszcz, grzmiało. Po chwili z sali wyszedł Wysocki
cały zapłakany, Mikołaj podszedł powiedział że będzie wszystko
dobrze i usiadł na krześle na korytarzu. Około godziny 23
komendant powiedział że powinni z Mikołajem wrócić
do domu. Mikołaj jednak nie chciał zostawić Oli samej i powiedział
że jeszcze chwilką zostanie. Mikołaj wykorzystując nieobecność
pielęgniarek wszedł na salę do Oli, usiadł na krześle obok
łóżka,
złapał Ole za rękę i zaczął do niej mówić.
Głos miał płaczliwy.
-Hej
Olcia, jak się czujesz. Pewnie cie wszystko boli. Nie martw się
przejdzie.......Pamiętasz
pierwszy dzień w pracy jak się spóźniłaś
i wpadłaś na mnie w korytarzu...... Pamiętasz ja byliśmy w parku
i karmiliśmy kaczki i ty wtedy wpadłaś do stawu i udawałaś że
nie umiesz pływać ja skoczyłem żeby cię ratować...... Pamiętasz
jak mi zawsze poprawiałaś humor ciastem wiśniowym....... A
pamiętasz może jak byliśmy w parku, byłaś tam pierwszy raz. Olka
ja tak dalej nie mogę obudź się proszę. -Mikołaj zaczął
płakać.- A pamiętasz jak sobie obiecaliśmy że będziemy sobie o
wszystkim mówić.
Więc jest coś co musisz wiedzieć. Bo chodzi o to że ja......
Kocham cię Ola... do szaleństwa od pierwszego wejrzenia.-Ola
otworzyła w tym momencie oczy.
-Mikołaj....-Słabiutkim
głosem odpowiedziała Ola. Mikołaj mocno ją przytulił i zaczął
płakać.
-Ola
ty żyjesz....-Powiedział
Mikołaj ze łzami w oczach.
-Co
się
stało?
-Nic
nie pamiętasz?-
Zapytał zdenerwowany a za razem szczęśliwy.
-Nie
nic sobie nie przypominam.- Ola popatrzyła
na Mikołaja z przerażeniem w oczach.
-Dostaliśmy
wezwanie do włamania i jeden z włamywaczy strzelił do ciebie,
naprawdę nic nie pamiętasz?
-Niestety nie.- Ola
powiedziała ze łzami w oczach, po czym zapadła grobowa cisza.
-Dobra
młoda
czego potrzebujesz?-Tak naprawdę nic nie potrzebowała, nie
wiedziała czy Mikołaj naprawdę wyznał jej miłość czy to był
tylko sen.
-Nic,
chociaż
Tata....-Powiedziała Ola.
-Twój
tata był
tu, pojechał do domu jakieś 15 minut temu.
-Powinnam
do niego zadzwonić
pewnie się martwi.
-Raczej
że
się martwi, w końcu to twój
tata. - Mikołaj
spojrzał na Olkę i się uśmiechnął.
-Masz
rację,
zaraz zadzwonię.
-To
ja już
pójdę
nie będę cię męczył. Na pewno nic nie potrzebujesz?
-Nie
na pewno, choć,
gdybyś mógł
pojechać do mnie do domu i przywieźć mi parę rzeczy, nie mam kogo
o to poprosić.
-Nie
no jasne, daj mi klucze do domu i już
jadę.
-Dziękuje
jesteś kochany. - Ola przytuliła Mikołaja i dała mu buziaka w
policzek. „czy
ten buziak coś
oznacza. Czy Olka słyszała gdy mówiłem
jej że ją kocham” całą drogę do domu Oli, Mikołaj zadręczał
się tymi pytaniami. Ola w tym czasie postanowiła zadzwonić do
Ojca.
Pierwszy
sygnał,
drugi, trzeci....
-Wysocki
słucham.-Powiedział
Wojciech.
-Cześć
Tato.- Powiedziała Ola radosnym głosem.
-Ola
dziecko....-W głosie
Wojciecha słychać było radość.-Jak się czujesz córciu?
-Dobrze,
choć
boli mnie brzuch.
-A
pamiętasz
co się stało?
-Niestety
nie, ale Mikołaj
mi już wszystko opowiedział.
-Mikołaj
jest z tobą?
-Nie
właśnie
pojechał do mnie do domu po rzeczy dla mnie.
-O
to miło
z jego strony.
-Tak... bardzo.
-A kiedy wychodzisz
ze szpitala?
-Nie
wiem nie było
jeszcze u mnie lekarza.
-No
dobrze, Ja muszę
kończyć słonko. Daj znać jak będziesz coś wiedziała.
-Dobrze, dobranoc
tato.
-Dobranoc
córciu.- Wojciech najchętniej
podszedł by teraz do córki
i ucałował
ją do snu i opowiedział jakąś bajkę.
W
tym samym czasie w domu Oli.
Mikołaj
wszedł już do mieszkania, bywał tam znacznie często więc
wiedział gdzie co jest, zapalił światło i powędrował do
sypialni. Otworzył szafę, rozejrzał się po niej i zaczął się
zastanawiać: „Po
co kobietą
aż tyle butów,
mi wystarczą
dwie pary.”, Ola miała ich całą szafkę, we wszystkich kolorach
tęczy. Mikołaj wyjął z szafy dużą czarną podróżną
torbę i zaczął pakować rzeczy dla Oli. Gdy już kończył pakować
rzeczy usłyszał dzwonek do drzwi, ponieważ był sam postanowił
otworzyć. W drzwiach stała kobieta, niska o blond włosach. Mikołaj
popatrzył na nią, nigdy wcześniej jej nie widział.
-Cześć
jest Olka?- Zapytała nieznajoma.
-Nie
nie ma. Mikołaj
Białach, jestem przyjacielem Oli.
-Beata
Gruda, miło
mi poznać. A o której
będzie
Ola w domu?
-No
nie prędko.-
Odpowiedział Mikołaj i posmutniał.
-Jak
to, coś
jej się stało?
-Tak
miała
wypadek, jest w szpitalu.
-Ale
nic poważnego
się jej nie stało?
-Postrzelili
ją.
Na razie wiem tyle że jest przytomna i nic nie pamięta.
-O
jejku biedna, przekażesz
jej że byłam?
-Jasne nie ma
sprawy.
-To do zobaczenia.
-No
cześć.-Mikołaj
stał jeszcze przez chwilę w drzwiach po czym poszedł dokończyć
pakowanie rzeczy. Po jakiś 15 minutach skończył, na łóżku
Oli siedział prze słodki miś Mikołaj postanowił że weźmie go
ze sobą do szpitala. Mikołaj zamkną za sobą drzwi i poszedł do
samochodu. Wrzucił torbę do bagażnika i pojechał, po drodze
zajechał jeszcze do całodobowego marketu aby zrobić drobne zakupy.
Po 40 minutach Mikołaj był już w szpitalu u Oli. Na łóżku
siedziała dziewczyna o brązowych włosach i pięknych niebieskich
oczach świecących się przy świetle księżyca wpadającego przez
okno obok łóżka.
Dziewczyna wpatrywała się w księżyc, wyglądała jak by odpłynęła
w myślach. Do sali wszedł mężczyzna z torbą podróżną,
małym misiem i siatką z owocami, dziewczyna jak by wyrwana z
rozmyślań spojrzała na niego.
-O
nareszcie jesteś.-
Powiedziała Ola patrząc na niego jak w obrazek.
-Tak,
przywiozłem
ci misia i owoce.-W tym momencie Mikołaj rozejrzał się po sali i
dodał. -Mam też słodycze.- Ola uśmiechnęła się.
-Ty
to wiesz jak mnie uszczęśliwić.
-No
ba. Był
już lekarz?
-Jeszcze
nie. Ale pielęgniarka
mówiła
że zaraz przyjdzie.
-A
jak się
czujesz?
-Dobrze
ale boli mnie brzuch.- W tym momencie na salę
przyszedł lekarz. Podszedł do łóżka
swojej pacjentki, popatrzył na kartę, potem na monitor, bo Ola była
podłączona do jakieś aparatury. Coś wpisał w karcie i zaczął
się przyglądać Oli.
-No
dobrze, więc
jak się Pani czuje?-Zapytał lekarz.
-Dobrze.
-A
coś
panią boli?
-Tak
brzuch i nic nie pamiętam.
-No
dobrze, a tak to wszystko w porządku?
-Tak,
nic więcej
mi nie dolega.
-No
dobrze w takim razie zrobimy jeszcze kilka badań
i jak wszystko będzie dobrze to za dwa dni wróci
Pani do domu.
-A
do pracy- Wtrącił
się Mikołaj.
-A przepraszam kim
Pan jest.
-Ja
jestem przyjacielem Olki.- „No właśnie
przyjacielem, czyli to musiał być tylko sen” pomyślała Ola a w
jej oczach pojawiły się łzy, jednak powiedziała sobie że jest
silna i nie będzie z tego powodu płakać.
-No
więc
do pracy raczej nie prędko może za dwa tygodnie a może dopiero za
miesiąc zobaczymy jak będzie się rana goić.
-A
co z tym że
nic nie pamięta?
-No
wie Pan to się
często zdarza, Pana przyjaciółka
z czasem odzyska pamięć. Jednak dobrze by było gdyby ktoś przy
niej był, przez najbliższe tygodnie.
-No
dobrze, zrozumiałem.
-Gdyby
się
coś działo to proszę wołać. A i niech pan za długo tu nie
siedzi, Pacjentka powinna teraz dużo odpoczywać.
-Dobrze,
nie zajmę
jej dużo czasu.
-Do widzenia.
-Do widzenia.
-No
to co młoda
szalejemy.
-Dobra
pokaż
mi co tam mi przywiozłeś.
-A
parę
czekolad, kilka batonów
i......Kinder niespodziankę.
-Na
prawdę?-
Ola uśmiechnęła się.
-No
tak myślałaś
że zapomnę o twoich ulubionych słodyczach. A tak w ogóle
to jak byłem
u ciebie to przyszła jakaś Beata...Gr....Gruda...Czy jakoś tak.
-Beata.A
nie wiesz co chciała?
-Nie,
powiedziała
żebym ci przekazał że była u ciebie.
-A no dobrze, Siadaj
co tak stoisz.
-Wiesz
nie będę
długo siedział, zaraz będę leciał jutro idę do pracy na rano.-
Olka się zasmuciła. Mikołaj widząc to przytulił ją i wyszeptał
jej do ucha:
-Nie
martw się,
jutro po pracy przyjadę.
-Ale
obiecujesz? - spytała
niepewnym głosem.
-Tak
obiecuję
i ze szpitala też cię odbiorę.
-Dziękuję-
Powiedziała Ola i pocałowała Mikołaja w policzek.
-Nie
masz za co mi dziękować.-
Powiedział Mikołaj jeszcze mocniej przytulając Olę. Siedzieli tak
przytuleni do siebie przez następne 10 minut, Ola czuła się w jego
ramionach bezpiecznie, on cieszył się że może przytulać
najważniejszą kobietę w jego życiu. W pewnym momencie Mikołaj
podniósł
się.
-No
młoda,
teraz naprawdę muszę iść.
-Nie
zostań
jeszcze chwilkę. Proszę.
-Olka
naprawdę
już dłużej nie mogę.
-No
dobrze-Mikołaj
podszedł do niej i dał jej buziaka w czoło. Ola uśmiechnęła się
delikatnie.
-Dobranoc.-
Powiedział Mikołaj wychodząc z sali.
-Dobranoc.-Odpowiedziała
Ola, po chwili dziewczyna zasnęła, była bardzo zmęczona
wydarzeniami tego dnia. Mikołaj wrócił
do domu, całą drogę myślał o ukochanej, czy na pewno wszystko z
nią dobrze i czy też go kocha.