Obudziłam
się z okropnym nastrojem. Niestety musiałam iść do pracy.
Najchętniej bym nie szła ale nie miałam zamiaru rozmawiać z
ojcem. A tym bardziej tłumaczyć mu z jakiego powodu mnie nie
będzie. Poszłam do łazienki, wzięłam długi prysznic, ubrałam
się, zrobiłam lekki makijaż i pojechałam do pracy. Auto
zaparkowałam tam gdzie zawsze. Wysiadając zobaczyłam Mikołaja,
też mnie zauważył i postanowił poczekać na mnie przed wejściem.
Podeszłam do niego.
-Cześć
kochanie.- Mikołaj podszedł do mnie chcąc się przywitać.
Ominęłam go i bez słowa poszłam do budynku. Weszłam na schodach
mijając ojca z którym również nie wymieniłam ani jednego słowa.
Poszłam przebrać się w mundur. Jeszcze przed odprawą poszłam
zrobić sobie kawę, bo rano nie zjadłam śniadania. Weszłam do
biura. Usiadłam przy swoim biurku a po chwili dołączył do mnie
Mikołaj. Cały czas czułam jego wzrok na swoim ciele. W pewnym
momencie nie wytrzymałam i wyszłam z biura, natykając się na
ojca.
-Ola
zapraszam do mnie.- Powiedział podniosłym głosem, powędrowałam
za nim. Weszliśmy do biura, usiadłam i czekałam aż zacznie
rozmowę.
-Co ci
nie odpowiada w Juli?- Walnął pytaniem z grubej rury.
-Wszystko.
Nie widzisz że leci na kasę.
-Nawet
jej nie znasz. Dlaczego tak o niej mówisz.
-Widocznie
mam powód.
-Ola,
chcesz czy nie musisz to zaakceptować.
-Ja
nic nie muszę.
-Zaręczyliśmy
się wczoraj.
-Co
zrobiliście?
-Zaręczyliśmy
się, to normalne że ludzie się zaręczają.
-Ile
to trwa?
-To
nie ma znaczenia.
-Owszem
ma.
-11
miesięcy.
-I
dopiero się o tym dowiedziałam. Możesz zapomnieć że masz córkę.-
Krzyknęłam i wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami. Poszłam do
biura, siadłam przy biurku i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam
płakać. Nie mogłam uwierzyć że ojciec dopiero teraz mi o tym
powiedział. A no tak nie powiedział dowiedziałam się przez
przypadek. Zapłakana poszłam na odprawę. Siedziałam i słuchałam
co ojciec ma do powiedzenia. Wyjątkowo nudziłam się na odprawie.
Potem poszłam do radiowozu gdzie czekał na mnie Mikołaj. W ciszy
udaliśmy się na patrol o ile ciągłe pytania Mikołaja można
nazwać ciszą.
-Czemu
płakałaś?
-Mam
powód.
-Jaki?
-Nie
ważne.
-Jak
by nie był ważny to byś nie płakała.
-Od
kiedy ty się tak interesujesz, tym co czuję co?
-Odkąd
cię poznałem.
-Do
prawdy.
-Tak,
Ola co się dzieje?
-Oprócz
tego że ojciec mnie oszukuje a dla ciebie jestem zabawką na
pocieszenie po nieudanym małżeństwie z Kamilą. Nic się nie
dzieje.
-Jaką
zabawką? Ola kto ci tak powiedział?- Mikołaj gwałtownie zatrzymał
radiowóz.
-Ty.
-Ciekawe
kiedy ci tak powiedziałem?
-Wczoraj,
jak twoje córki przyszły.- Mikołaj chciał coś powiedzieć jednak
dyżurny, na całe szczęście miał dla nas zadanie. Cały dzień
coś robiliśmy, radio nie milczało. Nie mieliśmy nawet przerwy na
obiad. Cały czas się coś działo na mieście. Na całe szczęście.
Na firmę zjechaliśmy około 20. Zdaliśmy broń i radiostację.
Mieliśmy koniec. Zmęczona udałam się ku wyjścia. Niestety mój
dowódca nie pozwolił na chwilę prywatności.
-Ola
poczekaj.- Krzyknął gdy już miałam wyjść. Opuściłam więc
budynek komendy i poczekałam na niego przy wyjściu.
-Streszczaj
się, śpieszy mi się.- Powiedziałam gdy podszedł do mnie.
-Musimy
chyba pogadać.
-Nie
wiem czy mamy o czym.
-Mamy,
musimy porozmawiać o nas.
-Mikołaj
nie ma już nas. Nie ma i nie było.
-Ola...poczekaj...-Mikołaj
szarpnął mnie za rękę gdy próbowałam odejść.
-Mógł
byś mnie nie szarpać?- Zapytałam próbując powstrzymać łzy.
-Nie
pozwolę ci tak po prostu odejść.
-Nie
masz wyjścia już to zrobiłam. A teraz pozwól mi odejść.
-Pozwolę,
ale najpierw patrząc mi prosto w oczy, wykrzycz że nic dla ciebie
nie znaczę. Wykrzycz, że to kiedy wtulałaś się we mnie było
nieporozumieniem.- Po policzkach spływały mi strumienie łez. Nie
potrafiłam tego powiedzieć, kocham go, kocham i będę kochała.
Bez słowa poszłam do samochodu. Na jego twarzy pojawił się
smutek. Płakałam jeszcze chwilę w samochodzie a potem pojechałam
do domu. Weszłam zapłakana na klatkę schodową i zobaczyłam
Dominikę. Córkę Mikołaja, była ostatnią osobą jakiej się
spodziewałam.
-Czekałam
na ciebie.- Powiedziała.- Coś się stało?
-Nie
to nic takiego, wejdziesz?- Zaprosiłam nastolatkę do mieszkania.
-Tak.
Na pewno wszystko dobrze?
-Na
pewno.- Weszłyśmy do środka, zapaliłam w mieszkaniu światło,
odłożyłam rzeczy na miejsce.- Napijesz się czegoś?
-Nie
nie, ja tylko na chwilkę. Taty nie ma?
-Nie
nie ma. A co się stało?
-Chciałam
z wami pogadać, ale jak go nie ma to pogadam z tobą.
-Siadaj
i mów co się dzieje.
-Bo
chciałam wam powiedzieć że się cieszę że jesteście razem.
Pasujecie do siebie a wczoraj no źle zareagowałam. Przepraszam.
-No
rychło w czas mnie zaakceptowałaś.- Pomyślałam na głos.
-Co ty
wygadujesz?
-Nie
jestem już z twoim tatą.- Powiedziałam starając się nie
rozpłakać.
-Jak
to, dlaczego? Co on takiego zrobił?
-Nie
ważne, miałaś rację że jestem na pocieszenie po waszej mamie.
-Nie
miałam tego na myśli. Ola, zerwaliście przez to co powiedziałam?
-Nie,
nie przez to co powiedziałaś. Nasz związek i tak nie miał
przyszłości.
-Dlaczego
tak mówisz. Pasujecie do siebie jak magnes do lodówki.
-Dobrze
wiesz że to nie prawda.
-Kogo
chcesz oszukać. Mnie czy siebie bo boisz się zaangażować?
-Nikogo
nie oszukuję, taka jest prawda. Mikołaj jest dużo starszy ode
mnie, mógłby być moim ojcem poza tym jest moim przełożonym.
-I co
z tego? Miłość nie wybiera. Ola tato cię kocha jestem tego pewna.
-Tak i
dlatego nawet o nas nie zawalczył.
-Wiesz
co ta rozmowa nie ma sensu. Pogadamy jak już ochłoniesz.- Dominika
opuściła moje mieszkanie. Poszłam się przebrać. W międzyczasie
w moim mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam je
otworzyć łudząc się że to Mikołaj. Niestety to była tylko
głupia nadzieja, za drzwiami stała moja sąsiadka, mieszkająca
nade mną.
-Dobry
wieczór.- Powiedziała kobieta, starałam się delikatnie uśmiechnąć
ale jakoś mi nie wychodziło.
-Coś
się stało?
-Tak,
zalało mi mieszkanie i przyszłam zobaczyć czy u pani czasem nic
nie zalało.
-Nie,
spokojnie wszystko jest dobrze.
-Jest
pani pewna?
-Tak.
-No
dobrze to miłego wieczoru, dobranoc.- Kobieta poszła do siebie.
Jeszcze chwilę stałam w drzwiach, mając nadzieję ze zobaczę
Białacha. Nie zobaczyłam. Weszłam do mieszkania. Pomyślałam że
ten wieczór na pewno nie będzie należał do najlepszych. Z tą
myślą poszłam spać. Nie mogłam zmrużyć oka. Wciąż myślałam
o Mikołaju i tym czy dobrze zrobiłam. No w końcu to ja zerwałam.
Swoją drogą ciekawe czy on teraz o mnie myśli. Leżałam tak
długo, długo. Zasnęłam gdy słońce zaczęło wschodzić. Na
szczęście mogłam się wyspać. Wczoraj skończyliśmy późno więc
dziś miałam na 10 do pracy. Budzik ustawiłam na 8.30. Sama nie
wiem ale te kilka godzin strasznie szybko mi minęło. Budzik
bezlitośnie dzwonił i dzwonił, w końcu zwaliłam się z łóżka
i go wyłączyłam. Wypiłam mocną kawę, wzięłam szybki prysznic,
ogarnęłam się i pojechałam do pracy. Tak bardzo nie miałam
ochoty widzieć Mikołaja. Moje pragnienie się spełniło, nie było
go dziś w pracy a ja spędziłam dzień za biurkiem wypełniając
zaległe raporty. Pierwszy raz odkąd pamiętam skończyłam pracę o
normalnej godzinie. Wyszłam z komendy, ledwo żyjąc co prawda ale z
uśmiechem że w końcu koniec. Minęłam się z Julią. Nawet
powiedziałam jej cześć. Nie wiem czemu miałam bardzo dobry humor.
Gdy wróciłam do mieszkania czekała na mnie Dominika.
-No
nareszcie, ile można czekać?
-Długo
czekałaś? A w ogóle co tu robisz?
-Godzinę
czekałam, myślałam że masz wolne jak tata.
-Nie
dziś pracowałam.- Odparłam i weszłyśmy do mieszkania.
-Widzę
humor dopisuje, nie to co ojcu.
-Tak
dopisuje, mów co się do mnie sprowadza.- Powiedziałam wstawiając
wodę na herbatę.
-Ochłonęłaś
już więc przyszłam kontynuować naszą wczorajszą rozmowę.
-Nie
ma co kontynuować.
-Jest,
Ola tata się załamał.
-Dominika
nie chcę rozmawiać na temat twojego ojca.
-Ola,
obiecałaś mi kiedyś że mimo wszystko będziemy mogły na siebie
liczyć.
-No i
co to ma do rzeczy?
-Chcę
ci pomóc.
-Ale
nie ma w czym, chyba że chcesz zmywać naczynia.
-Ola,
dobrze wiesz że jest. Ojciec siedzi i ryczy patrząc się w twoje
zdjęcie. Ja już nie mam do niego siły. Już rozstanie z matką
lepiej przeżył. Weź coś zrób.
-Niby
co? My już nie jesteśmy razem. Sam musi sobie z tym poradzić.
-Dobrze
wiesz że nie. On cię potrzebuje.
-Do
czego? Żebym była jego maskotką na pocieszenie i gorszy dzień?
-Nie,
on potrzebuje ciebie jako wsparcia i miłości. Ola on nie est sobą,
siedzi i ryczy. Widziałaś kiedyś ojca w takim stanie?
-Nie.
-No
właśnie, więc sobie wyobraź co on musi czuć skoro przez ciebie
płacze.- Nie wiedziałam co mam zrobić, Mikołaj przeze mnie
płacze, ale przecież byłam tylko na pocieszenie. Rozmawiałam z
Dominiką do późnego wieczora. Około 21 pożegnałam się z nią.
Zaproponowałam jej że ją odwiozę ale nastolatka chciała jeszcze
zajść do koleżanki po książki. Gdy wyszła położyłam się
spać.