Rano obudził mnie budzik.
Była 7.10. I właśnie w takiej chwili żałowałam że jestem
policjantem. Najchętniej zabiła bym wynalazcę budzika. A mogłam
zostać nauczycielem. Wstawała bym może wcześniej ale co prawda
nie siedziała bym do 20 w pracy. Zrobiłam sobie lekkie śniadanie,
wzięłam szybki prysznic i pojechałam do pracy. Wysiadłam z auta,
a przed komendą ujrzałam mojego ojca. Było widać że to właśnie
na mnie czeka. Podeszłam do niego.
-Cześć córciu.-
Podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.
-Cześć. Coś się stało
że na mnie czekasz?
-Musimy porozmawiać.
-Tato jeśli dalej chcesz
mnie namawiać na....-Zaczęłam się drzeć pod komenda, ale ojciec
mi przerwał.
-Ola, dasz skończyć
staremu prykowi. Ja rozumiem że przynudzam.- Zaczął się śmiać a
na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Uwielbiałam gdy
tak mówił.
-No to o czym chcesz
pogadać?
-Dziś spędzisz patrol za
biurkiem, ale spokojnie tylko dziś.- Zaczął zapewniać mnie
ojciec.
-A mogę wiedzieć
dlaczego?
-Aspirant wziął wolne na
żądanie.
-Coś się stało?
-Córka mu zachorowała
czy coś takiego.- Odrzekł tato.
-A, no to co idziemy.-
Powiedziałam wchodząc na komendę. Poszłam się przebrać i udałam
się na odprawę. Tato jak nigdy zaczął strasznie przynudzać na
odprawie. Po zakończeniu udałam się do biura i wypełniałam
papiery. Około godziny 13 zadzwonił do mnie telefon. Nie znałam
tego numeru ale postanowiłam odebrać.
-Wysocka słucham.
-Halo Olka...-Usłyszałam
męski, zdyszany głos.
-Kto mówi?
-Białach.
-Coś się stało?
-Potrzebuję pomocy.
-Co się dzieje?-
Przestraszyłam się. Zdziwiło mnie że aspirant zadzwonił o pomoc
właśnie do mnie.
-Przyjedź do swojego
mieszkania jak najszybciej i wyślij mi SMS-em adres.
-Ale po co?
-Nie zadawaj pytań,
błagam zrób to jak najszybciej.
-No dobra, ale powiedz
chociaż co się stało.
-Nie teraz, potem ci
wyjaśnię.
-Mikołaj...-Ten jednak
się rozłączył. Bardzo szybko wybiegłam z biura i pojechałam do
domu. Nie wiem czemu to zrobiłam, mogłam przecież zostać
zawieszona. Wsiadłam do samochodu i po dziesięciu minutach byłam
już pod blokiem. W głowie miałam już najgorszy scenariusz. Nie
miałam pojęcia co się mogło wydarzyć. Szybko weszłam na trzecie
piętro bo właśnie na nim znajdowało się moje mieszkanie.
Zamknęłam za sobą drzwi i dla pewności rozejrzałam się po nim
czy aby na pewno nikogo nie ma w środku. Było czysto. Zadzwoniłam
więc do aspiranta. Nie odbierał. Po chwili usłyszałam dzwonek do
drzwi. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez judasza. Zobaczyłam
dwie dziewczynki. Szybko otworzyłam.
-Dzień dobry, mogę wam w
czymś pomóc?- Zapytałam widząc przerażenie w oczach dziewczynek.
-Dzień dobry. W sumie to
tak ale czy mogły byśmy nie rozmawiać o tym na korytarzu?-
Zaproponowała starsza z dziewczynek. Zaprosiłam je do środka.
Dziewczynki usiadły na kanapie i rozglądały się po moim
mieszkaniu.
-Może się czegoś
napijecie?- Zaproponowałam.
-Ja poproszę wodę jeśli
to nie problem.
-Żaden.- Poderwałam się
i poszłam do kuchni. Nalałam do szklanki wody i ujrzałam w
przejściu starszą z dziewczynek.
-Bo Proszę
Pani....-Zaczęła mówić speszona.
-Co się stało?
-Nazywam się Dominika
Białach a w salonie siedzi moja siostra Ania. Pani Ola prawda?
-Tak zgadza się, a co was
do mnie sprowadza?
-Tato powiedział że się
Pani nami zajmie.
-Tato?
-Mikołaj Białach.
Podobno jest Pani jego znajomą.- Nie wiedziałam o co w tym
wszystkim chodzi. Córki aspiranta siedzą u mnie w mieszkaniu,
twierdzą że mam się nimi zająć bo tak powiedział Mikołaj.
-A powiedz mi. Wasz tata
powiedział wam dlaczego ja mam się wami zająć?
-Nie, podał mi adres i
kazał przyjechać. To tato nic Pani nie powiedział?- No i pojawiło
się pytanie na które nie miałam pojęcia jak mam podpowiedzieć.
Zaczęłam się zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi.
-A wasz tata powiedział
kiedy was odbierze?
-Nie, nic nie mówił. Ale
Pani też nic nie powiedział. To my nie będziemy pani przeszkadzać.
Pójdziemy już.- Nastolatka poszła do salonu po swoją młodszą
siostrę.
-Nie zostańcie, nie
przeszkadzacie mi.
-Ale no tato nic nawet
Pani nie powiedział. Nie chcemy się narzucać.
-Nie narzucacie się.
Zostańcie. Jesteście głodne?- Dziewczynki pokiwały głowami
potwierdzając. Zaprosiłam je do kuchni i przygotowałam im
naleśniki. Pomagały mi przy nich. Po około godzinie po obiedzie
nie było śladu. Naczynia były pomyte a my siedziałyśmy w moim
salonie i odrabiałyśmy lekcje. Robiło się coraz później a
aspirant nie dawał znaku życia. Próbowałam się z nim
skontaktować. Nic nie odbierał. Miałam już najgorsze przeczucia.
Około 19 zrobiłam dziewczynkom kolację.
-Chodźcie do kuchni,
zrobiłam wam kolację.
-Dziękuję ciociu.-
Młodsza z dziewczynek dała mi buziaka w policzek nie wiedziałam co
mam zrobić, miałam troszkę mieszane uczucia.
-Ania, przepraszam Panią
za siostrę.
-Nic się nie stało.
-To możemy mówić do
Pani ciociu?- zapytała Ania.
-Tak możecie.- Usiedliśmy
do kolacji. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam pewna
że to Mikołaj przyjechał po dziewczynki. Nawet nie spojrzałam
przez judasza. Od razu otworzyłam.
-Tato a co ty tu robisz?-
Za drzwiami ujrzałam nie ojca dziewczynek a swojego ojca.
-Możesz mi wyjaśnić
czemu wyszłaś z pracy bez mojej zgody?- Powiedział tato bardzo
zdenerwowanym głosem.
-Po prostu miałam powód.-
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Sama nie znałam powodu dla
którego wróciłam do domu wcześniej.
-Ola, to ze jesteś moją
córką nie usprawiedliwia cię od tego typu zachowań. Dobrze wiesz
że powinienem cię za to zawiesić.- Tato zaczął robić mi
kazanie.
-Dobra weź skończ, oboje
wiemy że ta rozmowa nie ma sensu.
-Ola, wyjaśnij mi
dlaczego to zrobiłaś?
-Nie ma czego wyjaśniać.
-Ola.- Tato wrzasnął na
mnie.
-To nie jest dobry moment
na taką rozmowę.
-Dlaczego?
-Bo mam gości.-
Odrzekłam, weszłam do kuchni. Dziewczynki kończyły jeść
kolację. Tato wszedł do mojego mieszkania.
-Dzień dobry.
-Dobry wieczór się mówi
ośle.- Dominika zwróciła Ani uwagę.
-Sama jesteś osłem.
-Ej, dziewczynki nie
kłóćcie się. Tato napijesz się czegoś?
-Kawę możesz mi zrobić.-
Odrzekł mój ojciec. Dziewczynki w międzyczasie skończyły jeść
kolację i poszły do salonu. Włączyły sobie TV. Ja zostałam z
ojcem w kuchni.
-Ola, czyje to dzieci?
-Białacha.
-A co one tu robią?-
Zapytał tato, położyłam na stole dwa kubki kawy. Usiadłam
naprzeciwko ojca.
-Mikołaj musi coś
załatwić i ja się opiekuje dziewczynkami.
-To dlatego wyszłaś
wcześniej z pracy?
-Tak.
-Czy ciebie i aspiranta
coś łączy?- Tato zszokował mnie tym pytaniem. Nie sądziła że
takie pytanie kiedykolwiek padnie.
-Nie, nic nas nie łączy
po prostu opiekuje się jego córkami.
-Ola, mam nadzieję że
mnie nie okłamujesz.
-Nie nie okłamuję cię,
a ty przyszedłeś się dowiedzieć czemu wyszłam wcześniej z pracy
czy masz jeszcze jakąś sprawę do mnie?
-Nie nie mam żadnej
sprawy. Pójdę już.
-No dobrze. Zadzwoń jak
do domu dojedziesz.
-A zapomniał bym. Jutro
macie wolne z aspirantem. Nie mogę się do niego dodzwonić to
powiedz mu jak po córki przyjedzie.
-Dobrze.- Tato dał mi
buziaka w policzek i opuścił moje mieszkanie. Udałam się do
salonu. Dziewczynki oglądały jakiś film historyczny. Robiło się
coraz później. Zegarek wybił 22 a Mikołaja dalej nie było.
Zaczęłam się martwić. Ze względu na tak późną godzinę.
Zrobiłam dziewczynką moje łóżko. Poszły spać do mojej
sypialni. Ja natomiast położyłam się na kanapie. Sama nie wiem
kiedy zasnęłam. Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca,
leniwie wkradające się na moją twarz. Poszłam do łazienki.
Dziewczynki jeszcze spały. Zrobiłam nam śniadanie. Poszłam je
obudzić.
-Hej, dziewczynki,
wstańcie.- Delikatnie szarpnęłam starą dziewczynkę za ramie.
-Już już.- Odpowiedziała
próbując obudzić siostrę.- Anka wstawaj.
-Chwila.
-No wstawaj.
-Już wstaje.- Dziewczynki
otworzyły oczy, po chwili jadłyśmy już śniadanie.
-Na którą macie dziś do
szkoły?
-Nie chcę iść dziś do
szkoły.
-Ale musicie, zawiozę
was.
-A tata do cioci dzwonił?
-Nie nie dzwonił. A do
was?
-Też nie. Nic mu nie jest
prawda?
-Tak, wszystko z nim w
porządku.- Przytuliłam dziewczynki.- Dobra, nie pójdziecie do
szkoły. Ale tylko dlatego że wasz ojciec nic o tym nie wspomniał.
-Dzięki ciocia.- Dominika
mnie przytuliła. Zjadłyśmy śniadanie. No i w moim mieszkaniu
rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Cześć Olka. Dzięki że
się nimi zajęłaś.
-Hej tato.
-No cześć dziewczynki.-
Aspirant przywitał się ze swoimi córkami.
-Pa ciociu.
-Cześć dziewczynki.-
Przytuliłam się do nich.- Możecie iść już do samochodu, chcę
zamienić kilka słów z waszym tatą.
-No pewnie, miłego dnia
ciociu.
-Dzięki, wzajemnie.-
Dziewczynki poszły a Mikołaj wszedł do mojego mieszkania.
Zamknęłam drzwi aby sąsiedzi nie słyszeli naszej rozmowy.
-Możesz mi to wszystko
wyjaśnić.
-W pracy.
-Mamy wolne. Ojciec u mnie
był.
-Zawiesił cię?
-Na całe szczęście nie,
musiałam mu nieźle na ściemniać i długo się tłumaczyć. Ale ty byś mi mógł wyjaśnić
o co tu chodzi.
-Nie miałem z kim
dziewczynek zostawić.
-I dlatego zadzwoniłeś
do mnie.
-No nie wiedziałem co mam
zrobić.
-Przepraszam, rozumiem to
że masz problemy w domu. Wybaczyłam ci to ze się na mnie wyżywałeś
w pracy. Ale to co zrobiłeś wczoraj to był szczyt chamstwa i brak
odpowiedzialności. Co ty sobie myślisz że ja jestem jakąś niańką
do twoich dzieci. Mam dość tego jak się zachowujesz. Człowieku,
przecież one mogły adres pomylić, ja mogłam nie wrócić do domu.
Po drodze do mnie mogło im się coś stać. Czy ty w ogóle myślisz.
-Rozumiem że jesteś zła
ale to była naprawdę krytyczna sytuacja.
-Krytyczna sytuacja. Ty
się słyszysz? Mam dość twoich krytycznych sytuacji.
-No przepraszam, myślałem
że mi pomożesz.
-Pomogłam, ale nie myśl
więcej o sobie tylko o dziewczynkach. Wiesz jakie one były
przerażone. Czy ty w ogóle myślisz?
-Ale możesz się tak nie
drzeć.
-Drzeć, człowieku ja
jeszcze głosu nie podniosłam.- Dopiero teraz zauważyłam że
Mikołaj ledwo trzyma się na nogach. Ewidentnie był pod wpływem
alkoholu.
-Nie krzycz.
-Mikołaj, czy ty piłeś?
-Ja nie.
-Dobra nie kłam widzę.
Dziewczynki nigdzie z tobą nie pojadą.
-To moje dzieci.
-Tak twoje, ale ja nie
pozwolę żeby one wsiadły do samochodu który będziesz prowadził.
Mikołaj jesteś jeszcze pod wpływem. Co ty wyprawiasz.
-Daj mi spokój.- Mikołaj
opuścił moje mieszkanie. Szybko zbiegłam na dół. Zamówiłam
taksówkę dla dziewczynek. Wróciły do domu a ja zabrałam Mikołaja
do siebie. Położyłam na kanapie. Około godziny 16 zaczął
kontaktować.
-Gdzie ja jestem.
-No proszę, w końcu się
księżniczka obudziła.
-Co ja tu robię?
-No wiesz, zapomniałeś
że masz dzieci, poszedłeś się napić a dzieci zostawiłeś u
mnie.
-Muszę jechać do domu.
-Nie najpierw mi wyjaśnisz
co ty wyprawiasz.
-Nic, daj mi święty
spokój.
-Nie, siedzisz tu do puki
nie wytrzeźwiejesz. Czemu się tak wczoraj nawaliłeś?
-Nie nawaliłem.
-No pewnie, ale chwiejnym
krokiem tu się zjawiłeś wsiadłeś za kółko, podrzuciłeś mi
swoje dzieci i zapomniałeś jak się tu znalazłeś?
-To nie tak.
-Do prawdy. Możesz mi to
wyjaśnić masz na to dosłownie pięć minut.
-Ola nie wściekaj się,
nie miałem co zrobić z dziewczynkami.
-Nie miałeś co zrobić.
Może wystarczyło się nimi zająć. To takie trudne, lepiej iść
się napić?- Mikołaj opuścił moje mieszkanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz