niedziela, 27 marca 2016

2.2

Rano obudził mnie budzik. Była 7.10. I właśnie w takiej chwili żałowałam że jestem policjantem. Najchętniej zabiła bym wynalazcę budzika. A mogłam zostać nauczycielem. Wstawała bym może wcześniej ale co prawda nie siedziała bym do 20 w pracy. Zrobiłam sobie lekkie śniadanie, wzięłam szybki prysznic i pojechałam do pracy. Wysiadłam z auta, a przed komendą ujrzałam mojego ojca. Było widać że to właśnie na mnie czeka. Podeszłam do niego.
-Cześć córciu.- Podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.
-Cześć. Coś się stało że na mnie czekasz?
-Musimy porozmawiać.
-Tato jeśli dalej chcesz mnie namawiać na....-Zaczęłam się drzeć pod komenda, ale ojciec mi przerwał.
-Ola, dasz skończyć staremu prykowi. Ja rozumiem że przynudzam.- Zaczął się śmiać a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Uwielbiałam gdy tak mówił.
-No to o czym chcesz pogadać?
-Dziś spędzisz patrol za biurkiem, ale spokojnie tylko dziś.- Zaczął zapewniać mnie ojciec.
-A mogę wiedzieć dlaczego?
-Aspirant wziął wolne na żądanie.
-Coś się stało?
-Córka mu zachorowała czy coś takiego.- Odrzekł tato.
-A, no to co idziemy.- Powiedziałam wchodząc na komendę. Poszłam się przebrać i udałam się na odprawę. Tato jak nigdy zaczął strasznie przynudzać na odprawie. Po zakończeniu udałam się do biura i wypełniałam papiery. Około godziny 13 zadzwonił do mnie telefon. Nie znałam tego numeru ale postanowiłam odebrać.
-Wysocka słucham.
-Halo Olka...-Usłyszałam męski, zdyszany głos.
-Kto mówi?
-Białach.
-Coś się stało?
-Potrzebuję pomocy.
-Co się dzieje?- Przestraszyłam się. Zdziwiło mnie że aspirant zadzwonił o pomoc właśnie do mnie.
-Przyjedź do swojego mieszkania jak najszybciej i wyślij mi SMS-em adres.
-Ale po co?
-Nie zadawaj pytań, błagam zrób to jak najszybciej.
-No dobra, ale powiedz chociaż co się stało.
-Nie teraz, potem ci wyjaśnię.
-Mikołaj...-Ten jednak się rozłączył. Bardzo szybko wybiegłam z biura i pojechałam do domu. Nie wiem czemu to zrobiłam, mogłam przecież zostać zawieszona. Wsiadłam do samochodu i po dziesięciu minutach byłam już pod blokiem. W głowie miałam już najgorszy scenariusz. Nie miałam pojęcia co się mogło wydarzyć. Szybko weszłam na trzecie piętro bo właśnie na nim znajdowało się moje mieszkanie. Zamknęłam za sobą drzwi i dla pewności rozejrzałam się po nim czy aby na pewno nikogo nie ma w środku. Było czysto. Zadzwoniłam więc do aspiranta. Nie odbierał. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez judasza. Zobaczyłam dwie dziewczynki. Szybko otworzyłam.
-Dzień dobry, mogę wam w czymś pomóc?- Zapytałam widząc przerażenie w oczach dziewczynek.
-Dzień dobry. W sumie to tak ale czy mogły byśmy nie rozmawiać o tym na korytarzu?- Zaproponowała starsza z dziewczynek. Zaprosiłam je do środka. Dziewczynki usiadły na kanapie i rozglądały się po moim mieszkaniu.
-Może się czegoś napijecie?- Zaproponowałam.
-Ja poproszę wodę jeśli to nie problem.
-Żaden.- Poderwałam się i poszłam do kuchni. Nalałam do szklanki wody i ujrzałam w przejściu starszą z dziewczynek.
-Bo Proszę Pani....-Zaczęła mówić speszona.
-Co się stało?
-Nazywam się Dominika Białach a w salonie siedzi moja siostra Ania. Pani Ola prawda?
-Tak zgadza się, a co was do mnie sprowadza?
-Tato powiedział że się Pani nami zajmie.
-Tato?
-Mikołaj Białach. Podobno jest Pani jego znajomą.- Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Córki aspiranta siedzą u mnie w mieszkaniu, twierdzą że mam się nimi zająć bo tak powiedział Mikołaj.
-A powiedz mi. Wasz tata powiedział wam dlaczego ja mam się wami zająć?
-Nie, podał mi adres i kazał przyjechać. To tato nic Pani nie powiedział?- No i pojawiło się pytanie na które nie miałam pojęcia jak mam podpowiedzieć. Zaczęłam się zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi.
-A wasz tata powiedział kiedy was odbierze?
-Nie, nic nie mówił. Ale Pani też nic nie powiedział. To my nie będziemy pani przeszkadzać. Pójdziemy już.- Nastolatka poszła do salonu po swoją młodszą siostrę.
-Nie zostańcie, nie przeszkadzacie mi.
-Ale no tato nic nawet Pani nie powiedział. Nie chcemy się narzucać.
-Nie narzucacie się. Zostańcie. Jesteście głodne?- Dziewczynki pokiwały głowami potwierdzając. Zaprosiłam je do kuchni i przygotowałam im naleśniki. Pomagały mi przy nich. Po około godzinie po obiedzie nie było śladu. Naczynia były pomyte a my siedziałyśmy w moim salonie i odrabiałyśmy lekcje. Robiło się coraz później a aspirant nie dawał znaku życia. Próbowałam się z nim skontaktować. Nic nie odbierał. Miałam już najgorsze przeczucia. Około 19 zrobiłam dziewczynkom kolację.
-Chodźcie do kuchni, zrobiłam wam kolację.
-Dziękuję ciociu.- Młodsza z dziewczynek dała mi buziaka w policzek nie wiedziałam co mam zrobić, miałam troszkę mieszane uczucia.
-Ania, przepraszam Panią za siostrę.
-Nic się nie stało.
-To możemy mówić do Pani ciociu?- zapytała Ania.
-Tak możecie.- Usiedliśmy do kolacji. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam pewna że to Mikołaj przyjechał po dziewczynki. Nawet nie spojrzałam przez judasza. Od razu otworzyłam.
-Tato a co ty tu robisz?- Za drzwiami ujrzałam nie ojca dziewczynek a swojego ojca.
-Możesz mi wyjaśnić czemu wyszłaś z pracy bez mojej zgody?- Powiedział tato bardzo zdenerwowanym głosem.
-Po prostu miałam powód.- Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Sama nie znałam powodu dla którego wróciłam do domu wcześniej.
-Ola, to ze jesteś moją córką nie usprawiedliwia cię od tego typu zachowań. Dobrze wiesz że powinienem cię za to zawiesić.- Tato zaczął robić mi kazanie.
-Dobra weź skończ, oboje wiemy że ta rozmowa nie ma sensu.
-Ola, wyjaśnij mi dlaczego to zrobiłaś?
-Nie ma czego wyjaśniać.
-Ola.- Tato wrzasnął na mnie.
-To nie jest dobry moment na taką rozmowę.
-Dlaczego?
-Bo mam gości.- Odrzekłam, weszłam do kuchni. Dziewczynki kończyły jeść kolację. Tato wszedł do mojego mieszkania.
-Dzień dobry.
-Dobry wieczór się mówi ośle.- Dominika zwróciła Ani uwagę.
-Sama jesteś osłem.
-Ej, dziewczynki nie kłóćcie się. Tato napijesz się czegoś?
-Kawę możesz mi zrobić.- Odrzekł mój ojciec. Dziewczynki w międzyczasie skończyły jeść kolację i poszły do salonu. Włączyły sobie TV. Ja zostałam z ojcem w kuchni.
-Ola, czyje to dzieci?
-Białacha.
-A co one tu robią?- Zapytał tato, położyłam na stole dwa kubki kawy. Usiadłam naprzeciwko ojca.
-Mikołaj musi coś załatwić i ja się opiekuje dziewczynkami.
-To dlatego wyszłaś wcześniej z pracy?
-Tak.
-Czy ciebie i aspiranta coś łączy?- Tato zszokował mnie tym pytaniem. Nie sądziła że takie pytanie kiedykolwiek padnie.
-Nie, nic nas nie łączy po prostu opiekuje się jego córkami.
-Ola, mam nadzieję że mnie nie okłamujesz.
-Nie nie okłamuję cię, a ty przyszedłeś się dowiedzieć czemu wyszłam wcześniej z pracy czy masz jeszcze jakąś sprawę do mnie?
-Nie nie mam żadnej sprawy. Pójdę już.
-No dobrze. Zadzwoń jak do domu dojedziesz.
-A zapomniał bym. Jutro macie wolne z aspirantem. Nie mogę się do niego dodzwonić to powiedz mu jak po córki przyjedzie.
-Dobrze.- Tato dał mi buziaka w policzek i opuścił moje mieszkanie. Udałam się do salonu. Dziewczynki oglądały jakiś film historyczny. Robiło się coraz później. Zegarek wybił 22 a Mikołaja dalej nie było. Zaczęłam się martwić. Ze względu na tak późną godzinę. Zrobiłam dziewczynką moje łóżko. Poszły spać do mojej sypialni. Ja natomiast położyłam się na kanapie. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca, leniwie wkradające się na moją twarz. Poszłam do łazienki. Dziewczynki jeszcze spały. Zrobiłam nam śniadanie. Poszłam je obudzić.
-Hej, dziewczynki, wstańcie.- Delikatnie szarpnęłam starą dziewczynkę za ramie.
-Już już.- Odpowiedziała próbując obudzić siostrę.- Anka wstawaj.
-Chwila.
-No wstawaj.
-Już wstaje.- Dziewczynki otworzyły oczy, po chwili jadłyśmy już śniadanie.
-Na którą macie dziś do szkoły?
-Nie chcę iść dziś do szkoły.
-Ale musicie, zawiozę was.
-A tata do cioci dzwonił?
-Nie nie dzwonił. A do was?
-Też nie. Nic mu nie jest prawda?
-Tak, wszystko z nim w porządku.- Przytuliłam dziewczynki.- Dobra, nie pójdziecie do szkoły. Ale tylko dlatego że wasz ojciec nic o tym nie wspomniał.
-Dzięki ciocia.- Dominika mnie przytuliła. Zjadłyśmy śniadanie. No i w moim mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Cześć Olka. Dzięki że się nimi zajęłaś.
-Hej tato.
-No cześć dziewczynki.- Aspirant przywitał się ze swoimi córkami.
-Pa ciociu.
-Cześć dziewczynki.- Przytuliłam się do nich.- Możecie iść już do samochodu, chcę zamienić kilka słów z waszym tatą.
-No pewnie, miłego dnia ciociu.
-Dzięki, wzajemnie.- Dziewczynki poszły a Mikołaj wszedł do mojego mieszkania. Zamknęłam drzwi aby sąsiedzi nie słyszeli naszej rozmowy.
-Możesz mi to wszystko wyjaśnić.
-W pracy.
-Mamy wolne. Ojciec u mnie był.
-Zawiesił cię?
-Na całe szczęście nie, musiałam mu nieźle na ściemniać i długo się tłumaczyć. Ale ty byś mi mógł wyjaśnić o co tu chodzi.
-Nie miałem z kim dziewczynek zostawić.
-I dlatego zadzwoniłeś do mnie.
-No nie wiedziałem co mam zrobić.
-Przepraszam, rozumiem to że masz problemy w domu. Wybaczyłam ci to ze się na mnie wyżywałeś w pracy. Ale to co zrobiłeś wczoraj to był szczyt chamstwa i brak odpowiedzialności. Co ty sobie myślisz że ja jestem jakąś niańką do twoich dzieci. Mam dość tego jak się zachowujesz. Człowieku, przecież one mogły adres pomylić, ja mogłam nie wrócić do domu. Po drodze do mnie mogło im się coś stać. Czy ty w ogóle myślisz.
-Rozumiem że jesteś zła ale to była naprawdę krytyczna sytuacja.
-Krytyczna sytuacja. Ty się słyszysz? Mam dość twoich krytycznych sytuacji.
-No przepraszam, myślałem że mi pomożesz.
-Pomogłam, ale nie myśl więcej o sobie tylko o dziewczynkach. Wiesz jakie one były przerażone. Czy ty w ogóle myślisz?
-Ale możesz się tak nie drzeć.
-Drzeć, człowieku ja jeszcze głosu nie podniosłam.- Dopiero teraz zauważyłam że Mikołaj ledwo trzyma się na nogach. Ewidentnie był pod wpływem alkoholu.
-Nie krzycz.
-Mikołaj, czy ty piłeś?
-Ja nie.
-Dobra nie kłam widzę. Dziewczynki nigdzie z tobą nie pojadą.
-To moje dzieci.
-Tak twoje, ale ja nie pozwolę żeby one wsiadły do samochodu który będziesz prowadził. Mikołaj jesteś jeszcze pod wpływem. Co ty wyprawiasz.
-Daj mi spokój.- Mikołaj opuścił moje mieszkanie. Szybko zbiegłam na dół. Zamówiłam taksówkę dla dziewczynek. Wróciły do domu a ja zabrałam Mikołaja do siebie. Położyłam na kanapie. Około godziny 16 zaczął kontaktować.
-Gdzie ja jestem.
-No proszę, w końcu się księżniczka obudziła.
-Co ja tu robię?
-No wiesz, zapomniałeś że masz dzieci, poszedłeś się napić a dzieci zostawiłeś u mnie.
-Muszę jechać do domu.
-Nie najpierw mi wyjaśnisz co ty wyprawiasz.
-Nic, daj mi święty spokój.
-Nie, siedzisz tu do puki nie wytrzeźwiejesz. Czemu się tak wczoraj nawaliłeś?
-Nie nawaliłem.
-No pewnie, ale chwiejnym krokiem tu się zjawiłeś wsiadłeś za kółko, podrzuciłeś mi swoje dzieci i zapomniałeś jak się tu znalazłeś?
-To nie tak.
-Do prawdy. Możesz mi to wyjaśnić masz na to dosłownie pięć minut.
-Ola nie wściekaj się, nie miałem co zrobić z dziewczynkami.

-Nie miałeś co zrobić. Może wystarczyło się nimi zająć. To takie trudne, lepiej iść się napić?- Mikołaj opuścił moje mieszkanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz