środa, 30 marca 2016

2.3

Minęło już kilka miesięcy. Coraz lepiej mi się pracuje w policji. Od kilku tygodni w patrolu jeżdżę z Moniką. Nie doszłam do porozumienia z Mikołajem i nasz patrol został rozdzielony. Cały czas się z nim kłócę. Mam dość ta nieodpowiedzialnego policjanta. Jego córki mnie bardzo polubiły i często do mnie wpadają. Tego dnia wstałam dość późno. Zaspałam. Szybko ubrałam się i pojechałam na komendę. Wbiegłam na odprawę spóźniona. Tato zostawił to bez komentarza.
-No dobrze. A teraz kilka spraw organizacyjnych. Jak wiecie za trzy tygodnie święto policjanta. Przychodzą nowe awanse z czego jestem zadowolony, ale razem z tym przychodzi czas na bal policjantów. Liczę na waszą obecność. No dobrze możecie iść. Posterunkowa Wysocka. Zapraszam do mnie.- Bardzo szybko znalazłam się w gabinecie ojca, nie miałam pojęcia co mógł ode mnie chcieć.
-Chciałeś mnie widzieć.
-Tak siadaj.- Usiadłam naprzeciwko ojca.
-Więc co się stało?
-Mam nadzieję że na bal policjantów pójdziesz ze mną.
-Z miłą chęcią tato. To wszystko, bo wiesz mam służbę.
-Tak tak, leć już.- Opuściłam gabinet ojca w bardzo dobrym humorze. Nie trwał on zbyt długo bo na korytarzu spotkałam aspiranta. Wpadliśmy na siebie.
-O przepraszam.- Odrzekłam.- A nie jednak nie.- Dodałam gdy spostrzegłam że to Mikołaj.
-Jeszcze tej tu brakowała.- Powiedział aspirant.
-O co ci chodzi?- Zapytałam poirytowana odpowiedziom Białacha.
-Nic, ale fajnie że nastawiasz moje córki przeciwko mnie.
-Nie rozumiem.
-To zacznij, masz się do nich nie zbliżać.
-Przepraszam że uraziłam twoją dumę i chociaż pokazuje im troszkę zainteresowania. Bo ze strony rodziców nie mogą na to liczyć.- Odeszłam zdenerwowana. Mikołaj i Kamila na dobre postanowili się rozwieść. Dziewczynki nie chcąc uczestniczyć w awanturach przychodziły do mnie. Dominika byłą załamana zachowaniem rodziców często płakała. Ania jest mała i zbyt wiele nie rozumie na całe szczęście. Dziewczynki nie raz wspominały że mikołaj w ogóle się nimi nie interesuje i że bardzo często to one są przedmiotem awantur, bo żadne z rodziców nie chce się nimi zająć. Nie raz tłumaczyłam dziewczynkom że rodzice je kochają ale jak widać Mikołaj miał mi to za złe. Zdenerwowana weszłam do biura. Monika od razu zauważyła mój zły humor.
-Czego chciał stary?
-Żebym poszła z nim na bal.
-I o to jesteś wściekła?
-Nie Białacha na korytarzu spotkałam. Jak można być takim idiotom.
-Ola, nie rozumiem. Zawsze wyzywasz się z Mikołajem, ale dalej nie rozumiem dlaczego i o co.
-Nie ważne.
-Co on ci takiego zrobił?
-No wyobraź sobie że pan aspirant uważa że jego córki się z nim nie dogadują przeze mnie.
-Dlaczego przez ciebie?
-Bo spędzam z nimi za dużo czasu.
-A właściwie czemu spędzasz z nimi czas przecież są od ciebie sporo młodsze.
-No tak, ale kiedyś Mikołaj zrobił ze mnie niańkę do dziewczyn nawet nic o tym nie mówiąc mi. No i zaprzyjaźniłam się z dziewczynkami, mamy dobry kontakt.
-Więc co jest w tym złego?
-To że Białach rozwodzi się z żoną, dziewczynki myślą że to przez nie bo są ciągłym przedmiotem awantur.
-No to dupa. Ale że Białach tak do ciebie z problemem wyskoczył.
-No też mnie to nie cieszy. No jak można być takim durniem.
-Oj Olka Olka.
-Co?
-No wiesz kto się czubi ten się lubi.
-Zabawne.- Wyszłyśmy z biura i udałyśmy się do radiowozu. Miałyśmy znakomite humory. Po piętnastu minutach patrolu dostaliśmy pierwsze wezwanie. Dzień mijał nam spokojnie. Około piętnastej wróciłyśmy na komendę w celu skorzystania z przysługującej nam przerwy. Weszłyśmy na stołówkę.
-O witam Panie. Co dla was słoneczka.- Przywitała nas Pani Zosia.
-Dzień dobry. Ja poproszę gołąbki i surówkę.
-Dzień dobry. Dla mnie to samo.- Udałyśmy się do wolnego stolika. Usiadłyśmy i po kilku minutach otrzymałyśmy nasze zamówienie. Zjadłyśmy sobie obiad i udałyśmy się do biura wypełnić raporty. Siadłam przy biurku. Do biura wparował Jacek.
-Cześć. A co cie do nas sprowadza.
-Olka, jakaś dziewczyna do ciebie przyszła, koniecznie chce rozmawiać z tobą.
-Ale...no dobra niech wejdzie.- Do naszego biura weszła Dominika. Byłam zdziwiona jej obecnością na komendzie.
-To ja wam nie będę przeszkadzała.- Powiedziała Monika ulatniając się z pokoju.
-Dominika co ty tu robisz?- Dziewczyna była cała roztrzęsiona i zapłakana.
-Bo ja już dłużej tak nie mogę.
-Ale co się stało. Siadaj.- Wskazałam na krzesło. Dziewczyna usiadła a ja siadłam na biurku naprzeciwko niej.
-Bo ja mam jej już dosyć.- Mówiła szlochając.
-Ale kogo? Uspokój się, na spokojnie mi powiedz co się stało.
-Mam dosyć matki.
-Ale co ona robi? Mam iść po twojego ojca?
-Nie, on i tak ma mnie gdzieś.
-Ale Dominika co ty mówisz on cie kocha. Przecież jesteś jego córką.
-No i dlatego bagatelizuje całą sprawę.
-Jaką sprawę? Dominika co się dzieje.
-Ola, ja przyszłam do ciebie bo nie wiem co mam robić. Ja już nie daję rady.
-Ale co się takiego dzieje?- Przestraszyłam się, pomyślałam że może ktoś się nad dziewczynkami znęca.
-No bo Tato się wyprowadził i prawie wcale z nami nie rozmawia. A mama...- Dziewczyna znów się rozpłakała.
-Co z mamą, coś jej się stało?
-Tak stało się. Pije cały czas, nie zajmuje się nami. Jest cały czas pijana. Wracam ze szkoły jest pijana do nieprzytomności. Idę do szkoły to leczy kaca alkoholem. Ja mam już dość.- Nastolatka wtuliła się we mnie.
-Już spokojnie, zaraz coś na to poradzimy.- Starałam się uspokoić jakoś Dominikę ale to nie było łatwe. Dopiero po około piętnastu minutach się uspokoiła. - Czemu nie jesteś w szkole?- Zapytałam chcąc zmienić temat.
-Bo mam dziś do 13 lekcje.
-To może wróć do domu, odpocznij a ja zobaczę co da się zrobić.
-Nie chcę tam wracać. Ona znowu jest pijana. Byłam tam już.- Nastolatka mówiła to z niesamowitym spokojem w głosie. Nie wiedziałam co mam zrobić.
-Dobra, weź. Idź do mnie a wieczorem odwiozę cię do domu.- Zaproponowałam. Nastolatka opuściła pomieszczenie. Po kilku minutach przyszła Monika.
-To była córka Mikołaja?
-Tak.
-A co chciała?
-Muszę coś załatwić. Później pogadamy.- Wyszłam z biura i poszłam do dyżurnego.
-Hej Jacuś.
-O a co sprowadza do mnie najpiękniejszy patrol?
-Szóstka już była na przerwie?
-No właśnie zjechali na firmę a co?
-Nie nic. Dzięki.
-Nie ma za co.- Powiedział niepewnie dyżurny a ja udałam się do biura Mikołaja. Pewnym krokiem weszłam do pomieszczenia. Stanęłam przed biurkiem aspiranta.
-Mikołaj musimy pogadać.
-Rozmawialiśmy rano.
-To ważne.- warknęłam na aspiranta.
-To ja was zostawię samych tylko się nie pozabijajcie.- Odrzekł Mieszko i wyszedł.
-To o czym chcesz porozmawiać?
-O twoich córkach.
-Chyba wyraziłem się jasno masz je zostawić w spokoju.
-Nie zostawię.- wrzeszczeliśmy na siebie.
-Podaj powód.
-Była dziś u mnie Dominika, pięć minut temu wyszła z mojego biura.
-Po co u ciebie była?
-Bo ma problem.
-A czemu nie przyszła z tym do mnie.- Aspirant zmiękł i był bardzo przejęty, chyba zrozumiał że nie ma zbyt dobrego kontaktu z córką.
-Może dlatego że się nią nie interesujesz.
-Jak to się nią nie interesuje?
-To są jej słowa na mnie tak nie patrz.
-Przecież ale.....jak to...- Mikołaj nie był w najlepszym nastroju.
-Nie wiem o co chodzi ale jest kiepsko. Mikołaj Dominika naprawdę się tym przejmuje.
-Ale, ja naprawdę...to jest moja córeczka.
-Wiem Mikołaj ja to wiem ale ona tego nie widzi.
-A po co u ciebie była?
-Tak jak mówiłam ma problem.
-Przejdź do rzeczy.
-Kurcze nie wiem jak mam ci to powiedzieć. Ty się wyprowadziłeś od Kamili?
-No tak już dawno.
-Dziewczynki z nią mieszkają.
-No tak, Ola mów o co chodzi.
-Bo Dominika mi powiedziała że Kamila cały czas jest pijana i ze to przez to że się wyprowadziłeś.
-Jak to Kamila pijana?
-Normalnie rano pije a wieczorem jest nieprzytomna.
-Gdzie ona teraz jest?
-Kto?
-Dominika no raczej nie Kamila.- Mikołaj wrzasną.
-Dałam jej klucze od mojego mieszkania.
-Mam prośbę pojedziesz ze mną do mieszkania Kamili. Spakujemy Anię i zabiorę ją do siebie?
-Nie ma problemu ale teraz jesteśmy w pracy.
-Wiem. Dzięki.- Mikołaj mnie przytulił.
-Za co?
-No że od razu do mnie z tym przyszłaś. Nie wiedziałem że masz taki dobry kontakt z dziewczynkami. Niesłusznie rano na ciebie naskoczyłem.
-No z tym się muszę zgodzić. Dobra czekam po pracy na parkingu.
-Dzięki.- Opuściłam biuro Mikołaja i wróciłam do swojego gdzie czekała na mnie Monika.
-I co?
-Nic...
-No jak nic, to po co byłaś u Białacha?
-Musiałam coś załatwić.
-A no dobra dobra ni wnikam, to wasze prywatne sprawy. To co wracamy na patrol?
-No tak tak.- Wróciłyśmy z Moniką do patrolowania niebezpiecznych ulic Wrocławia. Około 18 zjechaliśmy na firmę. Poszłam wypełnić raporty i o 19 czekałam na aspiranta przed komendą. Zjawił się po piętnastu minutach.
-Przepraszam, sporo papierów. Długo czekałaś?
-Nie chwilkę tylko.
-No to dobrze. Jesteś autem?
-Tak, a co?
-nie nic, miałaś jechać ze mną.
-Ale to żaden problem samochód może tu zostać. Pojedziemy twoim.
-No dobra to wskakuj. Jeszcze raz ci dziękuję że od razu z tym do mnie przyszłaś.
-Przestań. Mówiłam już nie ma za co.- Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mieszkania Kamili. Weszliśmy do środka. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Na podłodze było pełno butelek po alkoholu, bałagan, a w całym mieszkaniu czuć było odór alkoholu. Okropny widok. Weszłam do pokoju Ani i zaczęłam pakować jej rzeczy. Mikołaj poszedł w tym czasie do sypialni. Gdy skończyłam pakowanie, poszłam do Mikołaja. Stał nad łóżkiem na którym spała Kamila.
-Jak ja mogłem tego nie zauważyć?
-Przestań to nie twoja wina.
-Jak nie moja, gdybym wiedział wcześniej.
-Mikołaj, dziewczynkom nic się nie stało. Spokojnie.- Przytuliłam go. Potem opuściliśmy mieszkanie aspiranta. Pojechaliśmy do niego.
-Wejdziesz na kawę?- Zaproponował.
-Nie wiem, jest już późno i nie chcę się narzucać.
-Ola przestań, zapraszam na górę.
-No może na małą kawę się skuszę.- Weszliśmy do mieszkania aspiranta. W środku czekały na nas jego córki.
-O już jesteście.- Przywitały się z nami.
-To ja zrobię kawy.- Powiedział Mikołaj. Ja natomiast zostałam z dziewczynkami. Oglądałyśmy TV. Mikołaj zrobił kawę i przyniósł ja do salonu. Postawił na stoliku. Rozmawialiśmy bardzo długo. Potem obejrzeliśmy jakiś film. Zrobiło się bardzo późno i postanowiłam wrócić do domu.
-A ty dokąd?- Mikołaj złapał mnie za nadgarstki gdy chciałam wstać z kanapy.
-No do domu już jest późno.
-Ja cie nie puszczę do domu o tej godzinie.
-Mikołaj jestem już duża poradzę sobie.
-Nawet nie ma takiej opcji, śpisz tu.
-Widzę że z tobą nie wygram.- Odrzekłam, Mikołaj przygotował dziewczynkom kanapę. Ja miałam spać w sypialni. Poszłam się umyć. Ze względu na brak piżamy dostałam koszulę Mikołaja. Była na mnie za duża ale bardzo wygodna. Szybko wskoczyłam do łóżka. Mikołaj zaczął szykować sobie miejsce do spania na podłodze.
-A co ty robisz?- Zapytałam widząc co wyprawia.
-No szykuje sobie miejsce do spania.
-No ty chyba żartujesz. Nie będziesz spał na podłodze.- Powiedziałam, robiąc miejsce na łóżku tak aby się zmieścił.- Kładź się.- Powiedziałam. Mikołaj był speszony. Było to widać po jego oczach.- Spokojnie nie gryzę.
-No dobra.- Odrzekł i położył się obok. Miałam ochotę wtulić się w niego, wiedziałam jednak że to nie jest najlepszy pomysł. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudziła mnie Dominika.
-Ej Olka wstawaj, wstawaj....-Nastolatka szarpała mnie za ramie. Byłam wtulona w Mikołaja. Szybko oderwałam się od niego.
-Co się stało?
-Mama przyszła...
-Jak mama.
-No normalnie, jest pijana i krzyczy bardzo na klatce schodowej.
-Zaraz poczekaj....idź do Ani ja to załatwię.- Odrzekłam po chwili namysłu. Nastolatka wykonała moje polecenie. Obudziłam Mikołaja.
-Mikołaj...obudź się...
-Co się dzieje?
-Kamila przyszła napita, robi awanturę.
-Co robi?- powiedział ledwo przytomnym głosem.
-Jest pijana i się kłóci. Idź to załatw.- Powiedziałam wracając do poprzedniego zajęcia, jakim było spanie. Kontynuowanie tej czynności nie było mi dane. Do sypialni wparowała Kamila.
-A szybko się pocieszyłeś. Jeszcze rozwodu nie mamy a ty już inną posuwasz.- Wykrzyczała Kamila a ja z Mikołajem siedliśmy na łóżku, na baczność.
-Kamila to nie tak, mnie i Olę nic nie łączy.- Mikołaj zaczął się tłumaczyć. Mi było strasznie głupio, nie wiedziałam co mam zrobić.
-No pewnie i dlatego razem śpicie. Ta mała suka musi być niezła w łóżku skoro została na śniadanie.
-Wypraszam sobie takie słowa na mój temat.- Warknęłam na Kamilę.

-No proszę jeszcze gówniara będzie mi pyskować.- Kamila złapała jakiś przedmiot z półki i rzuciła nim w moim kierunku. Poczułam ogromny ból głowy.

niedziela, 27 marca 2016

2.2

Rano obudził mnie budzik. Była 7.10. I właśnie w takiej chwili żałowałam że jestem policjantem. Najchętniej zabiła bym wynalazcę budzika. A mogłam zostać nauczycielem. Wstawała bym może wcześniej ale co prawda nie siedziała bym do 20 w pracy. Zrobiłam sobie lekkie śniadanie, wzięłam szybki prysznic i pojechałam do pracy. Wysiadłam z auta, a przed komendą ujrzałam mojego ojca. Było widać że to właśnie na mnie czeka. Podeszłam do niego.
-Cześć córciu.- Podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.
-Cześć. Coś się stało że na mnie czekasz?
-Musimy porozmawiać.
-Tato jeśli dalej chcesz mnie namawiać na....-Zaczęłam się drzeć pod komenda, ale ojciec mi przerwał.
-Ola, dasz skończyć staremu prykowi. Ja rozumiem że przynudzam.- Zaczął się śmiać a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Uwielbiałam gdy tak mówił.
-No to o czym chcesz pogadać?
-Dziś spędzisz patrol za biurkiem, ale spokojnie tylko dziś.- Zaczął zapewniać mnie ojciec.
-A mogę wiedzieć dlaczego?
-Aspirant wziął wolne na żądanie.
-Coś się stało?
-Córka mu zachorowała czy coś takiego.- Odrzekł tato.
-A, no to co idziemy.- Powiedziałam wchodząc na komendę. Poszłam się przebrać i udałam się na odprawę. Tato jak nigdy zaczął strasznie przynudzać na odprawie. Po zakończeniu udałam się do biura i wypełniałam papiery. Około godziny 13 zadzwonił do mnie telefon. Nie znałam tego numeru ale postanowiłam odebrać.
-Wysocka słucham.
-Halo Olka...-Usłyszałam męski, zdyszany głos.
-Kto mówi?
-Białach.
-Coś się stało?
-Potrzebuję pomocy.
-Co się dzieje?- Przestraszyłam się. Zdziwiło mnie że aspirant zadzwonił o pomoc właśnie do mnie.
-Przyjedź do swojego mieszkania jak najszybciej i wyślij mi SMS-em adres.
-Ale po co?
-Nie zadawaj pytań, błagam zrób to jak najszybciej.
-No dobra, ale powiedz chociaż co się stało.
-Nie teraz, potem ci wyjaśnię.
-Mikołaj...-Ten jednak się rozłączył. Bardzo szybko wybiegłam z biura i pojechałam do domu. Nie wiem czemu to zrobiłam, mogłam przecież zostać zawieszona. Wsiadłam do samochodu i po dziesięciu minutach byłam już pod blokiem. W głowie miałam już najgorszy scenariusz. Nie miałam pojęcia co się mogło wydarzyć. Szybko weszłam na trzecie piętro bo właśnie na nim znajdowało się moje mieszkanie. Zamknęłam za sobą drzwi i dla pewności rozejrzałam się po nim czy aby na pewno nikogo nie ma w środku. Było czysto. Zadzwoniłam więc do aspiranta. Nie odbierał. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez judasza. Zobaczyłam dwie dziewczynki. Szybko otworzyłam.
-Dzień dobry, mogę wam w czymś pomóc?- Zapytałam widząc przerażenie w oczach dziewczynek.
-Dzień dobry. W sumie to tak ale czy mogły byśmy nie rozmawiać o tym na korytarzu?- Zaproponowała starsza z dziewczynek. Zaprosiłam je do środka. Dziewczynki usiadły na kanapie i rozglądały się po moim mieszkaniu.
-Może się czegoś napijecie?- Zaproponowałam.
-Ja poproszę wodę jeśli to nie problem.
-Żaden.- Poderwałam się i poszłam do kuchni. Nalałam do szklanki wody i ujrzałam w przejściu starszą z dziewczynek.
-Bo Proszę Pani....-Zaczęła mówić speszona.
-Co się stało?
-Nazywam się Dominika Białach a w salonie siedzi moja siostra Ania. Pani Ola prawda?
-Tak zgadza się, a co was do mnie sprowadza?
-Tato powiedział że się Pani nami zajmie.
-Tato?
-Mikołaj Białach. Podobno jest Pani jego znajomą.- Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Córki aspiranta siedzą u mnie w mieszkaniu, twierdzą że mam się nimi zająć bo tak powiedział Mikołaj.
-A powiedz mi. Wasz tata powiedział wam dlaczego ja mam się wami zająć?
-Nie, podał mi adres i kazał przyjechać. To tato nic Pani nie powiedział?- No i pojawiło się pytanie na które nie miałam pojęcia jak mam podpowiedzieć. Zaczęłam się zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi.
-A wasz tata powiedział kiedy was odbierze?
-Nie, nic nie mówił. Ale Pani też nic nie powiedział. To my nie będziemy pani przeszkadzać. Pójdziemy już.- Nastolatka poszła do salonu po swoją młodszą siostrę.
-Nie zostańcie, nie przeszkadzacie mi.
-Ale no tato nic nawet Pani nie powiedział. Nie chcemy się narzucać.
-Nie narzucacie się. Zostańcie. Jesteście głodne?- Dziewczynki pokiwały głowami potwierdzając. Zaprosiłam je do kuchni i przygotowałam im naleśniki. Pomagały mi przy nich. Po około godzinie po obiedzie nie było śladu. Naczynia były pomyte a my siedziałyśmy w moim salonie i odrabiałyśmy lekcje. Robiło się coraz później a aspirant nie dawał znaku życia. Próbowałam się z nim skontaktować. Nic nie odbierał. Miałam już najgorsze przeczucia. Około 19 zrobiłam dziewczynkom kolację.
-Chodźcie do kuchni, zrobiłam wam kolację.
-Dziękuję ciociu.- Młodsza z dziewczynek dała mi buziaka w policzek nie wiedziałam co mam zrobić, miałam troszkę mieszane uczucia.
-Ania, przepraszam Panią za siostrę.
-Nic się nie stało.
-To możemy mówić do Pani ciociu?- zapytała Ania.
-Tak możecie.- Usiedliśmy do kolacji. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam pewna że to Mikołaj przyjechał po dziewczynki. Nawet nie spojrzałam przez judasza. Od razu otworzyłam.
-Tato a co ty tu robisz?- Za drzwiami ujrzałam nie ojca dziewczynek a swojego ojca.
-Możesz mi wyjaśnić czemu wyszłaś z pracy bez mojej zgody?- Powiedział tato bardzo zdenerwowanym głosem.
-Po prostu miałam powód.- Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Sama nie znałam powodu dla którego wróciłam do domu wcześniej.
-Ola, to ze jesteś moją córką nie usprawiedliwia cię od tego typu zachowań. Dobrze wiesz że powinienem cię za to zawiesić.- Tato zaczął robić mi kazanie.
-Dobra weź skończ, oboje wiemy że ta rozmowa nie ma sensu.
-Ola, wyjaśnij mi dlaczego to zrobiłaś?
-Nie ma czego wyjaśniać.
-Ola.- Tato wrzasnął na mnie.
-To nie jest dobry moment na taką rozmowę.
-Dlaczego?
-Bo mam gości.- Odrzekłam, weszłam do kuchni. Dziewczynki kończyły jeść kolację. Tato wszedł do mojego mieszkania.
-Dzień dobry.
-Dobry wieczór się mówi ośle.- Dominika zwróciła Ani uwagę.
-Sama jesteś osłem.
-Ej, dziewczynki nie kłóćcie się. Tato napijesz się czegoś?
-Kawę możesz mi zrobić.- Odrzekł mój ojciec. Dziewczynki w międzyczasie skończyły jeść kolację i poszły do salonu. Włączyły sobie TV. Ja zostałam z ojcem w kuchni.
-Ola, czyje to dzieci?
-Białacha.
-A co one tu robią?- Zapytał tato, położyłam na stole dwa kubki kawy. Usiadłam naprzeciwko ojca.
-Mikołaj musi coś załatwić i ja się opiekuje dziewczynkami.
-To dlatego wyszłaś wcześniej z pracy?
-Tak.
-Czy ciebie i aspiranta coś łączy?- Tato zszokował mnie tym pytaniem. Nie sądziła że takie pytanie kiedykolwiek padnie.
-Nie, nic nas nie łączy po prostu opiekuje się jego córkami.
-Ola, mam nadzieję że mnie nie okłamujesz.
-Nie nie okłamuję cię, a ty przyszedłeś się dowiedzieć czemu wyszłam wcześniej z pracy czy masz jeszcze jakąś sprawę do mnie?
-Nie nie mam żadnej sprawy. Pójdę już.
-No dobrze. Zadzwoń jak do domu dojedziesz.
-A zapomniał bym. Jutro macie wolne z aspirantem. Nie mogę się do niego dodzwonić to powiedz mu jak po córki przyjedzie.
-Dobrze.- Tato dał mi buziaka w policzek i opuścił moje mieszkanie. Udałam się do salonu. Dziewczynki oglądały jakiś film historyczny. Robiło się coraz później. Zegarek wybił 22 a Mikołaja dalej nie było. Zaczęłam się martwić. Ze względu na tak późną godzinę. Zrobiłam dziewczynką moje łóżko. Poszły spać do mojej sypialni. Ja natomiast położyłam się na kanapie. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca, leniwie wkradające się na moją twarz. Poszłam do łazienki. Dziewczynki jeszcze spały. Zrobiłam nam śniadanie. Poszłam je obudzić.
-Hej, dziewczynki, wstańcie.- Delikatnie szarpnęłam starą dziewczynkę za ramie.
-Już już.- Odpowiedziała próbując obudzić siostrę.- Anka wstawaj.
-Chwila.
-No wstawaj.
-Już wstaje.- Dziewczynki otworzyły oczy, po chwili jadłyśmy już śniadanie.
-Na którą macie dziś do szkoły?
-Nie chcę iść dziś do szkoły.
-Ale musicie, zawiozę was.
-A tata do cioci dzwonił?
-Nie nie dzwonił. A do was?
-Też nie. Nic mu nie jest prawda?
-Tak, wszystko z nim w porządku.- Przytuliłam dziewczynki.- Dobra, nie pójdziecie do szkoły. Ale tylko dlatego że wasz ojciec nic o tym nie wspomniał.
-Dzięki ciocia.- Dominika mnie przytuliła. Zjadłyśmy śniadanie. No i w moim mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Cześć Olka. Dzięki że się nimi zajęłaś.
-Hej tato.
-No cześć dziewczynki.- Aspirant przywitał się ze swoimi córkami.
-Pa ciociu.
-Cześć dziewczynki.- Przytuliłam się do nich.- Możecie iść już do samochodu, chcę zamienić kilka słów z waszym tatą.
-No pewnie, miłego dnia ciociu.
-Dzięki, wzajemnie.- Dziewczynki poszły a Mikołaj wszedł do mojego mieszkania. Zamknęłam drzwi aby sąsiedzi nie słyszeli naszej rozmowy.
-Możesz mi to wszystko wyjaśnić.
-W pracy.
-Mamy wolne. Ojciec u mnie był.
-Zawiesił cię?
-Na całe szczęście nie, musiałam mu nieźle na ściemniać i długo się tłumaczyć. Ale ty byś mi mógł wyjaśnić o co tu chodzi.
-Nie miałem z kim dziewczynek zostawić.
-I dlatego zadzwoniłeś do mnie.
-No nie wiedziałem co mam zrobić.
-Przepraszam, rozumiem to że masz problemy w domu. Wybaczyłam ci to ze się na mnie wyżywałeś w pracy. Ale to co zrobiłeś wczoraj to był szczyt chamstwa i brak odpowiedzialności. Co ty sobie myślisz że ja jestem jakąś niańką do twoich dzieci. Mam dość tego jak się zachowujesz. Człowieku, przecież one mogły adres pomylić, ja mogłam nie wrócić do domu. Po drodze do mnie mogło im się coś stać. Czy ty w ogóle myślisz.
-Rozumiem że jesteś zła ale to była naprawdę krytyczna sytuacja.
-Krytyczna sytuacja. Ty się słyszysz? Mam dość twoich krytycznych sytuacji.
-No przepraszam, myślałem że mi pomożesz.
-Pomogłam, ale nie myśl więcej o sobie tylko o dziewczynkach. Wiesz jakie one były przerażone. Czy ty w ogóle myślisz?
-Ale możesz się tak nie drzeć.
-Drzeć, człowieku ja jeszcze głosu nie podniosłam.- Dopiero teraz zauważyłam że Mikołaj ledwo trzyma się na nogach. Ewidentnie był pod wpływem alkoholu.
-Nie krzycz.
-Mikołaj, czy ty piłeś?
-Ja nie.
-Dobra nie kłam widzę. Dziewczynki nigdzie z tobą nie pojadą.
-To moje dzieci.
-Tak twoje, ale ja nie pozwolę żeby one wsiadły do samochodu który będziesz prowadził. Mikołaj jesteś jeszcze pod wpływem. Co ty wyprawiasz.
-Daj mi spokój.- Mikołaj opuścił moje mieszkanie. Szybko zbiegłam na dół. Zamówiłam taksówkę dla dziewczynek. Wróciły do domu a ja zabrałam Mikołaja do siebie. Położyłam na kanapie. Około godziny 16 zaczął kontaktować.
-Gdzie ja jestem.
-No proszę, w końcu się księżniczka obudziła.
-Co ja tu robię?
-No wiesz, zapomniałeś że masz dzieci, poszedłeś się napić a dzieci zostawiłeś u mnie.
-Muszę jechać do domu.
-Nie najpierw mi wyjaśnisz co ty wyprawiasz.
-Nic, daj mi święty spokój.
-Nie, siedzisz tu do puki nie wytrzeźwiejesz. Czemu się tak wczoraj nawaliłeś?
-Nie nawaliłem.
-No pewnie, ale chwiejnym krokiem tu się zjawiłeś wsiadłeś za kółko, podrzuciłeś mi swoje dzieci i zapomniałeś jak się tu znalazłeś?
-To nie tak.
-Do prawdy. Możesz mi to wyjaśnić masz na to dosłownie pięć minut.
-Ola nie wściekaj się, nie miałem co zrobić z dziewczynkami.

-Nie miałeś co zrobić. Może wystarczyło się nimi zająć. To takie trudne, lepiej iść się napić?- Mikołaj opuścił moje mieszkanie. 

środa, 23 marca 2016

2.1 Nowa seria

Witam was po bardzo długiej przerwie. Wiem że bardzo długo czekaliście na nową serię ale postaram się aby była niesamowita. Chcę wam podziękować za ponad 3000 wyświetleń. Jesteście niesamowici. Nie będę więcej przynudzać. Życzę miłego czytania.


Wstałam bardzo wcześnie. Jakoś nie mogłam dziś spać. Cały czas myślałam o moim dzisiejszym dniu w pracy. Tak dziś zaczynam pracę na Komendzie. Mój ojciec nie jest zbyt zadowolony z tego powodu. Uważa że powinnam siedzieć w domu i rodzić mu wnuki. Zjadłam śniadanie, przygotowałam się do pracy. Zegarek wybił 7.10 miałam więc jeszcze dużo czasu, zanim zacznę pracę. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Poszłam więc na spacer. Wędrowałam tak po parku gdy nagle dostrzegłam parę. Szli za rękę a obok nich dwie dziewczynki. No w sumie to nastolatki. Wyglądali na idealną kochającą się rodzinkę. Nigdy nie miałam szczęścia do facetów, jeden gorszy od drugiego. Usiadłam na ławce i zastanawiałam się jak by to było gdybym to ja była tą kobietą. Szczęśliwą, mającą u boku ukochanego i cudowne dzieci. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam że jest już 7.40. Wróciłam więc pod blok, wsiadłam do samochodu i pojechałam na komendę. Wysiadłam z auta i udałam się do środka. Na korytarzu zaczepiła mnie młoda blondynka.
-Cześć jestem Monika. A ty to pewnie Ola?
-Tak, miło mi poznać.- Podałam jej dłoń na przywitanie. Ona jednak mnie przytuliła.
-Chodź oprowadzę cię po komendzie.- Powiedziała chwytając mnie za nadgarstki i prowadząc przez korytarze które dobrze znałam bo często odwiedzałam tatę. Razem z Moniką przebrałyśmy się w mundury i udałyśmy na odprawę.
-Witam was.- Tata zaczął.- Patrole zostają bez zmian, a dyżurny rozdzieli rewiry. Jak pewnie zauważyliście mamy nową policjantkę w naszych szeregach. Posterunkowa Aleksandra Wysocka będzie miała Patrol z aspirantem Mikołajem Białachem.- Tato po tych słowach zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.- Gdzie Białach?- Zapytał zdenerwowanym głosem, nie dostał żadnej odpowiedzi.- Zapytam ostatni raz, gdzie Białach?- I w tym momencie do pomieszczenia wbiegł dobrze zbudowany mężczyzna z tatuażem na lewym przedramieniu.
-Przepraszam komendancie za spóźnienie.- Wyszeptał ledwo łapiąc oddech.
-Białach gdzie byliście?
-W szkole.- Odpowiedział.
-O aspirant się dokształca, czegoś się nauczyłeś?- Zaśmiał się jeden z policjantów.
-Spokój mi tu.- Wrzasnął tato.- Białach z wami porozmawiam po odprawie, a teraz zajmijcie miejsce.- Mężczyzna zajął miejsce obok mnie, dopiero teraz zauważyłam że to był mężczyzna z parku. Tato skończył odprawę. Mój partner udał się do ojca do gabinetu a ja poszłam do radiowozu. Po kilku minutach mój partner do mnie dołączył.
-A ty młoda się nie pomyliłaś czasem?- Zapytał mnie wsiadając do radiowozu.
-Nie rozumiem.- Odparłam spoglądając na partnera.
-Patrole ci się nie pomyliły?
-Nie, komendant mnie do ciebie przydzielił.
-Nie możliwe ja jeżdżę sam.
-Jeździłeś do dziś.- Odparłam. Aspirant popatrzał na mnie nie dowierzając i zgłosił dyżurnemu gotowość do akcji. Patrol był spokojny. Wszystko by było pięknie gdyby nie to że cały czas się na mnie wyżywał i nie próbował mi udowodnić że on sam sobie poradzi a ja jestem niepotrzebna. Około  18 zjechaliśmy na bazę. Zdenerwowana opuściłam radiowóz i poszłam zdać broń i radiostację. Szłam korytarzem gdy ni stąd ni z owąt pojawił się mój ojciec.
-Ola wszystko dobrze.
-Tak.- Odparłam podniosłym głosem.
-Jak pierwszy dzień?
-Dobrze.
-Nie widać coś się stało?
-Nic, po prostu jestem zmęczona.
-Mówiłem że tak będzie. Ola zrezygnuj, idź za biurko puki jeszcze możesz.
-Tato, rozmawialiśmy już na ten temat. Nie ma nawet takiej opcji.
-Ola, tak będzie dla ciebie lepiej.
-A od kiedy ty chcesz coś dla mnie zrobić. Nigdy się mną nie interesowałeś. Nagle coś ma być dobre dla mnie. Nie tak nie będzie. Pozwól że sama zdecyduje o tym co dla mnie dobre.-  Wykrzyczałam i poszłam się przebrać. Mijając na korytarzu aspiranta. Zdenerwowana opuściłam komendę i wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel, potem zjadłam kolację. Usiadłam przed TV, nie było nic ciekawego więc około 22 poszłam spać. Wstałam o 7.10. Wzięłam szybki prysznic zjadłam lekkie śniadanie i pojechałam do pracy. Wysiadając z samochodu, ujrzałam mojego partnera wysiadającego ze swojego auta. Ruszyłam w stronę komendy. Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Ola poczekaj.- Męski głos, szybko się odwróciłam, wołał mnie Mikołaj. Poczekałam na niego chwilkę.- Cześć, dzięki że poczekałaś.- Nic nie odpowiedziałam, starałam się nie zwracać na niego uwagi.- Czemu nic nie mówisz? Ola? A obraziłaś się za wczoraj. Przepraszam. Mogła byś choć cześć odpowiedzieć.- Znów nic nie odpowiedziałam i poszłam przebrać się w mundur. Jeszcze przed odprawą udałam się do biura. Zajęłam miejsce przy moim biurku i zajrzałam do wczorajszych raportów. Musiałam je w końcu wypełnić. Po kilku minutach przyszedł Mikołaj.
-Dalej obrażona?- Spytał siadając do swojego biurka. Nie odpowiedziałam.- Mogła byś chociaż powiedzieć: „Tak Mikołaj jestem obrażona”.
-Nie nie jestem obrażona, jestem wściekła. To chciałeś usłyszeć?
-Tak, a można wiedzieć o co?
-Jeszcze się pytasz? Faceci serio nie potrafią wysilić mózgu?- Powiedziałam z sarkazmem w głosie. Już miałam opuścić biuro gdy Mikołaj złapał mnie za nadgarstki.
-Przepraszam.
-Co?
-No przepraszam.
-Ciekawe bo jeszcze przed chwilą nie wiedziałeś za co jestem zła a teraz mnie przepraszasz.
-Ola, no źle wczoraj wyszło, no przepraszam.
-A czyli wiesz o co chodziło?
-No źle wyszło.
-Źle wyszło i dlatego się wczoraj na mnie wyżywałeś? To takie logiczne.
-Nie, ja....-Mikołaj zaczął się jąkać.- Ja....bo...no ja mam...mam problemy rodzinne.- Odrzekł a mi zrobiło się głupio.
-Nie wiedziałam, przykro mi.
-Nic się nie stało idziemy na odprawę?
-No jasne.- Udaliśmy się do pomieszczenia, gdzie czekał już na nas komendant. Zaczęła się odprawa a ja cały czas się zastanawiałam nad tym co powiedział Mikołaj. Jako on może mieć problemy rodzinne. Przecież widziałam go w parku z żoną i córkami, byli szczęśliwi. Przynajmniej tak wyglądali. A może Mikołaj miał co innego na myśli. Po odprawie poszliśmy do radiowozu. Nie mogłam skupić się na pracy, wciąż myślałam nad jego słowami.
-Olka!!-Mikołaj wyrwał mnie z moich rozmyślań.
-Co się stało?
-Dobrze się czujesz?
-Tak, tak, zamyślałam się tylko.
-A można wiedzieć nad czym?
-Znaczy się....
-Jak nie chcesz to nie mów.
-Nie, no bo widzisz. Rano powiedziałeś że masz problemy rodzinne.
-No tak, ale nie chce do tego wracać. A co to ma wspólnego z twoimi rozmyśleniami?
-Bo, ja widziałam ciebie i twoją rodzinę wczoraj rano w parku. Sprawialiście wrażenie szczęśliwych.
-Szczęśliwi.- Powiedział Mikołaj, a przez radio wywołał nas dyżurny przydzielając nam pierwsze tego dnia zlecenie.
-05 do 00.
-Piątka zgłaszam się.- Chwyciłam za radio.
-Podjedźcie na Mickiewicza 16/4.
-A co tam się dzieje?
-Jakaś awantura, sąsiadka zgłasza.
-Dobra, udajemy się tam.
-Tylko uważajcie, to rozkaz komendanta.
-Oczywiście.- Odłożyłam radiostacje. Nie byłam zadowolona że ojciec nawet w pracy się wtrąca w moje życie, ale ja nic nie mogłam poradzić. Udaliśmy się na miejsce. Gdy dojechaliśmy wyszła do nas sąsiadka.
-Dzień dobry, aspirant Białach, posterunkowa Wysocka.
-No  ale szybo przyjechaliście. Oni już sobie poszli.
-Ale kto poszedł?
-No Pan Stefan z żoną, pogodzili się i wyszli gdzieś.- Odrzekła sąsiadka.- Nie ma już zgłoszenia, ale zawsze jak jesteście potrzebni to się guzdrzecie. Bez sensu. Do widzenia i miłego dnia wam życzę.- Starsza pani odeszła my wróciliśmy do radiowozu. Z racji tego że na mieście był spokój, wróciliśmy więc na bazę i zajęliśmy się raportami. Około 13.20 zrobiliśmy sobie przerwę.
-Chcesz kawę?
-No możesz mi zrobić.- Odpowiedziałam nie zwracając większej uwagi na to co mówił. Wyszedł z biura. Po kilku minutach wrócił z kawą.
-A ty dalej z nosem w papierach. Skończ, mamy przerwę.
-No już tylko tu dopiszę.
-Ola!- Wrzasnął na mnie. Przestraszyłam się.
-Czy ty mógł byś przestać się cały czas na mnie wyżywać. To zę masz problemy rodzinne nie znaczy że możesz sobie odreagowywać na mnie.- Wrzasnęłam, odchodząc od biurka. Miałam ochotę z tam tond wyjść.
-Przepraszam, masz rację. Nie moje problemy nie powinny mieć wpływu na naszą pracę.- Spojrzałam na niego. W oczach było widać smutek i żal.
-To co zgoda między nami?- Uśmiechnęłam się podając mu dłoń.
-Zgoda partnerko.- Podaliśmy sobie dłonie na zgodę. Wróciliśmy do pracy pijąc przy tym kawę. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim a tematy się nie kończyły. W pewnym momencie do naszego biura wparowała jakaś kobieta. Poznałam ją to była żona Mikołaja.
-Kamila a co ty tu robisz?- Zapytał totalnie zdezorientowany aspirant.
-Proszę.- Kobieta położyła na biurku sporą kopertę i wyszła.
-Co to jest?- Zapytał aspirant spoglądając na mnie.
-Skąd mam to wiedzieć. Otwórz i sprawdź.- Odrzekłam a Mikołaj wykonał moje polecenie. Otworzył kopertę, wyjął z niej dość dużą ilość papierów. Zaczął czytać.
-Nosz kurwa.- Powiedział wściekły i rzucił papierami w stronę okna. Zakrył dłońmi oczy.
-Wszystko w porządku?
-Nie, Kamila chce rozwodu.
-Jak rozwodu?
-No normalnie.
-Zadzwoń do niej może jeszcze nie wszystko stracone.
-Ola, to nie ma sensu.
-Spróbuj chociaż.- Mikołaj wyjął telefon i próbował dodzwonić się do swojej żony.
-Kurwa, nie odbiera.- Powiedział wściekły i odłożył telefon.
-Zadzwoń ode mnie.
-Nie odbierze.
-Nie jestem tego taka pewna, od ciebie może specjalnie nie odbierać a mojego numeru nie zna.
-Masz rację.- Podałam Mikołajowi mój telefon. Od razu zadzwonił.
-Kamila....możesz mi to wszystko wyjaśnić....nigdy cię nie zdradziłem o czym ty mówisz....Co zrobiłaś?....a co ja teraz zrobię....zrozum nigdy cie nie zdradziłem...Kamila...-Mikołaj rzucił moim telefonem o ścianę. Rozpadł się na kawałki a ja bardzo się wkurzyłam.
-Dzięki za zniszczenie telefonu, mógł byś uważać jak coś pożyczasz.
-Dobra weź skończ.
-Nie nie skończę, rozumiem że masz problemy ale mam dość tego że cały czas się na mnie wyżywasz.- Wykrzyczałam ze łzami w oczach.
-Jak ci tak bardzo przeszkadza praca ze mną to możesz zrezygnować z policji.
-No zmienić partnera mogę jednym podaniem, na całe szczęście.
-Proszę bardzo może ojca też zmienisz bo się ciągle z nim kłócisz.-  Nie wytrzymałam i już miałam uderzyć Mikołaja z pięści gdy do biura wparował ojciec.
-Co to za awantury?- Zapytał zdenerwowany.
-Nie twoja sprawa.- Powiedziałam, no w sumie to wrzasnęłam i wyszłam z pokoju.
-Ola poczekaj.- Krzyknął mój tato. Nie zwracałam uwagi.
(tym czasem w biurze)
-Mikołaj możesz mi wyjaśnić co tu się dzieje, dlaczego Ola płacze?
-Nic się nie dzieje. A płacze bo to kobieta i pewnie ma okres.
-Mikołaj, coś ty zrobił Oli?- Ojciec niebezpiecznie się do niego zbliżył.
-Nic jej nie zrobiłem.
-To co to za krzyki?
-Była tu moja żona i zażądała rozwodu.
-Aspirancie proszę takie rzeczy załatwiać poza pracą.
-Dobrze.- Komendant opuścił pomieszczenie. Chwile później wróciłam. Siadłam ze łzami w oczach przed biurkiem i zajęłam się papierami. Nie mogłam opanować łez. Białacha na całe szczęście nigdzie nie było. Po około trzydziestu minutach wrócił. Położył na moim biurku jakieś kartonowe pudełko.
-Co to?- Zapytałam wciąż zdenerwowanym głosem.
-Telefon.- Nie odezwałam się. Zrobiło mi się troszkę głupio.- Zepsułem tamten więc ci odkupiłem.
-Nie musiałeś.
-Pewnie a ty dalej byś była obrażona.
-Nie jestem obrażona.
-A no tak zapomniał bym ty się nie obrażasz tylko złościsz.
-Tak, ale ja nie mogę go przyjąć.- Odłożyłam telefon na jego biurku.
-Ola przestań, zepsułem więc odkupiłem.
-Nie, daj go córkom ucieszą się. Ja sobie poradzę.
-Nawet nie ma takiej opcji.
-Mikołaj on musiał sporo kosztować, naprawdę nie chcę daj go córkom.
-No jak wolisz.- Odpowiedział i schował do szafki. Zajęliśmy się swoją pracą. Około 18 skończyliśmy. Poszłam się przebrać. Na korytarzu spotkałam ojca.
-Ola, zapraszam do mnie.- Powiedział surowym głosem. Weszliśmy do gabinetu a ja siadłam na krześle.
-Coś się stało?
-No ty mi to powiedz?
-Nie rozumiem.
-Co dziś się stało, dlaczego płakałaś?
-Mam zły dzień i tyle.
-Jak ci się z aspirantem Białachem pracuje?
-Dobrze, mogło by być lepiej, ale dobrze. Widać że jest doświadczonym glinom.
-To dlaczego płakałaś?
-Mówiłam mam zły dzień.- Właśnie w tym momencie chciałam poprosić o zmianę partnera. -Tato bo.....- Nie mogłam jednak tego zrobić. Wiedziałam że gdy to zrobię to ojciec domyśli się że nie jest dobrze. W ostatniej chwili ugryzłam się w język.- To wszystko co ode mnie chciałeś, bo śpieszy mi się?
-Nie jeszcze jedna sprawa. Ola bo mam dla ciebie miejsce w kadrach.
-Nie, tato rozmawialiśmy już o tym. Nie ma nawet takiej opcji.
-Ola, to naprawdę dla twojego dobra.
-Mam nadzieję że nie wrócimy już nigdy do tej rozmowy.- Odrzekłam i opuściłam gabinet ojca. Poszłam się przebrać a następnie poszłam do biura po resztę rzeczy.
-Jeszcze nie poszłaś do domu?- Zapytał mnie aspirant gdy weszłam.
-Nie, miałam pogawędkę z ojcem.
-Czego chciał?
-Mam koniecznie pójść za biurko bo tak będzie dla mnie najlepiej. Mam już go dosyć. Zaczyna mnie irytować jego zachowanie. Mam go dość.- Wrzasnęłam. Wyjęłam z szafki moje rzeczy i wyszłam zdenerwowana z biura. Na korytarzu minęłam się jeszcze z ojcem ale nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Było mi przykro bo na prawdę miałam już dosyć tego że próbuje mi ułożyć życie. Wsiadłam do samochodu i rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić wróciłam do mieszkania. Zdjęłam kurtkę i buty. Następnie osuwając się o ścianę siadłam na podłodze i znów zaczęłam płakać. Nie wiem co się stało ale u mnie płacz był normalny. Odkąd zmarłą moja mama płacz stał się moją odskocznią od życia. To były jedyne chwile kiedy mogłam pozbierać myśli. Ojca nigdy przy mnie nie było. Musiałam sama sobie poradzić ze wszystkim. Byłam jedynaczką nie miałam nawet na kogo liczyć. Po około godzinie pozbierałam się z podłogi, zjadłam śniadanie, wzięłam kąpiel i poszłam spać. Poszłam, w sumie to leżałam na łóżku nie mogąc zasnąć. Cały czas rozmyślałam nad zmianą. A może, nie wiem, nie chce za biurko, ale może tato ma rację. Z Mikołajem i tak się nie dogaduję. Odbyło by się bez żadnych ceregieli i tłumaczeniu ojcu dlaczego chce zmienić partnera. Z tą myślą zasnęłam.

wtorek, 15 marca 2016

Koniec

Ślub Oli i Mikołaja odbył się w maju w kościele św. Elżbiety. Niecałe dwa miesiące później urodziły się im bliźniaki. Kacper Piotr i Michalina Joanna. Swoją podróż odbyli rok po narodzinach maleństw. Wyjechali całą rodzina do Hiszpanii na tydzień. Dominika dostała się do szkoły ekonomicznej a Ania zaczęła naukę w gimnazjum. Dziewczynki bardzo pomagały Oli i Mikołajowi przy swoim młodszym rodzeństwie. Aleksandra w końcu zaakceptowała nowy związek ojca. Za kilka dni ma się odbyć ich ślub. Ola ma być na nim światkiem. Emilka i Krzysiek również wzięli ślub i urodziła im się córka, której dali na imię Zuzanna. Beata z Kacprem wyjechali na stałe z kraju a Monika z Arturem przeprowadzili się na wieś, nie dalekiej przyszłości ma im się urodzić syn. Młodzi wynajęli opiekunkę i Ola po rocznym zwolnieniu macierzyńskim wróciła do pracy w policji.


To już koniec pierwszego opowiadania. Co prawda nie zakończyło się tak jak chciałam ale cóż. Za niedługo wrócę do was z nowym opowiadaniem. Pozdrawiam was i dziękuję za ponad 2000 wyświetleń. 

poniedziałek, 14 marca 2016

Mam dla was kilka zdjęć z przepięknej Hiszpanii :) Został mi tu tylko tydzień a pogoda dopiero zaczęła nam dopisywać :) Strasznie szybko minął mi ten miesiąc :) Pozdrawiam was gorąco i mam nadzieję że za niedługo znów się "spotkamy" tym razem z nowym opowiadaniem :) Miałam w planach dodać dziś miniaturkę jednak nie dałam rady jej jeszcze skończyć :) Jeszcze raz was pozdrawiam i przesyłam buziaki Domcia :)



wtorek, 8 marca 2016

Rozdział XXVII USG, pojednanie, ściąganie, pizza

Rozdział XXVII USG, pojednanie, ściąganie, pizza

Mamy właśnie końcówkę marca. Dużymi krokami zbliża się Wielkanoc. Aleksandra z Mikołajem podjęli decyzję że te święta spędzą razem z dziewczynkami w ich już teraz wspólnym mieszkaniu. Ola dziś miała wizytę u lekarza. To właśnie dziś zakochani mieli się dowiedzieć o płci dzieci. Ola siedziała już na korytarzu i czekała na Mikołaja który miał do niej dojechać zaraz po służbie. Mikołaj w końcu dotarł. Ola wstała przywitała się z ukochanym i wtedy wyszedł lekarz.
-Pani Aleksandra Wysocka, zapraszam.- Powiedział Mężczyzna w białym fartuchu.
-Dzień dobry.- Powiedziała Ola wchodząc do gabinetu.
-Dzień dobry. Rozumiem że pan jest ojcem?
-Tak, tak.
-No dobrze, więc jak pani się czuje?
-Dobrze, choć bardzo często mam mdłości.
-A to akurat normalne. Dobrze, proszę się położyć. Zaraz zrobimy USG.- Powiedział lekarz wstając z krzesła i idąc w stronę łóżka z aparaturą. Ola położyła się.
-No dobrze. Niech pan stanie z tamtej strony....No dobrze...O proszę spojrzeć to jest serduszko maleństwa a tu obok jest drugie serduszko....Ależ ślicznie się rozwijają...Chcą państwo poznać Płeć dzieci?
-Tak.- Wyrwał się Mikołaj z odpowiedzią.
-Więc...to są bliźniaki...prawdo podobnie chłopiec i dziewczynka ale tego dowiemy się podczas szerszych badań. Na razie jest za wcześnie aby to stwierdzić na sto procent...No dobrze...Dzieci rozwijają się prawidłowo...pani na coś choruje...
-Nie, jestem zdrowa.
-I bardzo dobrze....To bardzo dobry znak...Więc jest wszystko dobrze...Zapraszam na kolejną wizytę za miesiąc...wtedy będziemy mogli konkretnie określić płeć dzieci... Miłego dnia życzę państwu. I proszę na siebie uważać.
-Dobrze. Do widzenia.- Powiedziała Ola wychodząc z gabinetu. Mikołaj objął ukochaną i oboje z uśmiechem na ustach udali się do samochodu. Ola dostała SMS-a
Hej Olka, możemy się spotkać, potrzebuję pomocy. Emilka”. Dziewczyna bez chwili zastanowienia powiedziała do Mikołaja że ma ją natychmiast zawieźć do Emilki. Mężczyzna był niezbyt zadowolony z tego ale postanowił nie kłócić się z ukochaną. Ola powiedziała Mikołajowi aby ten wrócił do domu. Ona miała do niego zadzwonić aby po nią przyjechał. Aleksandra natychmiast poszła do mieszkania Emilki. Zapukała. Drzwi otworzyła zapłakana dziewczyna.
-Emilka, co się stało?- Zapytała Ola, wchodząc do mieszkania koleżanki.
-Ja już nie mam siły, ja nie wiem co się dzieje.
-Ale uspokój się...Powiedz co się stało.- Powiedziała Ola zdejmując płaszcz i idąc z Emilką do kuchni.
-Napijesz się czegoś?
-Herbatę możesz mi zrobić.- Powiedziała Ola siadając przy stole. Emilka wstawiła wodę na herbatę i usiadła obok Oli. Zaczęła delikatnie łkać.- Ej co się dzieje, nie płacz już. Złość piękności szkodzi.- Powiedziała Aleksandra próbując pocieszyć koleżankę.
-Ola...to nic nie da...Ja..- Emilka nie mogła powiedzieć co się dzieje, cały czas była przerażona. Pokazała Oli, małe pudełeczko. Dziewczyna bez wahania je otworzyła. W środku był pozytywny test ciążowy. Ola spojrzała na koleżankę.
-Jesteś w ciąży. To cudowna wiadomość.
-No może dla ciebie....
-Emilka co się dzieje...
-To...ja...przepraszam..-Dziewczyna zaczęła płakać. W tym momencie zaczęła gotować się woda na herbatę. Emilka podniosła się i zaparzyła herbatę. Postawiła ją na stole i usiadła obok koleżanki. Ola po chwili zastanowienia zapytała.
-Emilka..bo tak się zastanawiam...przecież ty się z nikim nie spotykasz...więc kto jest ojcem?
-W święta...ja...miałam zmianę z Krzyśkiem Zapałą i potem... Ja miałam spędzić święta sama a że Krzyśka syn był u jego rodziców to my spędziliśmy je razem...Chyba nie muszę ci nic więcej tłumaczyć....- Ola była w szoku.
-Krzysiek o tym wie?
-Jeszcze nie...jesteś pierwszą osobą której o tym mówię.
-Kiedy mu powiesz?
-Nie wiem...boje się że on nie uzna dziecka...Nie znam go za dobrze..to był jeden jedyny raz i nawet o tym nie rozmawialiśmy...
-Emilka, wydaje mi się że powinien o tym wiedzieć. Powiedz mu.
-A jeśli on powie że nie chce dziecka...
-Nie powie tak. Uwierz mi, naprawdę ucieszy się.
-Powiem mu, ale pojedziesz ze mną na komendę.
-A po co na komendę?
-No bo Krzysiek jest teraz w pracy.
-Wiesz co...jakoś nie mam ochoty jechać na komendę...
-A co się stało?
-Chodzi o Ojca...nie chcę go widzieć...
-A dlaczego...wiesz jak nie chcesz to nie musisz mówić...
-Ojciec spotyka się z pewną kobietą...
-Komendant ma dziewczynę?
-No wyobraź sobie że tak...mam jej po prostu dosyć...Oskarżyła mnie o rozbicie małżeństwa Mikołaja z Kamilą i o to ze się nie nadaje na matkę.
-Ale suka. Przykro mi... to skoro nie chcesz jechać na komendę to może posiedź ze mną aż Krzysiek nie skończy pracy i pójdziemy do niego razem.
-No dobrze...napiszę tylko do Mikołaja że troszkę mi się u ciebie zejdzie.
-Dziękuję. A mogła byś nikomu o tym nie mówić.
-Oczywiście. Nie ma za co.- Ola napisała do Mikołaja, on natomiast niezbyt zadowolony z całej sytuacji postanowił natychmiast pojechać do mieszkania Emilki. Stanął niepewnie przed jej drzwiami i zapukał. Emilka była wciąż zapłakana, więc Ola poszła otworzyć drzwi. Gdy zobaczyła że to mikołaj z jednej strony była szczęśliwa a z drugiej całkiem zagubiona, wiedziała że będzie musiała wytłumaczyć wszystko, a obiecała przecież Emilce że nikomu nic nie powie.
-Olka co się dzieje?
-Przepraszam- Powiedziała Ola, zapraszając Mikołaja do środka. Emilka nie była zadowolona z jego wizyty. Ale co mogła poradzić przecież to był facet Olki.
-Mikołaj...co ty tu robisz?
-Nie podoba mi się to że ostatnio spędzacie ze sobą tyle czasu...- powiedział zdenerwowany Mikołaj. Faktycznie ostatnio Ola z Emilka spędzały ze sobą każdą wolną chwilę. Dziewczyny dogadywały się ze sobą i bardzo dobrze czuły się w swoim towarzystwie.
-Mikołaj uspokój się. Ile razy mam ci powtarzać że wtedy to naprawdę nie byłam ja. Dlaczego mi nie wierzysz?
-Bo mam swoje powody. I wszyscy dobrze wiemy że to ty.
-Mikołaj przestań.- Powiedziała Ola. W sumie to wykrzyczała.- Jak już tu jesteś to nas zawieziesz na komendę.
-Po co na komendę?
-Ne pytaj. Jedziemy w tej chwili. Emilka bierz to i idziemy do samochodu.- Powiedziała stanowczo Ola i wyszła z mieszkania. Po piętnastu minutach, policjanci byli już na komendzie. Ola załatwiła u Jacka aby Krzysiek zjechał na firmę pod pretekstem przesłuchania światka. Dziewczyna powiedziała Jackowi że chodzi o tą sprawę z wigilii. Mężczyzna od razu się zgodził. Wszyscy czekali z niecierpliwością na Krzyśka w pokoju przesłuchań. Mikołaj był zdenerwowany bo nie wiedział co się dzieje.
-Powie mi ktoś co tu się wyprawia.
-Zaraz się dowiesz.- Krzysiek przyszedł do pokoju, przestraszył się gdy zobaczył Mikołaja, Olę i Emilkę. Zaraz przyszła Monika, jego partnerka z patrolu.
-Krzysiek siadaj.- Powiedziała bardzo spokojnie Ola. Emilka ledwo powstrzymywała się od płaczu.
-O co tu chodzi?- Zapytał Krzysiek patrząc na Mikołaja.
-Nie patrz się tak, mi tez nic nie chciały powiedzieć.
-Monika, Jacek cię szukał przed chwilką, mówił że to ważne.- Monika zorientowała się że będzie lepiej jak opuści pomieszczenie. Gdy tylko wyszła, Olka zaczęła mówić.
-To my zostawimy was samych, musicie poważnie porozmawiać.- Ola złapała Mikołaja za rękę i wyszli na korytarz. Po chwili z pokoju wybiegła zapłakana Emilka a za nią Krzysiek. Dogonił ją dopiero przed komendą. Ola z Mikołajem postanowili wrócić do domu. Wsiedli do samochodu i pojechali.
-Ola o co tu chodzi?
-No...nie mogę ci powiedzieć.
-Ola, do cholery już i tak mnie w to zamieszałyście co się dzieje?
-Emilka jest z Krzyśkiem w ciąży.
-Co?
-No chyba nie muszę ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci.
-Nie o to chodzi. Przecież a Dorota...
-To ty nic nie wiesz?
-O czym mam wiedzieć?
-Dorota poroniła i wyjechała razem z Tośkiem z kraju. A potem....
-Co się stało potem...
-Ona zginęła w wypadku. Ty naprawdę nic nie wiedziałeś.
-No nie, niby skąd miał bym to wiedzieć?
-A no tak przecież Krzysiek robi na innej zmianie. Zapomniałam.
-No właśnie więc skąd ty to wiesz?
-Od Emilki.- Powiedziała Ola, wysiadając z samochodu. To nie był koniec wrażeń na ten dzień. Pod blikiem czekał na nich zdenerwowany Wojciech. Niestety nie był sam. Ola udała że go nie widzi i poszła do mieszkania. Wojciech poszedł za córką.
-Ola, co wy za cyrki na komendzie wyprawiacie? Ja się później za was muszę tłumaczyć.
-To twój problem, ja nie mam zamiaru ci się tłumaczyć. Coś jeszcze bo jestem zajęta.
-Nie to wszystko.
-To dobrze, tam są drzwi.- Ola wskazała ręką na drzwi wyjściowe w których akurat stanęła Dominika. Wróciła ona bowiem właśnie ze szkoły.
-Co tu się dzieje. Słychać was na dole.- Powiedziała Dominika wchodząc do środka.
-Nic takiego.- Odpowiedziała zdenerwowana Ola.
-Jak nic się nie dzieje, jak was na dole słychać.- Powiedziała Dominika której zrobiła się przykro ponieważ Ola próbuje coś przed nią ukryć.
-Dominika, nic się nie dzieje a ty wyjdź z tond i nie chcę cię tu widzieć.- Wykrzyczała Ola idąc z płaczem do sypialni. Mikołaj od razu pobiegł za nią. Dominika natomiast usiadła na kanapie i zaczęła odrabiać lekcje. Wojciech z Joanną stali przy dziewczynie.
-Ależ ta młodzież nie wychowana.- Powiedziała Joanna.
-No, muszę się z panią zgodzić ale co poradzę przecież to pani pokolenie nas wychowuje.- Odpowiedziała opryskliwie Dominika.
-Masz szczęście że nie jestem twoją matką, bo bym cie do pionu od razu ustawiła.
-Zgadzam się, bardzo cieszę się że nie jest pani moją mamą. Bo w innym wypadku już by pani nie miała córki. A teraz przepraszam ale chciała bym się pouczyć.- Joanna wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. Wojciech poszedł do sypialni.
-Ola córciu...co się dzieje?
-Nie wyraziłam się jasno...wynoś się stąd....
-Córeczko...co ty mówisz...
-Nie masz już córki....dla ciebie zawsze była ważna praca a nie moje szczęście....Po śmierci mamy ani razu nie zapytałeś jak się trzymam czy nie potrzebuję pomocy... Miałeś mnie gdzieś...
-Ola dobrze wiesz że...pracowałem abyś miała wszystko...
-Owszem miałam wszystko...oprócz mamy i ojca...żadnego wsparcia...nic a jak zerwałam z Szymonem to nawet nie przyszedłeś się zapytać co się stało tylko poszliście do baru się napić....A teraz wyjdź stąd i nigdy tu nie wracaj...-Wojciech wyszedł zdenerwowany z mieszkania Oli. Do sypialni przyszła Dominika.
-Tato...bo dzwoniła Ania...
-Co się stało?
-Prosi aby ktoś ją odebrał ze szkoły.
-Dorze zaraz pojadę.- Mikołaj pojechał po młodszą córkę. Ola poszła do kuchni przygotować coś do zjedzenia Dominika postanowiła jej w tym pomóc.
-Ola. A dlaczego nie lubisz Joanny?
-Nie to że nie lubię....
-Więc o co chodzi?
-Jestem wściekła na Ojca...
-Ale dlaczego..Ja się ucieszyłam że tato ułożył sobie życie na nowo.
-Ja też się cieszę ale jest mi przykro że dopiero teraz mi o tym powiedział. Cały czas się ukrywali. Przecież ja byłam szczera wobec niego. Jak zaczęłam się spotykać z Mikołajem to mu o tym powiedzieliśmy.
-A co on na to? Jak zareagował?
-No na początku był zły że wiążę się z kimś z pracy. No w sumie to mu się nie dziwiłam ale w końcu zaakceptował Mikołaja. Was zresztą też od razu pokochał. Ale nie rozumiem dlaczego nie powiedział mi wcześniej o związku z Joanną. Przecież oni musieli się zacząć spotykać jak ja jeszcze nie pracowałam na policji.
-Ola, a może on się bał.
-Ale czego?
-No wiesz. Jesteś dorosła może bał się że będziesz miała żal że znalazł sobie nową kobietę i nie jest z twoją mamą.
-Ale jak ja bym mogła mieć żal o to...
-No nie wiem ja na początku nie byłam co do ciebie przekonana miałam nadzieję że tata wróci do mamy.
-Ale...-W oczach Oli pojawiły się łzy- Moja mama nie żyje...
-Przepraszam ja nie wiedziałam....-Zaczęła się tłumaczyć Dominika, która nie chciała sprawić przykrości Oli.
-Nie no przestań nic się nie stało....-Ola uśmiechnęła się do dziewczyny i zaczęła przygotowywać stół do obiadu. Mikołaj z Anią powinni być za chwilkę w domu. Dziewczyny usiadły przy stole i czekały na resztę domowników. Po dziesięciu minutach do domu weszła zapłakana Ania i zdenerwowany Mikołaj.
-Masz szlaban i nie chcę słyszeć żadnych tłumaczeń.- krzyczał już w drzwiach Mikołaj. Ola z Dominiką natychmiast wyszły z kuchni zobaczyć co się dzieje. Dominika poszła porozmawiać z siostrą a Ola pozostałą w korytarzu aby porozmawiać z Mikołajem.
-Mikołaj co się stało?
-Nawet nie pytaj.
-Powiedz za co dałeś jej kare?
-Za to ze ściągała na sprawdzianie.
-Mikołaj czy ty się słyszysz.
-Wiem że to chore ale mogła się nauczyć a nie ściągała.
-Jak to Ania ściągała?
-Nauczycielka ją złapała na ściąganiu. Podobno przykleiła ściągę do krzesełka.
-Rozmawiałeś z nią?
-Z kim?
-No z Anią.
-Nie ma o czym.
-Nie wieże....Ania chodź na chwilkę...-Ania przyszła.- Powiedz mi ale szczerze o co chodziła z tym ściąganiem?
-Ja nie ściągałam....Tomek przykleił do mojego krzesełka jakąś kartkę...Ja nawet nie wiem co na niej było napisane...A pani zaczęła krzyczeć że ściągam...ale nikt nawet nie dał mi się wytłumaczyć...-Ania zaczęła płakać.
-Już nie płacz.-Ola przytuliła dziewczynkę.- A dlaczego Tomek by to zrobił?
-Bo od tego testu zależało kto pojedzie na konkurs.
-Jaki konkurs? Czemu nic wcześniej nie powiedziałaś?
-Mówiłam tacie...to konkurs o pierwszej pomocy....
-Więc Tomek to zrobił żebyś nie ty pojechała tylko on tak?
-No tak...ale nikt mi nie dał się nawet wytłumaczyć....
-A bardzo ci zależy na tym konkursie?
-Nie już teraz to...sama nie wiem...nie nie zależy mi już na nim...
-No widzisz więc nie masz już czym się przejmować. A teraz Mikołaj oddaj jej telefon....Mikołaj mówię do ciebie...
-Już...proszę bardzo....
-Dziękuję tatku.- Ania dała Mikołajowi buziaka w policzek.
-A teraz chodźcie do kuchni na obiad bo nam zaraz wystygnie.- Powiedziała Ola. Wszyscy poszli do kuchni. Po udanym posiłku, dziewczynki wzięły się za odrabianie pracy domowej a Mikołaj z Olą mieli chwilkę dla siebie. Postanowili pojechać na drobne zakupy. Dziewczynki zostały same w mieszkaniu Mikołaja. Po powrocie do domu Ola z Mikołajem w środku zastali Emilkę i Krzyśka, którzy przyszli im podziękować za pomoc. Mikołaj zaprosił gości na kolację a Ola poszła do kuchni ją przygotować. Emilka, Dominika i Ania oczywiście pomogły Oli we wszystkim. Po kolacji Ola z Mikołajem pożegnali gości. Dziewczynki już smacznie spały w sypialni. Więc Olka z Mikołajem tej nocy spali na kanapie. Rano obudził ich telefon Mikołaja.
-Białach, słucham.
-Ja mam Aspirantowi zaproszenie do pracy wysyłać.- Powiedział zdenerwowany komendant.
-Która to godzina?
-Dziewiąta piętnaście.
-Cholera zaspałem...
-Dokładnie..za pół godziny widzę cię u mnie w gabinecie...I ani minuty dłużej...
-Tak jest..-Powiedział Mikołaj i szybko pobiegł się szykować do pracy. Ola poszła obudzić dziewczynki...
-Ania..Dominika..Wstańcie..
-Która godzina...
-Jeszcze pięć minut...
-Dziewczynki zaspaliśmy....
-Że co? - Krzyknęła Dominika.
-Jeszcze pięć minut...Proszę...
-Ja mam zawody na jedenastą...-powiedziała przerażona Dominika.
-Jakie zawody?
-W siatkę.
-No dobra szykuj się zaraz cię zawiozę. A do kąt?
-Do szkoły o dziesiątej mamy rozgrzewką mieć.
-Dobra to idź się szykować ja dobudzę Anię....Ania wstawaj... musisz iść do szkoły..wstawaj...Ania...Obudź się...
-To nie tak...-Powiedziała Dominika.- Ania jak wstaniesz to Ola zrobi ci na śniadanie zupę mleczną....-Ana momentalnie otworzyła oczy.
-To gdzie moja zupa?- Zapytała Ania, dziewczyny zaczęły się śmiać.
-W kuchni, szykuj się a ja zrobię zupę.- Powiedziała Ola, wstając z łóżka.
-A mogę nie iść dziś do szkoły?
-A dlaczego?
-No, nie mam ochoty widzieć Tomka...
-Aniu..możesz nie iść..ale pokaż mu ze jesteś twarda i że się tak łatwo nie poddajesz.- Ola przytuliła Anię i poszła przygotować śniadanie. Potem odwiozła dziewczynki do szkoły i pojechała do domu. Około trzynastej pojechała po Dominikę, która właśnie skończyła zawody. Potem obie poszły po Anię. Dziewczyna wyszła z klasy szczęśliwa cała w skowronkach. Ola od razu to zauważyła.
-Coś się stało?
-Tak, Tomek mnie dziś przeprosił...powiedział że pójdzie do Pani to wyjaśnić..ale stwierdziłam że skoro miał odwagę mnie przeprosić to powiedziałam że nie musi tego robić.
-Widzisz mówiłam że się ułoży.
-Ola...
-No co się stało?
-A może pójdziemy na pizzę.
-Ale ja wybieram do kąt.- Ania od razu postawiła warunek.
-No niech wam będzie, ale najpierw pojedziemy po Mikołaja i wybierzemy się wszyscy razem.
-Niech będzie ale my wybieramy pizzę.-Powiedziała uradowana Ania.
-Dobra widzę że już nic nie wynegocjuje.- Dziewczyny poszły do samochodu i pojechały po mikołaja. Pod komendą Ola spotkała swojego Ojca.
-O Olcia. Co tu robisz?
-Przyjechałam po Mikołaja.
-A może wpadniecie na kolację do nas.
-Mamy już plany.- Odpowiedziała Ola.
-A może dziadek i Joanna pójdą z nami na pizzę?- Zapytała Dominika.
-Jeśli Ola się zgodzi to czemu nie.- Powiedział Wojciech.
-Niech będzie.- Ola nie umiała się gniewać na Ojca. Podczas wspólnej pizzy Ola wyjaśniła sobie wszystko z Wojciechem. Dziewczyna nie miała już do Ojca żalu.

*******

Witam was kochani, po dość długiej nieobecności. Jest w końcu następny rozdział. Życzę wam miłego czytania i ślę pozdrowienia z Hiszpanii. Co prawda pogoda nie jest idealna ale bywa gorzej. Zapraszam do komentowania. Jeszcze raz pozdrawiam Domcia.