Bardzo szybko minęło kilka tygodni w sumie to cztery,
od dwóch dni jestem prawnym opiekunem Dominiki i Antka. Jeśli
chodzi o Mikołaja to nie mieszkamy razem, ale w końcu zerwał
kontakt ze swoją byłą żoną. Dziś wstałam bardzo wcześnie bo
była 6.30. Przygotowałam śniadanie dla Dominiki i poszłam ją
obudzić. Weszłam do pokoju, było jeszcze ciemno. Podeszłam do
okna i odsłoniłam żaluzję. Nastolatka się odwróciła w drugą
stronę i spałą dalej. Siadłam na łóżku obok niej i delikatnie
próbowałam ją obudzić.
-Dominika wstawaj.- Szarpnęłam delikatnie za jej
kołdrę.
-Spadaj.- Odpowiedziała i wyrwała mi z dłoni pościel.
-Wstawaj do szkoły.
-Nigdzie nie idę.
-Owszem idziesz. Wstawaj.- Zabrałam jej poduszkę.
-Możesz dać mi święty spokój?
-Nie, w tej chwili wstajesz.- Ton naszego głosu był
znacznie uniesiony. Byłam zdziwiona jej zachowaniem bo zawsze z
radością wstawała do szkoły.
-Odwal się, nigdzie nie idę.
-Dominika, w tej chwili wstajesz.- Krzyknęłam i
zabrałam jej kołdrę.
-Nie jesteś moją matką żeby mi rozkazywać.- Odparła
a mi zrobiło się przykro. Ze łzami w oczach opuściłam jej pokój.
W sumie to swoją sypialnię. W salonie stało łóżeczko w którym
spał jeszcze Antek. Ja natomiast spałam na niewygodnej kanapie w
tym samym pokoju. Udałam się do kuchni i zaczęłam jeść
śniadanie. Było mi bardzo przykro że Dominika tak do mnie
powiedziała ale miała rację, nie byłam jej mamą a tym bardziej
nie zastąpię Majki w tej roli. Zjadłam śniadanie i poszłam do
salonu Antek właśnie się obudził.
-Cześć słodziaku.- Powiedziałam biorąc go na ręce.-
To co najpierw mam cię przewinąć czy zjesz śniadanie?- Spojrzałam
małemu w oczy, był tak bardzo podobny do Majki jak była mała.
Położyłam go na kanapie i przewinęłam. Następnie ubrałam w
ciuszki i poszłam do kuchni go nakarmić. W międzyczasie Dominika
postanowiła wstać do szkoły. Zajęła łazienkę na dobre 30
minut. Po czym wyszła w bardzo krótkiej spódniczce, bluzce z dużym
dekoltem i bardzo wyzywającym makijażem. Spojrzałam na nią
znacząco, ale nie miałam zamiaru się odezwać.
-Jak wyglądam?- Zapytała paradując przede mną w tym
stroju.
-Spojrzyj w lustro.- Powiedziałam próbując uspokoić
swój ton głosu.
-Dzięki.- Powiedziała i obrażona poszła do mojej
sypialni. Po chwili wróciła wciąż z bardzo wyzywającym
makijażem, ale za to w jeansach i niebieskiej koszuli. Skądś
kojarzyłam tę koszulę.
-To moja koszula?- Zapytałam będąc pewna.
-I tak jej nie nosisz.
-To nie znaczy że możesz brać moje rzeczy bez
pytania.
-Oj przestań, raz tylko wzięłam. Mama mi zawsze
pozwalała.- Chrząknęłam.
-Ale ja nią nie jestem.
-Zauważyłam.
-No właśnie.
-Dobra już ją ściągam.- Powiedziała i zaczęła
rozpinać guziki.
-Uspokój się, możesz ją pożyczyć ale następnym
razem pytaj.
-No dobra.
-A na którą masz tą wywiadówkę?
-No na 16. A co?
-No chyba muszę jechać.
-Niby po co?
-Po to że się źle zachowujesz i chciała bym wiedzieć
czy tylko wobec mnie czy może z kimś też masz już na pieńku.
-Jezu no po prostu wszyscy pytają czemu się
przeniosłam, a ja nie chcę mówić że ojciec zabił mamę i
mieszkam u cioci.
-Więc co im mówisz?
-Że pracujesz w policji i cię z Wawy przenieśli do
Wrocławia.
-Wiesz że nie wolno kłamać?
-Wiem ciociu, ale co miałam im powiedzieć?
-Spokojnie nie mówię że mi to przeszkadza ale wydaje
mi się że kłamstwem daleko nie zajdziesz.
-Ciocia proszę cię, lecę do szkoły.
-Gdzie tak szybko, odwiozę cię.
-Nie trzeba.
-Owszem trzeba bo na wywiadówkę nie jadę a z
wychowawcą chcę porozmawiać.- Odparłam stanowczo. Dziewczyna
usiadła przy stole i zaczęła jeść śniadanie. Gdy skończyła
pojechałyśmy do szkoły. Zaparkowałam niedaleko szkoły i
poszliśmy. Nastolatka weszła do szkoły zapominając całkowicie o
mojej obecności.
-Pragnę ci przypomnieć że wciąż tu jestem.-
Powiedziałam odrywając ją od znajomych.
-Chodź.- Powiedziała i zaprowadziła mnie do klasy
gdzie tego dnia była jej wychowawczyni. Weszłam więc do środka
razem z nastolatką.
-Dzień dobry.- Przywitałyśmy się.
-Proszę usiąść.- Odparła kobieta nie odrywając
wzroku od książek.
-To ja pójdę na lekcję.- Powiedziała Dominika i
wyszła z klasy.
-Więc Pani w sprawie siostry, wie Pani że nie powinnam
Pani udzielić informacji ale Dominika est tu nowa i słyszałam że
Pani też.
-Przepraszam ale ja jestem jej mamą.- Przerwałam
kobiecie.
-Jak to mamą....nie jest pani za młoda na bycie mamą?-
Spojrzała na mnie przez swe okulary próbując wzbudzić we mnie
respekt.
-Jak widać nie jestem. Ale nie przyszłam do pani
porozmawiać o wieku a o Dominice.
-Tak, więc, Dominika jest grzeczna, dobrze się uczy,
szybko zaaklimatyzowała się w naszej klasie.
-To dobrze.
-Wie Pani na początku bałam się że będą z nią
problemy z zaaklimatyzowaniem różnie bywa z takimi dziećmi.
-Takimi dziećmi, co chce Pani przez to powiedzieć?
-No chodziło mi o to że musieli się Państwo
przeprowadzić ze względu na Pani pracę, i Dominika mogłaby robić
różne dziwne rzeczy abyście Państwo wrócili do Warszawy, ale
cieszę się że tak się nie dzieje.
-Wie Pani ta zmiana dobrze zrobiła nam wszystkim i mam
nadzieję że tak zostanie. Jeśli to wszystko to ja pójdę bo mam
wizytę u lekarza.- Odparłam i wstałam, kobieta zmierzyła mnie
wzrokiem i nie dało się nie zauważyć że zaraz coś powie
nieodpowiedniego do sytuacji.
-A to dlatego Panią przenieśli.- Odrzekła a mi opadła
szczęka.
-O czym Pani mówi?
-No o ciąży, romans z przełożonym. Zdarza się, a
Pani małżonek o tym wie?
-Nie jestem w ciąży z przełożonym i nie mam męża.
-Jak to Dominika wychowuje się bez ojca? No w sumie,
taka młoda kobieta już z dwójką dzieci, i to z nastoletnią
córką, czegoż można się dziwić. Dzieci pewnie nie znają ojca.
-Wypraszam sobie takie aluzje względem mojej rodziny.
Jeśli to wszystko to ja już pójdę.- Ruszyłam w stronę drzwi.
-Mam nadzieje ze Dominika nie jest tak bezczelna jak
Pani.
-Te słowa nie powinny paść z ust wychowawcy mojej
córki.
-A co pogrozi mi Pani tym że jest policjantką. Chyba
za coś Panią przenieśli z Warszawy a raczej nie za dobre
sprawowanie.
-Nie, nie przeniesiona mnie dlatego.- Po prostu nie
chciałam aby dzieci miały styczność ze swoim ojcem który zabił
ich biologiczną mamę. A dziecko które noszę pod sercem jest
znakiem miłości mojej i mojego faceta. A Dominika nie będzie
chodzić do tej szkoły do puki Pani będzie tu uczyć do widzenia.-
Wyszłam zdenerwowana z klasy. Na korytarzu czekała na mnie
Dominika, po której minie było widać że słyszała naszą
rozmowę.
-No co, nie będzie mi zwracać uwagi.- Powiedziałam i
ruszyłam w stronę wyjścia.
-A co ze mną, zmienisz mi szkołę?
-Nie no co ty, jak nie będziesz chciała to nie
zmienię. Pogadamy w domu bo teraz naprawdę się śpieszę do
lekarza.- Powiedziałam dając Dominice buziaka w policzek i poszłam
do samochodu. Zawiozłam Antka do Mikołaja, który obiecał się
dziś nim zająć i pojechałam do ginekologa na umówioną wizytę.
Mikołaj nalegał abym go ze sobą wzięła ja jednak się nie
zgodziłam. Nie wiem czemu ale przywykłam już do wizyt u ginekologa
w samotności, poza tym po co miał by jechać. Pojedzie jak będę
miała się dowiedzieć o płci dziecka. Na razie jest mi że się
tak wyrażę niepotrzebny. Długo nie musiałam czekać bo
przyjechałam niemalże punktualnie. Weszłam do gabinetu i jak
zawsze lekarz mnie zbadał.
-Jak się Pani dziś czuję?
-Dobrze.
-Ma Pani strasznie wysokie ciśnienie.
-Wiem, po prostu wychowawczyni córki mnie z równowagi
wyprowadziła.
-Mówiła Pani że to Pani pierwsza ciąża.
-No tak, Dominika i Antek są adoptowani.
-A w jakim są wieku?
-Dominisia ma 15 lat a Antek roczek.
-O no to dziewczynka za pewne pomoże Pani w opiece nad
dziećmi.
-Tak jest bardzo opiekuńcza jeśli chodzi o Antka i
moją ciążę. Bardzo to przeżywa.
-No tak, w końcu nie raz zdarza się rodzeństwo.
-Dokładnie.
-A Pani ma rodzeństwo?
-Nie nie, ja jestem jedynaczką.
-No dobrze to zapraszam za tydzień, ustalimy płeć
dziecka.
-Dobrze do widzenia.- Opuściłam gabinet i wróciłam
do mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz