Około 16 dostałam telefon od Mikołaja. Powiedział że
zejdzie mu się w pracy dłużej niż przypuszczał i żebym odebrała
Antka od jego rodziców. Pojechałam więc. Na miejscu byłam około
17. Wysiadłam z auta i ruszyłam w kierunku rodzinnego domu
Mikołaja. Byłam tam pierwszy raz. Jego rodziców również
wcześniej nie znałam. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi starsza
kobieta. No może nie tak starsza ale widać było że jest matką
Mikołaja.
-Dzień dobry. Aleksandra Wysocka.- Przedstawiłam się
grzecznie.
-Dzień dobry. Maria Białach.
-Ja przyjechałam po Antka.
-Zapraszam, Mikołaj mówił że wpadniesz. Miło nam
cię poznać.- Powiedziała kobieta i z uśmiechem na ustach
zaprowadziła mnie do salonu gdzie był Antek.
-Mam nadzieję ze nie narobiłam państwu kłopotów.
-Przestań kochana, żaden kłopot. Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję.- Zarumieniłam się delikatnie. Podeszłam
do Antka i wzięłam go na ręce.
-Napijesz się może czegoś. No kawy ci w tym stanie
nie pozwolę pić, ale jak chcesz to mam sok brzoskwiniowy.
Usiądziemy porozmawiamy.
-Znaczy się, troszkę się śpieszę bo dziewczyny są
same w domu.
-Dziewczyny?
-No tak córki Mikołaja i moja jedna prawie córka.
-Prawie córka?
-No tak, adoptowałam ją razem z Antkiem kilka tygodni
temu.
-Nie wiedziałam, myślałam że Antoś jest twoim
biologicznym dzieckiem.
-Nie jest biologiczny ale kocham go jak własne, tak
samo jak Dominikę.
-A Ania?
-A zapomniałam wspomnieć że moja prawie córka też
ma na imię Dominika.
-Aha...
-A córki Mikołaja traktuję bardziej jak siostrzenice.
-No dobrze...to co herbatka?
-A skuszę się, dziewczyny są już prawie dorosłe
poradzą sobie.- Powiedziałam i usłyszałam wibracje mojego
telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam zdjęcie
uśmiechniętej Dominiki. Przeprosiłam mamę Mikołaja i wyszłam na
dwór odebrać.
-Tak Dominika, coś się stało?
-No...
-Ale co?
-No bo Dominika gdzieś sobie poszła.
-A gdzie?
-No nie wiem ale powiedziała że wychodzi i sobie
poszła.
-Może do koleżanki?
-Nie wiem ale jest jeszcze coś.
-Co takiego?
-Bo jak wychodziła to z kurtki wypadło jej coś.
-Co?
-Znaczy się, ja się na tym nie znam, ale jak dla mnie
to to nie wygląda jak cukier puder.
-Narkotyki, jesteś pewna?
-No nie bo nie próbowałam, ale podejrzanie to wygląda.
-Zaraz wrócę, spróbuj ją ściągnąć do domu.
-No dobrze.- Rozłączyłam się i wróciłam do domu
Białachów. Weszłam do kuchni z nietęgą miną.
-Coś się stało?- Zapytała mnie mama Mikołaja.
-Tak, przepraszam ale muszę wracać do Wrocławia.-
Odparłam, kobieta to zrozumiała. Pomogła mi spakować Antka i
wróciłam czym prędzej do domu. Wysiadłam z auta, wzięłam małego
na ręce i wręcz pobiegłam do mieszkania. Weszłam do środka, od
razu przyszła do mnie Dominika.
-Nie dałam rady, nie odbiera telefonu.- Powiedziała
mając łzy w oczach.
-Spokojnie. Zaraz wróci Mikołaj.- Powiedziałam a do
mieszkanie wszedł nie kto inny jak on.
-Cześć.- Krzyknął.
-Hej.- Poszłam się przywitać, dałam mu buziaka w
policzek.
-Chciałaś o czymś pogadać.
-Teraz to mniej ważne, Dominika zniknęła.
-Która?
-Twoja. Wyszła i nie odbiera telefonu.
-Spokojnie może jest u koleżanki.
-No właśnie o to się boimy.
-A co pokłóciliście się?
-Nie, znalazłyśmy to.- Dominika wtrąciła się w
naszą rozmowę i podała Mikołajowi torebkę z białym proszkiem.
-Co to jest?
-Na pewno nie cukier puder.- Odparła z sarkazmem
Dominika.
-Kurwa, to amfa.
-Skąd to masz?
-Wypadło pana córce jak zakładała kurtkę.
-Miałaś mi mówić na ty.- Skarcił ją Mikołaj.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało, teraz to trzeba znaleźć
Dominikę.
-Tylko gdzie ona może być.
-Może u Kamili?- Zaproponowałam choć sama w to nie
wierzyłam.
-Dlaczego tam?- zapytał Mikołaj.
-No bo, Dominika mi powiedziała że ostatnio często u
niej bywa.
-Jak to, czemu ja nic o tym nie wiem. Czemu mi nie
powiedziałaś?
-Próbowałam dziś jak wpadłeś na chwilkę.
-To o tym chciałaś pogadać, nie do końca ale to był
jeden z powodów.
-No dobra zaraz do niej zadzwonię.
-Myślę że to zły pomysł.- Odezwała się Dominika.
-Dlaczego?- Zapytałam.
-Bo jak jej mama odbierze, to jej powie że dzwoniliście
i jej szukaliście. Ona może wtedy od niej uciec.
-Młoda ma rację.- Powiedział Mikołaj.- Jadę tam.
-Jadę z tobą.- Powiedziałam i zaczęłam zakładać
buty.
-Nie.
-Bo?
-Jeszcze coś ci się stanie. Nie możesz w tym stanie
pojechać, dobrze wiesz że Kamila nie panuje nad emocjami,
szczególnie jak cię widzi.
-Tak a ty panujesz, jadę z tobą i nie ma gadania.
-Jaka ty uparta. Mam nadzieję że nasze dziecko nie
będzie tak uparte jak ty.
-Nie będzie bardziej uparte bo po tobie.- Zaczęliśmy
się sprzeczać.
-Możecie skończyć, trzeba znaleźć Dominikę zanim
coś się stanie.- Powiedziała nastolatka. Spojrzeliśmy z Mikołajem
na siebie i bez słowa pojechaliśmy do mieszkania Kamili. Po pięciu
minutach byliśmy na miejscu. Mikołaj upierał się abym została w
aucie ja jednak go nie posłuchałam. Razem weszliśmy na drugie
piętro i zapukaliśmy do drzwi. Na całe szczęście Kamila nie ma w
drzwiach judasza i nie widziała kto przyszedł. Otworzyła po pięciu
minutach.
-No proszę, mój kochany mężulek ze swoją dziwką
przyszedł.- Powiedziała na powitanie a we mnie zaczynało się
powoli gotować.- Czego chcecie?
-Jest u ciebie Dominika?- Zapytał Mikołaj.
-Może jest może jej nie ma.
-To jest czy nie?
-Nie ma.- Odparła.
-Jakoś ci nie wierzę.- Powiedział Mikołaj i wszedł
do mieszkania. Rozejrzał się po nim. Wszędzie było szaro od dymu
po papierosach a na stole stały butelki po alkoholu. Nastolatki
jednak nigdzie nie było.
-Mówiłam że jej tu nie ma.- Powiedziała i zaczęła
się śmiać.
-Wiesz gdzie jest?
-Ostatnio była u twojej dziwki.- Odparła a we mnie
gotowało się coraz mocniej.
-U kogo?- Zapytałam, nie zamierzałam jej tym razem
odpuścić.
-U ciebie ździro.
-Jak ty mnie nazwałaś?
-A no tak ździra i dziwaka biorą za to pieniądze bo
się cenią a ty jesteś zwykłą szmatą.
-Odszczekaj to.- Wrzasnął Mikołaj.
-Ale co? Przecież taka prawda.
-Ola nie jest szmatą, ja ją kocham. I musisz to w
końcu zaakceptować.
-Że niby to że się nam do łóżka wpakowała, szmata
mała. Nie ma takiej opcji.
-Nikomu do łózka się nie wpakowałam, a na pewno nie
wam.
-Ciekawe, a jakoś sypiałaś z moim mężem zanim się
rozwiedliśmy.
-Nie sypiałam z nim. A już na pewno nie kiedy byliście
małżeństwem. Sama to zniszczyłaś a teraz próbujesz obwiniać
wszystkich oprócz siebie.- Wrzasnęłam, gdyby nie Mikołaj, który
stał obok mnie to chyba byśmy się tam pobiły. Na całe szczęście
przerwał tę bezsensowną awanturę i wróciliśmy do domu.
Weszliśmy do mieszkania a w korytarzu od razu pojawiła się
Dominika.
-Znaleźliście ją?- Zapytała nastolatka z nadzieją w
głosie.
-Niestety nie.- Powiedział zdenerwowany Mikołaj, ja
natomiast się nie odzywałam.
-Gdzie dzieciaki?
-Śpią, jakąś godzinkę temu zasnęli.
-To ile czasu nas nie było?- Zapytałam zdziwiona.
-No jakieś trzy godzinki minimum.- Odparła, a ja
odniosłam wrażenie jak by nas nie było raptem 30 minut.- Wujek
Wojtek był.
-A co się stało?
-Nie wiem, przyniósł jakąś kopertę i poprosił abym
wam ją przekazała.
-Jaką kopertę?
-Białą, prostokątną, zaklejoną z napisem Ola i
Mikołaj.- Odparła i podała nam tę tajemniczą kopertę.
Otworzyłam ją. W środku było zaproszenie na ślub, taty i Juli.
Nagle zakręciło mi się w głowie a nogi stały się jak z waty.
Podparłam się Mikołaja.
-Kochanie dobrze się czujesz?- Zapytał, ledwo
słyszałam co mówi, kiwnęłam głową że nie. Wziął mnie na
ręce i posadził na krześle. Dominika przyniosła mi wody. Troszkę
czasu zajęło mi dojście do siebie.
-Ja pójdę się położyć.- Powiedziała nastolatka
zostawiając nas samych.
-Jeszcze tego nam brakowało. Ojciec bierze ślub z tą
całą Julką.
-Spokojnie kochanie. To ich decyzja.
-Przecież to niedorzeczne. Ona jest młodsza ode mnie.
-Tak wiem kochanie, ale musisz to zaakceptować to
decyzja twojego ojca.
-Raczej jej. Ona go wykorzystuje, leci na kasę.
-Ola spokojnie, może się jeszcze opamięta.
-Do prawdy, jakoś w to nie wieżę. Na pewno ona nim
manipuluje.
-Kochanie, przecież ja też jestem od ciebie starszy.
-Ale to co innego.
-Doprawdy?
-No tak, my jesteśmy w takim wieku ze to normalne.
-Ola pamiętasz jak twój ojciec się wściekł jak się
o nas dowiedział, twierdził że jestem dla ciebie za stary.
-No tak, pamiętam.
-Mówił że mogła byś być moją córką a mimo to
dalej jesteśmy razem.
-No tak ale córką a nie wnuczką, Mikołaj tu chodzi o
mojego ojca.
-Ola, on jest dorosły i doskonale wie co robi.
-Jasne a ona go owinęła wokół palca.
-Ola a może to on naciskał na ten ślub, ja bym się
cieszył gdyby mój ojciec w końcu układał sobie życie.
-To nie takie proste, ja się cieszę że układ sobie
życie. Nawet tą Julkę polubiłam, ale żeby od razu ślub.
-Ola, spokojnie, założę się ze dziewczynki tak samo
by zareagowały jak my byśmy brali ślub.
-Jakoś w to wątpię.
-A pamiętasz jak Dominika wpadła w histerię bo
zaczęliśmy się spotykać?
-No pamiętam.
-No właśnie, zachowujesz się dokładnie tak jak ona
wtedy.
-Nie wiem, może masz rację.
-Mam na pewno a teraz kładźmy się spać. Już jest
późno.
-No dobrze.- Odparłam, Mikołaj zaniósł mnie do
sypialni i położyliśmy się spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz