niedziela, 12 czerwca 2016

2.14

Bardzo szybko minęło kilka tygodni w sumie to cztery, od dwóch dni jestem prawnym opiekunem Dominiki i Antka. Jeśli chodzi o Mikołaja to nie mieszkamy razem, ale w końcu zerwał kontakt ze swoją byłą żoną. Dziś wstałam bardzo wcześnie bo była 6.30. Przygotowałam śniadanie dla Dominiki i poszłam ją obudzić. Weszłam do pokoju, było jeszcze ciemno. Podeszłam do okna i odsłoniłam żaluzję. Nastolatka się odwróciła w drugą stronę i spałą dalej. Siadłam na łóżku obok niej i delikatnie próbowałam ją obudzić.
-Dominika wstawaj.- Szarpnęłam delikatnie za jej kołdrę.
-Spadaj.- Odpowiedziała i wyrwała mi z dłoni pościel.
-Wstawaj do szkoły.
-Nigdzie nie idę.
-Owszem idziesz. Wstawaj.- Zabrałam jej poduszkę.
-Możesz dać mi święty spokój?
-Nie, w tej chwili wstajesz.- Ton naszego głosu był znacznie uniesiony. Byłam zdziwiona jej zachowaniem bo zawsze z radością wstawała do szkoły.
-Odwal się, nigdzie nie idę.
-Dominika, w tej chwili wstajesz.- Krzyknęłam i zabrałam jej kołdrę.
-Nie jesteś moją matką żeby mi rozkazywać.- Odparła a mi zrobiło się przykro. Ze łzami w oczach opuściłam jej pokój. W sumie to swoją sypialnię. W salonie stało łóżeczko w którym spał jeszcze Antek. Ja natomiast spałam na niewygodnej kanapie w tym samym pokoju. Udałam się do kuchni i zaczęłam jeść śniadanie. Było mi bardzo przykro że Dominika tak do mnie powiedziała ale miała rację, nie byłam jej mamą a tym bardziej nie zastąpię Majki w tej roli. Zjadłam śniadanie i poszłam do salonu Antek właśnie się obudził.
-Cześć słodziaku.- Powiedziałam biorąc go na ręce.- To co najpierw mam cię przewinąć czy zjesz śniadanie?- Spojrzałam małemu w oczy, był tak bardzo podobny do Majki jak była mała. Położyłam go na kanapie i przewinęłam. Następnie ubrałam w ciuszki i poszłam do kuchni go nakarmić. W międzyczasie Dominika postanowiła wstać do szkoły. Zajęła łazienkę na dobre 30 minut. Po czym wyszła w bardzo krótkiej spódniczce, bluzce z dużym dekoltem i bardzo wyzywającym makijażem. Spojrzałam na nią znacząco, ale nie miałam zamiaru się odezwać.
-Jak wyglądam?- Zapytała paradując przede mną w tym stroju.
-Spojrzyj w lustro.- Powiedziałam próbując uspokoić swój ton głosu.
-Dzięki.- Powiedziała i obrażona poszła do mojej sypialni. Po chwili wróciła wciąż z bardzo wyzywającym makijażem, ale za to w jeansach i niebieskiej koszuli. Skądś kojarzyłam tę koszulę.
-To moja koszula?- Zapytałam będąc pewna.
-I tak jej nie nosisz.
-To nie znaczy że możesz brać moje rzeczy bez pytania.
-Oj przestań, raz tylko wzięłam. Mama mi zawsze pozwalała.- Chrząknęłam.
-Ale ja nią nie jestem.
-Zauważyłam.
-No właśnie.
-Dobra już ją ściągam.- Powiedziała i zaczęła rozpinać guziki.
-Uspokój się, możesz ją pożyczyć ale następnym razem pytaj.
-No dobra.
-A na którą masz tą wywiadówkę?
-No na 16. A co?
-No chyba muszę jechać.
-Niby po co?
-Po to że się źle zachowujesz i chciała bym wiedzieć czy tylko wobec mnie czy może z kimś też masz już na pieńku.
-Jezu no po prostu wszyscy pytają czemu się przeniosłam, a ja nie chcę mówić że ojciec zabił mamę i mieszkam u cioci.
-Więc co im mówisz?
-Że pracujesz w policji i cię z Wawy przenieśli do Wrocławia.
-Wiesz że nie wolno kłamać?
-Wiem ciociu, ale co miałam im powiedzieć?
-Spokojnie nie mówię że mi to przeszkadza ale wydaje mi się że kłamstwem daleko nie zajdziesz.
-Ciocia proszę cię, lecę do szkoły.
-Gdzie tak szybko, odwiozę cię.
-Nie trzeba.
-Owszem trzeba bo na wywiadówkę nie jadę a z wychowawcą chcę porozmawiać.- Odparłam stanowczo. Dziewczyna usiadła przy stole i zaczęła jeść śniadanie. Gdy skończyła pojechałyśmy do szkoły. Zaparkowałam niedaleko szkoły i poszliśmy. Nastolatka weszła do szkoły zapominając całkowicie o mojej obecności.
-Pragnę ci przypomnieć że wciąż tu jestem.- Powiedziałam odrywając ją od znajomych.
-Chodź.- Powiedziała i zaprowadziła mnie do klasy gdzie tego dnia była jej wychowawczyni. Weszłam więc do środka razem z nastolatką.
-Dzień dobry.- Przywitałyśmy się.
-Proszę usiąść.- Odparła kobieta nie odrywając wzroku od książek.
-To ja pójdę na lekcję.- Powiedziała Dominika i wyszła z klasy.
-Więc Pani w sprawie siostry, wie Pani że nie powinnam Pani udzielić informacji ale Dominika est tu nowa i słyszałam że Pani też.
-Przepraszam ale ja jestem jej mamą.- Przerwałam kobiecie.
-Jak to mamą....nie jest pani za młoda na bycie mamą?- Spojrzała na mnie przez swe okulary próbując wzbudzić we mnie respekt.
-Jak widać nie jestem. Ale nie przyszłam do pani porozmawiać o wieku a o Dominice.
-Tak, więc, Dominika jest grzeczna, dobrze się uczy, szybko zaaklimatyzowała się w naszej klasie.
-To dobrze.
-Wie Pani na początku bałam się że będą z nią problemy z zaaklimatyzowaniem różnie bywa z takimi dziećmi.
-Takimi dziećmi, co chce Pani przez to powiedzieć?
-No chodziło mi o to że musieli się Państwo przeprowadzić ze względu na Pani pracę, i Dominika mogłaby robić różne dziwne rzeczy abyście Państwo wrócili do Warszawy, ale cieszę się że tak się nie dzieje.
-Wie Pani ta zmiana dobrze zrobiła nam wszystkim i mam nadzieję że tak zostanie. Jeśli to wszystko to ja pójdę bo mam wizytę u lekarza.- Odparłam i wstałam, kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i nie dało się nie zauważyć że zaraz coś powie nieodpowiedniego do sytuacji.
-A to dlatego Panią przenieśli.- Odrzekła a mi opadła szczęka.
-O czym Pani mówi?
-No o ciąży, romans z przełożonym. Zdarza się, a Pani małżonek o tym wie?
-Nie jestem w ciąży z przełożonym i nie mam męża.
-Jak to Dominika wychowuje się bez ojca? No w sumie, taka młoda kobieta już z dwójką dzieci, i to z nastoletnią córką, czegoż można się dziwić. Dzieci pewnie nie znają ojca.
-Wypraszam sobie takie aluzje względem mojej rodziny. Jeśli to wszystko to ja już pójdę.- Ruszyłam w stronę drzwi.
-Mam nadzieje ze Dominika nie jest tak bezczelna jak Pani.
-Te słowa nie powinny paść z ust wychowawcy mojej córki.
-A co pogrozi mi Pani tym że jest policjantką. Chyba za coś Panią przenieśli z Warszawy a raczej nie za dobre sprawowanie.
-Nie, nie przeniesiona mnie dlatego.- Po prostu nie chciałam aby dzieci miały styczność ze swoim ojcem który zabił ich biologiczną mamę. A dziecko które noszę pod sercem jest znakiem miłości mojej i mojego faceta. A Dominika nie będzie chodzić do tej szkoły do puki Pani będzie tu uczyć do widzenia.- Wyszłam zdenerwowana z klasy. Na korytarzu czekała na mnie Dominika, po której minie było widać że słyszała naszą rozmowę.
-No co, nie będzie mi zwracać uwagi.- Powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
-A co ze mną, zmienisz mi szkołę?
-Nie no co ty, jak nie będziesz chciała to nie zmienię. Pogadamy w domu bo teraz naprawdę się śpieszę do lekarza.- Powiedziałam dając Dominice buziaka w policzek i poszłam do samochodu. Zawiozłam Antka do Mikołaja, który obiecał się dziś nim zająć i pojechałam do ginekologa na umówioną wizytę. Mikołaj nalegał abym go ze sobą wzięła ja jednak się nie zgodziłam. Nie wiem czemu ale przywykłam już do wizyt u ginekologa w samotności, poza tym po co miał by jechać. Pojedzie jak będę miała się dowiedzieć o płci dziecka. Na razie jest mi że się tak wyrażę niepotrzebny. Długo nie musiałam czekać bo przyjechałam niemalże punktualnie. Weszłam do gabinetu i jak zawsze lekarz mnie zbadał.
-Jak się Pani dziś czuję?
-Dobrze.
-Ma Pani strasznie wysokie ciśnienie.
-Wiem, po prostu wychowawczyni córki mnie z równowagi wyprowadziła.
-Mówiła Pani że to Pani pierwsza ciąża.
-No tak, Dominika i Antek są adoptowani.
-A w jakim są wieku?
-Dominisia ma 15 lat a Antek roczek.
-O no to dziewczynka za pewne pomoże Pani w opiece nad dziećmi.
-Tak jest bardzo opiekuńcza jeśli chodzi o Antka i moją ciążę. Bardzo to przeżywa.
-No tak, w końcu nie raz zdarza się rodzeństwo.
-Dokładnie.
-A Pani ma rodzeństwo?
-Nie nie, ja jestem jedynaczką.
-No dobrze to zapraszam za tydzień, ustalimy płeć dziecka.

-Dobrze do widzenia.- Opuściłam gabinet i wróciłam do mieszkania. 

niedziela, 5 czerwca 2016

2.13

Rano obudził mnie płacz Antka. Wzięłam go na ręce i zeszłam do kuchni zrobić mu coś do jedzenia. W kuchni były córki Joli.
-Cześć ciociu.- Przywitała się Kasia i Patrycja.
-Cześć dziewczynki.- Odpowiedziałam.- Pomożecie mi nakarmić małego?- Zapytałam, nie znałam tego domu aż tak dobrze aby samemu zrobić Antkowi coś do zjedzenia.
-No jasne.- Odpowiedziały i już po chwili Antek jadł śniadanie.
-Gdzie macie resztę rodzeństwa?
-Janek śpi a Kacper przyjedzie z Kamilą dopiero na pogrzeb.
-O Kacper ma dziewczynę.- Odparłam a dziewczynki się uśmiechnęły.
-No a ciocia ma faceta i jest w ciąży.- Zaśmiała się Kasia.
-Zrobić cioci kawę?- Zapytała Patrycja.
-Ciocia jest w ciąży nie może kawy, zrób herbatę.- Powiedziała Jola, wchodząc do kuchni.- Cześć.- Przywitałyśmy się. Dziewczynki przygotowały śniadanie i poszły się ubrać.- Ola myślałaś już co z dzieciakami?
-Tak wiesz. Nie mam pojęcia.
-Mamy problem, ja bym ich wzięła ale wiesz jaka jest sytuacja.
-Wiem i tą opcję już z Mikołajem odrzuciliśmy.
-A czyli tak wstępnie rozmawialiście.
-No tak, wiesz jak jest.
-Powitać Panie.-Do kuchni wszedł Mikołaj i Marek. Przywitaliśmy się.
-O czym tak nasze lepsze połówki debatują?- Zapytał Marek.
-Zastanawiamy się co dalej z dzieciakami.- Odparła Jola.
-Jak co. Ja i Ola się nimi zajmiemy.- Odparł stanowczo Mikołaj a ja siedziałam zaskoczona nie wiedząc co mam powiedzieć.
-Naprawdę, zostaniemy z ciocią Olą.- Dominika widocznie dłuższy czas przysłuchiwała się naszej rozmowie. Nastolatka rzuciła mi się na szyję. Przytuliłam ich. Antek zaczął się tak słodko śmiać. Mikołaj podszedł do nas i również się do nas przytulił.
-Aż słodko patrzeć na taką piękną rodzinę.- Powiedziała Jola.- Majka na pewno się cieszy.- Dodała po chwili. A mi w oku zakręciła się mała łza.
-Jemy śniadanie i jedziemy.- Dodał Marek po chwili.
-Tak.- Odparła Jola, zjedliśmy więc śniadanie i poszliśmy się szykować. Najpierw ubrałam Antka, potem pomogłam Mikołajowi z krawatem. Dlaczego faceci nie umieją ich wiązać, przecież żadnej filozofii w tym nie ma. Na końcu zajęłam się sobą. Założyłam czarną sukienkę, do tego mam czarne szpilki i czarny wiosenny płaszczyk. Zrobiłam delikatny makijaż. W sumie nie wiem po co, w końcu to pogrzeb i tak będę płakać więc się rozmażę. Uczesałam włosy i byłam gotowa. Mikołaj siedział z Antkiem na łóżku. Wyszłam z łazienki i weszłam do pokoju aby założyć szpilki.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział Mikołaj.
-Dzięki, ty też nieźle w garniturze wyglądasz.
-Nie przyzwyczajaj się, założę go dopiero na nasz ślub.
-To są oświadczyny? A gdzie pierścionek i róże?- Zaśmiałam się, siadając Mikołajowi na kolanach.
-Wujek Wojtek przyjechał.- Powiedziała Dominika, speszona wyszła z pokoju. Po chwili zeszliśmy na dół. Przywitaliśmy się z moim tatą i pojechaliśmy. Najpierw odbył się różaniec. Trumna Majki była zamknięta. Domyśliłam się że Tomek musiał ją tak pobić że wyglądała okropnie i dlatego nie otwierali trumny. Antek był nadzwyczajnie spokojny w trakcie mszy. Nie mogę tego powiedzieć o Dominice, która całą mszę przepłakała. Najgorszy był moment spuszczania trumny do grobu. Wtedy nawet Antek wyczuł że coś jest nie tak i zaczął płakać. Mikołaj stał koło mnie. Podpierałam się o niego, podtrzymując na ręku Antka. Po pogrzebie udaliśmy się na stypę, którą przygotowali teściowie Joli. Zjechała się w sumie cała rodzina, niektórych nawet nie znałam. Gdy skończyła się stypa i wszyscy się rozjechali, zajęliśmy się sprzątaniem. Potem podziękowaliśmy rodzicom Marka i wróciliśmy do domu Joli. Zjedliśmy kolację.
-Ola.- Marek się do mnie uśmiechną.
-Co?

-A może się ze mną Mikołaj koniaku napić?- Zapytał a ja się prawie oplułam ze śmiechu. Kiwnęłam głową że tak. Posiedziałam jeszcze chwilę z Jolą i dzieciakami i poszłam spać. Antek nie za bardzo chciał spać w łóżeczku więc położyłam go na łóżku i zasnęliśmy. Nie wiem nawet o której Mikołaj przyszedł. Rano obudził się z nieziemskim kacem i cały czas narzekał na ból głowy. Pośmiałam się z niego i pojechałam z Jolą i Dominiką do mieszkania Majki. Spakowałyśmy wszystkie rzeczy. Tata przyjechał po godzinie i ze względu na miejsce w aucie zabrał większość rzeczy do Wrocławia. My w drogę do domu wyruszyliśmy wieczorem. Wiadomo nocą jest mniejszy ruch na ulicy. Oczywiście ja musiałam prowadzić bo Panowie wpadli na genialny pomysł i leczyli kaca alkoholem. Nie powiem wkurzyłam się na Mikołaja. Około 2 w nocy, dojechaliśmy. Dominika od razu poszła spać. Antek tak samo. Razem z Mikołajem wnieśliśmy rzeczy do mieszkania i również poszliśmy spać. Następnego dnia odebrałam resztę rzeczy od taty i pojechałam załatwiać papiery adopcyjne. Musiałam to załatwić jak najszybciej. 

sobota, 4 czerwca 2016

2.12

Nad ranem obudził mnie telefon, przy okazji obudził resztę domowników. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam numer Joli, bez wahania odebrałam.
-Tak słucham.
-Ola, pogrzeb będzie jutro o 11, u św. Wojciecha. Na Katedralnej.
-No dobra dzięki.
-Słuchaj, było by dobrze gdybyś przyjechała jeszcze dziś z dzieciakami. Ja mam wolne pokoje, możecie u nas przenocować.
-No dobra, tylko wezmę wolne w pracy.
-A i jeszcze jedno, bym zapomniała. Zamówiłam wieńce dla dzieciaków i ciebie bo podróż do Warszawy troszkę potrwa i pomyślałam że tak będzie lepiej.
-Dzięki, to my się będziemy zbierać.
-No to widzimy się wieczorem.
-Tak, do później.- Odłożyłam telefon, przeciągnęłam się i poszłam do kuchni gdzie wszyscy byli. Siadłam przy kuchennym stole, Mikołaj podał mi kubek z kawą.
-Kto dzwonił?- Zapytała Dominika, widać było że mało spała miała całe czerwone oczy, popuchnięte.
-Jola, pogrzeb jest jutro ale jedziemy do Warszawy dzisiaj.- Odparłam stanowczym głosem.
-Musisz wziąć wolne.- Wtrącił Mikołaj.
-Tak wiem, zaraz zadzwonię do taty. Pewnie też będzie chciał jechać na pogrzeb.
-Zapewne, przecież to rodzina.- Odrzekł Mikołaj. Zjedliśmy śniadanie a następnie poszliśmy się szykować do podróży. W międzyczasie zadzwoniłam do taty aby przyjechał do mnie jak najszybciej. Nie musiałam długo czekać, po dziesięciu minutach pukał do drzwi. Udałam się otworzyć.
-Cześć tato, wejdź.- Powiedziałam nie chcąc rozmawiać z nim na klatce. No wiadomo sąsiedzi a to są sprawy rodzinne. Tato wszedł do salonu gdzie byli wszyscy.
-Wujek.- Krzyknęła Dominika i przytuliła się do taty.
-Cześć rybka a co ty tu robisz?- Zapytał a nastolatce zaszkliły się oczy.
-Może pójdziemy do kuchni.- Zaproponował Mikołaj.
-No to chodźmy.- Udaliśmy się do pomieszczenia nazywanego kuchnią, zrobiłam nam kawę.
-Więc co się stało?
-Tato, Majka nie żyje.- Powiedziałam ledwo powstrzymując łzy. Mikołaj mnie przytulił i delikatnie jeździł swoją dłonią po moich plecach. Przechodziły mnie miłe dreszcze.
-Jak to, co się stało?- Zapytał tata po chwili.
-Nie wiemy.
-A jak się tutaj Dominika znalazła?- Znów zapytał tato.
-Uciekła z domu, przypuszczamy że nie było tam najlepiej.- Mikołaj odpowiedział za mnie.- Przyjechała z Antkiem prosto do Oli, a wczoraj wieczorem dostaliśmy telefon że jej mama nie żyje.
-Białach a co ty tu właściwie robisz?- Zapytał tato, no w pewnym sensie obawiałam się tego pytania.
-Opiekuję się Pana córką, przecież nosi moje dziecko.- Odparł a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
-No dobrze, powiedzcie mi co z pogrzebem?
-Jutro o 11 u św Wojciecha. My jedziemy już dziś. Będziemy nocować u Joli.
-No dobrze, ja z Julią na pewno pojedziemy, zaraz wszystko załatwię. Wolne weźcie do końca tygodnia.
-Dobrze.- Odparłam, odklejając się od Mikołaja.
-Ola jak się czujesz? Jakoś blado wyglądasz a wczoraj nie byłaś w pracy bo się źle czułaś.- Powiedział tato.
-No w sumie to jestem zmęczona, ale daję radę.
-No dobrze, to szykujcie się, ja już lecę.- Powiedział Tato i się z nami pożegnał. Zjedliśmy jeszcze drugie śniadanie gdy sobie przypomniałam że w samochodzie nie mam fotelika dla Antka.
-Cholera, zapomniałam.- Krzyknęłam i chwyciłam za telefon, miałam zamiar zadzwonić do Moniki, ale Mikołaj zabrał mi telefon.
-Co ty robisz?
-Dzwonię do Moniki.
-Po co?
-Nie mam fotelika dla Antka, a przecież do stolicy bez niego nie pojadę.
-Nie mogłaś zapytać?- Odparł a ja siedziałam jak słup soli, nie za bardzo rozumiałam o co mu chodzi.
-Ale....
-No przecież ja mam w garażu fotelik po dziewczynach. Zaraz zadzwonię do Dominiki to ci go podrzuci.
-Po co chce Pan do mnie dzwonić?- Zapytała nastolatka wchodząc do kuchni.
-Do córki ma tak samo na imię jak ty.
-O fajnie.- Odparła i siadła obok mnie.- Ciocia, co teraz z nami będzie?
-Zapewne zamieszkacie z ojcem.- Odparłam a nastolatka posmutniała.
-To nie najlepszy pomysł.- Odrzekła po chwili.
-Dlaczego, nie chcesz mieszkać z ojcem?- Zapytałam a nastolatka podała mi telefon z otwartym artykułem z gazety. Zaczęłam czytać.
Dnia 21 kwietnie tego roku, w Warszawie wydarzyła się tragedia. Mężczyzna zabił swoją żonę, osieracając tym dwójkę dzieci. Jak na razie dzieci są u ciotki, ale nikt nie wie co będzie dalej. Tomasz K. usłyszy dziś zarzuty za spowodowanie śmierci. Jak podaje policja mężczyzna podczas zatrzymania miał przeszło 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Podobno alkohol i awantury w tym domu były codziennością.
Czytałam nie mogąc uwierzyć, niestety to była prawda. Na końcu było umieszczone zdjęcie Tomka. Nastolatka siedziała przerażona, a ja nie za bardzo wiedziałam co mam teraz zrobić.
-Mikołaj.- Powiedziałam i podałam mu telefon. Przeczytał artykuł i spojrzał na mnie.
-To jest...
-Tak to Tomek, ojciec Dominiki- Powiedziałam, nastolatka siedziała załamana i dopijała moją herbatę.
-Ciocia, co my teraz zrobimy. Ja nie chcę do domu dziecka. Może nie tak ja ale Antek, przecież on nie może do domu dziecka.- Dominika się rozpłakała.
-Spokojnie nie dopuszczę do tego.
-Ale jak, przecież nikt się teraz nami nie zajmie.
-A wasi dziadkowie.- Wtrącił się Mikołaj.
-Nie żyją a z rodzicami ojca nigdy nie mieliśmy kontaktu. Zerwali go zaraz po ślubie rodziców.- Powiedziała nastolatka ze łzami w oczach.
-Dominika, idź na chwilę do Antka.- Powiedziałam a nastolatka posłusznie wykonała moje polecenie.
-Ola co planujesz zrobić?
-Nie wiem, Jola jest ich jedyną rodziną w tej chwili. Ale wątpię w to żeby oni mogli u niej zostać.
-Dlaczego?
-Wiesz im się nigdy nie przelewało, a mają 4 swoich dzieci.
-To co teraz?
-Nie wiem. Wzięła bym ich do siebie, ale wiesz jaka jest sytuacja.
-No wiem jesteś w ciąży.
-Nie mówię o ciąży to mało ważne. Mówię o mieszkaniu, mam jeden pokój i w czwórkę się nie zmieścimy.
-W czwórkę?- Zapytał zdziwiony Mikołaj.
-No dzieciaki ja i maleństwo jak się urodzi.
-Czyli...- Mikołaj posmutniał.- Ja nie mam co liczyć nawet na kanapę.- Powiedział smutnym głosem, w jego oczach było widać zawiedzenie.
-Ja myślałam...-Zaczęłam się tłumaczyć ale Mikołaj mi przerwał.
-Ola dziś w nocy, ja...ja sobie wszystko przypomniałem.- Powiedział i mnie pocałował, tę chwilę przerwał nam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. To była Dominika z Anią.
-Cześć wejdźcie.- Zaprosiłam je do środka, weszliśmy do kuchni.
-Hej tato.- Powiedziała Dominika.- Mama jest wściekła że na noc nie wróciłeś.
-Nie będę tego komentował.- Powiedział Mikołaj.
-Przyniosłyśmy fotelik tak jak chciałeś.
-Dzięki, zostawcie go w korytarzu.- Powiedział Mikołaj.
-Napijecie się czegoś?- Zaproponowałam.
-Nie nie, musimy lecieć, zaraz do szkoły.
-No dobra.- Dziewczynki poszły się pożegnać z Mikołajem a ja je odprowadziłam.
-Ola, mogę o coś zapytać?- Zaczęła Dominika.
-Tak jasne.
-Wróciliście z tatą do siebie?
-Tak.
-Czyli tato odzyskał pamięć?
-Tak.
-Super.- Powiedziała Dominika i poszła z Anią do szkoły. Ja wróciłam do mieszkania.
-Dobra to możemy jechać.- Odparłam wchodząc do kuchni.- Mikołaj mam do ciebie prośbę.
-No mów, spełnię każdą twoja zachciankę.
-Jedź z nami. Proszę, nie chcę jechać tam sama.
-No pewnie ze pojadę.- Powiedział, podszedł do mnie i mnie pocałował.- Muszę tylko jechać się spakować. Wszystkie rzeczy mam u Kamili.
-Nie wszystkie, jeszcze twoje mieszkanie. Garnitur na pewno masz w mieszkaniu.
-No dobra. To pakuj dzieciaków a ja jadę po rzeczy.
-Pojedziemy razem.- odparłam i poszłam po rzeczy. Mikołaj zamontował w moim aucie fotelik dla Antka a Dominika pomogła mi znieść nasze torby do samochodu. Zapakowaliśmy to co potrzebne i pojechaliśmy do mieszkania Mikołaja. Jak poparzony wyskoczył z auta, a jeszcze szybciej wrócił. Zapakował swoje rzeczy do bagażnika i ruszyliśmy w drogę. Z każdym kilometrem bałam się coraz bardziej. Co kilka kilometrów robiliśmy sobie przerwę i na zmianę prowadziliśmy. Podróż trwałą prawie cały dzień. Gdy dojechaliśmy do Warszawy, było już ciemno a na drogach prawie pustki. Zaczął padać deszcz. Zadzwoniłam do Joli że dojechaliśmy do stolicy. Podała mi adres i udaliśmy się tam. Dominika i Antek już spali. Gdy byliśmy na miejscu, ukazał mi się mały domek w którym spędzałam wakacje. Wysiedliśmy z samochodu i przyszła do nas Jola.
-Cześć.- Przywitała się.
-Cześć, to jest Mikołaj. A to Jola.- Przedstawiłam ich sobie. Otworzyłam drzwi od samochodu i zaczęłam budzić nastolatkę.
-Dominika, jesteśmy na miejscu.- Dziewczyna otworzyła oczy. Wysiadła i poszła się przywitać z rodziną. Mikołaj i Jola zabrali nasze walizki a ja wzięłam na ręce Antka, który również się obudził. Weszliśmy do domu.
-Nic się nie zmieniło.- Powiedziałam wchodząc do środka.
-No wiesz, jakoś szkoda cokolwiek zmieniać.- Powiedziała Jola.- Chodźcie pokażę wam pokoje.- Udaliśmy się na piętro.- To tak, Dominika będziesz spała w pokoju z Kaśką, a Ola i przypomnij mi swoje imię.- Powiedziała spoglądając na aspiranta.
-Mikołaj.
-Tak Ola, Mikołaj i Antek, będziecie spać w tym pokoju, dostawiłam łóżeczko.- Powiedział. Zostawiliśmy nasze rzeczy, w pokoju. Położyliśmy Antka spać i zeszliśmy na dół.
-Przygotowałam wam kolację, pomyślałam że będziecie głodni po podróży.
-Dzięki.- Powiedziałam siadając do stołu.
-Zapewne już wiecie co się stało.
-Tak czytaliśmy w gazecie. To straszne.
-No znaleźliśmy się w beznadziejnej sytuacji.
-No niestety. A zapomniała bym.- Wyjęłam z torebki portfel.- Ile za te kwiaty mam ci oddać.
-Przestań.
-Mów ile za kwiaty.
-Ola nie chcę od ciebie kasy, jesteśmy rodziną.
-Nie denerwuj mnie i mów ile mam ci oddać.
-No wyszło jakieś 100 złotych.- Wyjęłam z portfela banknot 50 złotowy, więcej nie miałam. Mikołaj to zauważył i wyjął całą sumę. Podał Joli.
-Proszę.- Powiedział. Spojrzałam na niego i podziękowałam mu uśmiechem.
-Od dawna jesteście razem. Czemu się nie chwaliłaś że będziesz miała dziecko?
-No tak jakoś wyszło.
-Chłopiec czy dziewczynka.
-Jeszcze nie wiem.
-Mam nadzieję że chłopiec.- Wtrącił Mikołaj.
-Dlaczego a jak będzie dziewczynka to nie będziesz jej kochał?- Zaśmiałam się.
-Będę ale kochanie już mam dwie córki i chyba pora na chłopca.- Odpowiedział żartobliwym głosem. Powiedział do mnie kochanie.
-A twój tata będzie?- Zapytała po chwili Jola.
-Tak tak, będzie. Nocuję w hotelu.
-Nocują? Wujek Wojtek się z kimś spotyka?
-No tak, ma dziewczynę.
-Ale...-Powiedziała Jola.
-Ale Julia jest w moim wieku.- Odparłam a Jola aż się opluła kawą.
-Co?
-No wiesz, jak to mówią wiek to tylko liczby.- Śmialiśmy się tak do późna aż z pracy wrócił Marek, mąż Joli.
-Jestem kochanie.- Krzyknął już w korytarzu.
-Cześć, mamy gości.- Odpowiedziała Jola.
-O Ola już jest.
-Tak ale nie sama.
-No przecież wiem że dzieciaków przywiozła.
-No ale nie tylko.- Powiedziała a do kuchni przyszedł Marek, można powiedzieć ze mój szwagier. Podniosłam się aby się z nim przywitać.
-Cześć Marek.
-O cześć. Ślicznie wyglądasz.- Powiedział i przytuliliśmy się na powitanie.
-To jest Mikołaj mój...
-Marek miło mi poznać.- Wtrącił widząc moje zakłopotanie.- No proszę, ale poinformować rodzinę o takim czymś to nie łaska.
-Tak wyszło, nie miałam kiedy zadzwonić.- Powiedziałam i wszyscy wróciliśmy do kolacji. Rozmawialiśmy tak do drugiej w nocy.
-No pora kłaść się spać. Jutro nas czeka ciężki dzień.- Marek wstał od stołu.

-No masz rację.- Przywtórzyłam mu i poszliśmy spać. Po cichu weszliśmy z Mikołajem do pokoju. Tak aby nie obudzić Antka i położyliśmy się spać. Byłam bardzo zmęczona więc bardzo szybko zasnęłam.