piątek, 13 maja 2016

2.9

Wstałam z okropnym bólem głowy gardła. Nie mogąc nic powiedzieć napisałam SMS-a do taty że dziś nie dam rady przyjechać do pracy i wzięłam wolne. Tata bardzo szybko odesłał mi wiadomość czy nic nie potrzebuję i że zaraz u mnie będzie. Napisałam że nie ma takiej potrzeby ale jak on się uprze to nie ma przebacz. Po jakiś 30 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Ubrałam szlafrok i poszłam otworzyć, w drzwiach stał nie kto inny jak tata. Zaprosiłam go do środka.
-Mówiłam że nie musisz się fatygować.- Ledwo mówiłam.
-Córcia, przywiozłem ci parę leków. Powinnaś iść z gardłem do lekarza.
-Nic mi nie jest za dwa dni przejdzie.- Powiedziałam zachrypłym głosem.
-Zrobię ci herbaty z modem i cytryną postawi cię na nogi.- Powiedział i zaczął się krzątać po kuchni. Po paru minutach postawił przede mną kubek herbaty.
-Dzięki.
-Olu, jak będziesz czegoś potrzebować to dzwoń, ja muszę już jechać do pracy.- Tato dał mi buziaka w czółko i wyszedł. Zawędrowałam do salonu, rozłożyłam się na kanapie i włączyłam tv. Nic ciekawego nie leciało. Poszłam więc do kuchni wzięłam tabletki i poszłam do sypialni spać. Zasnęłam bardzo szybko. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była 9.46. Kogo o tej godzinie niesie? Pomyślałam i poszłam otworzyć.
-Co tu robisz?- Zapytałam zachrypłym głosem, widząc kto mnie odwiedził.
-Twój tata powiedział że jesteś chora.- Powiedział i jak gdyby nigdy nic wszedł do mieszkania.- Zahaczyłem o aptekę w drodze do ciebie.- Powiedział i wszedł dalej do mieszkania.- Jak się czujesz?
-Fatalnie, napijesz się czegoś?- Zaproponowałam idąc w stronę kuchni. Złapał mnie za nadgarstki.
-Ja zrobię idź się połóż.- Powiedział, a ja to zrobiłam. Położyłam się na kanapie. Po chwili przyszedł do mnie z kubkiem gorącej herbaty. Postawił na stoliku i usiadł obok mnie. Opatulił kocem i pocałował w czółko. Zrobiło mi się bardzo miło. Delikatnie się uśmiechnęłam. Podał mi szklankę z wodą i dwie tabletki.
-Powinno postawić cię na nogi.- Powiedział a ja zażyłam leki. Odstawiłam szklankę na stolik i delikatnie się w niego wtuliłam.
-Nie boisz się że się zarazisz?
-Spokojnie, złego licho nie bierze.- Powiedział i mnie objął. Było mi nadal zimno. Z tego też powodu niemiłosiernie zgrzytałam zębami.
-Zimno ci?
-Troszkę.- Odparłam a Mikołaj położył mi swoją dłoń na czole.
-Masz gorączkę, jedziemy do lekarza.- Powiedział stanowczym głosem.
-Musimy?
-Tak. Jeśli chcesz być zdrowa to tak.
-No dobrze.- Odparłam i poszłam się ubrać. Po godzinie siedzieliśmy już w poczekalni. Siedziałam obok Mikołaja i miałam głowę opartą o jego ramie. Miałam taką gorączkę że ledwo trzymałam się na nogach.
-Pani Aleksandra Wysocka, zapraszam.- Powiedziała pielęgniarka a ja wstałam z krzesła opierając się o ramie Mikołaja, gdy tylko się podniosłam aspirant zrobił dokładnie to samo. Zauważył że ledwo stoję na nogach. Pomógł mi wejść do gabinetu.
-Dzień dobry, proszę usiąść.- Powiedział mężczyzna w białym fartuchu.- Co panią do mnie sprowadza?- Zapytał po chwili.
-Nie może mówić, ma gorączkę i silny kaszel.- Powiedział Mikołaj.
-No dobrze. Proszę pokazać gardło.- Powiedział lekarz a ja wykonałam jego polecenie.
-Aaaaa.- Mężczyzna włożył mi drewniany patyczek do ust.
-Ooo, na dobrze proszę podnieść bluzkę do góry i głęboko oddychać.- Powiedział a ja znów wykonałam polecenia.- Dobrze, może Pani usiąść.
-I co jej jest?- Zapytał Mikołaj.
-Angina ropna. Przepiszę antybiotyki i proszę nie wychodzić z łóżka.
-Dopilnuję tego.- Powiedział Mikołaj. Odebrał moją receptę i L4. Pojechaliśmy do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się pod apteką.
-Pójdę wykupić ci leki, zaraz wracam.
-Poczekaj dam ci pieniądze.- Powiedziałam.
-Przestań, nie musisz mi ich dawać.- Odparł i wysiadł z auta. Po ponad 40 minutach wrócił.
-Co tak długo?- Zapytałam gdy ruszyliśmy.
-Kolejki.- Odrzekł, dobrze wiedziałam że ściemnia. Widziałam jak wychodził z spożywczaka. Niósł ogromną siatkę z zakupami. Całą drogę przemilczałam. Podjechaliśmy pod blok. Mikołaj zaparkował i poszliśmy do mojego mieszkania. Weszliśmy na trzecie piętro. Cała klatka schodowa była zalana. Otworzyłam drzwi, moje mieszkanie było w okropnym stanie. Wszędzie było pełno wody, zacieki na ścianie i suficie, wskazywały na zalanie przez sąsiadkę z góry. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szacować straty.
-No na moje oko to wszystko do wymiany.- Powiedział Mikołaj rozglądając się po mieszkaniu.- Spakuj się.
-Po co?
-No nie będziesz tu mieszkać. Zabiorę cię do siebie.
-No dobra.- Odparłam i weszłam do sypialni. Jedyne pomieszczenie w którym nie był zalany sufit i ściany. Zabrałam się za pakowanie a Mikołaj w tym czasie próbował oszacować straty. Gdy skończyłam, zabrałam torbę z ubraniami i wyszłam do salonu.
-I co?
-No straty na dobre 4000.- Jak usłyszałam tę sumę to myślałam że się przesłyszałam.
-Na ile?
-Spokojnie. Załatwiłem już ekipę, zaczną w poniedziałek. Musimy jeszcze iść na górę bo twoja sąsiadka może nawet nie wiedzieć że ją zalało a przy okazji ciebie. Choć jak patrzę na straty to sąsiadów na dole też zalało.
-O jezu.- Odparłam. Mikołaj mnie przytulił i wyszliśmy z mieszkania. Tak jak powiedział poszliśmy na górę, do Kobiety która już raz mnie odwiedziła w sprawie zalania mieszkania wtedy jednak nic się nie stało. Zapukaliśmy do drzwi. Nikt nam nie otwierał. Zadzwoniłam więc. Znaczy się Mikołaj zadzwonił bo ja ledwo mówiłam. Kobieta nie odbierała więc zostawił jej wiadomość na poczcie. Pojechaliśmy do mieszkania Mikołaja. Weszliśmy do środka. Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju i przyszłam do kuchni gdzie Mikołaj szykował obiad. Siadłam przy stole i spoglądałam jak się krząta po kuchni. Gdy skończył chodzić po kuchni jak wariat i stanął przy gazówce, gotując zupę. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Był ode mnie znacznie większy. Wtuliłam się w jego ciepłe plecy. Odwrócił się objął w pasie i pocałował. Bardzo namiętnie się całowaliśmy. Zaczęłam gładzić jego tors. Mikołaj delikatnie uniósł mnie i posadził na blacie. Wciąż się całowaliśmy. Tę piękną chwilę przerwał nam dzwoniący telefon. Mikołaj odebrał.
-Dzień dobry....Tak tak przy telefonie...Rozumiem..dobrze....Tak zaraz będę...dobrze...tak tak...już jadę..Do widzenia.- Mikołaj odłożył telefon i posmutniał.
-Muszę jechać.-Powiedział.
-Co się stało?- Ledwo powiedziałam.
-Dzwonili ze szkoły Dominika jest chora muszę ją odebrać.- Powiedział całując mnie w policzek. Zeszłam z blatu. Dałam mu buziaka w policzek.
-Jedź ostrożnie.- Powiedziałam a Mikołaj założył kurtkę i wyszedł. Nim skończyłam robić obiad Mikołaj z Dominiką byli już z powrotem.
-Ola?- Powiedziała dziewczyna, też ledwo mówiła. Kiwnęłam głową że tak mam tak na imię.- Co ty tu robisz?
-Obiad.- Powiedziałam zdzierając sobie gardło do końca. Nastolatka siadła przy stole a ja nałożyłam dla nas obiad. Mikołaj dosiadł się do córki. Chciałam siąść obok niego ale on mnie objął w biodrach i pociągnął tak że siedziałam na jego kolanach. Zjedliśmy obiad. Podniosłam się aby posprzątać.
-O nie, wy teraz marsz do łóżka.- Powiedział Mikołaj i wskazał na pokój. Dominika wyszła z kuchni.
-A ja mogę zostać?- Zapytałam przyciągając aspiranta do siebie.
-Nie, bierzesz leki i idziesz do łóżka.- Powiedział stanowczo. Pocałował mnie w czółko i podał tabletki. Wzięłam je i poszłam do Dominiki. Siedziała przy stole i pisała coś w zeszycie. Po chwili podała go mi, a ja zaczęłam czytać.
Fajnie że znów jesteś z tatą. :D Uśmiechnęłam się do nastolatki i siadłam obok niej.
-No nie miałyście leżeć.- Powiedział Mikołaj udając zdenerwowanego. Uśmiechnęłyśmy się obie robiąc niewinne minki.- Chyba będę musiał dać wam karę.- Teraz my udawałyśmy zdenerwowane i obrażone. Mikołaj włączył tv i przełączył na program z meczem. Specjalnie żeby go zdenerwować pytałyśmy o tak głupie rzeczy że w końcu nie wytrzymał i przełączył na inny kanał, również sportowy.
-Tata.- Wydusiła z siebie nastolatka.
-No co jest córcia?
-Mama, zaraz będzie.- Powiedziała a ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj poszedł otworzyć a do mieszkania wpadła Kamila.
-Jak mogłeś mi nie powiedzieć że Dominika jest chora?- Zaczęła krzyczeć.
-Zapomniałem.
-Dominika pakuj się.- Powiedziała wchodząc do pokoju.- Co ta ździra tu robi?- Zapytała wskazując na mnie. Zapewne w tym momencie bym jej coś powiedziała ale nie miałam takiej możliwości.
-To jest Ola a nie ździra.- Mikołaj podniósł głos.
-Nazywaj ją jak chcesz, ale do moich dzieci ma się nie zbliżać ta małą szmata.- Powiedziała zabierając od Dominik jej rzeczy.
-Teraz przesadziłaś. Przeproś ją w tej chwili.- Krzyknął Mikołaj.
-Ani mi się śni. Nie będę przepraszać suki która rozwaliła mi małżeństwo.
-Sama je rozwaliłaś i nie zwalaj winy na Olę.
-Nie no pewnie, bo to ja wpakowałam ci się do łóżka.- Krzyknęła Kamila. Nie chciałam już tego słuchać i wyszłam do kuchni. Niestety wszystko słyszałam.
-Ola mi się nie wpakowała do łóżka. A rozstaliśmy się przypomnę ci bo piłaś wiecznie i to ty zażądałaś rozwodu a nie ja.
-Tak zaczęłam pić bo mnie z tą suką zdradzałeś.
-Nikogo nie zdradzałem. A z Olą nic mnie nie łączy.- Powiedział Mikołaj. Ja stałam w drzwiach. Do oczu napłynęły mi łzy. Dominika podeszła do mnie, przytuliła się i wyszła z mieszkania. Chwilę po niej z mieszkania wyszła Kamila. Mikołaj podszedł do mnie, złapał w pasie.
-Nareszcie sami.- Odrzekł a ja zaczęłam płakać.
-Masz rację nic nas nie łączy.- Krzyknęłam chrypnąc na dobre. Zabrałam z pokoju swoje rzeczy i wyszłam z jego mieszkania. Nie gonił mnie, choć miałam nadzieję że to zrobi. Zostawiłam u niego kurtkę, szłam przez park na krótki rękaw, trzęsąc się z zimna. Na całe szczęście tata mieszka niedaleko. Po dwudziestu minutach byłam już pod jego domem. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Drzwi otworzyła mi Julia. Bez wahania zaprosiła mnie do środka.
-Wojtka jeszcze nie ma, napijesz się czegoś?- Zapytała.
-Her....-Wydusiłam z siebie na dobre straciłam głos.
-A no tak Wojtek mi mówił że jesteś chora, przepraszam. Zrobię ci herbaty, siadaj.- Powiedziała a ja usiadłam przy stole. Julia zrobiła mi herbatę.
-Proszę.- Podała mi kubek z herbatą, kartkę i długopis.- Co cię do nas sprowadza?
Zalało mi mieszkanie.-Napisałam a Julia nachyliła się nade mną aby przeczytać.
-Ładne pismo.- Odrzekła.- A czemu u chłopaka nie jesteś?- Zapytała po chwili namysłu.
Rozstaliśmy się.
-Przykro mi nie wiedziałam.
A skąd mogłaś wiedzieć, nawet nie rozmawiamy.
-Jak nie rozmawiamy, a co teraz robimy?- Zaśmiała się.
No tak, masz rację.
-Jak się czujesz?
Fatalnie. Mam ochotę płakać.
-Dlaczego? Coś się stało?
Rozstałam się z Mikołajem.
-A dlaczego? Jeśli nie chcesz to nie musisz mi mówić.
Nie powiem...Napiszę...Spotykaliśmy się, było pięknie.
-To co się stało?
Jego córka Dominika, powiedziała że jestem na pocieszenie i nie zaprzeczył.
-No ale nie tłumaczył się, nie przeprosił?
Przeprosił i znów zaczęliśmy się spotykać, tak myślałam do momentu aż nie przyszła jego była żona, powiedział jej że nic nas nie łączy. Rozpłakałam się wzięłam swoje rzeczy i przyszłam tu.
-Przykro mi, będzie dobrze.- Powiedziała i mnie przytuliła. Sama nie wiem czemu się jej zwierzyłam ze swojego życia prywatnego, ale w tamtej chwili bardzo tego potrzebowałam. Wtuliłam się w nią i znów zaczęłam płakać.
Wiesz przez chwilę miałam nadzieję że naprawdę coś z tego będzie.
-Spokojnie, teraz nie możesz się denerwować. Powinnaś odpocząć. Chodź przygotuję ci łóżko.
Dzięki. Uśmiechnęłam się i poszłyśmy do mojego starego pokoju. Julia przyniosła mi czystą pościel i posłała łóżko. Na kartce napisała mi swój numer i w razie gdybym czegoś potrzebowała miałam jej napisać SMS-a. Jednak pierwszy SMS jakiego napisałam był wysłany do Mikołaja. Przywieź moje rzeczy do ojca. Wcisnęłam wyślij. Potem napisałam SMS-a do Juli że Mikołaj przywiezie moje rzeczy i w razie czego ma mówić że pojechałam do Ojca. Minęło może 15 minut gdy na podwórko wjechał samochód. Podeszłam do okna i zobaczyłam wysiadającego z niego Białacha. Znów w oczach pojawiły mi się łzy. Miałam otwarte drzwi do pokoju i słyszałam gdy Julia mówiła mu że pojechałam do ojca. Wciąż stałam w oknie wpatrując się jak odjeżdża. Teraz rozpłakałam się na dobre. Położyłam się na łóżku a po chwili moja poduszka była bardzo mokra.
-Przyniosłam ci leki.- Powiedziała Julia wchodząc do pokoju. Otarłam łzy i spojrzałam na nią swoimi spuchniętymi i czerwonymi oczami.- Jak się czujesz?
-Jak by mi ktoś wbił nóż w plecy.- Wyszeptałam i wzięłam leki.
-Prześpij się. Obudzić cię jak Wojtek wróci?- Kiwnęłam głową że nie i położyłam się spać. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam słysząc ciągłe dzwonienie. Zeszłam na dół a na lodówce wisiała kartka. Zaraz wracamy jak coś to dzwoń. Julia Ktoś wciąż dobijał się do drzwi, poszłam więc otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stało dwóch policjantów. Moja pierwsza myśl coś stało się ojcu i Juli.
-Ola, posłuchaj.- Zaczęła mówić Emilka.
-Tylko weź jej to delikatnie powiedz.- Szepnął jej Krzysiek na ucho ja jednak słyszałam.
-Powiecie o co chodzi?
-Bo....ale usiądź najpierw....
-Coś się stało ojcu? Emilka?- Na chwilę policjanci zamilkli.
-Nie nie, twojemu ojcu nic nie jest, my w innej sprawie.
-To co się stało?
-Białach miał wypadek.- Odpowiedział Krzysiek a mi zarwał się grunt pod nogami.
-Ja..ja..jak to?
-Posłuchaj. Wiemy tylko tyle że wpadł w poślizg, nie zapanował nad autem.
-Co z nim?- Zapytałam, byłam przerażona i zaczęłam płakać.
-Jest w szpitalu.
-Ale co z jego stanem, jest przytomny?
-Nie, ma liczne obrażenia.- Odparła Emilka a mi strasznie zakręciło się w głowie. Upadłam na podłogę. Ocknęłam się w szpitalu. Domyśliłam się że Emilka z Krzyśkiem wezwali pogotowie. Rozejrzałam się po sali. Obok mnie były puste łóżka. Jak by ktoś właśnie je posprzątał. Po chwili na sali pojawił się lekarz.
-Dzień dobry. Jak się pani czuje?
-Dobrze.
-Często Pani traci przytomność?
-Nie, pierwszy raz mi się zdarzyło.
-No dobrze. Coś panią boli?
-Nie nie. Panie doktorze, mogę iść do Mikołaja?
-Do kogo?
-Mikołaj Białach, jest tu po wypadku samochodowym.
-A pan Mikołaj jest właśnie operowany.
-A co z nim?
-Ma liczne obrażenia wewnętrzne. Operacja potrwa dość długo. Może Pani iść pod salę operacyjną jest tam jego żona i córki.
-Żona?
-No tak Pani Kamila Białach, tak się przedstawiła.
-A no tak, zapomniałam. Może mnie doktor powiadomić jak operacja się skończy?
-Oczywiście. Pani ojciec czeka przed salą, mam go poprosić?
-Tak, tak.- Odpowiedziałam a już po chwili Tato siedział koło mojego łóżka. Była z nim Julia ale musiała jechać do pracy. Tata posiedział u mnie do 23 i też pojechał a ja zasnęłam. Nad ranem obudził mnie lekarz.
-Pani Aleksandro.- Otworzyłam oczy.- Operacja się właśnie skończyła.
-Mogę do niego pójść?
-Tak oczywiście.- Powiedział lekarz a ja bardzo szybko znalazłam się pod salą operacyjną. Podeszłam do szklanej szyby, zaraz przy wejściu. Mikołaj był podpięty do wielu maszyn. Na monitorach było widać pracę jego serca. Do oczu napłynęły mi łzy, chwyciłam za klamkę, już miałam ją nacisnąć gdy ujrzałam stojącą przy oknie Kamilę. Nie weszłam, zostałam na korytarzu. Po chwili to ona wyszła do mnie.
-Co z nim?- Zapytałam.
-Jest nieprzytomny i to wszystko przez ciebie. Jeżeli on umrze....- Zaczęła płakać.- Idź stąd i nigdy nie wracaj. Nie zbliżaj się do mojej rodziny.- Powiedziała a ja jeszcze przez chwilę stałam jak słup soli. Wróciłam na salę i się rozpłakałam. O 7 przyszedł do mnie lekarz, był obchód.
-Dzień dobry.- Powiedział wchodząc na salę.
-Nie zbyt dobry.- Odpowiedziałam.- Czy mógłby pan mnie informować o stanie Mikołaja Białacha.
-Jest mały problem. Jego żona zakazała mówić o jego stanie zdrowia komukolwiek. A tym bardziej Pani.
-Jak to?
-Pani Kamila stwierdziła że jest Pani nie poczytalna psychicznie i że ich Pani nęka.
-Co proszę?- Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Rozpłakałam się, facet którego kocham jest nieprzytomny, a ja nawet nie wiem co z nim się dzieje.
-No dobrze, mogę powiedzieć tylko tyle że jeszcze się nie wybudził. Jego stan jest stabilny ale wciąż zły.
-Kiedy się wybudzi?
-Nie wiemy, to kwestia tygodnia, dwóch a nawet miesiąca.- Na tę wiadomość rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć.- Proszę się nie denerwować.
-Jak ma się nie denerwować? Mikołaj jest w śpiączce a ja nawet nie mogę do niego pójść.
-Ale naprawdę, zaszkodzi Pani nie tylko sobie ale i dziecku.- Powiedział lekarz a ja zbledłam.
-Dziecku? O czym Pan mówi?
-Jest Pani w ciąży. Nie wiedziała Pani o tym?
-Ja...ja...jak to w ciąży?
-Znaczy się chyba nie muszę Pani tłumaczyć skąd się biorą dzieci.
-Nie, nie.- Odpowiedziałam.- Kiedy wyjdę?
-Za dwa dni. Dobrze się Pani czuje jest Pani strasznie blada?
-Nie, jestem w ciąży z facetem który jest nieprzytomny i nawet o tym nie mogę mu powiedzieć.- Wrzasnęłam na lekarza, popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Jak to? Pani jest jego kochanką.
-Nie, Mikołaj jest po rozwodzie.
-Dobrze może Pani teraz iść do niego, jego żony nie ma wysłaliśmy ją do domu aby odpoczęła.
-Dziękuję.- Powiedziałam i już po chwili siedziałam przy jego łóżku. Złapałam go za rękę. Zaczęłam drugą dłonią jeździć po jego twarzy. Wyglądał jak by spał.
-Mikołaj, proszę cię obudź się. Ja sobie bez ciebie nie poradzę. Nie zostawiaj mnie samej w takiej chwili proszę.- Zaczęłam mówić. Jednak po chwili przyszedł lekarz.
-Pani Olu, proszę wrócić na swoją salę.
-Ale...ja chcę być przy nim....
-Obecnie to niemożliwe.
-Ale dlaczego?
-Będziemy wybudzać Pana Mikołaja. Proszę opuścić salę.

-No dobrze.- Zrezygnowana opuściłam salę.

Jak myślicie Mikołaj się wybudzi? 

1 komentarz:

  1. hej, przez przypadek trafilam na twojego bloga, przeczytalam wszystkie rodzialy :) sa super. mam nadzieje ze Mikolaj sie wybudzi.. musi. musi sie dowiedziec ze Ola jest w ciazy.I wtedy wroca do siebie :3
    super seria. czekam na wiecej. i zapraszam do mnie ja tez prowadze bloga o tym serialu :)
    http://policjantkiipolicjancii.blogspot.com
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń