Wstałam
z okropnym bólem głowy gardła. Nie mogąc nic powiedzieć
napisałam SMS-a do taty że dziś nie dam rady przyjechać do pracy
i wzięłam wolne. Tata bardzo szybko odesłał mi wiadomość czy
nic nie potrzebuję i że zaraz u mnie będzie. Napisałam że nie ma
takiej potrzeby ale jak on się uprze to nie ma przebacz. Po jakiś
30 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Ubrałam szlafrok i
poszłam otworzyć, w drzwiach stał nie kto inny jak tata.
Zaprosiłam go do środka.
-Mówiłam
że nie musisz się fatygować.- Ledwo mówiłam.
-Córcia,
przywiozłem ci parę leków. Powinnaś iść z gardłem do lekarza.
-Nic
mi nie jest za dwa dni przejdzie.- Powiedziałam zachrypłym głosem.
-Zrobię
ci herbaty z modem i cytryną postawi cię na nogi.- Powiedział i
zaczął się krzątać po kuchni. Po paru minutach postawił przede
mną kubek herbaty.
-Dzięki.
-Olu,
jak będziesz czegoś potrzebować to dzwoń, ja muszę już jechać
do pracy.- Tato dał mi buziaka w czółko i wyszedł. Zawędrowałam
do salonu, rozłożyłam się na kanapie i włączyłam tv. Nic
ciekawego nie leciało. Poszłam więc do kuchni wzięłam tabletki i
poszłam do sypialni spać. Zasnęłam bardzo szybko. Obudził mnie
dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była
9.46. Kogo o tej godzinie niesie? Pomyślałam i poszłam otworzyć.
-Co tu
robisz?- Zapytałam zachrypłym głosem, widząc kto mnie odwiedził.
-Twój
tata powiedział że jesteś chora.- Powiedział i jak gdyby nigdy
nic wszedł do mieszkania.- Zahaczyłem o aptekę w drodze do
ciebie.- Powiedział i wszedł dalej do mieszkania.- Jak się
czujesz?
-Fatalnie,
napijesz się czegoś?- Zaproponowałam idąc w stronę kuchni.
Złapał mnie za nadgarstki.
-Ja
zrobię idź się połóż.- Powiedział, a ja to zrobiłam.
Położyłam się na kanapie. Po chwili przyszedł do mnie z kubkiem
gorącej herbaty. Postawił na stoliku i usiadł obok mnie. Opatulił
kocem i pocałował w czółko. Zrobiło mi się bardzo miło.
Delikatnie się uśmiechnęłam. Podał mi szklankę z wodą i dwie
tabletki.
-Powinno
postawić cię na nogi.- Powiedział a ja zażyłam leki. Odstawiłam
szklankę na stolik i delikatnie się w niego wtuliłam.
-Nie
boisz się że się zarazisz?
-Spokojnie,
złego licho nie bierze.- Powiedział i mnie objął. Było mi nadal
zimno. Z tego też powodu niemiłosiernie zgrzytałam zębami.
-Zimno
ci?
-Troszkę.-
Odparłam a Mikołaj położył mi swoją dłoń na czole.
-Masz
gorączkę, jedziemy do lekarza.- Powiedział stanowczym głosem.
-Musimy?
-Tak.
Jeśli chcesz być zdrowa to tak.
-No
dobrze.- Odparłam i poszłam się ubrać. Po godzinie siedzieliśmy
już w poczekalni. Siedziałam obok Mikołaja i miałam głowę
opartą o jego ramie. Miałam taką gorączkę że ledwo trzymałam
się na nogach.
-Pani
Aleksandra Wysocka, zapraszam.- Powiedziała pielęgniarka a ja
wstałam z krzesła opierając się o ramie Mikołaja, gdy tylko się
podniosłam aspirant zrobił dokładnie to samo. Zauważył że ledwo
stoję na nogach. Pomógł mi wejść do gabinetu.
-Dzień
dobry, proszę usiąść.- Powiedział mężczyzna w białym
fartuchu.- Co panią do mnie sprowadza?- Zapytał po chwili.
-Nie
może mówić, ma gorączkę i silny kaszel.- Powiedział Mikołaj.
-No
dobrze. Proszę pokazać gardło.- Powiedział lekarz a ja wykonałam
jego polecenie.
-Aaaaa.-
Mężczyzna włożył mi drewniany patyczek do ust.
-Ooo,
na dobrze proszę podnieść bluzkę do góry i głęboko oddychać.-
Powiedział a ja znów wykonałam polecenia.- Dobrze, może Pani
usiąść.
-I co
jej jest?- Zapytał Mikołaj.
-Angina
ropna. Przepiszę antybiotyki i proszę nie wychodzić z łóżka.
-Dopilnuję
tego.- Powiedział Mikołaj. Odebrał moją receptę i L4.
Pojechaliśmy do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się pod apteką.
-Pójdę
wykupić ci leki, zaraz wracam.
-Poczekaj
dam ci pieniądze.- Powiedziałam.
-Przestań,
nie musisz mi ich dawać.- Odparł i wysiadł z auta. Po ponad 40
minutach wrócił.
-Co
tak długo?- Zapytałam gdy ruszyliśmy.
-Kolejki.-
Odrzekł, dobrze wiedziałam że ściemnia. Widziałam jak wychodził
z spożywczaka. Niósł ogromną siatkę z zakupami. Całą drogę
przemilczałam. Podjechaliśmy pod blok. Mikołaj zaparkował i
poszliśmy do mojego mieszkania. Weszliśmy na trzecie piętro. Cała
klatka schodowa była zalana. Otworzyłam drzwi, moje mieszkanie było
w okropnym stanie. Wszędzie było pełno wody, zacieki na ścianie i
suficie, wskazywały na zalanie przez sąsiadkę z góry. Weszliśmy
do środka i zaczęliśmy szacować straty.
-No na
moje oko to wszystko do wymiany.- Powiedział Mikołaj rozglądając
się po mieszkaniu.- Spakuj się.
-Po
co?
-No
nie będziesz tu mieszkać. Zabiorę cię do siebie.
-No
dobra.- Odparłam i weszłam do sypialni. Jedyne pomieszczenie w
którym nie był zalany sufit i ściany. Zabrałam się za pakowanie
a Mikołaj w tym czasie próbował oszacować straty. Gdy skończyłam,
zabrałam torbę z ubraniami i wyszłam do salonu.
-I co?
-No
straty na dobre 4000.- Jak usłyszałam tę sumę to myślałam że
się przesłyszałam.
-Na
ile?
-Spokojnie.
Załatwiłem już ekipę, zaczną w poniedziałek. Musimy jeszcze iść
na górę bo twoja sąsiadka może nawet nie wiedzieć że ją zalało
a przy okazji ciebie. Choć jak patrzę na straty to sąsiadów na
dole też zalało.
-O
jezu.- Odparłam. Mikołaj mnie przytulił i wyszliśmy z mieszkania.
Tak jak powiedział poszliśmy na górę, do Kobiety która już raz
mnie odwiedziła w sprawie zalania mieszkania wtedy jednak nic się
nie stało. Zapukaliśmy do drzwi. Nikt nam nie otwierał.
Zadzwoniłam więc. Znaczy się Mikołaj zadzwonił bo ja ledwo
mówiłam. Kobieta nie odbierała więc zostawił jej wiadomość na
poczcie. Pojechaliśmy do mieszkania Mikołaja. Weszliśmy do środka.
Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju i przyszłam do kuchni gdzie
Mikołaj szykował obiad. Siadłam przy stole i spoglądałam jak się
krząta po kuchni. Gdy skończył chodzić po kuchni jak wariat i
stanął przy gazówce, gotując zupę. Podeszłam do niego i
przytuliłam go od tyłu. Był ode mnie znacznie większy. Wtuliłam
się w jego ciepłe plecy. Odwrócił się objął w pasie i
pocałował. Bardzo namiętnie się całowaliśmy. Zaczęłam gładzić
jego tors. Mikołaj delikatnie uniósł mnie i posadził na blacie.
Wciąż się całowaliśmy. Tę piękną chwilę przerwał nam
dzwoniący telefon. Mikołaj odebrał.
-Dzień
dobry....Tak tak przy telefonie...Rozumiem..dobrze....Tak zaraz
będę...dobrze...tak tak...już jadę..Do widzenia.- Mikołaj
odłożył telefon i posmutniał.
-Muszę
jechać.-Powiedział.
-Co
się stało?- Ledwo powiedziałam.
-Dzwonili
ze szkoły Dominika jest chora muszę ją odebrać.- Powiedział
całując mnie w policzek. Zeszłam z blatu. Dałam mu buziaka w
policzek.
-Jedź
ostrożnie.- Powiedziałam a Mikołaj założył kurtkę i wyszedł.
Nim skończyłam robić obiad Mikołaj z Dominiką byli już z
powrotem.
-Ola?-
Powiedziała dziewczyna, też ledwo mówiła. Kiwnęłam głową że
tak mam tak na imię.- Co ty tu robisz?
-Obiad.-
Powiedziałam zdzierając sobie gardło do końca. Nastolatka siadła
przy stole a ja nałożyłam dla nas obiad. Mikołaj dosiadł się do
córki. Chciałam siąść obok niego ale on mnie objął w biodrach
i pociągnął tak że siedziałam na jego kolanach. Zjedliśmy
obiad. Podniosłam się aby posprzątać.
-O
nie, wy teraz marsz do łóżka.- Powiedział Mikołaj i wskazał na
pokój. Dominika wyszła z kuchni.
-A ja
mogę zostać?- Zapytałam przyciągając aspiranta do siebie.
-Nie,
bierzesz leki i idziesz do łóżka.- Powiedział stanowczo.
Pocałował mnie w czółko i podał tabletki. Wzięłam je i poszłam
do Dominiki. Siedziała przy stole i pisała coś w zeszycie. Po
chwili podała go mi, a ja zaczęłam czytać.
Fajnie że znów jesteś
z tatą. :D Uśmiechnęłam się
do nastolatki i siadłam obok niej.
-No
nie miałyście leżeć.- Powiedział Mikołaj udając
zdenerwowanego. Uśmiechnęłyśmy się obie robiąc niewinne minki.-
Chyba będę musiał dać wam karę.- Teraz my udawałyśmy
zdenerwowane i obrażone. Mikołaj włączył tv i przełączył na
program z meczem. Specjalnie żeby go zdenerwować pytałyśmy o tak
głupie rzeczy że w końcu nie wytrzymał i przełączył na inny
kanał, również sportowy.
-Tata.-
Wydusiła z siebie nastolatka.
-No co
jest córcia?
-Mama,
zaraz będzie.- Powiedziała a ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj
poszedł otworzyć a do mieszkania wpadła Kamila.
-Jak
mogłeś mi nie powiedzieć że Dominika jest chora?- Zaczęła
krzyczeć.
-Zapomniałem.
-Dominika
pakuj się.- Powiedziała wchodząc do pokoju.- Co ta ździra tu
robi?- Zapytała wskazując na mnie. Zapewne w tym momencie bym jej
coś powiedziała ale nie miałam takiej możliwości.
-To
jest Ola a nie ździra.- Mikołaj podniósł głos.
-Nazywaj
ją jak chcesz, ale do moich dzieci ma się nie zbliżać ta małą
szmata.- Powiedziała zabierając od Dominik jej rzeczy.
-Teraz
przesadziłaś. Przeproś ją w tej chwili.- Krzyknął Mikołaj.
-Ani
mi się śni. Nie będę przepraszać suki która rozwaliła mi
małżeństwo.
-Sama
je rozwaliłaś i nie zwalaj winy na Olę.
-Nie
no pewnie, bo to ja wpakowałam ci się do łóżka.- Krzyknęła
Kamila. Nie chciałam już tego słuchać i wyszłam do kuchni.
Niestety wszystko słyszałam.
-Ola
mi się nie wpakowała do łóżka. A rozstaliśmy się przypomnę ci
bo piłaś wiecznie i to ty zażądałaś rozwodu a nie ja.
-Tak
zaczęłam pić bo mnie z tą suką zdradzałeś.
-Nikogo
nie zdradzałem. A z Olą nic mnie nie łączy.- Powiedział Mikołaj.
Ja stałam w drzwiach. Do oczu napłynęły mi łzy. Dominika
podeszła do mnie, przytuliła się i wyszła z mieszkania. Chwilę
po niej z mieszkania wyszła Kamila. Mikołaj podszedł do mnie,
złapał w pasie.
-Nareszcie
sami.- Odrzekł a ja zaczęłam płakać.
-Masz
rację nic nas nie łączy.- Krzyknęłam chrypnąc na dobre.
Zabrałam z pokoju swoje rzeczy i wyszłam z jego mieszkania. Nie
gonił mnie, choć miałam nadzieję że to zrobi. Zostawiłam u
niego kurtkę, szłam przez park na krótki rękaw, trzęsąc się z
zimna. Na całe szczęście tata mieszka niedaleko. Po dwudziestu
minutach byłam już pod jego domem. Wzięłam głęboki oddech i
zapukałam. Drzwi otworzyła mi Julia. Bez wahania zaprosiła mnie do
środka.
-Wojtka
jeszcze nie ma, napijesz się czegoś?- Zapytała.
-Her....-Wydusiłam
z siebie na dobre straciłam głos.
-A no
tak Wojtek mi mówił że jesteś chora, przepraszam. Zrobię ci
herbaty, siadaj.- Powiedziała a ja usiadłam przy stole. Julia
zrobiła mi herbatę.
-Proszę.-
Podała mi kubek z herbatą, kartkę i długopis.- Co cię do nas
sprowadza?
Zalało mi
mieszkanie.-Napisałam a Julia
nachyliła się nade mną aby przeczytać.
-Ładne
pismo.- Odrzekła.- A czemu u chłopaka nie jesteś?- Zapytała po
chwili namysłu.
Rozstaliśmy się.
-Przykro
mi nie wiedziałam.
A skąd mogłaś
wiedzieć, nawet nie rozmawiamy.
-Jak
nie rozmawiamy, a co teraz robimy?- Zaśmiała się.
No tak, masz rację.
-Jak się czujesz?
Fatalnie.
Mam ochotę płakać.
-Dlaczego? Coś się stało?
Rozstałam
się z Mikołajem.
-A dlaczego? Jeśli nie chcesz to nie musisz mi mówić.
Nie
powiem...Napiszę...Spotykaliśmy się, było pięknie.
-To co się stało?
Jego
córka Dominika, powiedziała że jestem na pocieszenie i nie
zaprzeczył.
-No ale nie tłumaczył się, nie przeprosił?
Przeprosił
i znów zaczęliśmy się spotykać, tak myślałam do momentu aż
nie przyszła jego była żona, powiedział jej że nic nas nie
łączy. Rozpłakałam się wzięłam swoje rzeczy i przyszłam tu.
-Przykro mi, będzie dobrze.- Powiedziała i mnie
przytuliła. Sama nie wiem czemu się jej zwierzyłam ze swojego
życia prywatnego, ale w tamtej chwili bardzo tego potrzebowałam.
Wtuliłam się w nią i znów zaczęłam płakać.
Wiesz
przez chwilę miałam nadzieję że naprawdę coś z tego będzie.
-Spokojnie, teraz nie możesz się denerwować. Powinnaś
odpocząć. Chodź przygotuję ci łóżko.
Dzięki.
Uśmiechnęłam się i poszłyśmy do mojego starego pokoju. Julia
przyniosła mi czystą pościel i posłała łóżko. Na kartce
napisała mi swój numer i w razie gdybym czegoś potrzebowała
miałam jej napisać SMS-a. Jednak pierwszy SMS jakiego napisałam
był wysłany do Mikołaja. Przywieź moje rzeczy do ojca.
Wcisnęłam wyślij. Potem napisałam SMS-a do Juli że Mikołaj
przywiezie moje rzeczy i w razie czego ma mówić że pojechałam do
Ojca. Minęło może 15 minut gdy na podwórko wjechał samochód.
Podeszłam do okna i zobaczyłam wysiadającego z niego Białacha.
Znów w oczach pojawiły mi się łzy. Miałam otwarte drzwi do
pokoju i słyszałam gdy Julia mówiła mu że pojechałam do ojca.
Wciąż stałam w oknie wpatrując się jak odjeżdża. Teraz
rozpłakałam się na dobre. Położyłam się na łóżku a po
chwili moja poduszka była bardzo mokra.
-Przyniosłam ci leki.- Powiedziała Julia wchodząc do
pokoju. Otarłam łzy i spojrzałam na nią swoimi spuchniętymi i
czerwonymi oczami.- Jak się czujesz?
-Jak by mi ktoś wbił nóż w plecy.- Wyszeptałam i
wzięłam leki.
-Prześpij
się. Obudzić cię jak Wojtek wróci?- Kiwnęłam głową że nie i
położyłam się spać. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam
słysząc ciągłe dzwonienie. Zeszłam na dół a na lodówce
wisiała kartka. Zaraz wracamy jak coś to dzwoń. Julia
Ktoś wciąż dobijał się do drzwi, poszłam więc otworzyć. Ku
mojemu zdziwieniu w drzwiach stało dwóch policjantów. Moja
pierwsza myśl coś stało się ojcu i Juli.
-Ola, posłuchaj.- Zaczęła mówić Emilka.
-Tylko weź jej to delikatnie powiedz.- Szepnął jej
Krzysiek na ucho ja jednak słyszałam.
-Powiecie o co chodzi?
-Bo....ale usiądź najpierw....
-Coś się stało ojcu? Emilka?- Na chwilę policjanci
zamilkli.
-Nie nie, twojemu ojcu nic nie jest, my w innej sprawie.
-To co się stało?
-Białach miał wypadek.- Odpowiedział Krzysiek a mi
zarwał się grunt pod nogami.
-Ja..ja..jak to?
-Posłuchaj. Wiemy tylko tyle że wpadł w poślizg, nie
zapanował nad autem.
-Co z nim?- Zapytałam, byłam przerażona i zaczęłam
płakać.
-Jest w szpitalu.
-Ale co z jego stanem, jest przytomny?
-Nie, ma liczne obrażenia.- Odparła Emilka a mi
strasznie zakręciło się w głowie. Upadłam na podłogę. Ocknęłam
się w szpitalu. Domyśliłam się że Emilka z Krzyśkiem wezwali
pogotowie. Rozejrzałam się po sali. Obok mnie były puste łóżka.
Jak by ktoś właśnie je posprzątał. Po chwili na sali pojawił
się lekarz.
-Dzień dobry. Jak się pani czuje?
-Dobrze.
-Często Pani traci przytomność?
-Nie, pierwszy raz mi się zdarzyło.
-No dobrze. Coś panią boli?
-Nie nie. Panie doktorze, mogę iść do Mikołaja?
-Do kogo?
-Mikołaj Białach, jest tu po wypadku samochodowym.
-A pan Mikołaj jest właśnie operowany.
-A co z nim?
-Ma liczne obrażenia wewnętrzne. Operacja potrwa dość
długo. Może Pani iść pod salę operacyjną jest tam jego żona i
córki.
-Żona?
-No tak Pani Kamila Białach, tak się przedstawiła.
-A no tak, zapomniałam. Może mnie doktor powiadomić
jak operacja się skończy?
-Oczywiście. Pani ojciec czeka przed salą, mam go
poprosić?
-Tak, tak.- Odpowiedziałam a już po chwili Tato
siedział koło mojego łóżka. Była z nim Julia ale musiała
jechać do pracy. Tata posiedział u mnie do 23 i też pojechał a ja
zasnęłam. Nad ranem obudził mnie lekarz.
-Pani Aleksandro.- Otworzyłam oczy.- Operacja się
właśnie skończyła.
-Mogę do niego pójść?
-Tak oczywiście.- Powiedział lekarz a ja bardzo szybko
znalazłam się pod salą operacyjną. Podeszłam do szklanej szyby,
zaraz przy wejściu. Mikołaj był podpięty do wielu maszyn. Na
monitorach było widać pracę jego serca. Do oczu napłynęły mi
łzy, chwyciłam za klamkę, już miałam ją nacisnąć gdy ujrzałam
stojącą przy oknie Kamilę. Nie weszłam, zostałam na korytarzu.
Po chwili to ona wyszła do mnie.
-Co z nim?- Zapytałam.
-Jest nieprzytomny i to wszystko przez ciebie. Jeżeli
on umrze....- Zaczęła płakać.- Idź stąd i nigdy nie wracaj. Nie
zbliżaj się do mojej rodziny.- Powiedziała a ja jeszcze przez
chwilę stałam jak słup soli. Wróciłam na salę i się
rozpłakałam. O 7 przyszedł do mnie lekarz, był obchód.
-Dzień dobry.- Powiedział wchodząc na salę.
-Nie zbyt dobry.- Odpowiedziałam.- Czy mógłby pan
mnie informować o stanie Mikołaja Białacha.
-Jest mały problem. Jego żona zakazała mówić o jego
stanie zdrowia komukolwiek. A tym bardziej Pani.
-Jak to?
-Pani Kamila stwierdziła że jest Pani nie poczytalna
psychicznie i że ich Pani nęka.
-Co proszę?- Nie wierzyłam w to co usłyszałam.
Rozpłakałam się, facet którego kocham jest nieprzytomny, a ja
nawet nie wiem co z nim się dzieje.
-No dobrze, mogę powiedzieć tylko tyle że jeszcze się
nie wybudził. Jego stan jest stabilny ale wciąż zły.
-Kiedy się wybudzi?
-Nie wiemy, to kwestia tygodnia, dwóch a nawet
miesiąca.- Na tę wiadomość rozpłakałam się. Nie mogłam
uwierzyć.- Proszę się nie denerwować.
-Jak ma się nie denerwować? Mikołaj jest w śpiączce
a ja nawet nie mogę do niego pójść.
-Ale naprawdę, zaszkodzi Pani nie tylko sobie ale i
dziecku.- Powiedział lekarz a ja zbledłam.
-Dziecku? O czym Pan mówi?
-Jest Pani w ciąży. Nie wiedziała Pani o tym?
-Ja...ja...jak to w ciąży?
-Znaczy się chyba nie muszę Pani tłumaczyć skąd się
biorą dzieci.
-Nie, nie.- Odpowiedziałam.- Kiedy wyjdę?
-Za dwa dni. Dobrze się Pani czuje jest Pani strasznie
blada?
-Nie, jestem w ciąży z facetem który jest
nieprzytomny i nawet o tym nie mogę mu powiedzieć.- Wrzasnęłam na
lekarza, popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Jak to? Pani jest jego kochanką.
-Nie, Mikołaj jest po rozwodzie.
-Dobrze może Pani teraz iść do niego, jego żony nie
ma wysłaliśmy ją do domu aby odpoczęła.
-Dziękuję.- Powiedziałam i już po chwili siedziałam
przy jego łóżku. Złapałam go za rękę. Zaczęłam drugą dłonią
jeździć po jego twarzy. Wyglądał jak by spał.
-Mikołaj, proszę cię obudź się. Ja sobie bez ciebie
nie poradzę. Nie zostawiaj mnie samej w takiej chwili proszę.-
Zaczęłam mówić. Jednak po chwili przyszedł lekarz.
-Pani Olu, proszę wrócić na swoją salę.
-Ale...ja chcę być przy nim....
-Obecnie to niemożliwe.
-Ale dlaczego?
-Będziemy wybudzać Pana Mikołaja. Proszę opuścić
salę.
-No dobrze.- Zrezygnowana opuściłam salę.
Jak myślicie Mikołaj się wybudzi?
hej, przez przypadek trafilam na twojego bloga, przeczytalam wszystkie rodzialy :) sa super. mam nadzieje ze Mikolaj sie wybudzi.. musi. musi sie dowiedziec ze Ola jest w ciazy.I wtedy wroca do siebie :3
OdpowiedzUsuńsuper seria. czekam na wiecej. i zapraszam do mnie ja tez prowadze bloga o tym serialu :)
http://policjantkiipolicjancii.blogspot.com
Pozdrawiam
Paulina